Przemyślenia nad fragmentami Ewangelii o kuszeniu Jezusa (3)
„Ci zaś, którzy przechodzili obok, przeklinali Go i potrząsali głowami, mówiąc: Ty, który burzysz przybytek i w trzech dniach go odbudowujesz, wybaw sam siebie; jeśli jesteś Synem Bożym, zejdź z krzyża. Podobnie arcykapłani z uczonymi w Piśmie i starszymi, szydząc, powtarzali: Innych wybawiał, siebie nie może wybawić. Jest królem Izraela: niechże teraz zejdzie z krzyża, a uwierzymy w Niego”
(Mt 27,39—42).
Dwa kuszenia Jezusa zanotowali Ewangeliści. Pierwsze — na pustyni. Drugie — na krzyżu. „Zejdź z krzyża!”. Zejdź, bo cierpienie jest tak nieludzkie. Zejdź, bo ból jest nie do zniesienia. Zejdź, a może rany po biczowaniu, po cierniowej koronie, po krzyżowej belce i po gwoździach zasklepią się i zagoją. Czy ucieczka przed bólem i cierpieniem nie jest jednym z podstawowych odruchów człowieka? Jest. To jedno z praw przetrwania. To jedno z praw, które mamy wspólne z całym żywym światem. Czy jest zatem czymś złym ucieczka przed bólem, który został dany jako biologiczny sygnał ostrzegawczy? Czy jest czymś złym ucieczka przed cierpieniem, które jest dramatycznym ograniczeniem naszego istnienia i możliwości działania?
W kuszeniu Jezusa zawarta jest jeszcze inna pokusa. „Zejdź z krzyża!” — nie tylko dlatego, by położyć kres cierpieniu, ale dlatego, by pokazać, kim jesteś. Kusiciele to właśnie mają na myśli: Niechże zejdzie z krzyża, a uwierzymy w Niego. Tak bardzo ludzka to pokusa — udowodnić prawdę. Dla kusicieli było oczywiste: Ukrzyżowany jest oszustem. Prawda była inna — Ukrzyżowany jest Synem Bożym. Czy nie mógł zatem zejść z krzyża? Tak, bez wątpienia było to w Jego mocy. Ale bez wątpienia byłaby to „droga na skróty”. Kilka miesięcy wcześniej, gdy Jezus zapowiadał uczniom swoją krzyżową śmierć i zmartwychwstanie, „Piotr wziął Go na bok i począł robić Mu wyrzuty: Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie”. Co wtedy usłyszał? „Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie” (Mt 16,21nn). Ostro powiedziane — pokusa zejścia z krzyża jest pokusą szatańską...
Zastanawiając się nad kuszeniem Jezusa, czas popatrzeć na siebie. Apostoł Paweł uspokaja nas i pisze: „Pokusa nie nawiedziła was większa od tej, która zwykła nawiedzać ludzi”. To znaczy, że nie potrzebujemy się martwić, by nie nadużyć Boskich mocy do ludzkich spraw. Jesteśmy tylko ludźmi. Dalsze słowa Apostoła uspokajają jeszcze bardziej: „Wierny jest Bóg i nie dozwoli was kusić ponad to, co potraficie znieść, lecz zsyłając pokusę, równocześnie wskaże sposób jej pokonania, abyście mogli przetrwać” (1 Kor 10,13). Byleśmy tylko chcieli pokusie się oprzeć. Byleśmy tylko zdecydowanie, wedle wskazań Jezusa, „tak” nazywali „tak”, a „nie” by naprawdę znaczyło „nie” (Mt 5,37; 2 Kor 1,17nn). By nigdy nie wejść w układy z szatanem, by nie podejmować z nim — ani nawet z samym sobą! — jakowychś pertraktacji: czy to już grzech, czy jeszcze nie... A jaka jest granica opierania się pokusie? Tę granicę wskazał Jezus: jest nią krzyż. I to też jest ludzka miara — człowiek jest w stanie stawiać opór złu moralnemu, przekraczając granice biologicznego instynktu samozachowawczego. W Liście do Hebrajczyków czytamy napomnienie: „Jeszcze nie opieraliście się aż do przelewu krwi, walcząc przeciw grzechowi...” (Hbr 12,4). Siłą człowieka jest sam Jezus, który nie zszedł z krzyża w godzinie kuszenia, ale zachował swoją moc do chwili zmartwychwstania. I dlatego w czas Wielkiego Postu stara tradycja kościelna każe nam iść pod krzyż Jezusa — by tam szukać siły dla kuszonych, ale nie pokonanych.
opr. mg/mg