Reportaż z warsztatów literackich i malarskich w Lesku (2005)
Jest niedzielny wieczór, 14 sierpnia 2005 roku. Dochodzi godzina 2100. Plac przed dworcem PKP w Katowicach wypełniają turyści, oczekujący na „swój” pociąg. Przy „Placu Andrzeja” zbieramy się tak, jak jedna z wielu grup. Nie sposób nie zwrócić na nas uwagi. Chyba się wyróżniamy się... Przypięta do plecaka sztaluga... Młody człowiek, klęczący nad położoną na plecaku kartką papieru, pragnie „uchwycić” emocje chwili i przelać je na papier właśnie teraz, tu, na dworcu... To wszystko mówi o tym, co dzieje się w duszach nastolatków, którzy właśnie rozpoczynają „ciekawe” wakacje.
Wyruszamy, by po raz kolejny odkrywać nasze talenty i nimi się zdumiewać. Jedziemy, by rozwijać i pogłębiać nasze pasje oraz umacniać siebie poprzez podjęcie kolejnej życiowej przygody, która stanie się szansą na rozwój. Na to właśnie liczymy! Wyjeżdżamy przecież po to, by tworzyć pod okiem fachowców.
Grupa młodzieży, zebrana na stacji PKP, to laureaci konkursów - plastycznego i literackiego — pod tytułem „Sumienie”. Konkursy te zorganizowała Fundacja „Wspólny Dom”. 1 czerwca 2005 roku, podczas uroczystego podsumowania konkursów, dowiedzieliśmy się, że fundacja przygotowała zaskakującą nagrodę: wyjazd do Leska, uroczego miasteczka w Bieszczadach!...
Byliśmy zaskoczeni i bardzo ucieszeni taką nagrodą. Już sam udział w konkursie okazał się ważnym i miłym przeżyciem. Prezentacja sumienia w formie plastycznej lub literackiej to nie tylko szansa na zabawę pędzlem czy słowem. To możliwość rozwijania horyzontów naszego myślenia oraz fundamentów naszej wrażliwości moralnej!
Naszych rodziców oraz nas — uczestników - wita pan Jan Szypura, Dyrektor Zarządu Fundacji „Wspólny Dom”. Obok niego stoją równie sympatyczne osoby - państwo Magda i Jerzy Patraszewscy. „To oni poprowadzą plener malarski” — informuje pan Szypura. Młodzież przygląda się swoim Wychowawcom. Być może niektórzy z nas oglądali już prace mistrzów, p. Patraszewskich... Pan J. Szypura wyjaśnia, że warsztaty literackie poprowadzi pani Dorota Chaniecka, aktorka Teatru Śląskiego, która dojedzie do Leska za dwa dni. Jako laureaci konkursu literackiego, ze szczególną uwagą słuchamy informacji o tych właśnie warsztatach.
Przychodzi czas na pożegnanie rodziców. Ostatnie wskazania, umawianie sygnałów wysyłanych bliskim, pożegnanie i... ruszamy. W pociągu mamy czas na nawiązywanie nowych znajomości. Noc mija niepostrzeżenie. Budzimy się w Zagórzu. Stamtąd busem dojeżdżamy do Leska.
Zatrzymujemy się... przed prawdziwym zamkiem! To nie pomyłka. Będziemy mieszkać w zamku z XVI wieku! Bardzo się z tego cieszymy. Wchodzimy do środka po okazałych schodach, mijamy taras i zajmujemy przygotowane pokoje. Pensjonatem „Zamek” zarządza Gliwicka Agencja Turystyczna. W następnych dniach poznajemy historię zamku zbudowanego przez Piotra Kmitę, zwiedzamy lochy... To wszystko sprawia, że jesteśmy zafascynowani miejscem, w którym mieszkamy. Dodatkową radością jest dla mnie fakt, że dyspozycji mamy także basen!
Pierwszego dnia państwo Magda i Jerzy Patraszewscy podają podstawowe wskazówki, dotyczące różnych form tworzenia obrazów oraz technik malowania. Przypominają nasze prace konkursowe i omawiają je. Z wielkim zaangażowaniem opowiadają o sztuce tworzenia pędzlem i kredką. To fascynuje młodzież. Nasi wychowawcy podają nam plan warsztatów. „Jeśli ktoś z literatów ma ochotę malować z nami w wolnej chwili, bardzo się z tego cieszymy” — stwierdza pani Magda, uśmiechając się do mnie i do innych „literatów”. Z zaproszenia skorzystaliśmy... całą czwórką!!! (W konkursie literackim przyznano pięć nagród, ale jeden ze zwycięzców — Marek - nie mógł z nami pojechać...).
Na miejsce pierwszego pleneru prowadzący warsztaty malarskie wybrali łąkę położoną nad Sanem. Urocze miejsce. Mamy się rozejrzeć, wybrać znaleźć jakąś ciekawą przestrzeń, fragment, kadr... Młodzi artyści wędrują po łące, szukając odpowiedniego miejsca na tworzenie pierwszego obrazu. Gdziekolwiek spojrzę, widzę coś ciekawego, ujmującego, przemawiającego kształtem lub barwą. Wreszcie decyduję się, by zostać przed samotnie stojącą furtką, którą ktoś nieznany, z niewiadomego powodu, zamknął na kłódkę. Postanawiam namalować uwięziony krajobraz. Gdy mam gotowych kilka szkiców, podchodzi pani Magda i zachęca, by poszukać innego miejsca. Postępuję zgodnie z jej wskazówkami i w ten sposób powstaje mój pierwszy pejzaż namalowany akwarelami. Uwięziony krajobraz dokończę w „Zamku”.
Pod wieczór dzielimy się owocami całodniowej pracy. Jedni chętniej pokazują swoje obrazki, drudzy są bardziej powściągliwi. To wszystko służy warsztatom i... naszej satysfakcji. Pan Jurek i pani Magda przyglądają się wszystkim pracom bardzo uważnie. Słyszymy uwagi. Chodzi o to, by uczyć się nie tylko na swoich błędach. Dlatego pokazujemy obrazy podczas wieczornych spotkań całej grupy i uważnie wsłuchujemy się w komentarze naszych mistrzów.
Z panią Dorotą Chaniecką przygotowujemy wieczorek poetycki, podczas którego zamierzamy czytać wiersze Wojtka Zielińskiego. Okazuje się, że Natalia Milczanowska zagra na skrzypcach. Zapraszamy gości, wśród których są przedstawiciele leskiego zamku, Domu Kultury, pana burmistrza... Cieszymy się całym przedsięwzięciem. Trudno mi ukryć wzruszenie wtedy, gdy przychodzi mi czytać fragmenty mojej pierwszej książki, która ukaże się w księgarniach za kilka dni („Radość przyjaźni”, Jedność, Kielce 2005).
Mijają kolejne dni, podczas których literacko i teatralnie pracujemy z panią Dorotą oraz malujemy pod okiem pani Magdy i pana Jurka. Cieszymy się efektami naszych działań. Z radością słuchamy uwag i wskazań dotyczących dalszej pracy.
W przerwach dyskutujemy o przeczytanych książkach oraz o oglądanych podczas wycieczki do Sanoka, obrazach Beksińskiego. Zachwycamy się największym w Polsce zbiorem ikon cerkiewnych, gdy przebywamy w Muzeum Historycznym w Sanoku. Szczególną uwagę przykuwają ikony przedstawiające Ostatnią Wieczerzę oraz Sąd Ostateczny. Przed każdą z ikon stoimy kilka minut. Wędrując po mieście, docieram (przypadkiem?) do Schodów Franciszkańskich. Imponujące wrażenie!
Z wielkim zaangażowaniem zwiedzamy Lesko, miasteczko nazywane „Bramą Bieszczad”. Oglądamy stary ratusz oraz umieszczoną w nim galerię sztuki. Idziemy do synagogi. Tam także czeka na nas ciekawa galeria. Przechodzimy alejkami żydowskiego Kirkutu. Wchodzimy do XVI-wiecznego kościoła p.w. Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny. Widok słynnego „Kamienia Leskiego” przerasta nasze oczekiwania!... Spotykamy chłopaków uprawiających wspinaczkę górską, dzięki którym wycieczka jest jeszcze bardziej fascynująca.
Kolejnego dnia, wyposażeni w ołówki, farby, pędzle i kartki, jedziemy nad Jezioro Solińskie. Słońce praży niemiłosiernie. Wybieramy odpowiednie miejsce. Niektórzy od razu biegną do wody na wzór pana Jana... Inni od razu zaczynają robić szkice gór, jeziora, żagli... Tego dnia powstaje seria plażowych szkiców pana Jurka, który pokaże nam swoje dzieła dopiero w przedostatnim dniu, gdy po wieczorku poetyckim, zaprosimy naszych gości na wystawę prac plastycznych.
Nad Soliną niektórzy szukają cienia, inni wytrwale malują, ktoś (to znaczy — ja) wypożycza kajak, ktoś inny łódkę. Bawimy się doskonale i cieszymy się takim sposobem przeżywania wakacji.
Osobiście najbardziej wyczekiwałam dnia, w którym pójdziemy do Bieszczadzkiego Parku Narodowego... Nie zawiodłam się! Zdobyliśmy najwyższe szczyty tego szczególnego pasma Karpat, w tym Tarnicę (1348 metrów n.p.m.). Być może obserwował nas niejeden ryś, symbol BPN...? Jestem zauroczona Bieszczadami i chcę powtórzyć za Mirosławem Żuławskim, że „w tych górach zakochałem się od pierwszego wejrzenia”.
Ostatnie dni minęły na wspólnym tworzeniu obrazów i poezji. Bardzo miło wspominam ognisko, które niezwykle pasowało do otaczających nas gór i płynącej blisko „Zamku” rzeki San... Dziś, gdy rozpoczynam pierwszą klasę liceum, chcę raz jeszcze podziękować Fundacji „Wspólny Dom” za świetny pomysł i jego realizację, za wspieranie młodych ludzi i stwarzanie im szansy na rozwijanie tego, co w nich piękne i szlachetne... Szczególnie dziękuję panu Janowi Szypurze za wspaniałe pomysły, które inspirowały moje myślenie, Państwu Magdzie i Jerzemu Patraszewskim za twórczą pomoc w poszukiwaniu nowych form ekspresji, pani Dorocie Chanieckiej za warsztaty, które pokazywały moc i potęgę ludzkiego słowa... Jestem wdzięczna Fundacji „Wspólny dom” za troskę o sumienia i rozwój młodych ludzi. Chodzi przecież o naszą wspólną przyszłość...
opr. mg/mg