Jubileusz - i co dalej

O obchodach jubileuszu 1000-lecia diecezji krakowskiej

Od 11 do 14 maja 2000 r. archidiecezja krakowska obchodziła swoje milenium. Kulminacyjnym punktem obchodów była tradycyjna procesja z Wawelu na Skałkę ku czci św. Stanisława.

Poprzedziło ją wiele wydarzeń: 11 maja w Domu Arcybiskupów Krakowskich odbyła się promocja książki Kościół Krakowski w Tysiącleciu, wydanej przez „Znak”; następnego dnia miała miejsce — zorganizowana pod patronatem kard. Franciszka Macharskiego przez Wydział Historii Kościoła Papieskiej Akademii Teologicznej — sesja naukowa pt. U początków diecezji krakowskiej, a krakowskie Biskupstwo otrzymało (obok Uniwersytetu Jagiellońskiego) od Rady Miasta złoty medal Cracoviae Merenti; w sobotę przybyli do Krakowa biskupi polscy zwiedzili zorganizowane z okazji jubileuszu diecezji i miasta wystawy (na Zamku Wawelskim, w Muzeum Katedralnym oraz w Muzeum Archidiecezjalnym), a w najstarszych parafiach dawnej diecezji krakowskiej przewodniczyli modlitwie i Eucharystii. W niedzielę — jeśli wierzyć informacjom podawanym przez media — na Skałce zgromadziło się ok. 100 tys. osób.

Przez kilka dni panowało w Krakowie myślenie historyczne. Na co dzień jesteśmy coraz bardziej ludźmi „bez ojców”. Tradycja, przeszłość, doświadczenie starszych, autorytet wieku — znaczą dla nas niewiele lub nic. Lubimy powtarzać, że żyjemy w czasach, gdy wszystkie tradycyjne autorytety się skompromitowały... Na pozór nie ma nic złego w takiej postawie. Ważne są przecież: krytycyzm, samodzielność, dojrzałość. Tylko że w sytuacji, gdy odrzuci się — czasem ot tak, dla zasady — skalę wartości zaproponowaną przez „starszych”, na jej gruzach bardzo często pojawia się jako jedyny system odniesień styl życia zaproponowany przez grupę, w której się żyje. Zasadą staje się „nie wychylać się, nie odróżniać, iść z modą, z duchem czasu”... Kultura, w której istnieje poczucie winy, jest kulturą ludzi dojrzałych, odpowiedzialnych; kultura wstydu jest kulturą dzieci — do dziecka, które zrobiło coś złego, mówimy: „wstydź się!”.

Postrzegane w takiej perspektywie jubileusze nie tylko znaczą, ale też wyznaczają. „Wyznaczają” na wielu poziomach refleksji — od tej najbardziej specjalistycznej (naukowej i elitarnej) po wspólną wszystkim i najbardziej ogólną. I taki też („wyznaczający” nowe zadania i pracę) był krakowski jubileusz, a płynące z niego wnioski ważne są zapewne nie tylko dla ludzi tworzących tę jedną konkretną diecezję.

Co pokazało krakowskie milenium naukowcom, przede wszystkim historykom i historykom sztuki? Okazało się, w jak wielkim stopniu dzieje tej niewątpliwie najważniejszej obok gnieźnieńskiej diecezji w Polsce są wciąż nieopracowane; w jak wielu przypadkach poruszamy się wciąż po omacku, skazani na bardziej lub mniej prawdopodobne hipotezy; że — zwłaszcza w kwestiach najdawniejszych początków — łatwiej nam jest zakwestionować, niż postawić jakąkolwiek tezę. Jak dawne jest krakowskie biskupstwo? Kim byli wymieniani w jego najstarszych katalogach Prohor i Prokulf? Czy w ogóle istnieli? Skąd się wzięła sieć parafialna i od kiedy jest sens o niej mówić? Jak wyglądał Wawel — jako siedziba władcy i biskupa — w XI wieku? Ile kościołów powstało na obszarze diecezji obejmującej 1/4 obszaru Polski? W co wierzyli ludzie? Jaki mieli obraz Boga? Których świętych otaczali czcią i dlaczego? W jaki sposób ich przedstawiali?

W ostatnim czasie — jakby na fali jubileuszu — powstało wiele książek poświęconych diecezji krakowskiej. Wszystkie one jednak (podobnie jak ostatnie zorganizowane sympozjum) pokazują jedno: pilną i wielką potrzebę szczegółowych badań i monograficznych opracowań parafii, dekanatów, klasztorów, kościołów itd. A nawet pojedynczych dokumentów, które kryją się w kościelnych archiwach — czasami nawet jeszcze nieskatalogowane... A to nie koniec. Wystarczy obejrzeć wystawę Skarby Archidiecezji Krakowskiej w Muzeum Archidiecezjalnym. Zebrano na niej 300 eksponatów. Większość z nich pozostaje w kościołach parafialnych, kaplicach, klasztorach — wśród ludzi, dla których je wykonano i których dziadkowie wokół nich osnuwali swoją modlitwę.

Pojawia się więc jeszcze jedno zadanie, jeszcze jedno pole pracy, którą trzeba wykonać. Chodzi o rozpoznanie wielkiego bogactwa (źródeł, dokumentów, dzieł sztuki religijnej: malarstwa, rzeźby, złotnictwa, tkanin itd.), które się kryje na całym obszarze diecezji, jakby „poza katedrą”. Przecież historia krakowskiego Kościoła to nie tylko dzieje jego biskupów i pozostających w ich najbliższym otoczeniu elit (np. teologów czy kanonistów). O nich pisze się stosunkowo najłatwiej, gdyż pozostawili po sobie źródła; na nich koncentrują uwagę kronikarze, dla nich wystawiane były dokumenty. Czy jednak ci, którzy nie tworzyli źródeł, nie tworzyli także historii? Czy nie tworzyli Kościoła? Może tworzyli najbardziej podstawowy nurt jego tradycji — tzn. ustnego przekazu wiary z pokolenia w pokolenie, chociaż dla historiografii pozostają najczęściej „wielkim niemową” i „wielkim nieobecnym”. Kimś, kogo istnienie się zakłada, lecz niewiele można o nim powiedzieć. A nawet nie zawsze wzbudza ciekawość...

Jubileusz diecezji nie może się skończyć na jej katedrze. Jest on także po to, aby ocalić historię „małych kościelnych ojczyzn”. Aby ją opisać, skatalogować, przyznać właściwe miejsce. Aby obudzić wrażliwość historyczną, troskę i pietyzm wobec relikwii naszej przeszłości. Zadbać o nie, czasem po prostu znieść ze strychu, poddać konserwacji, uporządkować archiwalia. Równie ważne jak troska o zachowanie świadectw najstarszej historii jest dokumentowanie tego, co dzieje się dzisiaj. Milenium Kościoła w Polsce i w archidiecezji krakowskiej jest więc nie tylko — może nawet nie przede wszystkim — okazją do świętowania, ale także rozpoznania, opisania i kontynuowania historii.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama