Krytyczny jest pierwszy dzień

Jak dziś prowadzić rekolekcje dla młodzieży?

— Co szczególnego jest w organizowanych przez księdza obozach?

Na obozie chcemy oderwać młodych ludzi od tego, co na co dzień pochłania ich bez reszty, a więc od telewizji, radia i bezcelowego surfowania po Internecie, które zabierają im całe dnie. Warunki obozu, który ma być sprawdzianem charakteru młodych ludzi, są bardzo ciężkie. Uczestnicy zmagają się z torami przeszkód, uczestniczą w pracochłonnych zajęciach. Mają bogaty program formacji intelektualnej i fizycznej, inscenizują sztukę teatralną, nagrywają reportaż itd.

— A co jest „marchewką” przyciągającą młodzież do odbycia tego dość forsownego treningu ciała i ducha?

Może to, że muszą sami zbijać z desek sanitariaty albo pobudka o 6 rano. Jestem przekonany, że młodzież ma czasem dosyć przyjemności i zaspokajania potrzeb, które wmawiają jej media i otoczenie. Wcale nie potrzebuje „marchewek”. Bardziej potrzebuje wyzwań! I chętnie staje do zmagania się z własnymi słabościami, aby im sprostać. Na naszych „obozach przetrwania” wszystko podporządkowane jest jednemu celowi — młodzi muszą przeżyć coś naprawdę mocnego i zdeklarować się, czy chcą w aktywny sposób dalej uczestniczyć w życiu zawiązującej się tam wspólnoty.

— W ciągu roku, zwłaszcza w okresie Wielkiego Postu, głosi ksiądz również rekolekcje dla szkół. Czy w ich prowadzeniu przydają się doświadczenia nabyte latem?

Rekolekcje współorganizują ze mną młodzi ludzie, którzy przeżyli „obóz przetrwania”. Gdybym miał jednym słowem określić naszą metodę docierania do nierzadko zbuntowanej młodzieży w szkołach, użyłbym słowa dialog. On pomaga dokonywać wyboru najlepszych środków, adekwatnych do danej chwili i potrzeb uczniów. Pozostałe elementy to świadectwo — dają je przede wszystkim moi animatorzy — oraz przeżycie spotkania z Bogiem, który jest blisko. To wiedzie do Eucharystii, która jest szczytem rekolekcji. Od przybliżenia sensu Eucharystii zwykle też zaczynamy rekolekcje.

— W jakich szkołach najtrudniej prowadzić rekolekcje?

Niektórzy mówią, że najgorsze są zawodówki, bo tam jest najwięcej abnegatów, do których trudno dotrzeć. Nie zgadzam się z tym. Młodzi ludzie są, z racji swoich emocji, nastawieni na przeżycie, choć czasem manifestują obojętność. Proponuję im coś, co pomoże bardziej świadomie wpływać na życiowe wybory. Jest mocne uderzenie refleksji, muzyki i obrazu. Trzeba też sięgać do ich żargonu. Akcja trwa jakieś półtorej godziny, potem ich wypuszczam do domu. Mają przyjść na dalszy ciąg wieczorem.

— Przychodzą? Czy towarzyszą temu jakieś zobowiązania wobec szkoły?

Krytyczny jest pierwszy dzień. Jeśli przyjdą drugi raz tego samego dnia, to dla mnie znak, że chwyciło i przywiodła ich potrzeba, w którą udało nam się trafić, albo że poruszone zostały ich serca. Potem już bez problemu przychodzą. Wystrzegam się nakładania administracyjnego obowiązku na uczestników rekolekcji. Ale wiem, że to wymaga odwagi i pokory. Taki przymus jest zwodniczy. To oręż, który daje pozorny komfort, ale przeszkadza i jest nieskuteczny.

— Dziękuję za rozmowę.

Ks. Andrzej Gawlas, katecheta. Latem prowadzi rekolekcyjne „obozy przetrwania”, a w Wielkim Poście stara się wykorzystywać te doświadczenia na rekolekcjach dla uczniów wszystkich rodzajów szkół.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama