Potrzeba doświadczonych apostołów

O misjach i polskich misjonarzach

W 2004 roku na całym świecie służyło 2020 polskich misjonarzy. Największą grupę wśród nich stanowią zakonnicy i siostry zakonne, ale rośnie również liczba misjonarzy wywodzących się z księży diecezjalnych i osób świeckich. Głoszenie Ewangelii okazuje się być potrzebne nie tylko w amazońskiej dżungli, ale także w wielkich europejskich miastach. Nie zwykliśmy nazywać misjonarzami księży, którzy wspomagają w posłudze starzejący się kler Francji czy Włoch, ale też coraz trudniej znaleźć na mapie świata tereny misyjne w dawnym rozumieniu tego słowa. Chyba jednak nadal łatwiej jest rozdzielić misyjny obowiązek każdego chrześcijanina od służby terenowego misjonarza profesjonalisty.

Nie ma wątpliwości co do tego, że Chrystus powiedział: „idźcie i nauczajcie wszystkie narody" (Mt 28,19). Zgodnie z tym nakazem Kościół powszechny ma naturę misyjną, a ewangelizacja jest jednym z jego podstawowych zadań. Nie oznacza to jednak, że zawsze podchodzono do tej kwestii z jednakowym zapałem. W historii Kościoła wieki intensywnego głoszenia Dobrej Nowiny przeplatały się niemal z całkowitym zanikiem działań w tym kierunku. Wystarczy wspomnieć, że na przełomie XVIII i XIX stulecia na całym świecie nie pracowało nawet trzystu misjonarzy. My żyjemy w czasach, w których aktywność misyjna stale wzrasta, a jej podstawy ukonstytuowano na Soborze Watykańskim II, zwanym niekiedy „misyjnym". Nie tylko kontynuacją, ale i rozwinięciem postanowień soboru jest nauka Jana Pawła II, który pojęciem „nowej ewangelizacji" rozwinął misyj-ność Kościoła chociażby na tereny z dawien dawna chrześcijańskie, czyli samej Matki Europy.

Od św. Pawła

Pierwsze wieki chrześcijaństwa to stopniowe, niepozbawione tragicznych wydarzeń, rozprzestrzenianie się chrześcijaństwa na terenie niemal całego Imperium Rzymskiego. Pierwszym misjonarzem, który w sposób najbardziej dosłowny, aktywny i skuteczny wcielał w życie wezwanie Chrystusa do nauczania, był św. Paweł. Wielu jego naśladowców, często przypłacając to męczeńską śmiercią, doprowadziło do stanu, w którym chrześcijaństwo stało się dominującą religią Cesarstwa Rzymskiego. Wraz z upadkiem Imperium nastały wieki wybitnie misjonarzom niesprzyjające. Od północy nadciągała nad chrześcijański świat siłą pogańskich Germanów. Nieco później od południa wpływy chrześcijaństwa ograniczała ekspansja islamu. Nie trzeba było być wtedy misjonarzem, żeby za znak krzyża płacić życiem.

Nie oznacza to oczywiście, że chrześcijaństwo w Europie przestało się rozwijać. Co ciekawsze, w tamtych czasach dotarło nawet do Chin. Ożywienie ruchu misyjnego nastąpiło w drugiej połowie X wieku, kiedy to udało się dotrzeć z Dobrą Nowiną do większości krajów Europy Północnej, w tym oczywiście do Polski, czy też znacznie większej Rusi. Ów kolejny okres aktywnej ewangelizacji datujemy mniej więcej do końca XIV wieku. Te stulecia również doczekały się nietuzinkowych misjonarzy, jak chociażby nasz św. Wojciech czy zwany czasami „św. Pawłem średniowiecza" - św. Bonifacy.

Zbudował kościół z boga Pioruna

Był jednym z pionierów średniowiecznego misyjnego ożywienia, urodził się w Anglii około 675 roku. Jednak większą część swojego pracowitego życia spędził na kontynencie. Mówi się, że założył więcej nowych diecezji i klasztorów, niż ktokolwiek inny przed nim i po nim. Nazywano go też „apostołem Niemiec". Ten benedyktyn, w pierwszej połowie VIII wieku, korzystając ze wsparcia księcia Franków - Karola Młota, rozpoczął chrystianizację Turyngii. W owym czasie praca misjonarza bez wsparcia świeckiego władcy mogła się zakończyć nader szybko, bo starcie chrześcijaństwa z pogaństwem obfitowało w wiele konfliktów, męczeńskich śmierci czy nawet wojen. Święty Bonifacy zasłynął tym, że w Turyngii w bardzo ryzykowny sposób przeciwstawił się kultowi pogańskiemu. Na oczach tubylców ściął prastary dąb boga Pioruna, a z jego drewna zbudował kościół. Po tym wydarzeniu tysiące ludzi uznało wyższość Boga chrześcijan i przyjęło chrzest. Święty Bonifacy w ścisłej łączności ze Stolicą Apostolską położył podwaliny pod rozwój Kościoła w Niemczech, a także zreformował Kościół w Galii. W swoją ostatnią wyprawę misyjną udał się w 753 roku do Fryzji. Rok później wraz ze swoimi 52 towarzyszami został zamordowany.

Do końca średniowiecza udało się też praktycznie wyprzeć islam z Hiszpanii, a chrześcijaństwo stało się religią dominującą nie tylko w Europie Zachodniej. Europa Wschodnia i znaczna część Bałkanów znalazła się pod wpływami Bizancjum, natomiast stopniowo zanikło chrześcijaństwo w krajach azjatyckich.

Ludzie wszędzie są tacy sami - mówi ks. Jerzy Prucnal (SChR), na zdjęciu z wiernymi w Kapsztadzie

Krok do przodu, krok do tyłu

Kolejnym okresem wytężonej pracy misjonarzy był czas wielkich odkryć geograficznych i związanej z nimi ekspansji kolonialnej, kiedy to Słowo Boże trafiało na nowe kontynenty, głównie za sprawą Portugalczyków i Hiszpanów. Misjonarze dotarli też po raz kolejny do krajów Azji Środkowej, a nawet do Japonii.

W tym okresie pojawiły się też próby dopasowywania chrześcijaństwa do lokalnej kultury. Takie kroki podjęli jezuici na Dalekim Wschodzie. Te poczynania trafiły do historii Kościoła jako tzw. „spór o ryty". Problem ten stale powracał, ale swoje rozwiązanie znalazł praktycznie dopiero w XX wieku. Czasy oświecenia i te, które nastąpiły po rewolucji francuskiej, to jeden z największych kryzysów misyjnych w Kościele katolickim. Na przełomie XVIII i XIX wieku na całym świecie pracowało zaledwie około 300 misjonarzy. Przełamanie impasu nastąpiło dopiero po okresie napoleońskim. Wiek dziewiętnasty stał pod znakiem misji, ale też i rywalizacji z protestantami. Na przełomie wieków XIX i XX pracowało już przeszło 6 tysięcy misjonarzy katolickich, ale aż 16 tysięcy protestanckich.

Od Afryki do Japonii

Polscy misjonarze nie stanowili istotnej siły w czasach kolonizacji czy też bezpośrednio po nich następujących. Polska nie była krajem kolonialnym, a rozbiory wymazały nasz kraj z mapy Europy, co bardzo wyraźnie utrudniło rozwój powstających w innych krajach organizacji wspierających misje. Po odzyskaniu niepodległości sytuacja kraju również nie była najlepsza, ale już wtedy można było zaobserwować wyraźny wzrost zainteresowania pracą misyjną. Przed wybuchem II wojny światowej w różnych krajach pracowało przeszło 260 polskich misjonarzy i ponad 200 sióstr zakonnych.

Centrum Formacji Misyjnej

W odpowiedzi na apel Kościoła, wzywający do zaangażowania wszystkich możliwych sit w gorliwą pomoc tym, którzy wezwani przez Boga czują się powołani do pracy misyjnej, Komisja Episkopatu Polski ds. Misji w 1984 r. powołała do istnienia Centrum Formacji Misyjnej (CFM). Instytucja ta stalą się swoistym probierzem wiary Kościoła w Polsce, jego otwartości na innych. Zadaniem Centrum jest przygotowanie nowych misjonarzy spośród księży diecezjalnych, osób świeckich, a także zakonnych, których zgromadzenia nie dysponują własnymi ośrodkami formacji misyjnej. Zgodnie ze wskazaniami dokumentów misyjnych, formacja przyszłych misjonarzy w CFM, od samego początku jego istnienia, obejmuje przygotowanie językowe, misjologiczne oraz formację duchową.

Od 20 lat funkcjonowania CFM z formacji misyjnej skorzystało 641, w tym blisko połowę stanowili księża diecezjalni (48 proc.), kolejną najliczniejszą grupą są siostry zakonne (29 proc.), kapłani - zakonnicy (13 proc.) i bracia zakonni (3 proc.). Od 1987 r. do Centrum przyjmowane są osoby świeckie.

 

 

Wielką zasługę w owym czasie w promowaniu misji miał pierwszy Prymas II Rzeczpospolitej Edmund Dalbor. W archidiecezjach gnieźnieńskiej i poznańskiej założył Związek Misyjny Kleru i Duchowieństwa, a dla osób świeckich Towarzystwo Misyjne. W okresie międzywojennym polscy misjonarze pracowali głównie w czterech miejscach. Największą obszarowo i pierwszą misją powierzoną przez Stolicę Apostolską tylko Polakom - jezuitom była Rodezja Północna. Misję założono jeszcze przed odzyskaniem niepodległości, bo w 1912 roku. Przez kolejne dziesięciolecia do Rodezji przybywali nowi jezuiccy misjonarze. W 1927 roku część terenów misyjnych wzięli pod opiekę księża innych narodowości, a dotychczasową misję uczyniono prefekturą apostolską. Już po wojnie w 1950 roku zyskała miano wikariatu apostolskiego, a następnie archidiecezji Lusaka i metropolii Rodezji Północnej. Jej przełożonym został jeden z najsłynniejszych polskich misjonarzy - dzisiaj już kardynał Adam Kozłowiecki. W 1929 roku sześciu polskich misjonarzy św. Wincentego a Paulo przybywa do Chin. Tu najlepszą metodą na nawiązanie kontaktu z Chińczykami okazała się pomoc najbiedniejszym. Polscy zakonnicy otwierają więc szpital. Do Chin wyjeżdżali również misjonarze innych zgromadzeń - głównie dominikanie i werbiści. Jeden z nich założył nawet Katolicki Uniwersytet Fu - Jen w Pekinie.

Najliczniejsze zgromadzenia męskie na misjach
Werbiści 241
Salezjanie90
Franciszkanie Konwentualni85
Misjonarze Oblaci NMP

74

Pallotyni73
Redemptoryści72

Kolejną słynną polską placówką na Dalekim Wschodzie była parafia w Harbinie w Mandżurii.

W tym mieście założonym przez Rosjan przy okazji budowy kolei wschodniochińskiej żyło bardzo wielu polskich zesłańców. Z czasem powstało tu polskie gimnazjum, a nawet na krótko przeniesiono tu niższe seminarium duchowne z Władywostoku. Pod koniec lat trzydziestych ubiegłego wieku niejako filialnie założono stąd palcówkę na japońskiej wyspie Sachalin, ówcześnie noszącej nazwę Karafuto. Z czasem utworzono tu niezależną prefekturę apostolską.

Polscy franciszkanie konwentualni jeszcze przed wojną założyli misję w japońskim Nagasaki. Placówkę tę stworzył nie kto inny, tylko sam św. Maksymilian Kolbe. W Nagasaki niedługo po przyjeździe zaczął się ukazywać „Rycerz Niepokalanej" w języku japońskim. Misja rozwijała się systematycznie aż do wybuchu II wojny światowej. Żywą legendą tej misji stał się brat Zenon Żebrowski, który przeżył wybuch bomby atomowej. Po wojnie wspomagał opuszczone dzieci i umieszczał je w sierocińcach. Dla osób najuboższych w kilku miejscowościach założył tzw. „Miasta Mrówek". W Japonii za życia nazywano go świętym, ale w powszechnej opinii znany był jako „Biały Dziadek". Pracował tam przeszło 50 lat. Zmarł w 1984 roku.

Soborowe otwarcie

Misjonarze z Polski na nadmiar szczęścia nie mogli narzekać jeszcze przez wiele lat po wojnie. Władze PRL skutecznie utrudniały wyjazd na misje nawet zakonnikom zakonów typowo misyjnych. Zdarzało się, że potrzeba było aż łagodnych interwencji ze strony Kościołów czy nawet władz obcych krajów. Takich problemów nie brakowało nawet w latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia. Mimo to liczba polskich misjonarzy i misjonarek stale rosła.

Po raz kolejny odrodzenie działalności misyjnej Kościoła katolickiego miało miejsce w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku za czasu pontyfikatu Piusa XII. Papież zaapelował wtedy o kapłanów dla krajów misyjnych. Na Soborze Watykańskim II zapisano fundamentalny dla działalności misyjnej Kościoła dekret „Ad gentes". Zapisy dekretu nie tylko wyraźnie zmieniły spojrzenie na kraje misyjne czy tak zwane pogaństwo. We współczesnym Kościele tego określenia praktycznie się nie używa nawet w stosunku do plemion uważanych za prymitywne. Każdy lud ma swoją kulturę i swoje wierzenia. Dlatego dzisiaj misjonarze działają w oparciu o zasadę inkulturacji. Oznacza ona ewangelizację nie tylko z poszanowaniem i zrozumieniem lokalnej tradycji i kultury, ale wręcz jej adaptacją. W praktyce nastręcza to wiele trudności, bo niektóre obyczaje, jak na przykład kupowanie żon czy wielożeństwo, trudno pogodzić z religią chrześcijańską. Ewangelizacja w takim wypadku to głównie dawanie świadectwa i uczenie najmłodszych, a na konkretne efekty czekać trzeba czasami cale pokolenia.

Najliczniejsze zgromadzenia żeńskie na misjach
Siostry Franciszkanki Misjonarki60
Siostry Służebnice Ducha Świętego47
Służebniczki Starowiejskie32
Siostry Elżbietanki24

- Często pytają mnie: jacy są ludzie gdzieś tam daleko? - mówi ks. Jerzy Prucnal (SChR), który spędził wiele lat w Australii i Republice Południowej Afryki. Wysłany przez swoje zgromadzenie do pracy z Polonią, na miejscu jednak pełnił posługę również wśród społeczności lokalnej.

- W zasadzie tacy sami, ani gorsi, ani lepsi. Ich inność wynika z ich kultury i historii - kontynuuje ks. Jerzy. - Czasami rzeczywiście trudno jest zaakceptować ich obyczaje czy wręcz wymagania wobec nas. Na zrozumienie ich podejścia do wiary czy nawet do księdza potrzebujemy trochę czasu.

Sobór Watykański był jakby zwieńczeniem zachodzących w XX wieku zmian w podejściu do terenów misyjnych. Na początku wieku Kościół katolicki wyraźnie oddzielił misje od kolonializmu, by w kilkanaście lat później zacząć wyświęcać lokalnych biskupów. Dzisiaj misjonarze są jakby zalążkiem lokalnej wspólnoty. Przewodzą jej, aż okrzepnie, i idą dalej. Często wracają, by pomagać, kształcić, umacniać...

Nie tylko zakony

W związku z planem ewangelizacyjnym nakreślonym na Vaticanum II, stopniowo zaczęła się zwiększać liczba również polskich misjonarzy. Kolejną istotną zmianą wprowadzoną na soborze było szersze włączenie w działalność misyjną księży diecezjalnych. Wcześniej praca misyjna była w zasadzie wyłączną domeną zakonów. Księży diecezjalnych wyruszających na misje zwykliśmy nazywać od encykliki Piusa XII „Fidei Donum" - fideidonistami. Obecnie na misjach, na różnych kontynentach pracuje blisko 300 księży diecezjalnych. Według Komisji Episkopatu Polski ds. Misji, najliczniejszą grupę stanowią księża z diecezji tarnowskiej - 54 osoby oraz katowickiej i gnieźnieńskiej - po 15 osób. Największa grupa pracuje w Ameryce Południowej i Środkowej - szczególnie w Brazylii i Argentynie, gdzie już od II wojny światowej polscy księża pracowali w duszpasterstwie polonijnym.

Według danych Komisji Episkopatu Polski ds. Misji, na początku bieżącego roku na całym świecie pracowało 2 tysiące 20 polskich misjonarzy. Najliczniejsza grupa misjonarzy służy w Afryce, w tym 137 w Kamerunie. Ci, którzy pracują w krajach Ameryki Płd. i Środkowej, są drugą w kolejności grupą w liczbie 780, z czego blisko połowa pracuje w Brazylii. Na kontynencie azjatyckim służy misjom 257 misjonarzy, a na wyspiarskiej Oceanii 74, głównie na Papui-Nowej Gwinei. W Ameryce Płn. pracuje obecnie 30 misjonarzy - na Alasce i w Kanadzie. Na początku lat 90. dynamicznie rosła liczba misjonarzy wyjeżdżających do Afryki. W ostatnich dwóch latach znacząco wzrasta liczba świeckich misjonarzy, z których najwięcej, bo aż 30 osób pracuje w Afryce. W przypadku świeckich misjonarzy, przeciwnie jak wśród osób zakonnych, przeważają kobiety. Osoby świeckie przygotowuje się do wyjazdu w Instytucie Misyjnym Laikatu. W tej chwili kształci się tam 9 osób -pielęgniarki, nauczycielki, położna, genetyk roślin i dwóch teologów. Trafią na kilka kontynentów do różnych zajęć. Na misjach potrzebny jest każdy człowiek do pracy, który chce nieść Boga innym ludziom. Naturalnie, są pewne zaniedbane sfery w tamtej rzeczywistości, jak szkolnictwo, medycyna czy rolnictwo, w których praca zjednuje przychylność lokalnej społeczności. Jednak pomóc może każdy, kto chce służyć Panu Bogu - mówi ks. Romuald Szczodrowski z Instytutu Misyjnego Laikatu.

Oprócz chęci potrzebne mu będzie jeszcze końskie zdrowie i silne nerwy. Nie tylko dlatego, że często będzie się zmagał z pionierskimi warunkami czy zabójczym klimatem. W XXI wieku misjonarze wciąż giną także z ludzkiej ręki.

 

Eucharystyczny luksus

Ks. Jan Piotrowski dyrektor krajowy PDM

- Jan Paweł II w encyklice „Redemptoris missio" przypomina, że Papieskie Dzieła Misyjne mają pierwszeństwo w animacji misji Ad gentes. Papieskie Dzieła Misyjne mają uczulać wiernych na świat, w którym ludzie nie znają Boga. Jan Paweł II konsekwentnie podkreśla, że PDM są jego drugą ręką w dziele ewangelizacji Kościoła i mimo wzrostu ducha misyjnego w Polsce, w innych krajach i na innych kontynentach, wciąż zachowują swoją aktualność, ponieważ uczą nas współpracy misyjnej. Chociaż PDM wyrosły z inicjatywy różnych osób na przestrzeni wielu lat, to od 1922 roku są dziełami papieskimi w ewangelizacji świata na tyle, na ile są również dziełami biskupów. Mają po prostu wzbogacić ducha misyjnego w każdym z Kościołów - tak samo w Kościele powszechnym, jak i lokalnym.

Od 1927 roku przedostatnia niedziela października jest Światowym Dniem Misyjnym, w Polsce nazywanym Niedzielą Misyjną. Niedziela Misyjna jest dniem wielkiej misyjnej solidarności. Młode Kościoły potrzebują naszego wsparcia: modlitwy osobistej i wspólnotowej oraz wyrzeczeń duchowych i darów materialnych. Swoje przestanie na ten rok Ojciec Święty zbudował wokół Eucharystii: „Eucharystia i misje - nierozerwalnie związane".

My w Polsce mamy coś, co nazwałbym „luksusem eucharystycznym". W większym mieście praktycznie o każdej porze dnia marny możliwość przystąpienia do Komunii Świętej, a w krajach misyjnych wielu ludzi takiej możliwości nie ma czasami przez wiele tygodni. Młode Kościoły nie żyją tym dobrem, ponieważ nie mają kapłanów. Dlatego tego dnia powinniśmy też modlić się o powołania w krajach misyjnych. Papież w swoim przestaniu przypomina nam, że Kościół żyje tam, gdzie jest Eucharystia. Pisze dosłownie, że „do ewangelizowania świata potrzeba apostołów doświadczonych w sprawowaniu, adoracji i kontemplacji Eucharystii".

PIOTR KRYSA

Wykorzystane źródła: Komisja Episkopatu Polski ds. Misji, CFM. PDM i audycje Radia Watykańskiego

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama