O Akiro Kurosawie - jednym z najwybitniejszych reżyserów filmowych
Był całkowicie „japoński", choć równocześnie „zachodni". Ten potomek samurajów potrafił obficie czerpać z kultury zachodniej, nie ulegając jej jednak. W powieściach Dostojewskiego czy dramatach Szekspira odkrywał głębię psychologiczną, właściwą każdemu człowiekowi w każdej epoce. Dzisiaj jego filmy należą do klasyki kina. Jedenaście z nich znajduje się w wydanym niedawno limitowanym pakiecie DVD.
Prawdopodobnie nie ma takiego reżysera w światowym kinie, który nie przyznawałby się do wpływu, jaki wywarł na niego Akiro Kurosawa. W czasie swojej kariery, trwającej prawie pół wieku, nakręcił około trzydziestu filmów pełnometrażowych i napisał jeszcze większą liczbę scenariuszy. Urodził się w 1910 roku w Tokio jako jeden z siedmiorga dzieci japońskiego oficera. W 1936 r. był asystentem reżysera Kajiro Yamamoto i wkrótce sam zaczął tworzyć filmy.
Świat usłyszał o nim w 1951 roku, kiedy na festiwalu w Wenecji otrzymał główną nagrodę za obraz „Rashomon" - różne wersje jednego wydarzenia, które opowiadają sobie trzej wędrowcy w zrujnowanej świątyni, podczas burzy. Ta złożona z retrospektywnych obrazów historia wydaje się być poszukiwaniem prawdy, którą każdy widzi inaczej, a przecież jest jedna, choć do końca nie możemy być pewni, czy ją poznamy. Krytycy są zgodni, że „Rashomon" to pierwsze wielkie arcydzieło Kurosawy. Wielki sukces odniósł w nim także ulubiony aktor reżysera Toshiro Mifune, który zagrał w szesnastu jego filmach. Mówi się o nim, że to jeden z największych aktorów światowego kina, a jego kreacje są niezapomniane. Scena z filmu „Tron we krwi", w której Mifune umiera przybity strzałami do ściany, należy do „najmocniejszych artystycznie obrazów światowego kina." Ten film to z kolei dość wierna adaptacja „Makbeta", powszechnie uważana za najlepszą. Akcja dzieje się w feudalnej Japonii, a reżyser umiejętnie połączył elementy teatru No, tradycyjnych japońskich sztuk walki, historyczny realizm i współczesne rozważania na temat dobra i zła. Do samurajskich epopei należy także najbardziej znany film Kurosawy „Siedmiu samurajów", przełożony później na hollywoodzki, pozbawiony japońskiej poetyki western „Siedmiu wspaniałych". Nie znajdziemy jednak w nim humanizmu, poświęcenia i odwagi oraz przede wszystkim tajemniczego i pełnego grozy klimatu, co było widoczne w oryginale. Nie jest to jedyny film japońskiego reżysera, na kanwie którego powstał film „zachodni". Z „Rashomona" czerpał M. Ritt w „Prawdzie przeciw prawdzie", a „Yojimbo" doczekał się remake'u w formie „spaghetti westernu" Sergio Leone „Za garść dolarów". Co ciekawe, sam Kurosawa uwielbiał westerny Johna Forda i dlatego jego epopeje nie przypominają typowych japońskich filmów kostiumowych.
Oprócz Szekspira znane są - choć mniej - jego adaptacje Dostojewskiego („Idiota"), Gorkiego („Na dnie"), filmy czarnej serii („Zabłąkany pies", „Niebo i piekło"), dramaty („Piętno śmierci", „Dodes'kaden") i filmy przygodowe, jak choćby „Ukryta forteca", na której opierał się George Lucas podczas kręcenia „Gwiezdnych wojen".
Pięć lat po nakręceniu „Rudobrodego" Kurosawa zaczął robić filmy w kolorze, co na pewno zmieniło ich charakter, a nawet styl opowieści. Kolejny - i ostatni wśród filmów zebranych w wydanym przed miesiącem pakiecie - „Dodes'kaden", opowiadający o biedakach żyjących w slumsach, nie osiągnął sukcesu. Równocześnie reżyser pracował nad japońskimi fragmentami amerykańskiego filmu „Tora! Tora!".
Czy to niepowodzenia zawodowe spowodowały, że targnął się na swoje życie - nie wiadomo. Na szczęście później jeszcze zdołał nakręcić film, który wielu zalicza do ścisłej czołówki arcydzieł wszech czasów - „Ran", oparty na „Królu Learze" Szekspira.
Jest nazywany „cesarzem japońskiego kina", ale także bardziej poetycko „powiewem wiatru", który we wszystkich jego filmach nawiewa mgły i ekspresyjne chmury. W najbardziej nieprzychylnych sytuacjach poszukiwał ładu i prawdy o człowieku.
opr. mg/mg