Rozmowa z ministrem edukacji narodowej
— Jak to się stało, że najpierw przyjęto Kartę Nauczyciela i obiecano nauczycielom podwyżkę płac, a dopiero potem policzono, ile na nią potrzeba będzie pieniędzy?
Wprowadzając reformę szkolnictwa, postąpiono jak zwykle — równolegle przyjęto ustawę i obliczono jej skutki finansowe. W tym przypadku obliczenia zostały źle wykonane. Stąd problem, z którym borykamy się do teraz.
— Pana poprzednik, minister Handke, odchodząc mówił o 800 mln zł brakujących dla nauczycieli. Teraz kwota rośnie. Czy wiadomo już ostatecznie, ile pieniędzy brakuje?
Potrzeba 1196 mln zł, oprócz przekazywanych regularnie od początku roku 749 mln zł, które były zaplanowane w budżecie.
— Skąd rząd weźmie brakującą kwotę?
Rząd już zdecydował o przesunięciu rezerw z kilku resortów, gdyż tak wysoka kwota nie znalazła się w budżecie MEN. W ten sposób zebrano około 700 mln zł, co wystarczy na pełne zaspokojenie zobowiązań dla około 2500 jednostek samorządu terytorialnego. Pozostaje około 300 jednostek, głównie miejskich i bogatszych, które otrzymają środki częściowo — po 600 zł na etat nauczycielski. Komisja wspólna rządu i samorządu terytorialnego zaproponowała, by pozostałe zobowiązania wobec nauczycieli zapewniły samorządy ze środków własnych lub zaciągając kredyty bankowe, gwarantowane przez rząd. Ustalono, że rząd rozliczy się z tymi samorządami w późniejszym terminie, nawet w przyszłym roku. Jednak rząd gwarantuje, że pokryje kredyty, które samorządy będą zmuszone zaciągnąć, wraz z odsetkami i wszystkimi poniesionymi przez nie kosztami. Szczegółowe informacje są już wysyłane do jednostek samorządu terytorialnego.
Samorządy, mając decyzje i gwarancje rządowe, powinny dokonać wypłaty pełnych podwyżek dla wszystkich nauczycieli do 6 października.
— Czy w projekcie przyszłorocznego budżetu uwzględniono spłatę tych kredytów?
Nasza propozycja zakłada dokonanie zmian w ustawie o dochodach jednostek samorządów terytorialnych, które polegałyby m.in. na cofnięciu ulg w podatkach od nieruchomości należących do zakładów energetycznych. Nie miałoby to wpływu na podatki płacone przez indywidualne osoby, natomiast gminom dałoby ok. 700 mln zł dodatkowych dochodów. Zobowiązanie zostanie spłacone w ciągu roku, a te wpływy pozostałyby już na stałe w gminach.
Specjalny zespół przeanalizuje sytuację każdej z 300 jednostek, dla których zabrakło pieniędzy z budżetu centralnego na pełne wywiązanie się ze zobowiązania i oceni, czy dochody osiągnięte są wystarczające na pokrycie wydatków związanych z wypłatą nauczycielskich podwyżek. Gdyby dochody w którejś jednostce okazały się niewystarczające, przewiduje się uruchomienie specjalnej rezerwy w budżecie państwa. Jeśli wpywy będą wyższe, pozostaną w całości w gminie.
— Gminy radzą sobie w jeszcze inny sposób: obcinają z nauczycielskich pensji dodatki i w sumie nauczyciele nie odczuwają podwyżek.
Mamy pełną informację na ten temat. W niektórych jednostkach rzeczywiście występują takie przypadki. Samorządy terytorialne w siedemnastu gminach, rozumiejąc trudną sytuację nauczycieli, już wcześniej z własnych środków podniosły im płace. Po wprowadzeniu Karty Nauczyciela wycofują swoje środki. Problem ten dotyczy około tysiąca nauczycieli, którzy teraz nie odczuwają wprowadzenia nowego systemu płacowego.
— O ile wzrosną pensje nauczycieli po 6 października?
Średnia podwyżka wynikająca z Karty Nauczyciela wynosi brutto 344 zł. Natomiast średnia płaca będzie na poziomie ok. 1850 zł, a z dodatkami — 2000—2100 zł, czyli osiągnie wysokość średniej krajowej.
— Nauczyciele czekali ponad pół roku na obiecane podwyżki, obserwując, jak rząd i samorządy wzajemnie zrzucają na siebie winę za brak pieniędzy. Jak Pan Minister zamierza przywrócić im wiarę w reformę oświaty, w to, że ich zawód będzie wreszcie szanowany i doceniony?
Nauczyciele dostają podwyżki w terminie najpóźniejszym, jaki przewiduje ustawa, ale z pewnością je dostaną. Przeprosiłem nauczycieli i samorządy za zamieszanie powstałe wokół wprowadzania Karty Nauczyciela w czasie inauguracji roku szkolnego w Wąglikowicach. Prosiłem nauczycieli jeszcze o nieco cierpliwości. Byłoby szczególną ironią, gdyby opóźnienia w wypłatach przysłoniły fakt, że nauczyciele otrzymują najwyższą podwyżkę w powojennej historii.
Nie można jednak postrzegać reformy systemu edukacji w Polsce tylko przez pryzmat podwyżek płac. Reforma to nowe standardy nauczania, nowy model kształcenia, inna rola nauczyciela w systemie oświaty. W przyszłym roku czeka nas drugi etap reformy: zmiany w gimnazjach i liceach. Potrzebne jest jak najszybsze wprowadzenie standardów edukacyjnych. Ciągle będziemy monitorowali i doskonalili system, który już funkcjonuje w szkołach podstawowych. W ministerstwie przygotowany został projekt ustawy o szkolnictwie wyższym. Uczelnie wyższe to ostatni segment systemu edukacji w Polsce, który wymaga pilnych uregulowań.
— Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Joanna Jureczko-Wilk
Prof. Edmund Wittbrodt, minister edukacji narodowej
opr. mg/mg