Z oczami skierowanymi na Jezusa

Papież Franciszek odwiedzając Genuę wraca do swych korzeni rodzinnych - to stąd jego rodzice wyruszyli do Argentyny razem z innymi migrantami, uciekającymi przed głodem i nędzą

Z oczami skierowanymi na Jezusa

Nigdy wcześniej nie był w Genui ten Papież, który zaraz po tym, gdy został wybrany, przedstawił się jako wzięty „niemal z końca świata”. I jego pierwszymi słowami (tutaj) było płynące z serca wyznanie, że odczuwa wielkie wzruszenie, będąc blisko tego portu, skąd jego rodzina wyruszyła do Argentyny, właśnie na „koniec świata”, migrując jak dziś bardzo wiele innych. W kontekście, który w tych latach okazuje się ogromny, a nierzadko tragiczny ze względu na dramatyczną ucieczkę przed głodem i nędzą milionów osób.

To wyznanie Papieża rozpoczęło wczesnym rankiem wizytę o niezwykłym charakterze, bowiem przede wszystkim złożyły się na nią trzy dialogi, podczas których Franciszek długo wypowiadał się spontanicznie. Przede wszystkim ze światem pracy w dużym zakładzie, sąsiadującym właśnie z portem, następnie w katedrze św. Wawrzyńca z duchowieństwem, zakonnicami i zakonnikami, i na koniec w sanktuarium Madonna della Guardia z młodzieżą, po czym zakończył dzień wizytą w szpitalu im. Gianniny Gaslini i Mszą św.

Były to rozmowy obszerne, prowadzone bez pośpiechu, z wsłuchiwaniem się w troski współczesnych kobiet i mężczyzn, starców i młodzieży. Z sercem wpatrzonym w Jezusa, Pana, który posyła na misję: jesteśmy „adresatami misji” i misjonarzami, podsumował Papież. Właśnie temu konstytutywnemu wymiarowi chrześcijaństwa, który jest także kluczowym słowem tego pontyfikatu, Franciszek poświęcił uwagę w szczególności w rozmowie z młodzieżą. I również do niej przemawiał z pasją, która uderza tych, którzy go słuchają, i z dosadnością wzmocnioną przez neologizmy, które od zawsze żywo ubarwiają jego język i fascynują.

Spotkania, podczas których Papież długo wypowiadał się spontanicznie, były w rzeczywistości jedną medytacją, w dialogu z rozmówcami i rozmówczyniami, którzy zadawali mu pytania. Była to medytacja, w której nieustannie zestawiał rzeczywistość naszych czasów z wezwaniem Ewangelii. Słowa Papieża były pełne pasji i wymagające, domagające się, by patrzeć naprawdę na rzeczywistość, a nie jej przedstawienia, zwłaszcza te przekazywane przez nowe techniki informacyjne, przed czym przestrzegał młodzież, której na koniec powierzył modlitwę: „Panie, proszę, prowokuj mnie, naprzykrzaj mi się, daj mi odwagę, abym Ci odpowiedział”.

Jezus bowiem był przede wszystkim w drodze, nigdy nie tkwił w bezruchu, i w ten sposób pomaga nam żyć także dzisiaj, kiedy wciąż się spieszymy, często nie potrafimy spędzić choćby krótkiego czasu na modlitwie, powiedział Franciszek w katedrze. Zaznaczając, że to są „dawne kryteria Kościoła”, w rzeczywistości „supernowoczesne”: jak braterstwo kapłańskie, aspekt diecezjalny, świadectwo, także i przede wszystkim to bez słów, ale dawane życiem.

Jest to zatem nauczanie tradycyjne i żywe, jak spojrzenie na świat pracy, który jest „priorytetem ludzkim”, a zatem także chrześcijańskim, powiedział z naciskiem Papież, kończąc pierwszą długą rozmowę w Genui odmówieniem w obecności pracowników i przedsiębiorców bardzo starej modlitwy Veni sancte spiritus.

 

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama