Recenzja filmu "W pustyni i w puszczy", Reż. Gavin Hood 2001
Ostatnią ukończoną powieść Sienkiewcza próbowali jeszcze przed wojną sfilmować Amerykanie, Włosi i Niemcy, ale do realizacji filmu nie doszło. Dzisiaj, dzięki kolejnej już adaptacji „W pustyni i w puszczy” Henryka Sienkiewicza uboga oferta polskiego kina w gatunku filmu familijnego nieco się powiększy. Najnowsza ekranizacja powieści z pewnością okaże się filmowym przebojem, podobnie jak pierwsza, nakręcona prawie trzydzieści lat temu przez Władysława Ślesickiego, którą obejrzało około 17 milionów widzów.
Realizatorzy zrobili wszystko, by film trafił do jak największego grona widzów, a najważniejszym z podyktowanych troską o kieszeń inwestorów przedsięwzięcia zabiegów było skomasowanie fabuły filmu do niecałych dwóch godzin, co umożliwia większą liczbą projekcji kinowych i tym samym większe wpływy. Musiało to oczywiście wpłynąć na ostateczny kształt artystyczny produkcji, bo powieść Sienkiewicza, niezwykle dynamiczna i barwna, wypełniona mnóstwem przygód, dostarcza materiału na film o wiele dłuższy. Nawet prawie czterogodzinny film Ślesickiego nie pretendował przecież do przedstawienia wszystkich wątków arcydzieła Sienkiewicza.
Realizacja „W pustyni i w puszczy” nie była łatwa, tym bardziej że cały film powstawał w afrykańskich plenerach, w Republice Południowej Afryki i Tunezji. Już po kilku pierwszych dniach zdjęć problemy zdrowotne uniemożliwiły dalszą pracę reżyserowi Maciejowi Dutkiewiczowi, którego po gorączkowych zabiegach zastąpił na planie Gavin Hood, Brytyjczyk z pochodzenia, mieszkający na stałe w RPA. Jeszcze w czasie zdjęć Hood pracował nad swoją własną koncepcją scenariusza, nadając mu ostateczny kształt. Hood udowodnił, że jest zawodowcem w każdym calu, bo film, sprawnie zrealizowany, ze znakomitymi kreacjami młodych aktorów, z pewnością zyska sympatię publiczności w każdym wieku. Jednak, jak to bywa z ekranizacjami wielkich klasycznych powieści, i ta pozostawia u widza pewien niedosyt. Autorzy adaptacji jeszcze na etapie produkcji deklarowali, że scenariusz filmu tworzonego w dzisiejszych czasach wymaga pewnych korekt związanych z Sienkiewiczowskim spojrzeniem na problemy Czarnej Afryki, toteż bez kompleksów przystąpili do „poprawiania” Sienkiewicza, tak by przypadkiem nie urazić uczuć rdzennych mieszkańców Afryki. Sienkiewicz osadził akcję powieści w określonych realiach historycznych, w czasie powstania Mahdiego w Sudanie, które było ruchem religijnym i zarazem walką o wyzwolenie spod dominacji egipskiej i jednocześnie angielskiej, jako że Egipt faktycznie stanowił wtedy brytyjski protektorat. Sienkiewiczowi nieraz zarzucano, że w powieści sympatyzuje z kolonizatorami, przedstawiając w negetywnym świetle Mahdiego i jego ruch, a Murzynów pokazuje w duchu paternalistycznym. Jednak uważny czytelnik książki zauważy, że pisarz nie idealizuje ani też nie demonizuje żadnej ze stron konfliktu, potrafi też dostrzec racje i motywy działania antagonistów. Natomiast nie ukrywa, że przywrócone pod rządami Mahdiego niewolnictwo budzi jego głęboki sprzeciw. O murzyńskich bohaterach powieści Sienkiewicz pisze z wyraźną sympatią, nieco protekcjonalną, w konwencji, w jakiej w tym okresie przyjęło się pisać o czarnych mieszkańcach Afryki. Modna obecnie pogoń za osiągnięciem całkowitej poprawności politycznej sprawiła, że w filmie pominięto wątek filozofii Kalego, a przecież słynny wykład moralnego relatywizmu przeszedł w Polsce do potocznego obiegu. Wydaje się, że w tym wypadku twórcy poszli za daleko. Być może nie zauważyli następującego po słowach czarnego nastolatka komentarza Sienkiewicza, który napisał: „Staś był zbyt młody, by zmiarkować, że podobne poglądy na złe i dobre uczynki wygłaszają i w Europie — nie tylko politycy, ale i całe narody”. Również w wielu szczegółach dotyczących realiów, w jakich rozgrywa się akcja powieści, Sienkiewicz był bardziej wierny prawdzie historycznej niż autorzy filmu.
Powyższe zastrzeżenia nie pomniejszają jednak wartości ekranizacji, która wśród nielicznej w polskim kinie oferty filmów przeznaczonych dla całej rodziny wyróżnia się rzadko spotykanym profesjonalizmem. Skrótowe, dynamiczne, utrzymane w westernowym tempie zawiązanie akcji od razu pozwala widzowi zorientować się w zawiłościach fabuły, natychmiast też poznajemy charaktery głównych bohaterów filmu, czyli Stasia i Nel. Reżyser ma szczególny dar do charakterystki postaci w kilku ujęciach, do czego przyczynia się też znakomite poprowadzenie wielonarodowej ekipy aktorów. Właściwie wszystkie postacie, nawet drugoplanowe, przedstawione są niezwykle wyraziście. Twórcy dosyć pobieżnie potraktowali okoliczności porwania i przeprawy do Omdurmanu, gdzie dzieci stają przed obliczem Mahdiego, koncentrując się przede wszystkim na perypetiach Stasia i Nel w czasie podróży przez Sudan, w poszukiwaniu ojców. Ich fantastyczna odyseja przez nieznane, w towarzystwie Kalego i Mei, okaże się ostatecznym sprawdzianem charakterów, stając się zarazem podróżą w dojrzałość. Nie mogło oczywiście zabraknąć w filmie wspaniałych afrykańskich plenerów, słonia Kinga, mastifa Saby, groźnego lwa i reszty menażerii Czarnego Lądu tak wspaniale opisanej przez Sienkiewicza. W filmie nie znajdziemy natomiast zbędnej przemocy, autorzy złagodzili nawet wymowę realistycznie przedstawionych przez pisarza scen czy opisów.
Mimo że dla miłośników powieści film w szczegółach może wydać się zbyt mało Sienkiewiczowski, to zachował on to, co w powieści Sienkiewicza najcenniejsze, jego przesłanie. Przecież i ta powieść o przygodach dwojga dzieci pisana była ku pokrzepieniu serc, przez lata spełniała i spełnia funkcję wychowawczą, kszałtuje charaktery i postawy etyczne. Film wydobył z powieści wartości uniwersalne, ważne i aktualne dla każdego wchodzącego w życie pokolenia, czyniąc to, podobnie jak Sienkiewicz, bez zbędnego dydaktyzmu.
Nowa wersja „W pustyni i w puszczy” trafia na ekrany w rekordowej liczbie 120 kopii, w dwóch wersjach. W wersji dla młodszych dzieci dialogi obcojęzyczne będą dubbingowane.
opr. mg/mg