Jak dziś prowadzić rekolekcje dla młodzieży?
Z okresem Wielkiego Postu wiążą się ściśle praktyki rekolekcyjne. Organizowane przez parafie, adresowane do różnych grup zawodowych i społecznych, internetowe, radiowe, dla małżonków, studentów, nawet dla Kurii Rzymskiej... są sposobem na odnowę życia chrześcijańskiego. Łacińskie słowo „recollectus” oznacza „ponowne zebranie” i „skupienie”. Dobrze przeżyte rekolekcje stają się zaczynem przemiany. W ich czasie dokonujemy samooceny, robimy postanowienia. Są jak poszukiwanie busoli. W tych poszukiwaniach pomocą służą wypróbowane „narzędzia”: pokuta, medytacja i Eucharystia. Wspaniale, gdy dzięki zaangażowaniu w rekolekcje odnajdujemy drogę powrotu do zachwianych lub zniszczonych relacji z Jezusem — Przyjacielem i Odkupicielem.
Od dwunastu lat szkoły — w porozumieniu z najbliższymi parafiami — organizują rekolekcje dla uczniów. Rekolekcje należą do najtrudniejszych przedsięwzięć w ciągu roku szkolnego i katechetycznego. Właściwie przeprowadzone, pogłębiają wspólnotę wiary, skutecznie przygotowują do Wielkanocy, a gimnazjalistów także do sakramentu bierzmowania. Wzbudzają jednak wiele emocji. Niektórzy twierdzą, że to strata czasu, że prowadzone „niedzisiejszymi” sposobami nie przynoszą oczekiwanych rezultatów. Inni przytaczają przykłady dobrej organizacji oraz wychodzenia naprzeciw wrażliwości młodych ludzi przez nowoczesne formy przekazu i aktywizacji.
Świadectwo, autentyzm i zaangażowanie — to najczęściej powtarzane przez uczestników cechy dobrych rekolekcji. Jak nie popaść w skrajności? Jak wypośrodkować między „pobożnym show” a „teatrem jednego aktora” i nie stracić z oczu nadrzędnego celu, dla którego rekolekcje są praktykowane — nawrócenia?
Z definicji rekolekcji szkolnych wynika, że organizowane są one przez szkołę, ale w porozumieniu z duszpasterzami. Związek z parafią uzyskują pośrednio, przez katechizację, której „parafia jest krzewicielką i inspiratorką”. Tyle mówi adhortacja Catechesi tradendae. Jak to wygląda w praktyce? W niektórych parafiach obowiązek przygotowania rekolekcji wielkopostnych spoczywa na dyrekcji szkoły, w innych robi to proboszcz. W organizację tego wydarzenia zaangażowani są przede wszystkim księża i katecheci świeccy. Z nauczycielami bywa różnie.
Konsekwencją powrotu katechezy do szkół są — zgodnie z rozporządzeniem Ministerstwa Edukacji Narodowej z 14 kwietnia 1992 roku — trzy dni wolne od zajęć szkolnych, przewidziane na rekolekcje dla dzieci i młodzieży. W rekolekcjach powinni uczestniczyć uczniowie, którzy zadeklarowali chęć udziału w lekcjach religii. — Dla uczniów, którzy nie zamierzają uczestniczyć w programie rekolekcji, szkoła ma prowadzić alternatywne zajęcia. Nauczyciele zobowiązani są do obecności wśród wychowanków w takich przypadkach — uważa ks. dr Marceli Cogiel z Wydziału Katechetycznego Kurii Metropolitalnej w Katowicach. Zgodnie z przepisami BHP przynajmniej jedna osoba powinna zajmować się uczniami podczas wyjść na imprezy kulturalne, sportowe, rekreacyjne itp. Niby dlaczego rekolekcje miałyby odbiegać od ogólnie przyjętych norm?
Księża czasami narzekają na słabą współpracę z gronem pedagogicznym w czasie rekolekcji. Wydaje się, że nauczyciele dają powody do narzekań, bo w wielu przypadkach traktują te trzy dni jako czas wolny. Wiele zależy jednak od dyrekcji szkoły i od samych katechetów. Przede wszystkim jednak od stosunku do Kościoła w danym środowisku. — Nie wyobrażam sobie, żeby nasze grono nie wspomogło duchownych i katechetki w organizacji rekolekcji — mówi Joanna Czapiewska, dyrektorka gimnazjum w Gdyni. — Od wielu lat przygotowujemy plan zajęć na te dni razem, podobnie jak inne „imprezy” w szkole. Rekolekcje przydają się również nam. Zawsze mamy specjalną grupę refleksyjną dla nauczycieli, którą prowadzi proboszcz — dodaje. Rekolekcje są okazją do rachunku sumienia dla organizatorów. Może nieobecność pedagogów w kościele wynika z innego powodu niż np. okazja do zrobienia przedświątecznych porządków. — Nauczyciele w mojej szkole co najwyżej przyprowadzą młodzież do świątyni i już ich nie ma — żali się ks. Przemysław, katecheta w szkole podstawowej na Podbeskidziu. Czy angażuje się w życie szkoły? — Nie mam czasu — odpowiada, nie przychodzi również na konferencje, bo zwykle dyżuruje na probostwie. — Nauczyciele stoją za mną, choć to wyłącznie ich dobra wola, ale to w zdecydowanej większości ludzie wierzący, a poza tym, w naszym liceum panują partnerskie relacje w całym gronie pedagogicznym — ocenia sytuację ks. Grzegorz Kusze z katowickiego ogólniaka.
Uczestnictwo nauczycieli w zajęciach rekolekcyjnych w pomieszczeniach sakralnych jest całkowicie dobrowolne. Można ich prosić, ale według Karty Nauczyciela nie mają takiego obowiązku. Duchowni jednak w wielu przypadkach świadczą bezinteresowną pomoc w pracach szkolnych. To najskuteczniej zjednuje pedagogów do akcji religijnych. — Jeśli współpraca katechetów i nauczycieli innych przedmiotów układa się dobrze na co dzień, także w czasie rekolekcji można liczyć na wzajemne wsparcie — potwierdzają zarówno dyrektorzy szkół, jak i proboszczowie.
Kościół katolicki w ciągu swoich dziejów wytworzył niemało sposobów głoszenia Dobrej Nowiny. Najbardziej znane są metody: ignacjańska, św. Jana Bosko, a z bardziej współczesnych — neokatechumenalna, Ruchu Światło—Życie, czy Odnowy w Duchu Świętym. Tradycja pozwala korzystać ze swego bogatego skarbca, z odpowiednich ćwiczeń duchowych i metod komunikacji, w zależności od tego, czy adresatami przekazu wiary są ludzie już wierzący, czy jeszcze nie znający Chrystusa, młodzi albo dojrzali. — Jeśli chcemy pozyskać młodzież, nie wystarczy dziś klasyczne głoszenie z ambony. Trzeba mozolnie szukać nowych form, najlepiej w arsenale młodzieżowych pasji — mówi o. Remigiusz Recław, jezuita, współtwórca Szkoły Kontaktu z Bogiem. Podróżuje ze swoją grupą po całej Polsce. W Wielkim Poście głosi rekolekcje w szkołach Radomia. Dla rekolekcjonistów i animatorów spotkania religijne w szkołach stanowią najtrudniejszy egzamin skuteczności ich pracy i rozumienia potrzeb młodych.
— Od pewnego czasu niechętnie prowadzę rekolekcje dla młodzieży szkół średnich. To niesamowicie wypala, bo wymaga maksymalnego zaangażowania od prowadzącego, a o rezultaty trudno. Do młodych udaje się trafić głównie przez ich emocje, które w tym wieku są strasznie trudne do okiełznania. Tymczasem dogmat wiary czy zasada moralna to prawdy dynamiczne i skomplikowane — przyznaje dominikanin o. Jan Góra, któremu trudno zarzucić strach przed młodymi. Jego „Lednica” i „Jamna” znalazły stałe miejsce w krajobrazie życia religijnego polskiej młodzieży.
Rekolekcje nie mogą być banalne. — Już nie wystaczy wyjść w koloratce na ambonkę. Ksiądz, nie ksiądz, nie może pleść przez czterdzieści minut — mówi Sylwester, uczeń liceum w Starachowicach. Przesłanie kierowane do uczniów powinno dotykać ich rzeczywistych problemów, a nie tego, co wydaje się ważne prowadzącemu. — Trzeba więc młodych znać i czuć — przyznaje ks. Kusze. W swoim liceum postawił na rekolekcje-warsztaty. Przygotowują je uczniowie dla uczniów. Na kilka dni powstaje ponad trzydzieści grup tematycznych, w których można się wyżyć prowadząc „badania” na zasadniczy temat rekolekcji. Potem jest „Forum”, czyli dzień świadectw, medytacje, spowiedź i Eucharystia starannie przygotowana przez chętnych. — Postawiliśmy na samodzielność, trzeba było więc wykluczyć wszelkie odwołania do „obowiązku uczestnictwa” czy sprawdzania obecności. Okazało się, że młodzi nawet nie biorą pod uwagę tego, że mogliby nie przyjść na rekolekcje — opowiada.
— W chrześcijaństwie nie brakuje atrakcyjnych form. Ale większość decyzji, jak prowadzić rekolekcje, trzeba podejmować na bieżąco i obserwować reakcje uczestników — uważa o. Jan Góra. — Raz trzeba być jak czołg, kiedy indziej „strzelać” w serca śrutem. Niestety, z szybkim rozeznaniem sytuacji księża mają trudności. To wynika z naszej formacji seminaryjnej, która jest ideowa, dostojna. Dzisiejsza młodzież tymczasem reprezentuje wrażliwość teledysku i nie pozostaje nic innego jak przyzwyczaić się do tego i... dostosować przekaz. — Dominikanin przyznaje, że gdy widzi, iż nie dociera do słuchaczy, zaczyna rekolekcje od nowa, nawet po kilku naukach. — Lepsza jedna sensowna godzina, niż całe rekolekcje trafiające gdzieś obok — twierdzi.
To nieprawda, że uczniowie są obojętni na religijne treści. W czasie głębiej przeżytych rekolekcji ujawniają wewnętrzne tęsknoty. Czasem też rodzą się wtedy zaczątki życiowych powołań. Dzisiejszą ewangelizację musi cechować znajomość współczesnej kultury, popkultury, a nawet subkultur. — Nie chodziłem na rekolekcje. W tamtym roku katecheta zaproponował mi zorganizowanie rekolekcyjnej grupy rockowej, byłem tak zaskoczony, że zgodziłem się. Nie sądziłem, że ten „wapniak”, tak o nim wtedy myślałem, może mnie czymkolwiek zadziwić. Myślę, że coś we mnie wtedy pękło. Od tamtego czasu jakoś inaczej patrzę na Boga, na Kościół i na wszystko — wspomina Arek z Otmuchowa.
— Rekolekcje traktowałam jak czas wolny od nauki, okazję do nadgonienia spraw towarzyskich. A do kościoła przychodziłam odbębnić te dwie godziny. W tym roku rekolekcje w naszej szkole były inne. Wszystkie zajęcia dobrze zaplanowano. Na pewno pomogły mi zrozumieć, jak ważna jest Wielkanoc. Z polotem prowadzone konferencje i spotkania w plenerze dały mi dużo do myślenia — przyznaje Karolina z tej samej klasy liceum.
— Regularnie uczęszczamy na rekolekcje, ale cała klasa się nudzi. W tym roku coś nas zaskoczyło. Ksiądz prowadził je wspólnie z grupą muzyków. Pociągnęli nas tak, że przez siedem godzin byłem w stanie śpiewać i tańczyć na chwałę Bożą. Kiedy wychodziliśmy z sali gimnastycznej, było mi smutno, że to już koniec — Seweryn, uczeń trzeciej klasy gimnazjum w Starachowicach jest zaskoczony swoją przemianą.
— Te rekolekcje przeżyłam jakoś bardziej, bo ksiądz mówił zwyczajnie o tym, jak każdy z nas może przyjmować Jezusa w życiu, jak Jezus wyzwolił go z grzechu. Przekonał nas, że sam tego doświadczył — dodaje inna uczennica tego gimnazjum.
Rekolekcje szkolne są potrzebne, ale nie wytworzyły się jeszcze ogólnie przyjęte standardy realizowania tej formy duszpasterskiej — absorbującej i trudnej. Znakomicie organizowane nauki, wspaniałe postawy prowadzących i autentyczne świadectwa przemieniające serca młodych — to przykłady godne naśladowania. Regułą pozostają jednak rekolekcje głoszone tradycyjnie — przez jednego księdza, przy użyciu minimum środków. A trzeba pamiętać, że w rekolekcjach szkolnych uczestniczy dziś nie tylko grupa zainteresowanych, lecz młodzież ze środowisk, które można nazwać „obrzeżami Kościoła”.
Tu rysuje się niepowtarzalna szansa pokazania, że chrześcijaństwo to coś bardzo ważnego dla każdego z młodych ludzi, co nadaje sens życiu. O wykorzystaniu lub zaprzepaszczeniu tej szansy zadecyduje wyczucie wagi tego momentu, pomysłowość i rzetelność rekolekcjonistów.
opr. mg/mg