I oto do akcji wkracza on - dziennikarz śledczy, Nello Scavo. Udaje się do Argentyny i dochodzi do prawdy. Odkrywając szczegóły z działalności papieża Franciszka w czasach dyktatury, pisze o tym książkę
Były głosy oskarżycielskie. Były i głosy obrońców. Niektórzy jednak skupili się jedynie na tych pierwszych. Bardzo niebezpieczną sytuacją w mediach jest to, kiedy padają oskarżenia, a właściwie nikt się z nimi na poważnie nie zmierzył. Ba, być może nawet nie miał zamiaru zmierzyć się w ogóle. I oto do akcji wkracza on – dziennikarz śledczy, Nello Scavo. Udaje się do Argentyny i dochodzi do prawdy. Odkrywając szczegóły z działalności papieża Franciszka w czasach dyktatury, pisze o tym książkę. Sięgając po nią, każdy z nas może zmierzyć się z faktami, o których być może wcześniej nawet by nie pomyślał.
4 kwietnia 2014 roku w Sali Koncertowej na Zamku Królewskim w Warszawie odbyło się spotkanie z autorem książki „Lista Bergoglio. Ocaleni przez Franciszka w czasach dyktatury”. Nello Scavo gościł w Polsce po raz pierwszy. Przybył do Warszawy z żoną Stellą i czteroletnim synkiem Pietro. Na spotkaniu opowiedział o szczegółach powstawania książki, rozwiewał wątpliwości i z pewnością zaciekawił wieloma szczegółami z życia papieża Franciszka w czasach dyktatury w Argentynie. Nello Scavo mieszka w Como, mieście na północy Włoch przy granicy ze Szwajcarią.
Scavo reprezentuje stare, dobre dziennikarstwo. Jak stwierdził, prowadzący spotkanie, Marek Zając są jeszcze dziennikarze, którzy bez z góry założonych tez, rzetelnie zbierają materiały i po prostu sprawdzają, jak było naprawdę. Robią to wszystko, na co większość współczesnych mediów nie ma ochoty. Marek Zając podziękował więc koledze „po fachu” za to, że robi to, na czym polega właśnie dobre dziennikarstwo. Za to, że Nello Scavo wsiadł w samolot, poleciał do Buenos Aires, wykonał ciężką, solidną robotę, szukając informatorów i przekonując ludzi do mówienia. Dobry dziennikarz wyłapuje fakty, przegląda archiwa, robi to wszystko, na co dziś większość mediów nie ma czasu. I stąd jest to bardzo ważna i bardzo cenna książka – mówił Marek Zając. Jego zdaniem jest to jedna z najważniejszych książek o papieżu Franciszku, jaka ukazała się po jego wyborze.
Przenieśmy się do czasu konklawe. 13 marca 2013 roku. Przewiduje się, że papieżem może zostać Włoch. Niektórzy przewidują także inne kandydatury. Nikt chyba jednak nie przewidział, że papieżem zostanie kard. Jorge Bergoglio z Argentyny. Marek Zając dzieli się z uczestnikami spotkania w Warszawie tym, że kiedy po wyborze próbował dowiedzieć się tego, co w ogóle wiadomo o Bergoglio, usłyszał w słuchawce dwie rzeczy: po pierwsze wszyscy mówili o tym, że jeździł do Kurii metrem, a po drugie, że podobno wydawał swoich współbraci podczas rządów dyktatury w Argentynie. To mówi bardzo wiele o dzisiejszych mediach – twierdzi Marek Zając. Media szukają od razu ciekawostek. Media bardzo szybko przekazują wszelkie oskarżenia. Tymczasem ci, którzy wciąż cenią stare, dobre dziennikarstwo, po prostu sprawdzają jak było naprawdę - bez z góry założonych tez. Robią to, na co większość nie ma ochoty.
Na spotkaniu w Warszawie, Nello Scavo opowiedział, jak narodził się pomysł na książkę „Lista Bergoglio. Ocaleni przez Franciszka w czasach dyktatury. Historia nigdy nie opowiedziana”. Zdradził szczegóły początku pracy nad książką i to, jak dochodził „po nitce do kłębka”. Idea tej książki narodziła się tej samej nocy, gdy kard. Jorge Mario Bergoglio został papieżem – mówił Scavo – ponieważ już na początku, tego samego dnia, kiedy wybrano nowego papieża, podniosły się głosy krytyki i oskarżenia. Scavo nie jest dziennikarzem zajmującym się sprawami tylko religijnymi. Scavo jest dziennikarzem śledczym. Nic więc dziwnego, że jednym z pierwszych pytań, jakie przewijało się w jego głowie, było: Czy aby na pewno kardynałowie nie pomylili się z tym wyborem? Jeśli faktycznie Bergoglio miałby zbrukane ręce krwią, to jak kardynałom udałoby się wytłumaczyć w tym właśnie momencie wybór takiego człowieka na papieża i to w chwili, kiedy w Watykanie huczało już od informacji o skandalach w Kurii Rzymskiej? Nello Scavo przyznał, że zaczął studiować bardzo dużo dokumentów, które właśnie przemawiały na niekorzyść kardynała Bergoglio. Całą noc zbierał te wszystkie teksty, wszystkie dokumenty, które świadczyły na niekorzyść nowego papieża. I co? I dochodzi do wniosku, że wiele z tych rzeczy jest całkowicie nieprawdziwych, a co więcej nie ma tutaj żadnych podstaw do oskarżeń.
Stąd rodzi się myśl, żeby pogłębić wiedzę. Jak to dziennikarz śledczy, Scavo zaczyna coraz bardziej szukać… Co ciekawe, im więcej źródeł zaczęło mu „wpadać w ręce”, im więcej informacji zdobywał, tym bardziej okazywało się, że wszelkie te źródła świadczą raczej na korzyść papieża Franciszka. Bardzo często pojawiała się w nich raczej informacja odnośnie osób, które Bergoglio uratował w czasie rządów junty wojskowej w Argentynie. Rozpoczęła się więc weryfikacja. Scavo zaczął sprawdzać, gdzie te osoby teraz są, czy jeszcze żyją, a jak tak, to jak można do nich dotrzeć. Jak okazało się, że jest to możliwe, to postanowił ruszyć do Argentyny.
Nello Scavo raz jeszcze podkreśla mocno, że jest dziennikarzem śledczym. Jak mówi Marek Zając, dziennikarz śledczy bardzo szybko w swojej pracy natrafia na tzw. „mur milczenia”. Ludzie próbują ukryć swoje ciemne sprawy. Bardzo trudno jest pozyskać informatorów, często zastraszonych, przerażonych. Sam dziennikarz śledczy musi wykazywać się dużą odwagą – podkreśla polski dziennikarz. W przypadku Nello Scavo było jednak coś innego… Był na początku pewien „mur milczenia”, ze strony tych, którzy mogli opowiedzieć o postawie Bergoglio, ale milczeli zupełnie z innych powodów. Jak więc udało się ten mur przełamać?
Scavo na początku myślał, że to śledztwo będzie dla niego rzeczą prostą. I to nie dlatego, że kierowała nim pycha. Nie. Po prostu myślał, że skoro reprezentuje jeden z najbardziej poczytnych dzienników katolickich we Włoszech, to fakt ten sprawi, że nie będzie miał problemów z wyciągnięciem informacji od ludzi. A tu zaskoczenie: milczenie… I to właśnie dało przekonanie o tym, że musi być coś w tle… Musi być coś ważnego! Wreszcie spotyka pierwsze osoby bezpośrednio włączone w tę historię. Wówczas zrozumiał, że milczenie było spowodowane tym, by nie rozpoczynać zbytniej burzy medialnej. Zresztą sam Bergoglio także zawsze był niejako „w tle”. Nie wszystkich też, jak już wiemy, kard. Jorge Bergoglio był w stanie uratować. W tym miejscu warto dodać, że tego typu historie, z jaką mamy do czynienia, bardzo często się zdarzały. Jak uważa Nello Scavo, to wszystko nie jest jakieś bardzo zaskakujące. Wiadomo też, że nie wszystkich zawsze da się uratować. Pomimo faktu, że się uratowało bardzo, bardzo wielu… To są najtrudniejsze lekcje moralności - twierdzi Marek Zając - Ludzie, którzy okazali się bohaterami, ratowali wielu z narażaniem własnego życia, bardzo często wypominają sobie jeszcze i to, że jednak nie udało im się uratować wszystkich. Ciągle myślą o tym, czy nie mogli zrobić więcej.
Tytuł „Lista Bergoglio” kojarzy się niektórym z „Listą Schindlera”. Czy słusznie? Scavo wyjaśnia, że tak naprawdę pomysł z tytułem pojawił się, zanim powstała książka. Twierdzi, że był to jakiś taki „odruch bezwarunkowy”, bo chciał odnieść się do listy osób uratowanych przez Bergoglio. Oczywiście w tle można doszukiwać się tego powiązania z „Listą Schindlera”, ale to są dwie skale problemu. Trzeba zaznaczyć, że w Ameryce Południowej nigdy nie zdarzyły się rzeczy na taką skalę, na jaką wydarzyły się na naszym kontynencie – w Europie. Na temat rozmiarów wydarzeń w Ameryce Płd. wciąż istnieją badania. I jest to jeszcze skala niezbadana do końca. Jednak trzeba przyznać, że tytuł okazał się trafiony. Na pewno pomocny w reklamie książki.
A z książki możemy dowiedzieć się, jakie znaczenie w ratowaniu miała np. doskonała umiejętność prowadzenia samochodu przez Bergoglio, czy znajomość topografii. Naprawdę tę książkę czyta się z wypiekami na twarzy. Jakby o losach jakiegoś bohatera amerykańskiego filmu, który ratuje z wielkim poświęceniem ludzi. To jednak nie film. To rzeczywistość. To życie obecnego papieża.
Gonzalo Mosca to jeden z tych, których uratował papież. Czytając opowieść o jego uratowaniu, nasuwa się myśl: Jorge Bergoglio w ogóle się nie zmienił. Jest taki, jakim był kiedyś. Chodzi w białej sutannie, ale napędza go ta sama siła – twierdzi Marek Zając. Jorge Bergoglio działa według niezmiennych zasad. Nie nawraca na siłę, ale po prostu rozmawia: o życiu, o różnych problemach. Kiedy widzimy tego człowieka, który mówi zawsze po zakończeniu modlitwy na Anioł Pański: „Dobrego obiadu!”, to widzimy tego samego człowieka, który gotował obiady, aby uratować tych, których ukrywał przed juntą i chciał ich wyżywić.
Jorge Mario Bergoglio to człowiek wiary. Kiedyś zajmował się pewnym małżeństwem młodych ludzi, którzy pracowali w bardzo ubogich warunkach, pomagając innym. Bergoglio „urywał się” na kilka dni do tej dzielnicy i w baraku prowadził pewien rodzaj rekolekcji, mieszkając wśród ubogich. Szczerze mówiąc, Argentyńczycy nie dziwią się teraz zachowaniu Bergoglio. Te zachowanie dziwi nas. Warto także podkreślić fakt, że kard. Bergoglio nie rozróżniał tego, komu pomaga. Nie patrzył na to, czy pomaga wierzącym czy nie. Pomagał ludziom.
Bergoglio działał często bez opieki, nie brał nikogo ze sobą, by nie narażać na niebezpieczeństwo innych ludzi. Jeśli naprawdę chcemy zrozumieć kim jest ten człowiek, który tak nas teraz fascynuje, jeżeli interesuje nas mądra choć trudna lekcja moralności – mówi Zając – jeśli chcemy się dowiedzieć czegoś bardzo ważnego o papieżu, to polecam tę książkę.
Zastanówmy się jeszcze nad jednym: komu mogło najbardziej zależeć więc na tym, aby zdyskredytować Jorge Bergoglio? Skąd oskarżenia? Chodzi o znany wątek dwóch jezuitów, którzy zostali uprowadzeni przez służby bezpieczeństwa, przetrzymywani i torturowani. Jak później zeznali: oprawcy dali im do zrozumienia, że zostali zdradzeni przez kogoś z wysokich urzędów kościelnych. Przyszła im do głowy myśl, że to mógł być Bergoglio. Jeden z nich już zmarł, i to raczej w przeświadczeniu, że był zdradzony przez Bergoglio. Drugi miał jeszcze czas na to, aby zweryfikować dokumenty i dojść do faktów. I doszedł. Na dodatek dwukrotnie zabrał publicznie głos w tej sprawie, deklarując, że Jorge Mario Bergoglio nie tylko nie miał nic wspólnego z ich uwięzieniem, ale co więcej przyczynił się do ich uwolnienia. Jednak niektórym z dziennikarzy zależało na tym, by „uderzać” w Bergoglio i osłabiać jego pozycję. Był wtedy już przecież kimś na wysokim stanowisku kościelnym. Czyż właśnie nie „uderza się” wtenczas w tych, którzy nie chcą współpracować z takimi władzami jak junta? Czy nie szuka się wówczas sposobu, aby osłabić ich pozycję? Tak też czyniono wobec Bergoglio – próbowano podważyć jego wiarygodność. Wymiar sprawiedliwości nie znalazł jednak niczego przeciw kard. Bergoglio, nie potwierdził żadnego zarzutu wobec niego. Amnesty International, jak wiemy nie jest organizacją chrześcijańską, a jednak u nich udało się dotrzeć do sekretnego skryptu, dzięki któremu dowiedziano się, że nie ma naprawdę niczego przeciwko Bergoglio.
Jednym z głównym oskarżycieli był Horacio Verbitsky. Nello Scavo oczywiście zmierzył się także z jego bezpodstawnymi oskarżeniami wobec papieża Franciszka. Scavo czytał jego książki. Można dzięki nim poznać kontekst lat, o których mówimy – uważa autor „Listy Bergoglio”. Podkreśla, też, że część Episkopatu Argentyny sympatyzowała z juntą. Jeśli jednak chodzi o Bergoglio nasze drogi rozmywają się całkowicie– mówił Scavo na spotkaniu w Warszawie. Verbitsky stoi na stanowisku, że oficjalne dokumenty faktycznie wybielają Bergoglio, ale stawia tezę, że ojciec który odwołał wszystkie zarzuty zapewne musiał to zrobić. Nie jest jednak w stanie wykazać, że tak w istocie było. Scavo wymienia więc listy z oskarżycielem papieża, próbując oczywiście wszystko dokładnie wyjaśnić. Verbitsky wypowiedział się, że w książce Scavo jest kilka błędów. Nello Scavo napisał więc otwarty list. Niestety, tekst który opublikowano, nie był cały. Pominięto właśnie te części, w których Scavo wyjaśnia swoje stanowisko. Niewygodna prawda dla Horacio? Bo jak inaczej to wytłumaczyć…
Amnesty International uważa, że obecny system sądowy jest jednym z najlepszych na tym kontynencie, a jednak nie znalazł nic na Bergoglio. To samo stanowisko przedstawia laureat Nagrody Nobla, którego tekst otwiera te książkę. Wielu ludzi mówi tym samym głosem. Sam Nello Scavo mówi, że naprawdę szukał dowodów oskarżających. Nie tylko z powodu (takiego, nie innego) sposobu dochodzenia. Gdybym znalazł takie tezy, to napisałbym książkę, która sprzedałaby się w milionach egzemplarzy i zrobiłbym wtedy naprawdę wielką karierę – twierdzi Scavo. Wybrał prawdę.
opr. aś/aś