Recenzja tomu wierszy ks. Franciszka Kameckiego "Ten, co umywa nogi" (Bernardinum 2001)
Pod takim właśnie tytułem Wydawnictwo Diecezji Pelplińskiej "Bernardinum" wydało wiersze zebrane ks. Franciszka Kameckiego, poety - przyznajmy - wciąż mało znanego, a zasługującego na baczniejszą uwagę tak czytelników, jak i krytyków. F. Kamecki jest obecny na rynku literackim już od kilkudziesięciu lat - w roku 2001 minęło 40 lat od jego debiutu w "Tygodniku Powszechnym" i 25 lat od wydania pierwszego tomu "Parabole Syzyfa" (1974). Liczący ponad 400 stron tom "Ten co umywa nogi" pozwala prześledzić drogę poetycką księdza poety, od debiutanckich "Paraboli Syzyfa", poprzez zbiorki "Sanczo i ocean" (1981), "Epilogi Jakuba" (1986), aż po "Borowiackie językowanie" (1989). W pięknym szkicu-posłowiu Kazimierza Nowosielskiego możemy przeczytać, że sztuka poetycka F. Kameckiego sytuuje się raczej na przedłużeniu "linii Pasierba" aniżeli "linii Twardowskiego", co oznacza ni mniej ni więcej tylko to, że u Kameckiego, podobnie jak u autora "Wnętrza dłoni" ważnymi cechami konstytuującymi świat poezji, są intelektualizm, "kulturowość", erudycyjność etc. Rzeczywiście, obie te twórczości są sobie bliskie. Bliskie, ale nie tożsame. Wydaje się, że F. Kamecki dystansując się od wiersza jako małego eseju, pozwala mówić przede wszystkim własnym emocjom i sercu. Stąd w pierwszych tomach niezwykła, aż ryzykowna ekspresja języka i równie ryzykowna metaforyka, która prowadzi przez podarte i ciemne horyzonty/ do światła, która usiłuje oddać żywość wyobraźni autora, ruch myśli, migotanie przestrzeni śpiewających i wirujących, i nagłe jak błyskawica olśnienia światem. Istotnym rysem tych wierszy jest ich wymiar ekologiczno-franciszkański ("Dziesięć przykazań", "Powrót świętego Franciszka", "Projekt świętego Franciszka", "Psalm do świętego Franciszka") i charakterystyczny dla poetów oddalonych od miejskich ośrodków rys antymiejski. Poeta ukryty za tarczą ironii definiuje "Teorię wychowania" i "Teorię sprawiedliwości", spisuje "Traktat ontologiczny", a nawet szkicuje "Projekt państwa". Może się wydawać, że z perspektywy Gruczna, niewielkiej miejscowości na Kociewiu, autor "Epilogów Jakuba" powinien być raczej "na tyłach świata", tymczasem doskonale odczytując znaki czasu, znajduje się na pierwszej linii zmagań o - nie zawaham się użyć wielkich słów - ludzki wymiar historii. Natomiast o sobie samym napisze z pokorą: jestem pośrodku podłogi/ cząsteczką wapna z sufitu/ po prostu spadłem - jak wszyscy - na dno/ gdzie badam ostrożnie/ składniki klęski/ i możliwości bohaterstwa (z: "O sobie"). Nie jest to, oczywiście, bohater "Spadania" T. Różewicza, który nie tyle spada, ile rozpada się we wszystkich kierunkach/ równocześnie. Autor "Twarzy" opisuje świat utraconych wartości i "przebiegunowaną" kondycję człowieka po wielkiej katastrofie (obecnie spada się poziomo). Jego "Spadanie" jest dramatyczną skargą zanoszoną w pustą przestrzeń (bo nie ma Królestwa). Natomiast podmiot wiersza Kameckiego jest raczej Mertonowskim "współwinnym widzem", człowiekiem zatroskanym, który jednak podejmuje wysiłek scalenia tego, co zostało rozbite, co uległo rozproszeniu w procesie klęski. Wydaje mi się, że z tym "programem", przede wszystkim etycznym, można skonfrontować całość dorobku pisarskiego ks. F. Kameckiego. Dorobku, w którym krzyk sprzeciwu rozlega się obok ciszy zawierzenia, a przez ekspresyjne nieraz przenośnie prześwieca to, co niewidoczne, zupełnie jak w zakończeniu wiersza "Ikony Rublowa" dedykowanego ks. J. St. Pasierbowi: Andrzeju Rublow/ przez twoje malarstwo widzę to co niewidoczne/ i złudność naszej pewności.
Ks. Franciszek Kamecki, Ten co umywa nogi. Wiersze zebrane z lat 1960-2000, Wydawnictwo Diecezji Pelplińskiej "Bernardinum", Pelplin 2001.
opr. mg/mg
Copyright © by Gość Niedzielny (36/2001)