O znaczeniu kanonizacji s. Faustyny Kowalskiej, apostołki Bożego Miłosierdzia
Kanonizacja siostry Faustyny Kowalskiej 30 kwietnia br. stanowi niezwykle ważne wydarzenie w dziejach naszego Kościoła. Oto pierwsza polska mistyczka zostaje zaliczona do grona Świętych. Jest to powód do dumy i wdzięczności, a zarazem ogromne zobowiązanie i odpowiedzialność. Jest to również okazja do namysłu nad potrzebą pogłębienia naszej pobożności, ubogiej w mistyczny wymiar wiary.
Kanonizacja s. Faustyny zobowiązuje do poznania jej duchowości oraz przesłania. W tym celu trzeba uważnie i często czytać „Dzienniczek” (jedyne dostępne nam „w oryginale” dzieło mistyczne), aby studiować i wykorzystać zawartą w nim wiedzę. Kościół, wynosząc na ołtarze swoich członków, daje nam wzór do naśladowania Chrystusa i orędowników u Boga. Trudno jest naśladować mistyków, którzy poznają Boga i dochodzą do jedności z Nim w bezpośrednim doświadczeniu. Wybiera ich sam Bóg (por. Rz 9,16) i obdarza łaskami, a wszelkie „zaprogramowane” naśladowanie może przybrać formę żałosnej imitacji lub nieortodoksyjnej mistyfikacji. Od mistyków można się wiele nauczyć; są wspaniałymi mistrzami życia duchowego, ubogacają naszą wiedzę o Bogu, o Jego działaniu w ludzkiej duszy i w doczesnej historii.
Siostra Maria Faustyna od Najświętszego Sakramentu została obficie obdarzona mistycznymi łaskami i mistyczną, „miłosną” mądrością. Bóg wybrał ją na sekretarkę i apostołkę swego Miłosierdzia; z orędziem o Bożym Miłosierdziu posłał ją do „całej ludzkości”. Orędzie to nie jest nową doktryną, ale cennym uzupełnieniem ewangelicznej nauki. „Bóg jest miłością — przypomina Faustyna i dodaje — a miłosierdzie jest Jego czynem”. Dzieląc się swą wiedzą o Bogu, poucza, jak należy oddawać cześć Bożemu Miłosierdziu i jak można je uzyskać. Z jej mistycznych doświadczeń zrodził się kult obrazu Jezusa Miłosiernego, Koronka do Miłosierdzia Bożego, Godzina Miłosierdzia i święto Miłosierdzia.
Istota kultu mieści się w przestrzeni duchowej. Wszelkie formy kultu Miłosierdzia Bożego przynoszą owoce, jeśli towarzyszy im wysiłek doskonalenia się, medytowanie Bożych tajemnic, kontemplacja i modlitwa. Najważniejszym warunkiem poprawności kultu jest postawa zawierzenia Bogu. Ufność jest najgłębszym uzasadnieniem wszystkich zewnętrznych aktów uwielbienia Miłosierdzia. Jest to trudny wymóg, bowiem współczesnemu człowiekowi, wierzącemu we własne siły i skuteczność państwowego lub międzynarodowego wymiaru sprawiedliwości, coraz trudniej bez reszty, w sposób racjonalnie nieuzasadniony zawierzyć miłosiernemu Bogu.
Każdy czciciel Bożego Miłosierdzia powinien spełnić przynajmniej jeden uczynek miłosierdzia dziennie. Miłosierdzie czynione na różne sposoby gwarantuje „dostąpienie miłosierdzia w dniu sądu”. Można je świadczyć słowem, czynem lub modlitwą. Uczynki miłosierdzia nie mają nic wspólnego z działalnością humanitarną, a nie zawsze można je utożsamiać z działalnością charytatywną, bowiem ich głównym celem jest uzyskanie Bożego zlitowania dla grzesznika. Są zatem współdziałaniem z Chrystusem w Jego zbawczym dziele trwającym do końca czasów.
Nowym w dziejach duchowości chrześcijańskiej i bardzo ważnym elementem orędzia s. Faustyny jest pouczenie o wielkiej wartości miłosierdzia ducha, wyrażonego modlitwą, ofiarą lub cierpieniem. Nie trzeba się martwić brakiem materialnych środków i struktur, bowiem „o wiele większą zasługę ma miłosierdzie ducha, na które nie potrzeba mieć ani przyzwolenia, ani spichlerza, jest ono przystępne dla wszelkiej duszy”. Miłosierdzie ducha można uznać za istotny rys tożsamości chrześcijanina, który powinien oddawać Bogu cześć nie wargami, lecz sercem (por Mk 7,6); nie powinien się odznaczać powierzchownym aktywizmem, ale głębokim życiem duchowym i wrażliwością na każdy grzech, który „rani Jezusa”. Miłosierdzie ducha, ukryte działanie podjęte z miłości do Boga i grzesznika, nie pojawia się na pierwszych stronach poczytnych gazet i nie przynosi uznania czy materialnych korzyści.
Człowiek proszący o miłosierdzie dla siebie, dla innych, a nawet „dla świata całego”, podejmuje swoistą współpracę z Bogiem, który tego gorąco pragnie. „Palą Mnie płomienie miłosierdzia, chcę je wylewać na dusze” — wyznał Chrystus swej sekretarce. Ludzka prośba „cieszy” Boga, który pragnie „dawać wiele, i to bardzo wiele”, który „rozkoszuje się”, gdy może „działać w duszy ludzkiej, napełniając ją swoim miłosierdziem i usprawiedliwiać ją”. „Prosząc o miłosierdzie, słaby człowiek zaspokaja pragnienie Wszechmocnego Boga i pozwala Mu działać. A przedziwne i tajemnicze jest to Boże działanie: „Największa nędza duszy nie zapala mnie gniewem — zapewnia Chrystus — ale się wzrusza serce moje dla niej miłosierdziem wielkim”. Szacunek dla ludzkiej wolności „zmusza” Go do tego, żeby nie określać z góry „liczby przebaczeń”, ale przebaczać tyle razy, ile razy skruszony grzesznik z ufnością o to poprosi.
Bóg objawia swe miłosierdzie w niestrudzonym szukaniu grzesznika, w cierpliwym czekaniu na niego i w udzielaniu mu tyle miłosierdzia, ile go potrzebuje — „im większy grzesznik, tym ma większe prawo do miłosierdzia Bożego”. Tak więc wielki grzesznik jest hojniej obdarowany niż przykładna zakonnica. Bóg kieruje się paradoksalnymi regułami swego miłosierdzia, a nie logiką ludzkiej sprawiedliwości. Nawet w sytuacji, po ludzku rzecz biorąc, bez wyjścia ma moc uleczyć i zbawić. Gdy w ostatniej sekundzie życia człowiek „zaczyna rozumieć wysiłek Boży”, wystarczy, że „okaże jedno drgnienie dobrej woli”, a Bóg „dokona reszty”. W owej wymianie miłosierdzia człowiek musi niewiele uczynić, aby Bóg mógł wiele dać.
Historia doczesna to dzieje ludzkiego grzechu i Bożego przebaczania, to najczęściej nieznana historia duchowych cudów. Siostra Faustyna przypomina o obecności w historii Chrystusa Miłosiernego, który wychodzi naprzeciw każdego grzesznika, podnosi upadłego, przytula każdego, kto z ufnością rzuci się w Jego ramiona. Wskazuje drogę do Chrystusa, ale każdy musi podjąć wolną decyzję wejścia na nią i wytrwale nią kroczyć pomimo wątpliwości i upadków. Nowa Święta powtarza Chrystusowe słowa: „Powiedz zbolałej ludzkości, niech się przytuli do miłosiernego serca mojego, a ja ich napełnię pokojem”. Zbolała, niespokojna ludzkość dysponuje zatem środkami do wyleczenia ran i uzyskania pokoju.
Dzisiaj ludzkość jest bardziej „zbolała” niż za życia Faustyny. W ciągu 62 lat, jakie upłynęły od jej śmierci, ludzie zadali sobie wiele bolesnych ran. A są to rany, o których F. Mauriac mówił, że mogą je opatrzyć tylko ręce gwoździami przebite. Zranionym i zrozpaczonym ludziom końca XX wieku Kościół głosi odwieczną ewangeliczną prawdę o zwycięstwie miłosierdzia, którą polska zakonnica wyraziła następująco: „Wszystko przeminie, a miłosierdziu Jego granicy ani końca nie masz; chociaż złość dojdzie miary, w miłosierdziu miary nie masz”. Gdy kończy się wiek, w którym „złość doszła miary”, w którym panowała bezgraniczna złość i niemiłosierny terror, Kościół przypomina zapewnienie s. Faustyny: „Mimo złości szatana, miłosierdzie Boże zatryumfuje nad całym światem”. To optymistyczne przesłanie jest programem dla spadkobierców s. Faustyny. Zrealizują go na pewno, jeśli z ufnością, pokorą i wytrwałością będą nie tylko dostrzegać promienną postać Jezusa Miłosiernego oraz oddawać Mu cześć, ale także zaspokajać Jego „palące” pragnienie, jeśli przekonają zranionych ludzi, aby pozwolili Chrystusowi opatrzyć ich rany, jeśli uczynią wszystko, aby „zbolała ludzkość” nie zaprzepaściła owoców Jego zbawczej męki.
opr. mg/mg