Współczesna rodzina wygląda zupełnie inaczej niż ta, którą znali nasi dziadkowie czy rodzice. Dobrze to czy źle?
- Księże Marku, współczesna rodzina w wielu przypadkach jest inna niż ta, w której wychowywali się nasi dziadkowie czy rodzice. Często małżeństwo nie jest sakramentalne, dzieci zastąpił jakiś zwierzak, a ciepły i bezpieczny dom — „kariera” okupiona całymi dniami spędzanymi w pracy... Poza tym pośpiech, irytacja, brak siły i chęci, by jeszcze w domu dać z siebie wszystko i komunikować miłość...
- Opisała Pani niepokojące zjawiska, które odbierają ludziom radość życia. Pierwszym sprawdzianem dojrzałości chrześcijanina jest zdolność do budowania dojrzałej więzi z osobami drugiej płci oraz postawienie małżeństwa i rodziny bezdyskusyjnie na pierwszym miejscu. Jezus wyjaśnia, że ze względu na małżonka mężczyzna czy kobieta opuszczą nawet własnych rodziców! Tym bardziej bezwzględnie powinni podporządkować małżeństwu wszystko inne: pracę zawodową, hobby, aktywność społeczną. Największa nawet kariera zawodowa czy najbardziej nawet szlachetna działalność społeczna nikomu nie wystarczy do szczęścia, a czuła miłość, radość z bycia razem i poczucie bezpieczeństwa w kręgu najbliższych to kawałek nieba na ziemi! Także wtedy, gdy dom nie jest willą i gdy trzeba liczyć się z każdym groszem. Bóg powołał człowieka do świętości i szczęścia w rodzinie! Nikt nie będzie szczęśliwy kosztem małżeństwa i rodziny!
- Wzorce bycia żoną/matką/siostrą czy mężem/ojcem/bratem wynosimy z domu rodzinnego...
- To prawda. Dzieci uczą się postaw życiowych najbardziej przez to, że obserwują swoich rodziców, dziadków i starsze rodzeństwo. Jeśli te wzorce są niedojrzałe, to trudno jest potem nastolatkom i młodym dorosłym uczyć się miłości i radości z małżeństwa i rodziny, którą sami założą. Niektórzy już w ogóle nie wierzą w sens małżeństwa. Dziedziczymy po rodzicach nie tylko inteligencję czy majątek, ale także postawy i sposób przeżywania więzi rodzinnych.
- Co najbardziej zagraża współczesnym rodzinom?
- Zagrożeniem jest cała dominująca obecnie (anty)kultura, odarta z wartości i tolerująca już niemal wszystko poza...prawdą, dobrem i pięknem, poza czystością, miłością i wiernością, poza trwałym małżeństwem i szczęśliwą rodziną. Zagrożeniem jest mylenie wychowania z rozpieszczaniem, bo to sprawia, że młodzi ludzie nie dorastają do bycia w przyszłości dojrzałym darem dla małżonka i dzieci. Zagrożeniem są feministki, które proponują walkę kobiet z mężczyznami oraz aktywiści gejowscy, którzy proponują izolację kobiet i mężczyzn. Wielkim zagrożeniem jest też laicyzacja i osłabienie więzi z Bogiem, gdyż bez Boga trudno zrealizować Jego pomysł na więzi między kobietą a mężczyzną, oparte na czystej, wiernej i dozgonnej miłości. Ten świat proponuje to, co jest sprzeczne z zamysłem Boga, a mianowicie, by mężczyzna i kobieta bawili się sobą i by byli niepłodni.
- Czy przemiany, które dotknęły rodzinę, mają jakieś pozytywne strony?
- Pozytywna jest tendencja, by kobiety coraz bardziej ceniły swoją godność i respektowały swój kobiecy geniusz, za który Jan Paweł II wielokrotnie im dziękował. Pozytywna jest rosnąca świadomość tego, że za życie dzieci ojciec odpowiedzialny jest tak samo jak matka. Cieszy mnie też to, że coraz więcej mężczyzn uczy się pomagać żonie we wszystkim, łącznie z praniem, prasowaniem, gotowaniem i sprzątaniem. Te pozytywne zjawiska występują jednak tylko w tych małżeństwach, w których ona i on są rzeczywiście dojrzali i mocno kochają.
- Najczęściej konsekwencje niedojrzałości rodziców i kryzysu rodziny ponoszą dzieci. Czy można temu jakoś zapobiec? Jak pomóc dzieciom-ofiarom własnych rodziców?
- Rzeczywiście dzieci są największymi ofiarami kryzysu małżonków i rodziców. Przeżywają wręcz gehennę, gdy rodzice się rozwodzą. Są bezbronne, gdy ktoś z rodziców stosuje przemoc. Jak to zmieniać? Najpierw trzeba się domagać od rządzących i od mediów, by promowali dojrzałe wzorce małżeństwa i rodziny, a nie rozwiązłość, wyuzdanie i niewierność. Trzeba także wrócić do solidnego wychowania w szkole. Jeśli bowiem w szkole chłopcy mogą bezkarnie dokuczać koleżankom, a nawet je poniżać (pamiętamy dramat Ani z II gimnazjum w Gdańsku), to jak mają później stać się kochającymi mężami i troskliwymi rodzicami? Lekarstwem na całe zło jest solidne wychowanie dzieci i młodzieży, dobre przygotowanie narzeczonych w rodzinie i parafii oraz stanowcza interwencja instytucji państwowych w obliczu przemocy w rodzinie.
- W niedziele i święta kościoły w Polsce są pełne. Ci sami wierni, którzy uczestniczą w nabożeństwach, często nie zgadzają się jednak z nauką Kościoła o małżeństwie, rodzinie, czystości i płodności. Jak można określić ich tożsamość i miejsce w Kościele?
- Zwykle są to ludzie, którzy nie rozumieją piękna, realizmu i mądrości nauczania Kościoła w sprawach małżeństwa i rodziny. Szczerze sądzą, że to, co proponuje Kościół, nie jest optymalne lecz przestarzałe lub że przeszkadza im w szczęściu. To są ludzie, którzy nie korzystają wystarczająco z pomocy Kościoła i próbują żyć po omacku, na próbę. Wielu dopiero później, gdy zaczną cierpieć lub gdy zadadzą cierpienie innym, żałują, że nie kierowali się nauczaniem Kościoła. Po części jest to też wina tych księży, którzy nie potrafią znaleźć właściwego języka i argumentów, by pokazać, że nie ma nic lepszego od tego, co małżonkom i rodzicom proponuje Chrystus.
- Jak z perspektywy kapłana i duszpasterza postrzega Ksiądz życie duchowe współczesnych rodzin? Kryzys, który przeżywa rodzina, jest chyba w dużym stopniu skutkiem zaniku więzi z Bogiem?
- Małżeństwo i rodzina, miłość i wierność, radość i czułość są osiągalne tylko dla ludzi, którzy troszczą się o rozwój duchowy, o wypływanie na głębię człowieczeństwa. Bez Boga człowiek staje się coraz mniej podobny do samego siebie, a coraz bardziej wmawia sobie, że powinien naśladować zwierzęta. Bez więzi z Bogiem człowiek nie jest w stanie zrealizować własnych marzeń. Bez przyjaźni z Bogiem człowiek nie potrafi być przyjacielem człowieka, a tym bardziej nie jest w stanie dochować najpiękniejszej przysięgi miłości, jaką jest przysięga małżeńska.
- Ale są i piękne małżeństwa i rodziny! One zachwycają się Bogiem i sobą nawzajem, szanują dar życia, komunikują miłość na co dzień. A przecież to tacy sami ludzie jak ci, którym życie w rodzinie „nie wyszło”...
- Mam zaszczyt i radość znać osobiście takie rodziny — piękne w swej normalności, pełne wzajemnej miłości, troski, czułości, cierpliwości. To są rodziny, które składają się ze świętych osób, które pracują nad sobą, stawiają sobie wysokie wymagania i są serdecznie związane z Bogiem: razem się modlą, razem idą do kościoła, razem świętują niedziele. To ludzie, którzy wiedzą, czego chcą i jakie są ich priorytety. To ludzie, którzy wymagają od siebie stanowczości w dobru i wierności w miłości. Im też nic „nie spada z nieba”. Oni też mają swoje słabości, ale się im nie poddają. To ludzie, którzy są radością Boga i bliźnich. Każdy z nas może do nich dołączyć!
- Na zakończenie pytanie odnoszące się do przyszłości. Jan Paweł II mówił, że rodzina jest przyszłością Kościoła. Księże Marku, jakie są Księdza prognozy na jutro rodziny i Kościoła?
- Jestem pewien, że rodzina przetrwa. To najważniejsza wspólnota i komórka społeczna. Bez rodziny nie ma miłości i wychowania. Bez rodziny nie ma dzieci, nadziei i przyszłości. W naszych czasach też są tacy ludzie, którzy dorastają do wielkiej i czystej miłości, która jest fundamentem szczęśliwych małżeństw i rodzin. Z kolei wszyscy inni będą coraz bardziej rozczarowani swoim życiem poza małżeństwem lub w jakichś imitacjach małżeństwa. Jestem spokojny o to, że w kolejnych dziesięcioleciach coraz więcej będzie młodych ludzi, którzy nie zdecydują się na nic mniejszego niż na największą miłość, jaka jest na tej ziemi możliwa między kobietą a mężczyzną. To sakramentalna miłość małżeńska. Sakramentalna to znaczy pełna mocy i obecności Boga!
opr. mg/mg