Codex Calixtinus zniknął pewnego lipcowego dnia 2011 roku z archiwum Katedry w Santiago
„Codex Calixtinus zniknął z archiwum katedry w Santiago de Compostela”. Wszystkie media powtarzały tę informację, chociaż to z pewnością nie była jedyna kradzież, która mogła w tym dniu wzbudzić zainteresowanie słuchaczy, widzów i czytelników. To w końcu zdarzyło się dobre trzy tysiące kilometrów od miejsca, w którym mieszkał. Ale w sezonie ogórkowym każda sensacja była dobra. Jan pogrzebał w pamięci. Obiło mu się o uszy, że Kodeks zawierał pierwszy w Europie dwunastowieczny zapis polifoniczny pieśni i że nazwa pochodzi od imienia papieża Kaliksta II, który w XII wieku stał na czele Kościoła. Zaczął grzebać w bibliotekach, portalach internetowych. Dowiedział się, że to jednak nie papież Kalikst miał być autorem Kodeksu, lecz uczony Francuz Aymeric Piacaude. Ponadto, że sam Kodeks składa się z pięciu ksiąg, z których najbardziej interesująca wydała mu się księga piąta opowiadająca o czterech drogach pielgrzymkowych wiodących do grobu świętego Jakuba w Santiago. Gdy sięgnął do opisu, znalazł wyjaśnienie, że to najstarszy przewodnik dla tych, którzy wybierali się na pielgrzymkę do grobu świętego Jakuba Apostoła Starszego. Skąd u licha apostoł ma grób w Hiszpanii? Zaczął szukać dalej. Im bardziej się zagłębiał, tym informacji było więcej. Jakub Większy – nazwany przez Chrystusa „Synem Gromu” – był pierwszym biskupem Jerozolimy, został ścięty z rozkazu Heroda Agryppy II, a stało się to około roku czterdziestego czwartego. Tradycja głosi, że uczniowie wykradli jego ciało i odpłynęli łodzią, która dobiła do brzegów Galicji w zachodniej Hiszpanii w czasach panowania królowej Lupy. Mimo usilnych próśb uczniów Jakuba nie widziała ona miejsca na pochówek Apostoła. W końcu jednak, dając uczniom narowiste byki, które miały ciągnąć pojazd z ciałem Jakuba do miejsca spoczynku, zgodziła się z nadzieją, że nie uda im się ich okiełznać i do pogrzebu nie dojdzie. Ale legenda głosi, że byki w zaprzęgu z ciałem świętego stały się łagodne i potulne. Pochowano więc Apostoła, królowa się nawróciła i o wydarzeniu świat zapomniał. Gdy jednak osiemset lat później Maurowie najechali Półwysep Iberyjski, widać święty Jakub postanowił wziąć w obronę katolicką Hiszpanię przed zakusami niewiernych, a według legend mogło się to odbyć dwojako. Przytaczana jest opowieść o jaśniejącym od gwiazd miejscu, jakie się ukazało miejscowemu mnichowi Pelayo. Stąd podobno nazwa Campus Stelle – Pole Gwiazd – zmieniona z czasem na Compostella. Gdy zaczęto tam kopać, odnaleziono trzy kamienne sarkofagi. W jednym z nich znajdowało się ciało z odciętą głową, z czasem uznane przez Kościół za relikwie świętego Jakuba Apostoła.
Druga wersja legendy mówi o Karolu Wielkim, który pewnej nocy ujrzał gwiezdny szlak wiodący na zachód. Kolejnym sygnałem było ukazanie się królowi we śnie świętego Jakuba, który nakazał mu udanie się na Półwysep Iberyjski i walkę z Maurami w obronie wiary oraz otwarcie drogi umożliwiającej pielgrzymowanie do grobu Apostoła. Jednocześnie Karol Wielki został zobowiązany do odwiedzenia Grobu i pokajania się za grzechy. Rozpoczęła się krucjata o tyle nieskuteczna, że po miesiącach oblężenia Pamplona, stanowiąca bramę na zachód, pozostawała niezdobyta w rękach niewiernych. Dopiero modlitwy do świętego Jakuba sprawiły, że obronne mury rozpadły się i miasto zostało zdobyte. Tę wersję legendy można odnaleźć w czwartej księdze Kodeksu Kaliksta. Jednak nie był to jedyny raz, kiedy to osoba Apostoła i jego interwencja wspomogła chrześcijan w walce z Maurami. Przekaz głosi, że jako rycerz wspierał wiernych w dziewiątym wieku w bitwie pod Clavijo, a czterysta lat później pod Jerez, gdzie przerażeni Maurowie opisywali, że widzieli na czele wojsk chrześcijańskich rycerza na białym koniu z charakterystycznym mieczo-krzyżem i sztandarem w ręku, siejącym postrach wśród niewiernych. Od tego czasu przylgnął do św. Jakuba przydomek Matamoros – pogromca Maurów.
Później relikwie przechodziły różne perypetie pojawiając się i znikając, często ukrywane ze względu na zagrożenia płynące ze strony pogan. Bywało, że zapominano o nich, aż wreszcie pod koniec XIX wieku odnalezione pod chórem katedry w Santiago, zostały uznane przez papieża Leona XIII za autentyczne. Tymczasem legenda o wpływie świętego Jakuba na losy chrześcijaństwa na Półwyspie Iberyjskim przetrwała do dziś.
Tak czy inaczej Codex Calixtinus zniknął pewnego lipcowego dnia 2011 roku z archiwum Katedry w Santiago.
Różnorodnych, czasem sprzecznych, legend i podań mówiących o świętym Jakubie jest więcej, tym niemniej informacje, do których dotarł Jan, na tyle go zaintrygowały, że zaczął szukać w portalach internetowych opisu szlaków pielgrzymkowych. Było ich niemało – po angielsku, niemiecku, francusku, włosku, oczywiście po hiszpańsku, jak też w wielu innych, czasem egzotycznych językach.
Najbardziej jednak zafrapowała go informacja, że każdego roku ponad dwieście tysięcy peregrinos całego świata odbiera w biurze pielgrzyma w Santiago świadectwo dotarcia do sanktuarium Apostoła zwane compostellą, a wydawane po co najmniej stu kilometrach udokumentowanej pieszej wędrówki. Jednak bywają też tacy, którzy wychodzą na pielgrzymkę z progu własnego domu, przemierzają tysiące kilometrów, a potem, także na piechotę, wracają. Jeszcze raz sięgnął myślami w przeszłość. Czy Polacy w średniowieczu mieli jakąś wiedzę o grobie apostoła w Hiszpanii? Czy także pielgrzymowali? O Jednym wiedział. Jan Paweł II modlił się przecież, jeszcze w minionym wieku, u grobu Jakuba Starszego w podziemiach katedry w Santiago. Znów zaczął szperać. Przeglądając szesnastowieczne i siedemnastowieczne zapisy szpitala, wówczas rozumianego jako schronisko dla pielgrzymów w Composteli, trafił kilkakrotnie na nazwiska, które mogły wskazywać na słowiańskie pochodzenie pątników, ale zapisane były zbyt pokrętną pisownią. Ktoś dokładał starań, by zapisać dźwięki obce językowi Hiszpanów. Jednak próby odczytania tego zapisu kończyły się niezrozumiałym językowym łamańcem. W końcu trafił na siedemnastowieczny dziennik, prowadzony przez Jakuba Sobieskiego, (którego syn został królem Polski) podczas peregrynacji po Europie. Jakub, zwiedzając kolejne kraje – Czechy, Niemcy, Francję z Paryżem, Belgię, Holandię, Anglię, Hiszpanię, dotarł do Santiago de Compostela, co zapisał w swym dzienniku tak oto:
Compostella – 4 mile od Paula.
Sławne miasto dla grobu św. Jakuba. I myśmy tam
piechotą szli do niego cztery mile. Kościół jest wielki i piękny,
mianowicie chór. Jakub św. jest pod ołtarzem schowany.
Arcybiskupstwo jest to tam bogate i numerosus clerus
w tym kościele. Kanonicy, jako kardynali chodzą – siedmiu
ich jest – w czerwieni. Penitencjarze są dla słuchania spowiedzi
pielgrzymów zawsze z różnych narodów i w zimie w lecie siła. Jest tam rzecz godna do widzenia – szpital
zmurowany od Fernynanda i od Izabeli, króla i królowej
kastylijskich. Jest to magnificum bardzo opus et magnifice
zmurowany, ale co większa, jest bardzo bogato nadany
i fundowany ten szpital. Ma swoją aptekę, bardzo kosztowną,
aptekarze, doktorzy, ceruliki. I rozumiem, że się może
równać najprzedniejszym szpitalom w chrześcijaństwie.
Tyle Jakub Sobieski o swym pielgrzymowaniu i o siedemnastowiecznym Santiago. Ale Jan odnalazł też informacje o innych Polakach, którzy mieli dotrzeć do Santiago. Między innymi w 1579 roku trafili tu bracia Stanisław i Jerzy Radziwiłłowie, co potwierdzają otrzymane compostele. Mniej więcej w tym samym czasie pielgrzymkę podjęli: ksiądz Albimontanus – Szymon Białogórski oraz, prawdopodobnie, sekretarz królewski Stanisław Niegoszewski (choć mógł to być ktoś inny, kto krył się pod anonimowo napisanym diariuszem z pielgrzymki). W siedemnastym i osiemnastym wieku odnotowano, że do relikwii św. Jakuba pielgrzymowali między innymi: eremita Andrzej z Osnowa, Tomasz Stanisław Wolski, Franciszek z Szubina, pijar Marcin Eysymont i Adam Naruszewicz, a także marszałkowa nadworna litewska, Konstancja z Denhoffów Sanguszkowa, która odbyła pielgrzymkę w towarzystwie dwu kapelanów – jezuitów.
Tymczasem po roku poszukiwań Codex Calicstinus odnalazł się i wrócił do katedralnego archiwum w Santiago.
Dla Jana krótka informacja o kradzieży średniowiecznej księgi stała się iskrą, która tliła się w nim długo, by stać się w końcu zarzewiem Drogi.
Książkę można znaleźć tutaj
opr. ac/ac