Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży to świetny sposób na spędzenie młodości!
Czy stowarzyszenie o bogatej tradycji jest na dzisiejsze czasy? Ile okazji do czynienia dobra można wykorzystać przez 20 lat? Czy biskupi lubią i znają KSM? I co zrobić, by młodzi chcieli do niego dołączyć i zawalczyć o swoje życie?
Dwa lata temu Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży świętowało swoją pełnoletność — osiemnaste urodziny. Dziś członkowie i sympatycy organizacji cieszą się z jej 20-lecia.
O KSM-ie dzisiejszym — XXI-wiecznym, nowatorskim w działaniu, ale niemodnym w przekonaniach, nie sposób mówić bez odniesienia do jego korzeni.
Warszawa, rok 1919. Pod nazwą Stowarzyszenie Młodzieży Polskiej zjednoczyły się wszystkie działające w kraju organizacje młodzieżowe. Długo nie trwało, a SMP skupiało 300 tys. członków, zgromadzonych w około 20 tys. kół parafialnych.
Rok 1934. Na krajowym zjeździe Akcji Katolickiej — starszej siostry KSM-u — SMP zmieniło nazwę. Powstało Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży z gałęzią męską (KSMM) i żeńską (KSMŻ).
Wojna i lata powojenne upłynęły druhom i druhnom na działaniu w konspiracji, represjach i szykanach. W obawie o życie członków biskupi rozwiązali z czasem wszystkie diecezjalne KSM-y.
Rok 1990. Ks. prałat Antoni Sołtysik i bp Władysław Bobowski dołożyli starań, by reaktywować KSM. Trzy lata później Konferencja Episkopatu Polski zatwierdziła jego obecny Statut.
— Jeśli miałbym znaleźć jakiś wspólny mianownik pomiędzy KSM-em „wczoraj” i „dziś”, to bez wątpienia byłaby to działalność edukacyjna, formacyjna i wychowawcza, uwzględniająca oczywiście współczesne realia — mówi Piotr Chudziński, badacz historii KSM-u, autor książki o organizacji „Zmierzając ku doskonałości”. — Dawniej KSM przyczyniał się do walki z alkoholizmem i analfabetyzmem, czyli robił to, co dziś ładnie się nazywa wyrównywaniem szans edukacyjnych. Proponował młodzieży różne sekcje, w których mogła rozwijać swoje zainteresowania, a przez popularyzację historii, świętowanie ważnych dla Polaków rocznic oraz promocję przysposobienia wojskowego przyczyniał się do rozwijania postaw patriotycznych. To w KSM-ie pierwsze organizacyjne szlify zdobywali nie tylko działacze antyhitlerowskiego i antykomunistycznego podziemia, ale również nauczyciele kształcący w czasie wojny młodzież w ramach tajnego nauczania. W KSM-ie wyrosło również pokolenie księży społeczników — duchownych, którzy w umiejętny sposób łączyli w swojej działalności przywiązanie do wiary i tradycji narodowych.
Ducha patriotycznego dostrzega w przedwojennym KSM-ie także ks. dr Bolesław Karcz, który poświęcił mu swoją rozprawę doktorską:
— KSM-owicze wiedzieli, że Kościół i Polska to jedno. Widząc potrzebę edukacji dzieci i młodzieży szybko zakładali kursy czytania i pisania. Jeśli na rynek rolniczy miała wejść nowość w postaci kukurydzy, rolnicy natychmiast szkolili ekipy KSM-owiczów, jak ją uprawiać i jakie korzyści z tego płyną, a ci dalej przekazywali swą wiedzę w parafiach. W ramach KSM-u młodzież uczyła się również sztuki kulinarnej, cerowania, wyszywania, ale także podstawowych praw ekonomii i oszczędzania. KSM był wszędzie tam, gdzie była szansa rozwoju w wymiarze duchowym, społecznym i gospodarczym. W ten sposób stał się szkołą elity dla Polski. Mocni Bogiem, nowocześni na ówczesne czasy, społecznie zaangażowani, ideowi i pełni kreatywności — to była przedwojenna młodzież w KSMM i KSMŻ.
Czasy się zmieniły, ale duch pozostał ten sam. Choć nie są dziś potrzebne kursy cerowania skarpet, ciągle jest wiele do zrobienia.
KSM-owicze formują się w przyparafialnych oddziałach oraz w kołach szkolnych i akademickich. Uczą się brać odpowiedzialność za swoje życie, bo nie chcę płynąć z prądem. Formują swego ducha na cotygodniowych spotkaniach w oparciu o 7-letni program formacyjny, przebogaty w podejmowane zagadnienia: od podstawowych prawd wiary do katolickiej nauki społecznej odnośnie spaw gospodarczych. I wychodzą do innych.
Liczba dzieł apostolskich podejmowanych przez KSM-owiczów jest imponująca, poczynając od tych na poziomie parafii po akcje ogólnopolskie. Członkowie stowarzyszenia w środkach — przekazu niepopularnych, chrześcijańskich wartości dokonują ciekawie i atrakcyjnie. Na uwagę zasługują interesujące oferty wakacyjne: od spływów kajakowych połączonych ze sprzątaniem polskich rzek, przez niezliczone warsztaty, szkolenia, kursy liderskie i obozy adaptacyjne dla studentów, po kolonie językowe zapoczątkowane przez Zieloną Górę w ramach KSM-owskiej Szkoły Języków Obcych eMKa. Niezliczone turnusy formacyjne od lat przygotowuje Rzeszów. Ciekawą inicjatywą są debaty walentynkowe dające okazję do dyskusji o czystości przedmałżeńskiej, jak np. krakowska „Bez seksu przed ślubem — mission impossible?”. Nie brakuje również sportu — w ogólnopolskich rozgrywkach w futsalu wyspecjalizował się Gdańsk. Nowatorskie i profesjonalne narzędzie ewangelizacji stworzył KSM z Drohiczyna. Jest nim portal społecznościowy www.MlodziTejZiemi.pl — miejsce integracji, wymiany informacji i zdobywania wiedzy. Portal jest częścią ogólnopolskiego projektu Młodzi Tej Ziemi nastawionego na szeroko pojętą edukację ekologiczną. Tarnów natomiast szerzy w Polsce kult bł. Karoliny Kózkówny, która obok św. Stanisława Kostki jest patronką KSM-owiczów.
KSM działa dziś we wszystkich 41 diecezjach. Skupia niespełna 30 tys. członków. Czy to mało? Pewnie mało, skoro u progu II wojny światowej było 20 tys., ale oddziałów. Z drugiej strony — ile kościelnych organizacji może się poszczycić taką statystyką?
Mimo bogatej „oferty” nie wszyscy garną się do KSM-u, a ci, co przyszli czasem odchodzą. O ile w niektórych diecezjach KSM jest głównym animatorem młodzieżowego życia, o tyle w innych nie wykorzystuje potencjału należących do niego ludzi i zawiesza swoje oddziały i koła.
— Pamiętam zaangażowanie, działanie, wielkiego ducha i miłość — mówi o swoich początkach w KSM-ie Małgorzta Zych, studentka warszawskiej uczelni, ostatni prezes oddziału parafialnego w Skawinie. — Dziś najstarszy oddział w Polsce zawiesił swoją działalność z powodu braku nowych członków. Dlaczego tak się stało? Trudno powiedzieć. Może wina leży w nas — starszych członkach, których duch nie był wystarczająco silny, by rozpalić nowe serca, może problemem była zbyt duża „konkurencja” wśród grup przyparafialnych, może zmieniły się czasy i ludzkie potrzeby, a może Kościół nie jest dziś tak atrakcyjny jak kiedyś, a zwykły wyjazd w góry przegrywa z telewizją i komputerem.
Z podobnymi problemami borykają się także inne grupy i stowarzyszenia katolickie. Przyczyny są różne: opór rodziców, którzy posyłają dzieci na rozmaite kółka i nie pozwalają na dodatkowe zaangażowanie, bo szkoła. Czasem młodzi nie dogadają się z księdzem, który chciałby o wszystkim decydować, ale nie taka jest jego rola w KSM-ie — tu ma być asystentem świeckich. Innym razem zaangażowana młodzież cierpi, bo brakuje zrozumienia ze strony biskupów, którzy — jak powiedział ksiądz znający KSM od podszewki — czasem zupełnie nie wiedzą, czym ta organizacja jest i jaki potencjał w niej drzemie. Bywa też, że nowi członkowie nie przychodzą, bo starzy utworzyli kółko wzajemnej adoracji i jest im dobrze kisić się we własnym sosie.
25 września młodzi świętowali w Warszawie swoje 20-lecie. Co przyniesie następnych 20 lat?
— KSM może być jeszcze silniejszą organizacją. Skoro jest nas 30 tys. to mamy prawo do swego głosu — podsumowuje Rafał Siwek, przewodniczący ogólnopolskiego KSM-u i prezes zarządu w Drohiczynie. — Warto inwestować w edukację i szkolenia z różnych dziedzin, przede wszystkim menadżerskie, by kształtować liderów lokalnych. Dzisiaj trzeba też bardzo stawiać na profesjonalizm, by nie przegrać z tym, co serwują firmy komercyjne. Chciałbym, aby KSM był dużym stowarzyszeniem, w którym ludzie będą łączyć pracę zawodową i pasje.
Chudziński: — Dziś przed organizacją stają nowe zadania dotyczące kształtowania młodych chrześcijańskich postaw, dzięki którym KSM-owicze będą mogli znaleźć chrześcijańską odpowiedź na współczesne bolączki coraz bardziej laicyzującej się Polski i Europy.
Ks. Karcz: — KSM może stać się szkołą współczesnych elit zarówno kościelnych, jak i świata ekonomii i polityki. Myślę, że Kościół potrzebuje takich ludzi i trzeba w tę młodzież inwestować.
Tak, nie stać nas na zmarnowanie takiej szansy.
Barbara i Damian Przybeccy, rodzice Ewy i Maleństwa w brzuszku, Wschowa k. Leszna
Uformowany mąż albo żona to skarb
Jesteśmy małżeństwem z 7-letnim stażem. Gdy powstawał nasz rodzinny oddział KSM w Czempiniu w archidiecezji poznańskiej, mieliśmy 18 i 21 lat. Nasze poglądy były już ukształtowane i nie zmieniły się pod wpływem organizacji, choć dalej się formowaliśmy. Spotkaliśmy w KSM-ie wspaniałych księży. Żaden temat nie był dla nich krępujący albo błahy. Jeden z kapłanów uczestniczył w studium teologii rodziny i w ramach spotkań KSM-u często dyskutowaliśmy o małżeństwie.
Mieliśmy szczęście do spotkanych ludzi. Oprócz nas w oddziale były te inne pary. Przypatrywaliśmy się sobie i wymienialiśmy spostrzeżenia. To było cenne.
Mamy sentyment do KSM-u, bo na wycieczce, na której powstawał, wyznaliśmy sobie uczucia. Kiedy czasem słuchamy, jakie ludzie problemy przeżywają w swoich małżeństwach, myślimy, że wierzący, uformowany współmałżonek to skarb.
Ks. Michał Nowacki, Suchy Las
Tu wszystko było ważne
Każdy człowiek rozwija się i wzrasta w określonym środowisku: rodzina, szkoła, parafia, grupa duszpasterska. Dla mnie jednym z takich doświadczeń wzrostu w czasach mojej młodości było Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży. Była to jedyna grupa młodzieżowa w mojej parafii. Dobrze wspominam przede wszystkim cotygodniowe spotkania w piątkowe wieczory. Wszystko, co działo się w tym czasie było ważne: rozważanie Słowa Bożego, rozmowa na różne tematy związane z życiem młodzieży i Kościoła, podejmowanie wspólnych akcji. To wszystko miało wpływ na późniejsze życiowe decyzje. Szczególnie ważne było dla mnie doświadczenie wspólnoty — tego, że można się spotykać, wzajemnie wspierać i wzbogacać, że można razem przeżywać to, co jest ważne w relacji z Panem Bogiem i w relacji z drugim człowiekiem.
Patrząc z perspektywy czasu zauważam, jak bardzo mogę dziękować Panu Bogu za ten czas duchowego wzrostu w KSM-ie.
Paweł Józef Harbaruk, 16 lat, Lublin
Czuję, że jestem komuś potrzebny
Moja historia z Katolickim Stowarzyszeniem Młodzieży rozpoczęła się w zeszłym roku podczas wakacji. Wyjechałem na obóz taneczno-sportowy organizowany właśnie przez KSM. Pod koniec turnusu kierowniczka obozu i aktualna zastępczyni prezesa zarządu KSM archidiecezji lubelskiej rozdawała rabaty na rekolekcje kandydackie. Pojechałem na nie i poznałem tę organizację od środka. Nie żałuję. Dzięki KSM-owi poznałem i nadal poznaję wielu wartościowych ludzi, zbliżyłem się do Boga, pogłębiam swoją wiedzę religijną, mogę coś wnieść do własnego oddziału i dzięki temu czuję, że jestem komuś potrzebny.
Teraz mogę powiedzieć, że to Bóg mnie skierował do tego stowarzyszenia i za to Go kocham. Cieszę się, że istnieje KSM i że mogę do niego należeć. KSM to moje życie.
Karolina Pluta, prezes Krakowskiego Koła Akademickiego KSM, 23 lata, pochodzi z Dębicy
KSM — inwestuję czas i siły, zyskuję życie
Moja prawdziwa przygoda z KSM-em rozpoczęła się na studiach. Bóg od zawsze wiedział, że nie chciałam zmarnować tego czasu czy spędzić tylko na nauce, dlatego zaprowadził mnie do koła akademickiego.
Najpierw były spotkania formacyjne w grupie znajomych. Stopniowo pojawiały się wyzwania i zadania, od sprzedaży kartek bożonarodzeniowych po koordynowanie happeningu dla młodzieży akademickiej.
I tak, z tygodnia na tydzień wykorzystuję i rozwijam swoje talenty, nabywam różnorodne umiejętności i doświadczenie, uczę się odpowiedzialności, sumienności i dojrzałego podejścia do życia. Realizuję apostolskie posłannictwo osoby bierzmowanej, formuję innych. W działaniu doświadczam Bożej pomocy i łaski. Rozwijam się jako chrześcijanin. Nie można, będąc w KSM-ie, stracić z oczu Boga — Tego, przez którego i dla którego żyjemy i działamy. Dlatego też szczególną pomocą w dbaniu o relację z Bogiem oraz orędowniczką w naszych sprawach jest dla mnie patronka stowarzyszenia i moja jednocześnie, bł. Karolina.
Anna Kępiak, 21 lat, Zakopane
Sposób, by się nie zagubić
KSM to świetny pomysł na spędzenie młodości. Teraz tak łatwo jest się zagubić w świecie, chcąc znaleźć przyjaciół, zabawić się czy spędzić jakoś czas. KSM pozwala na to wszystko bez zmarnowania sobie najpiękniejszych lat młodości. To właśnie tu można się zabawić, przyjść na zajęcia organizowane przez młodych czy nawet samemu nauczyć się organizować różne rzeczy, co potem może się okazać przydatne w dorosłym życiu. KSM pomaga także rozwijać swoje talenty, od plastycznych i muzycznych po organizatorskie czy liderskie. Ale przede wszystkim można tu znaleźć prawdziwych przyjaciół, o czym sama miałam okazję wiele razy się przekonać.
Ks. prałat Antoni Sołtysik - Boży człowiek o wielkim sercu. Wielka i zasłużona postać w historii KSM-u. Zainicjował po wojnie reaktywowanie Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży i był jego generalnym asystentem. Dziś jest już na emeryturze, mieszka w Krakowie.
Urodził się 9 września 1933 r. w Stryszawie. Święcenia kapłańskie przyjął w 1958 r., a 11 lat później kard. Wojtyła mianował go diecezjalnym referentem duszpasterstwa młodzieży. Oprócz KSM-u rozwijał do dziś bardzo „popularne” w diecezji krakowskiej Grupy Apostolskie. W latach 70. rozpoczął redagowanie jedynego pisma młodzieżowego „List do Przyjaciół”.
8 czerwca 1979 r. Jan Paweł II powiedział w Krakowie w kościele oo. paulinów Na Skałce: „Ks. Antoni ma ogromną pasję młodzieżową, pasję do duszpasterstwa młodzieżowego, po prostu go ta pasja zjada, otwiera się w kierunku wszystkich grup młodzieżowych”.
W parafii:
Najpierw trzeba się skontaktować z Zarządem Diecezjalnym (kontakty na stronie: www.ksm.org.pl). Członkowie Zarządu zapoznają młodzież z zadaniami i celami KSM-u, z programem formacyjnym i organizowanymi wydarzeniami. Jeśli grupka parafialna chce zacząć działać właśnie jako KSM musi jeszcze wybrać spośród siebie kierownictwo, ustalić miejsce i termin spotkań, a potem czekać na decyzję powołania oddziału, którą wydaje Zarząd.
W szkole lub na uczelni:
Inicjatywę powołania może podjąć nauczyciel, katecheta, samorząd uczniowski lub studencki i grupa młodzieży. Procedura jak w przypadku parafii.
opr. mg/mg