Życie nie jest czarno-białe, ale ma odcienie szarości. Nic w nim nie jest jednoznaczne, a każdy jego element, umiejscowiony w konkretnym, niezwykle indywidualnym kontekście determinuje niepowtarzalność nie tylko każdej ludzkiej egzystencji, ale też każdej
Życie nie jest czarno-białe, ale ma odcienie szarości. Nic w nim nie jest jednoznaczne, a każdy jego element, umiejscowiony w konkretnym, niezwykle indywidualnym kontekście determinuje niepowtarzalność nie tylko każdej ludzkiej egzystencji, ale też każdej sytuacji.
W ten jakże różnorodny świat, pełen zakamarków do których nie zawsze dochodzi światło, wchodzi papież Franciszek ze swoją adhortacją „Amoris laetitia”, którą najlepiej chyba podsumowuje stwierdzenie: człowieka z grzechu leczyć miłością.
Rzeczywisty świat nie składa się jedynie z rodzin, lecz również z ludzi samotnych, poranionych, uwikłanych w różnego rodzaju grzechy czy uzależnienia. W każdym jednak z tych słabych Ojciec Święty dostrzega dobro, głęboko ukryty obraz Boga, nadal będący w człowieku, nawet jeżeli ten sprzeniewierzył się swojemu powołaniu, lub zwyczajnie, ze względu na swoje słabości, przeżycia, czy doświadczenia, nie był w stanie odpowiedzieć na nie. Na tym – zdaniem papieża – polegać powinna praca duszpasterzy: na dostrzeganiu w ludziach dobra, wyciąganiu go niejako na wierzch a przez to znalezieniu sposobu, aby nawet ta najbardziej grzeszna z grzesznych znalazła swoje miejsce we wspólnocie Kościoła.
Nie oznacza to, że kapłani mają nie piętnować grzechów. Wręcz przeciwnie, niemniej w tym wszystkim nie powinni piętnować samego człowieka, jako że w Kościele nie ma ludzi bez winy, a nawet święci mieli swoje przywary i doznawali niekiedy bardzo bolesnych upadków – to nie brak grzechu, ale umiejętność podniesienia się z niego w dążeniu do największego zjednoczenia z Bogiem stanowi bowiem o świętości człowieka.
Papież Franciszek podkreśla, iż nie ma sensu, aby zatrzymywać się na retorycznym oskarżaniu aktualnego zła, jakby to mogło coś zmienić. W punkcie 36. adhortacji stwierdza:
Jednocześnie trzeba pokornie i realistycznie uznać, że czasami nasz sposób prezentacji przekonań chrześcijańskich i sposób traktowania ludzi przyczyniły się do spowodowania tego, co obecnie jest powodem narzekania i z czego wypada nam dokonać zdrowej samokrytyki. Z drugiej strony często przedstawialiśmy małżeństwo w taki sposób, że jego cel jednoczący, zachęta do wzrastania w miłości i ideał wzajemnej pomocy pozostawały w cieniu z powodu niemal wyłącznego nacisku na obowiązek prokreacji. Nie wsparliśmy dostatecznie młodych małżeństw w pierwszych latach ich wspólnego życia, przedstawiając im propozycje dostosowane do godzin ich zajęć, do ich języka, do bardziej konkretnych niepokojów. Innymi razy przedstawialiśmy ideał teologiczny małżeństwa zbyt abstrakcyjny, skonstruowany niemal sztucznie, daleki od konkretnej sytuacji i rzeczywistych możliwości rodzin takimi, jakimi są. Ta nadmierna idealizacja, zwłaszcza gdy nie obudziliśmy ufności w działanie łaski, nie pozwoliła na to, aby małżeństwo było bardziej pożądane i atrakcyjne, ale wręcz przeciwnie.
Papież ubolea, iż „wielu nie dostrzega, że orędzie Kościoła o małżeństwie i rodzinie jest wyraźnym, jasnym odzwierciedleniem nauczania i postawy Pana Jezusa, który proponując wymagający ideał jednocześnie nigdy nie stracił współczującej bliskości wobec osób słabych, jak Samarytanka czy kobieta cudzołożna”.
Tej bliskości – w ocenie papieża – nie może utracić również Kościół, który zamiast popadać w pułapkę opadania z sił w samoobronnych narzekaniach, powinien raczej skoncentrować się na swoim powołaniu i rozbudzać kreatywność misyjną.
Papież podkreśla jednocześnie, że sakrament małżeństwa nie jest umową społeczną, pustym rytuałem lub jedynie zewnętrznym znakiem zaręczyn. „Sakrament jest darem dla uświęcenia i zbawienia małżonków, ponieważ „poprzez sakramentalny znak, ich wzajemna przynależność jest rzeczywistym obrazem samego stosunku Chrystusa do Kościoła. Małżonkowie są zatem stałym przypomnieniem dla Kościoła tego, co dokonało się na Krzyżu; wzajemnie dla siebie i dla dzieci są świadkami zbawienia, którego uczestnikami stali się poprzez sakrament”” zauważa.
„Pamiętajmy, że sam Jezus jadł i pił z grzesznikami (por. Mk 2, 16; Mt 11, 19), potrafił się zatrzymać, aby porozmawiać z Samarytanką (por. J 4, 7-26), i przyjmować Nikodema w nocy (por. J 3, 1-21), pozwolił, aby jego nogi namaściła nierządnica (por. Łk 7, 36-50), i nie cofał się przed dotykaniem chorych (por. Mk 1,40-45; 7, 33)” wyliczał Ojciec Święty, dodając, iż to samo czynili Jego apostołowie, którzy nie odnosili się pogardliwie do innych, zamkniętych w małych grupach osób wybranych, odciętych od życia ludzi. Choć władze ich prześladowały, cieszyli się sympatią wszystkich (por. Dz 2, 47; 4, 21.33; 5, 13).
Tymczasem – nie kryje rozczarowania - „to prawda, że czasami „zachowujemy się jak kontrolerzy łaski, a nie jak ci, którzy ją przekazują. Kościół jednak nie jest urzędem celnym, jest ojcowskim domem, gdzie jest miejsce dla każdego z jego trudnym życiem”.
Odnosząc się do osób znajdujących się w nowych związkach, papież zwraca uwagę na konieczność indywidualnego podejścia do każdej sytuacji, jej dogłębnego rozeznania i podejmowania działań w celu przyciągnięcia ludzi żyjących w grzechu, aby mimo swoich upadków angażowali się w życie kościelnej wspólnoty.
„W perspektywie Boskiej pedagogii Kościół zwraca się z miłością do tych, którzy uczestniczą w jego życiu w sposób niedoskonały: wraz z nimi modli się o łaskę nawrócenia, zachęca ich do czynienia dobra, do wzajemnej troski z miłością jedno o drugie oraz do zaangażowania się w służbę wspólnocie, w której żyją i pracują. [...] Gdy związek osiąga znaczną stabilność poprzez więź publiczną – i charakteryzuje się głębokim uczuciem, odpowiedzialnością względem potomstwa, zdolnością do przezwyciężania trudnych doświadczeń – może być postrzegany jako szansa, aby w przypadkach, gdy jest to możliwe, doprowadzić do sakramentu małżeństwa” stwierdza Ojciec Święty.
Jednocześnie, „osoby rozwiedzione, które jednak nie zawarły nowego związku małżeńskiego, będące często świadkami wierności małżeńskiej, trzeba – zdaniem Franciszka - zachęcać do znajdywania w Eucharystii pokarmu, który wspiera je w ich stanie. Lokalna wspólnota i duszpasterze winni towarzyszyć tym osobom z troską, zwłaszcza dzieciom lub gdy są w sytuacji poważnego ubóstwa”.
Wraz z duszpasterstwem specyficznie ukierunkowanym na rodziny, Ojciec Święty dostrzega także potrzebę „bardziej odpowiedniej formacji kapłanów, diakonów, zakonników i zakonnic, katechetów oraz innych pracowników duszpasterskich”. W odpowiedziach na zapytania przesłane do wszystkich podkreślono, że kapłanom często brakuje odpowiedniej formacji, aby podjąć złożone dzisiejsze problemy rodzin. „W tym sensie może być także pożyteczne doświadczenie wschodniej tradycji księży żonatych” stwierdza, nie precyzując jednak, czy bierze pod uwagę ewentualność zwolnienia księży z celibatu.
W omawianej adhortacji stwierdza natomiast:
Klerycy powinni mieć dostęp do szerszej interdyscyplinarnej formacji dotyczącej narzeczeństwa i małżeństwa, a nie tylko doktryny. Ponadto, formacja nie zawsze pozwala im na rozwinięcie swojej psychiki i uczuciowości. Niektórzy niosą w swoim życiu doświadczenie własnej poranionej rodziny, w której rodzice byli nieobecni, i z brakiem stabilności emocjonalnej. Podczas formacji należy zapewnić proces dojrzewania, aby przyszli kapłani posiadali niezbędną dla ich posługi równowagę psychiczną. Więzy rodzinne mają podstawowe znaczenie dla umocnienia właściwej samooceny seminarzystów. Dlatego jest ważne, aby rodziny towarzyszyły całemu procesowi seminaryjnemu i drodze do kapłaństwa, ponieważ w rzeczywistości je umacniają. W tym sensie zbawienne znaczenie ma połączenie pewnego okresu życia w seminarium z innymi przeżywanymi w parafiach, pozwalającymi na nawiązanie większego kontaktu z konkretną rzeczywistością rodzin.
Szczególny nacisk papież kładzie na działanie parafii, ruchów, szkół i innych instytucji Kościoła, mogących na różne sposoby pośredniczyć w trosce i ożywianiu rodzin. Na przykład, przy wykorzystaniu takich narzędzi jak: spotkania małżeństw z sąsiedztwa czy zaprzyjaźnionych, krótkie rekolekcje dla małżonków, konferencje specjalistów dotyczące bardzo konkretnych problemów związanych z życiem rodzinnym, ośrodki poradnictwa małżeńskiego, działalność pracowników misyjnych przygotowanych do rozmowy z małżonkami na temat ich trudności i aspiracji, poradnictwa dotyczącego różnych sytuacji rodzinnych (uzależnienia, zdrada, przemoc w rodzinie), miejsca rozwijania duchowości, warsztaty formacyjne dla rodziców dzieci problemowych, spotkania rodzinne.
Kancelaria parafialna – tłumaczy Ojciec Święty - powinna być w stanie serdecznie przyjąć i zająć się pilnymi sprawami rodzinnymi lub ułatwić kontakt z kimś, kto może służyć im pomocą. Papież Franciszek podkreśla przy tym, iż istnieje również wsparcie duszpasterskie, jakie świadczą grupy małżeńskie, zarówno posługujące, jak i misyjne, modlitewne, formacyjne i wzajemnego wsparcia. Grupy te stanowią okazję, aby dawać, aby żyć otwarciem rodziny na innych, by dzielić się wiarą, ale jednocześnie są środkiem do umocnienia małżonków i ich rozwoju.
„Zadaniem Kościoła jest pomoc w leczeniu ran i w wychowaniu dzieci z rozbitych rodzin” konkluduje.
W punkcie 251 adhortacji „Amoris laetitia” przytacza oficjalne stanowisko synodu w kwestii pojawiających się prób wymuszenia na Kościele katolickim uznania związków jednopłciowych. Stwierdza, iż w trakcie dyskusji na temat godności i misji rodziny, ojcowie synodalni zauważyli, że „odnośnie do projektów zrównywania związków osób homoseksualnych z małżeństwem, nie istnieje żadna podstawa do porównywania czy zakładania analogii, nawet dalekiej, między związkami homoseksualnymi a planem Bożym dotyczącym małżeństwa i rodziny”.
Zaznacza, że to niedopuszczalne, „aby Kościoły lokalne doznawały nacisków w tej materii oraz aby organizmy międzynarodowe uzależniały pomoc finansową dla krajów ubogich od wprowadzenia praw ustanawiających «małżeństwo» między osobami tej samej płci”.
opr. ac/ac