O tym jak spędzamy wakacje i gdzie podróżujemy
Nadal wolimy wypoczywać za granicą, niż w kraju. Nie jest to owczy pęd kosmopolity, lecz zdrowa kalkulacja. Polski wczasowicz oczekuje pewnej pogody i ciepłego morza, a tego nie zapewnią kurorty zimnego Bałtyku. Przez pięć ostatnich lat ubiegłego wieku ponad 63 procent Polaków było turystami. W roku ubiegłym był to już jednak co drugi Polak.
Turystyka w skali całego świata od ponad 50 lat cieszyła się stałym wzrostem. Dopiero wydarzenia z 11 września zaowocowały spadkiem międzynarodowych podróży — o 0,6 procent. Najbardziej turystyka straciła na Środkowym Wschodzie, w Ameryce Północnej i Południowej oraz w Południowej Azji.
— Po wydarzeniach z 11 września można było zaobserwować obawy turystów przed korzystaniem z transportu lotniczego. Zjawisko to było zauważalne zwłaszcza w pierwszych miesiącach po wydarzeniach wrześniowych, ale sezon zimowy pokazał, że polskiemu rynkowi turystycznemu w kontekście transportu lotniczego nie grozi załamanie — uspokaja Stanisław Kaj, dyrektor Wielkopolskiej Izby Turystyki.
Polska Izba Turystyki szacuje, że w tym roku krajowy ruch turystyczny spadnie o 20 procent (w 2001 r. spadł o 9,5 procent). Zjawisko to w stopniu minimalnym możemy tłumaczyć obawami przed atakami terrorystycznymi, raczej świadczy ono o ubożeniu społeczeństwa, co pracownicy biur podróży potwierdzają, mówiąc, że ich klienci rozmowę o wakacjach zaczynają od ceny. Spada także liczba turystów zagranicznych odwiedzających Polskę — w ubiegłym roku o ponad 27 procent. Taki spadek to głównie zasługa zmniejszającej się liczby chętnych do odwiedzania przygranicznych bazarów. Instytut Turystyki szacuje, że łącznie nasz kraj odwiedziło w ubiegłym roku około 15 milionów turystów, z czego trzy czwarte to nasi najbliżsi sąsiedzi. Spadkowy trend dało się zauważyć także w pierwszych czterech miesiącach bieżącego roku. Wyjazdów Polaków za granicę było ponad 11 procent mniej, a przyjazdów cudzoziemców o ponad 26 procent.
Jeśli ktoś już decyduje się na wydatek nawet kilku tysięcy złotych na wczasy dla całej rodziny, to przynajmniej chce mieć gwarancję, że nie przesiedzi tego urlopu w czterech ścianach, bo... pogoda nie dopisze. A nad Bałtykiem ryzyko jest duże, bo chociażby lipiec w polskiej strefie klimatycznej charakteryzuje się największą sumą opadów w roku. Nic więc dziwnego, że polski turysta decyduje się najczęściej na gorące wybrzeża Morza Śródziemnego. Tam, nawet jeśli pogoda nie dopisze, najczęściej będzie mógł skorzystać z hotelowego basenu, sprzętu sportowego, czy szerokiej gamy rozrywek, niekoniecznie zależnych od pogody. Dla odmiany nad Bałtykiem możemy się doliczyć jedynie dwóch krytych publicznych basenów. Niewiele lepiej jest w przypadku pozostałej infrastruktury. O inwestycjach mało kto myśli, bo brakuje na to pieniędzy. A pieniędzy brakuje, bo nad polskim morzem sezon jest wyjątkowo krótki; tak naprawdę trwa niewiele ponad 2 miesiące. Przez ten czas właściciele obiektów turystycznych muszą zarobić na swoje utrzymanie i jeszcze na życie przez cały rok. Stąd wysokie ceny i tutaj... koło się zamyka. Na przykład w Międzyzdrojach za łóżko na kwaterze prywatnej zapłacimy co najmniej 20 złotych. Pensjonaty to już wielokrotność tej ceny. Gdy dobrze poszukamy, to nad polskim morzem czteroosobowa rodzina znajdzie zakwaterowanie za 70 złotych dziennie. Dobry standard w tym wypadku oznacza jedynie schludne pomieszczenia, kolejne kilkadziesiąt złotych trzeba wydać na dobre jedzenie.
To nie znaczy, że inwestować w krajową turystykę nie trzeba, a poza tym Polska to nie tylko Bałtyk. Przedstawiciele branży narzekają, że państwo raczej utrudnia im działalność, niż pomaga. Tym samym nie wykorzystuje potencjalnie potężnego i bardzo dochodowego sektora gospodarki. Trudno się z nimi nie zgodzić.
Na początku lat 90. podróżowaliśmy za granicę, bo najzwyczajniej chcieliśmy zobaczyć tamten świat.
— Wyzwolenie możliwości płatniczych naszego społeczeństwa, większa dostępność środków wymienialnych i fascynacja możliwością łatwego dojazdu do państw, które kiedyś leżały poza orbitą naszych zainteresowań — ocenia Stanisław Kaj.
Pod koniec lat 90 Polacy pokochali Egipt i Turcję. Po prostu przestało nas interesować jedynie leżenie na plaży i chodzenie po sklepach.
— Klienci pytają, czy to będzie turystyka objazdowa polegająca na zapoznaniu się z zabytkami, kulturą i historią danego kraju, czy jedynie pasywny wypoczynek. Stąd sukces Chorwacji. Uroda tego kraju urzeka Polaków — mówi Stanisław Kaj.
Nie bez znaczenia są też mieszkańcy odwiedzanego kraju, ich otwartość, bezpośredniość, przyjazny stosunek do obcokrajowców, który sprawia, że w danym państwie dobrze się czujemy.
Gdzie jeździmy w tym roku? Głównie do Chorwacji, Grecji, Turcji, Hiszpanii, Francji i Włoch. Nie udaje się przekonać polskiego turysty do Skandynawii, która wcale nie jest tak „zimnym rynkiem”, bo w sezonie letnim warunki klimatyczne tam panujące są naprawdę sprzyjające. Największą barierą zatrzymującą przed wyjazdem w północne rejony Europy jest czynnik ekonomiczny. Wakacje w Szwecji czy Danii są, w porównaniu z Turcją czy Egiptem, po prostu drogie. Biurom nie udaje się także wypromować podróży na Wschód. Nie czujemy się tam bezpieczni, jesteśmy niepewni co do standardów i warunków w hotelach.
Modny staje się Cypr. O popularności tej wyspy decyduje czynnik ekonomiczny. To kraj będący jedną wielką strefą bezcłową. Zakupy dokonywane na Cyprze są o wiele korzystniejsze niż w innych częściach Europy.
W ofertach z tego lata pojawiła się Portugalia. Ma te same warunki klimatyczne co Hiszpania, ale tańszą bazę noclegową.
Z krajów egzotycznych najpopularniejszy jest Mauritius, Seszele, Dominikana — to wyjazdy turystyczne dla osób bardzo zamożnych (wydatek minimalny to 5 tysięcy złotych na osobę).
Pojawiają się też oferty z RPA. Uroda nieskażonej przyrody wielu parków narodowych przyciąga turystów. Oczywiście za tę przyjemność musimy zapłacić, i to dosyć sporo.
Na Amerykę Łacińską, Południową decydują się turyści dość specyficzni — amatorzy trekkingu połączonego z pokonywaniem wzniesień czy wspinaczką.
Jeździmy także do Indii, Indonezji, a nawet na Papuę-Nową Gwineę.
Nie wszystkie miejsca atrakcyjne turystycznie są dostępne dla przeciętnego Polaka. W dalszym ciągu, o czym świadczy analiza ofert biur podróży, poszukujemy w miarę taniego wypoczynku. Nie musi to być hotel cztero- czy pięciogwiazdkowy, ale wymagamy, żeby pomieszczenia hotelowe były wyposażone w sanitariaty, żeby była klimatyzacja lub wentylacja, minimum dwa posiłki zagwarantowane w ofercie, a do tego, żeby ośrodek był położony w atrakcyjnej turystycznie miejscowości, blisko plaży. Chcemy też, aby nad interesującym programem pobytu cały czas czuwał dobry pilot. Coraz częściej też przykładamy wagę do wygodnego i bezpiecznego transportu.
Wszystko to odbija się na cenie, która zależy od utrzymania, wyżywienia (najczęściej są to dwa świadczenia: śniadanie i obiadokolacja), od jakości hotelu, od jego położenia, transportu (autokarowy, kolejowy, lotniczy), pilota oraz ubezpieczenia. Dwa tygodnie w Basenie Morza Śródziemnego za 1500 złotych od osoby nie jest już dzisiaj żadną okazją.
Zawsze trzeba jednak pamiętać o szczegółowym zapoznaniu się z warunkami uczestnictwa: jakiego typu obiekt jest nam oferowany, za jaką cenę, czy w przypadku rezygnacji z wyjazdu biuro potrąca nam odpowiednią stawkę związaną z kosztami manipulacyjnymi, z warunkami transportu, czy jest nocleg tranzytowy, a jeśli tak, to w jakich warunkach. Koniecznie musimy zwrócić uwagę na ilość posiłków. W wielu krajach napoje doliczane są do kosztów i nie są wliczone do świadczenia żywnościowego. Wybierając biuro podróży, musimy sobie zdać sprawę, czy wybieramy się do organizatora, czy do agenta turystycznego, który jest tylko pośrednikiem i nie ponosi za wycieczkę odpowiedzialności. Zawsze warto porównać co najmniej kilka ofert z kilku biur, choćby, a może właśnie dlatego, że jakaś wydała nam się niesamowitą okazją.
Organizator wycieczki musi posiadać zezwolenie wojewody w zakresie świadczenia usług turystycznych. Aby sprawdzić organizatora, możemy się skontaktować z Polska Izbą Turystyczną i tam zasięgnąć szczegółowych informacji. Jeśli konsument chce zaskarżyć biuro nie zrzeszone w Polskiej Izbie Turystycznej, musi swoją skargę zgłosić do wojewody. Klienci najczęściej skarżą się na niezgodność lokalizacji obiektu, jego standard, wyżywienie, transport i poziom pilotów wycieczek.
Agroturystyka przestała być już tylko okazją do wyskoku na weekend za miasto. Coraz częściej w takich obiektach ludzie spędzają całe urlopy. W poznańskim Centrum Informacji Turystycznej wielu chętnych pyta o gospodarstwa agroturystyczne, np. nad morzem.
— Z naszej wewnętrznej sondy wynika, że w 80 procentach naszych gospodarstw byli goście z Warszawy — potwierdza Urszula Łomnicka, prezes Poznańskiego Towarzystwa Agroturystycznego.
W agroturystyce tak zupełnie różowo nie jest — kwitnie tylko wtedy, gdy portfel przeciętnego Polaka jest zasobny. Obecnie ludzie szukają oszczędności: albo skracają pobyt, albo rezygnują z wyżywienia. Powodzeniem cieszą się różne obiekty. Rodziny z dziećmi często szukają typowo rolnych gospodarstw, chcąc pokazać swoim pociechom wieś i zwierzęta. Inni są najbardziej zadowoleni, jeśli blisko jest las i jezioro.
Ceny są różne, ale najtańsze oferty to 15 złotych od osoby, chociaż za średnią trzeba przyjąć 20 złotych w przypadku pobytu dłuższego niż trzy dni. Obiad to najczęściej kolejne 10 złotych, śniadanie i kolacja po 5 złotych. Wielu agroturystów decyduje się na przyrządzanie posiłków we własnym zakresie. Jest to o tyle ułatwione, że coraz więcej pokoi wyposażonych jest w aneksy kuchenne, a także łazienki. Cena takiego lokum kształtuje się najczęściej w wysokości 25-30 złotych od osoby.
— Zawsze jednak zachęcam do negocjacji, która jest w przypadku gospodarstw agroturystycznych rzeczą jak najbardziej przyjętą — mówi Urszula Łomnicka.
Kiedy agroturystyka dopiero raczkowała, a było to mniej więcej 8 lat temu, rozumiano ją jako wolny pokój, który gospodarz udostępnia przyjezdnym. Obecnie niektóre z nich przypominają pensjonaty, co ma również wpływ na koszt (35-40 złotych ze śniadaniem). W gospodarstwach często nie brakuje takich atrakcji, jak bryczka, jazda konna czy staw z rybami. Bardzo często można skorzystać z rowerów, a nad wodą z łódki, kajaka, a nawet wodnego roweru. Powoli standardem staje się także kącik dla dzieci, a już niemal koniecznością jest miejsce na ognisko czy grill.
— Polacy lubią pielgrzymować i jeśli z powodów finansowych nie mogą sobie pozwolić na długie wyjazdy zagraniczne, chętnie wyjeżdżają na pielgrzymki krajowe — ocenia ks. Andrzej Jans (MIC), dyrektor mariańskiego biura.
Katoliccy organizatorzy wakacyjnych wyjazdów na tegoroczne wakacje przygotowali atrakcyjne propozycje: nowe trasy pielgrzymek w Polsce i za granicą, a także wyjazdy wypoczynkowe dla całych rodzin. Ich specjalnością jest „turystyka religijna” — wyjazdy do sanktuariów i miejsc kultu, ale nie tylko.
Franciszkańskie Biuro Turystyczno-Pielgrzymkowe „Patron Ravel” ma propozycję dla amatorów nurkowania. Wakacyjna nowość Biura Pielgrzymkowego Księży Marianów to 10-dniowy pobyt w Anzzo nad Morzem Tyrreńskim, połączony z wycieczkami do Rzymu, Neapolu i na Capri. Biuro Księży Marianów słynie z organizowanych do Meksyku pielgrzymek, których przewodnikiem, oprócz księdza, jest globtroter i dziennikarz Wojciech Cejrowski (Pierwszy Kowboj Rzeczpospolitej).
— Był z nami w zeszłym roku, świetnie zna Meksyk i język hiszpański, w efekcie czego ponad połowa ubiegłorocznej grupy chce się tam wybrać po raz drugi — mówi ks. Andrzej Jans.
Grzegorz Koziarski, dyrektor Biura Pielgrzymkowego „Droga” oferuje wyjazdy nie tylko do krajów Europy Zachodniej, ale i na Wschód. Dużym zainteresowaniem cieszy się nowość: 9-dniowa pielgrzymka „Paryż i katedry gotyckie”. Jej uczestnicy odwiedzają m.in. katedry Notre Dame, Chartres, Remis, Metz, Strasburga oraz Norymbergii. W ofercie biura „Droga” jest nie tylko standardowa pielgrzymka „Wilno-Troki-Kowno”, ale także 7-dniowe wyjazdy do Sankt Petersburga oraz 6-dniowy do Moskwy i Katynia.
Dużą popularnością wśród wyjeżdżających cieszą się pielgrzymki do sanktuariów Europy. Chętnie są odwiedzane takie miejsca, jak: Chartres, Lourdes, Fatima, Santiago de Compostella, Saragossa czy Montserrat. Wielu wybiera też pielgrzymkę śladami św. Pawła do Turcji. Żelazną ofertą każdego biura katolickiego są wyjazdy do Włoch, Asyżu i Wenecji.
Natomiast w Polsce oferowane są wyjazdy do sanktuarium w krakowskich Łagiewnikach, szlakiem Jana Pawła II, czy też pod hasłem „Początki Kościoła w Polsce”.
Hity sezonu — Początek XXI wieku to specyficzny renesans Chorwacji. I ten renesans trwa do dnia dzisiejszego. Chorwacja w opinii polskich organizatorów turystyki stoi na czele listy krajów, do których Polacy jeżdżą najchętniej. Kolejnymi są Grecja i Turcja, która wabi słynną riwierą, a to z kolei pociąga za sobą zainteresowanie Cyprem. Oczywiście nie zawężamy się tylko do rynku europejskiego. Wiele biur podróży posiada oferty do takich miejsc jak Seszele, Mauritius, do państw Ameryki Łacińskiej, jak również na safari w krajach afrykańskich. |
Jak w rodzinie — Najważniejsze jest to, że ludzie przyjeżdżający do nas mogą się wyciszyć, co nie zawsze jest możliwe w tak zwanych kurortach. Wspólne posiłki i rodzinna atmosfera sprzyjają nawiązywaniu bliskich relacji. Wielu gospodarzy przyznaje, że goście bardzo często przyjeżdżają się po prostu wygadać, bo w miejskim pośpiechu nie mają miejsca na spokojną rozmowę. To jakby terapia. Widać, jak z naszych gości spływa stres. Nie jest to trudne, bo wielu gospodarzy to bardzo ciekawe osobowości, mające wiele pasji i zainteresowań. Część z nich wyemigrowała z miast, żeby osiedlić się na wsi. Wielu z nich maluje i rzeźbi. W rodzinnej atmosferze gospodarstw agroturystycznych bardzo dobrze czują się dzieci. Gospodynie bardzo szybko stają się dla nich ciociami czy babciami. Taka bliskość owocuje także znajomościami trwającymi przez lata. |
opr. mg/mg