150 lat "L'Osservatore Romano" - gazety więcej niż "rzymskiej"
Dziennikarz musi pisać dla ludzi współczesnych, nie dla przyszłych pokoleń. Zadaniem gazety jest relacjonowanie czytelnikom codzienności i ułatwianie im zrozumienia złożonego kontekstu wydarzeń. Te zasady odnoszą się także do «L'Osservatore Romano», ale podwójne motto: uniquique suum i non praevalebunt, figurujące pod jego nagłówkiem, wskazuje, że gazeta ma o wiele szersze horyzonty i większe ambicje.
«L'Osservatore» jest bowiem czymś więcej niż «rzymską» gazetą. Jego horyzont obejmuje cały świat, nie ogranicza się do samych wspólnot katolickich. Międzynarodowy wymiar relacji i interpretacji wydarzeń sprawił, że w ostatnich latach watykański dziennik stał się głosem coraz bardziej nowoczesnym, który nigdy nie trąci myszką.
Ta zdolność dotrzymywania kroku czasom, niekiedy wyprzedzania ważnych tendencji międzynarodowych znamionuje tę gazetę od początku, od XIX w., kiedy partie, ruchy polityczne i prasa włoska miały charakter regionalny, koncentrowały się na sprawach lokalnych i zwracały się do ograniczonej liczby czytelników. Dopiero pod koniec lat 70. XIX w. zaczął powstawać krajowy rynek prasowy, obejmujący cały Półwysep Apeniński. W panującym wówczas klimacie podziałów polityczno-ideologicznych między katolikami i zwolennikami laickości «L'Osservatore Romano» potrafiło dotrzeć do tak zróżnicowanego grona czytelników, potwierdzając swój międzynarodowy rozmach, który go wyróżnia spośród innych organów prasowych, tworzących włoską panoramę wydawniczą. Jest oknem szeroko otwartym na świat.
Międzynarodowe powołanie gazety umacnia szczególna więź Rzymu ze stolicami światowymi. Ta silna więź, symboliczna, kulturowa i religijna, nie uległa osłabieniu nawet wtedy, gdy we Włoszech demokrację stłumił reżym faszystowski. Przeciwnie, właśnie wtedy «L'Osservatore Romano» stało się znane na płaszczyźnie międzynarodowej i zyskało sobie szczególny prestiż w skali światowej.
Lata trzydzieste XX w. były dla «L'Osservatore Romano» okresem wyjątkowej świetności. Stało się ono prawdziwym punktem odniesienia dla dziennikarzy, którzy na całym świecie śledzili wiadomości i komentarze publikowane przez dziennik watykański. Wraz z wybuchem II wojny światowej stało się ono jeszcze ważniejsze, bo przekazywało informacje pochodzące ze środowisk dyplomatycznych wszystkich krajów, utrzymujących relacje ze Stolicą Apostolską. Gdy rozpoczęły się działania wojenne i cenzura nasiliła się jeszcze bardziej, lektura «L'Osservatore Romano» stała się niezbędnym momentem dnia każdego, kto chciał zrozumieć, co dzieje się w świecie, a nie chciał ulec propagandzie państw totalitarnych. Była to gazeta Guida Gonnelli, autora serii artykułów poświęconych sprawom międzynarodowym, zatytułowanej «Acta diurna», i Alcide De Gasperiego, który podczas swoistego przymusowego wygnania pracował w Bibliotece Watykańskiej i był współpracownikiem «L'Illustrazione Vaticana».
«L'Osservatore Romano» potrafiło zachować postawę antykonformistyczną także w latach zimnej wojny, dekolonizacji i sekularyzacji. Z wielką godnością, wielkim autorytetem i wielką siłą — cytując słowa kard. Montiniego ze słynnego artykułu — pełniło swoją rolę dziennika «niewygodnego» i z odwagą demaskowało przejściowe mody. Dzięki naturalnej skłonności do eksperymentowania jako pierwszy prawdziwy global newspaper w dziejach dziennikarstwa, publikowany w ośmiu językach, za pośrednictwem swoich wydań tygodniowych i miesięcznika dociera do ponad 150 krajów. Bardziej niż jakakolwiek inna gazeta zdołał ze względu na swoje wewnętrzne powołanie wyrazić w bezkompromisowy i wierny sposób globalny charakter, jakiego w codziennym trudzie próbują nabrać liczne inne media.
«L'Osservatore Romano», międzynarodowe z założenia, ze względu na treść i zasięg, opowiadało wielkie problemy polityki zagranicznej ostatnich 150 lat, nie uchylając się od wyrażania politycznych ocen i przede wszystkim unikając patrzenia na rzeczywistość z prowincjonalnej i lokalnej perspektywy, która wciąż cechuje część włoskiej prasy.
Żadna gazeta na świecie nie poświęca regularnie uwagi przede wszystkim informacjom ze świata. Żadna oprócz «L'Osservatore Romano». Wczoraj nie mógł nie brać go pod uwagę nikt, kto nie chciał wpaść w sidła licznych ideologii. Dziś nie może się bez niego obejść profesjonalista, któremu z jakiegokolwiek powodu potrzebne jest zrozumienie rzeczywistości globalnej.
Nie dziwi zatem, że w 2008 r. odważny i bardzo nowoczesny, obecny sposób redagowania «L'Osservatore Romano» został zauważony i doceniony przez «Wall Street Journal». Z przyjemnością widzimy w tym hołdzie racjonalny podziw zawodowców w tej dziedzinie. Obie gazety — każda na swój sposób — z zapałem i kompetentnie oddają się trudnemu rzemiosłu, którego celem jest przybliżanie świata jego mieszkańcom. Właśnie unicuique suum.
Franco Fratiini, włoski minister spraw zagranicznych
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (3/2011) and Polish Bishops Conference