Oczekiwanie, że człowiek głoszący Boga poprzez swoją twórczość powinien przynajmniej starać się żyć po Bożemu jest zupełnie naturalne. Jednak aktorzy grający u Gibsona mogą pomóc wierze wielu osób, nawet jeśli im samym wcale nie przyświeca taki cel.
Kłótnia o obsadzenie Kasi Smutniak w roli Maryi toczy się w społecznościówkach i na pudelkach, więc zbyt głęboka być nie może. Dotyczy jednak poważnego pytania o to, czy autorem sztuki sakralnej może być ktoś, kto wyraźnie sprzeciwia się temu, co głosi przez swoje dzieła? Odpowiedź nie jest wcale oczywista.
Zmuszone do chrztu
Pochodząca z Piły i występująca od lat we Włoszech Katarzyna Smutniak ma zagrać Matkę Bożą w filmie Mela Gibsona „Pasja. Zmartwychwstanie Chrystusa”. Zastąpi Maię Morgenstern, która pojawiła się w tej roli w pierwszej „Pasji”. Kontrowersje wokół decyzji reżysera wzięły się przede wszystkim stąd, że Smutniak kilka lat temu wyraźnie wsparła ruch proaborcyjny. W wywiadzie dla włoskiego „Vanity Fair” opowiadała o „dramacie (polskich) kobiet, których płody mają poważne wady rozwojowe, niedające się pogodzić z życiem: teraz są zmuszone do donoszenia ciąży, porodu, chrztu i grzebania dzieci”. Rozpowszechniała też swoje stylizowane zdjęcie z wulgarnych gestem i aborcyjnym symbolem pioruna.
Co myśleć o tym – publicznym, dlatego się do niego odnoszę – postępowaniu, to chyba jasne. Niezależnie od tego, czym zajmuje się autorka cytowanych słów. Czy to jednak oznacza, że nie powinna grać Matki Zbawiciela?
Zgorszenie
Kościoły pełne są dzieł tworzonych przez artystów, którzy nie żyli moralnie. I to nie tylko takich, którzy po jakimś upadku nawrócili się.
Rozbójnicze życie Caravaggia czy romanse Rafaela Santiego dziś odbierane są jako ciekawostki sprzed kilkuset lat, a nie historie, które by kogoś oburzały, ale przecież miały miejsce naprawdę.
Zresztą wśród bliższych nam czasowo twórców też znaleźliby się ludzie z różnymi sprawkami na sumieniu. Nie mówiąc już o takich, którzy te sprawki skutecznie ukryli.
Z inną sytuacją mamy do czynienia – trzeba to zaznaczyć – kiedy bluźniercze jest samo dzieło, tak jak to było np. na zeszłorocznej wystawie w kościele w Carpi we Włoszech, gdzie Jezusa i apostołów przedstawiano w gejowskich pozach. Niewątpliwie byłby problem, gdyby przekaz samego „Zmartwychwstania Chrystusa” był proaborcyjny, albo np. gdyby w filmie pojawiały się nieprzyzwoite sceny – ale czegoś takiego raczej nie należy się spodziewać.
Dobre skutki
Nie uważam jednak, żeby oburzenie w sprawie filmowej Maryi było zupełnie bezsensowne.
Oczekiwanie, że człowiek głoszący Boga poprzez swoją twórczość powinien przynajmniej starać się żyć po Bożemu jest zupełnie naturalne. W Cerkwi prawosławnej to wręcz wymóg – pisarz ikon musi dobrze się prowadzić, zaś sam proces tworzenia świętego obrazu to forma modlitwy.
A aktor odtwarzający postać świętego robi coś, co w gruncie rzeczy jest podobne do pisania ikony.
Nie sądzę, by Katarzyna Smutniak traktowała występ u Gibsona jako przedsięwzięcie ewangelizacyjne. Rzecz jednak w tym – i to jest w mojej ocenie rozwiązanie całego dylematu, przynajmniej w tym konkretnie przypadku – że nowa „Pasja” takim przedsięwzięciem jest. Nawet jeśli nie wszyscy twórcy utożsamiają się z przekazem filmu (i nie mówię tylko o jednej aktorce, która akurat swoje poglądy publicznie głosi). Dzięki pierwszej „Pasji” swoje życie zmienił Pietro Sarubbi, odtwórca roli Barabasza, a ilu widzom pomogło dzieło Mela Gibsona, tego nikt nie wie.
I można mieć nadzieję, że „Zmartwychwstanie Chrystusa” też wzmocni wiarę wielu ludzi, a stanie się to także dzięki pracy aktorów, którzy nie bardzo wiedzą, którą ręką się przeżegnać.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.