Autorka odwiedziła Petersburg i możemy zapoznać się z jej obserwacjami i przemyśleniami dotyczącymi miasta i kultury z uwzględnieniem kultury chrześcijańskiej.
Korespondencja własna z PetersburgaMonika Zytke"Szanowni podróżni, uprzejmie informujemy, że najbliższe loty zostają odwołane z powodu złych warunków atmosferycznych..." Tak zaczyna się - czyli nie zaczyna - moja i Juniora Robinsona podróż do Petersburga. Nazajutrz jednak startujemy, a ja nawet wtedy nie wiem, czy na pewno mnie wpuszczą - wizy z Polski nie potrzebuję, ale rosyjskie prawo jak szwajcarski ser - składa się głównie z dziur. Znaczy to, że choć mam zaproszenie, to decyzja i tak będzie zależała od humoru pani w okienku. Niemały stres w kontroli paszportowej, ale jednak przechodzę na drugą stronę. Kiedy w telefonie pojawia mi się napis 3DECb GSM, stwierdzam, że naprawdę przyjechałam. Ludmiłę i Georgija poznaliśmy na festiwalu gospel w Danii - to na ich zaproszenie tu jesteśmy. Ludmiła oczekuje nas na lotnisku, Gera nie wrócił jeszcze z koncertu. Jest muzykiem rockowym. Wychodzimy na ulicę i coś jak wehikuł czasu przenosi mnie do poprzedniego ustroju - rozklekotane autobusy i tramwaje, jakie pamiętam z dzieciństwa, zdezelowane samochody - jeżeli nawet zachodnie, to pełnoletnie, w strasznym stanie drogi i budynki. Wrażenie zaś robi metro - też bardzo stare ("wiecie, Stalin ścigał się z Ameryką i to metro z lat 50-tych to chyba jedyna dobra rzecz, jaką w życiu zrobił"). Wchodzimy do domu - stuletnia prawie kamienica, nie remontowana chyba od rewolucji, za to 6-piętrowa i z windą. Winda na dworze, przyczepiona do bloku, rozklekotana niemiłosiernie, ale dziwnym trafem działa. Jak wszystko tutaj. Mieszkanie nieoczekiwanie duże. "Tu mieszkamy niedawno. Wcześniej w komunalnym - wiesz, na piętrze pięć rodzin w pięciu pokojach i na te pięć rodzin jedna kuchnia i jedna łazienka. Koszmar." Teraz mieści się tu nawet domowe studio Gery - w jednym pokoju komputer, w drugim mikrofon... Ze zdziwieniem zauważam wiele polskich produktów - margaryna, proszek do prania, szampon. "Wiesz, my nie mamy nic rosyjskiego - nas przecież uczyli tylko robić bomby". Powiało komuną - myślę sobie. Junior - "jak mi o tym mówiłaś w Polsce, nie mogłem uwierzyć". Jednak i ja się dziwię, że do kantoru trzeba iść z paszportem, że musimy się zameldować w urzędzie. Oczywiście nie za darmo. Ceny w sklepach porównywalne z naszymi, a średnia pensja jakieś 200 zł. Jak więc się dziwić, że kwitnie czarny rynek. Do tego korupcja jest wszędzie i ani urzędnicy, ani policja nawet się specjalnie z tym nie kryją. "Wiesz, rząd ma ropę, gaz, węgiel, wszystko. Nie potrzebują ludzi". Potem oglądamy wiadomości i właśnie zapowiadają podwyżkę cen gazu. O 20%. "Mamy wyobrażenie o Polsce jako o pięknym i wolnym kraju". Ludmiła jednym tchem wymienia: "Chopin, Mickiewicz, Wajda, Zanussi, Wałęsa, Cybulski, Brylska. Krakowiak. No i oczywiście czterej pancerni. Też się podkochiwałam w Janku Kosie." A potem razem z Gerą śpiewają piosenkę Anny German. Po rosyjsku. MIASTO Miasto cudne - nie darmo nazywają je Paryżem północy. Ogromne - 5 mln. Jedziemy samochodem pół godziny i cały czas jest centrum... Miasto na styku kultur, narodowości, wyznań. Przebogata historia i tradycja - stąd przecież szła moda i wzorce na sporą część Europy. Tu też zaczął się światowy komunizm - Aurora do tej pory zacumowana jest na nabrzeżu Newy. Nazwę Leningrad odmienili, ale pomnik Lenina stoi twardo. Żartujemy, że na wszelki wypadek. Mijamy protestancki kościół - "wiesz, wcześniej był tu basen. Na różne rzeczy kościoły wtedy przerabiali, kina, magazyny, co się dało". Przepiękne, teraz odrestaurowane cerkwie, zwłaszcza Cerkiew Zmartwychwstania. Wnętrze - od podłogi do kopuły same mozaiki - przenosi mnie w inną rzeczywistość. Nie do opisania. ERMITAŻ Skarby światowej kultury zwożone tu przez trzy wieki przez carów i bogaczy. Proszę o zaprowadzenie mnie przed "Syna marnotrawnego" Rembrandta i właściwie mogę już nic więcej nie oglądać. ("A wiesz, że za komuny ten obraz podpisali 'Starzec w czerwieni'? Nie mogli znieść biblijnych skojarzeń"). Oprócz obrazów w każdej sali przepiękne inkrustowane stoły. Zwłaszcza - chyba najdroższy - malachit. "A tak, mamy go mnóstwo na Syberii". I ciągle od nowa się dziwuję, jak kraj tak bogaty może klepać taką biedę. DRUŻKI To nie błąd ortograficzny. Tak by chyba trzeba zapisać po polsku nazwę zespołu Gery, formę słowa 'druzja' - przyjaciele. Grają od 13 lat. GERA: "Wiesz, przed pierestrojką rock&roll był zakazany. Co było, to w podziemiu. Kiedy w 1989 przyszedł Gorbaczow, dał ludziom trochę wolności. Kapele grały na ulicach, zaczęły się koncerty, festiwale. Nagraliśmy pierwszą płytę, marzyłem o sławie i kasie. Ale to była alternatywna muzyka, nie dla mas. Potem się nawróciłem i basista też. Wyjechałem z miasta i się rozeszło. Po powrocie reaktywowałem zespół, nagraliśmy drugi album, potem następne. W tej chwili jest nas czterech, każdy z innego kościoła - perkusista z prawosławnego, my z różnych wyznań protestanckich - i gramy razem, Panu Bogu na chwałę i ludziom na pożytek, mam nadzieję (śmiech). Gitarzysta był dwa lata na heroinie, potem się nawrócił. Nie ma swojego kąta, trochę pomieszkuje u pastora, trochę u nas... Perkusista nie miał środków do życia, mieszkał kątem u siostry, która uważała go za darmozjada. Jadł to, co ona zostawiała psom. Serio. Wtedy ja się modliłem o bębniarza, bo poprzedni odszedł, a on o robotę - i ktoś nas skontaktował. Kiedyś to byłem trochę nawiedzony, mówiłem ludziom: uwierz w Jezusa i "no problem". A teraz widzę, że wiara to coś więcej niż "no problem". Że też mam kłopoty, depresje, ale że On jest w tym ze mną. Jestem bliżej życia. Tego prawdziwego. Mieliśmy kilku managerów, ale być z nami to nie biznes, czasem trzeba dokładać do interesu, dla nas to powołanie. No i żaden długo nie wytrzymał. Teraz moja żona tym się zajmuje." LUDMIŁA: "Administracyjna robota - wiesz, oficjalne spotkania, telefony, promocja, papiery... Oczywiście z tego nie da się wyżyć, trochę dorabiam pomagając w bibliotece w instytucie historycznym. Dwa lata pracowałam jako trenerka tenisa, ale zamknęli nam salę, a dokładnie to otworzyli temu, kto więcej zapłacił... Nie możemy obojętnie przechodzić obok tego, co się tu dzieje. Chcę pomóc chociaż komuś, choć niewiele. Chciałabym, by zespół miał więcej zaproszeń, bo to bardzo owocuje. Młodzi ludzie naprawdę słuchają, bo mówimy ich językiem. Wielu dyrektorów szkół nie chce nas wpuszczać, ale jednak coraz więcej - tak. Problem narkomanii dzieci, bezdomności jest coraz większy, władza zaczynają się oficjalnie do tego przyznawać. To zmienia nastawienie do naszej pracy." CHRZEŚCIJAŃSKA MUZYKA W ROSJI GERA: "No - my... (śmiech) No i kto by jeszcze... Nowe Jeruzalem - z Białorusi. Drozdy - to z Ukrainy. Jeszcze parę kapel i to wszystko. Rozwija się to bardzo pomału. Jest związane też z pozycją kościoła prawosławnego, który niechętnie przyjmuje nowości. Ludzie nie rozumieją jeszcze, że do młodych trzeba mówić ich językiem."
NARKOTYKI
GERA: "Sam miałem problem z narkotykami i ci ludzie są bardzo bliscy mojemu sercu. Współpracujemy z centrum odwykowym, zajmujemy się też prewencją - koncerty i akcje antynarkotykowe. Nie masz pojęcia, ilu młodych umiera tu na ulicach. Dragi możesz kupić wszędzie - w szkole, w metrze, tu zaraz za rogiem. Za tym stoi potężny biznes i mafia. Kiedyś po jednej akcji zahaczyła nas policja i powiedzieli, żebyśmy lepiej dali sobie spokój, bo psujemy komuś interes i możemy źle skończyć. Od 10 lat nie uwięziono ani jednego bossa narkotykowego. Rozumiesz, co to znaczy - mają swoich wszędzie, w policji, w rządzie, gdzie chcesz." Wieczorem oglądamy w domu krótki film, jaki Gera nakręcił z zespołem. Pokazane są 11-12 dzieci, które biorą od dwóch lat. Jesteśmy wstrząśnięci. JUNIOR: "A ja się będę modlił, by Boży Duch powiał w tym kraju z wielką mocą. I żeby nawet ci lordowie narkotykowi się nawrócili, żeby Bóg ich złamał. A wam żeby otwierał wszystkie drzwi." WIĘZIENIA Gera z zespołem odwiedza też więzienia. Na dwa takie spotkania zaprasza Juniora. Ten wraca zszokowany. "Wiesz, nigdy nie byłem w takim miejscu. Dzieci - przecież nawet nie powiesz 'młodzież' - 12-13-latki. Siedzą za włamania, kradzieże, czasem za narkotyki. Otworzyły mi się oczy. To straszne, że kraj może upaść tak nisko. Ciekaw jestem, czy rząd coś robi w tym kierunku, ale po twojej minie widzę, że nie mam na to liczyć..."
GERA: "Kiedyś poznałem Fina Rejo Loikkanena, który przesiedział pół życia w więzieniu, skazany na dożywocie, tam się nawrócił. Niemal cudem został ułaskawiony, a po wyjściu zaczął taką służbę dla więźniów, również poza Finlandią. Mamy w Petersburgu i okolicach 15 więzień - najmniejsze na 1000 osób. A dyrektor więziennictwa w całym regionie to tak nam powiedział: 'Pracuję w tym od lat i wiem, że ani więzienie, ani przepisy nie są w stanie poprawić ludzi, zmienić ich serca - mimo nie wiem jakiej resocjalizacji. Tylko wam się to udaje - bo z wami jest Bóg.'" RADIO W czwartek odwiedzamy lokalną chrześcijańską stację radiową TEOS. Ku mojemu zdziwieniu mam okazję porozmawiać po polsku - jeden z prezenterów, Misza, studiował w Krakowie. To bardzo kameralna, niemal rodzinna rozgłośnia. MISZA: "Jak byłem chory, to co chwila ktoś dzwonił z pytaniem, jak się czuję. Przynoszą nam ciasto - jest jak w domu. Z finansowych tarapatów też wyciągnęli nas słuchacze". Radio TEOS nadaje od 1993 roku - obecnie w Petersburgu i Moskwie. Zaczynali od zera, ale przetrwali. Na antenie rozmawiają o wszystkim - chcą być blisko realnego życia i odnajdywać w nim Bożą perspektywę. Rozgłośnia jest ekumeniczna i należy do międzynarodowej chrześcijańskiej unii radiowej UCB, której przedstawicieli z Australii i Nowej Zelandii mamy okazję właśnie poznać (www.teos.org.ru). TELEWIZJA W piątek odwiedzamy petersburską TV. GERA: "Pan Bóg otworzył nam drzwi i tutaj. Zrobiliśmy ten film o narkotykach, może następny. Marzę o teledyskach, ale to bardzo kosztowne. W TV jest tyle złych rzeczy, że i trochę dobra powinno mieć swoje miejsce". CHRZEŚCIJAŃSKI KLUB MŁODZIEŻOWY W sobotę mamy zaproszenie na młodzieżowe spotkanie. Junior trochę śpiewa i mówi o swoich doświadczeniach. Po spotkaniu podchodzą do mnie trzy nastolatki: "Wy iz Polszy? Bo u nas byli misjonarze. I śpiewać nas uczyli" I jednym tchem, nawet bez akcentu prezentują mi dwie piosenki Arki Noego. Wszystkie zwrotki... MUZYKA GOSPEL LUDMIŁA: "Po festiwalu gospel w Danii obeszłam wszystkie znane mi petersburskie parafie, pokazywałam zdjęcia, nagrania i opowiadałam, jakie to niezwykłe przeżycie, jak ta muzyka otwiera ludzkie serca. Słuchali, ale nie dali się wciągnąć. Bardzo zapalił się za to jeden chór zupełnie świecki i jeden kameralny zespół. Chcielibyśmy zrobić u nas takie warsztaty jak miałaś w Polsce, a potem może nawet festiwal. Teraz wy przyjechaliście - to na dobry początek. Mamy nadzieję, że Pan Bóg otworzy też serce paru osób z pieniędzmi..." W niedzielę spotykamy się z Leną, dyrygentką wspomnianego chóru. Pokazuje nam video ze swojego dyplomu. Chór oczywiście śpiewa klasykę. "Są muzykalni - stwierdza Junior - załapią". Daję Lenie nuty, jakie przywiozłam z Polski i nagrania z naszych koncertów z Juniorem. Nie zajmowała się nigdy tego typu muzyką, trochę się przejmuje, czy poradzi, ale jest bardzo otwarta. I bardzo chce, co zawsze jest najważniejsze. Lena martwi się tylko o finanse. Ludmiła jej perswaduje: "to my już będziemy szukać. A ty muzyk, zajmij się muzyką". Słucham tego i marzę sobie niegroźnie, by mi tak ktoś raz w życiu powiedział... GERA: "Ja gram rocka, ale gospel też bardzo do mnie przemawia. Dzięki takim warsztatom moglibyśmy zaprosić i niewierzących, bo to tak energetyczna muzyka, że potrafi pociągnąć każdego. I dać miejsce Panu Bogu. A czegoś takiego w Petersburgu jeszcze nie było. Wiesz, my tu w Rosji odstajemy o jakieś 50 lat..." NOWE ŻYCIE GERA: "Było w moim życiu różnie, były też narkotyki. 12 lat temu przyszedł do nas kolega, który wcześniej był dealerem. A teraz przyniósł Nowy Testament i zaczął opowiadać o Jezusie. Na początku myślałem, że przedawkował... Zacząłem jednak czytać Biblię. Po roku przeżyliśmy taką modlitwę, na której pierwszy raz doświadczyłem Bożej obecności. I poszedłem do kościoła. Potem zaczęliśmy seminarium biblijne i wyjechaliśmy na dwa lata na misję do Primorska." LUDMIŁA: "Całe życie znałam Pana Boga, ale nie osobiście. Nigdy nie byłam ateistką, ale moje życie prawdziwie z Nim zaczęło się też wtedy, 12 lat temu. Pewnie, czasami mi przeszkadza, że Gery tyle nie ma w domu, ale przecież jakby zajmował się biznesem czy bandyctwem, to też by go nie było. A jego praca daje ludziom czasem ostatnią szansę. Dzieci też widzą, czym się zajmuje ich ojciec, kto do nas przychodzi, kto przyjechał (śmiech), widzą, jak Bóg nam pomaga. Są oczywiście różne chwile... Talerze wprawdzie nie latają (śmiech), ale bywa bojowo... Jak to w życiu. Najważniejsze, że jesteśmy razem i zawsze potrafimy się wreszcie dogadać." W DRODZE OD DOMU JUNIOR: "Wiesz, to wszystko niewyobrażalne. Dziękuję Bogu, że mogłem to zobaczyć na własne oczy. Jak mi wcześniej opowiadałaś, nie wierzyłem. To jest inny świat. Ludzie, którzy bardzo, bardzo potrzebują słyszeć Ewangelię i ludzie, którzy po prostu potrzebują opieki, pomocy. Te trzy tygodnie u ciebie w Polsce i tutaj pomogły mi zdać sobie sprawę, że to, do czego Pan Bóg mnie wezwał, to, co położył w moim sercu 7 lat temu, realizuje się na moich oczach i to nie były tylko mrzonki. Cieszę się, że byłem posłuszny Jego głosowi, czekam na to, co On jeszcze ma dla mnie. Oczywiście to nie jest łatwe - ani finansowo, ani w ogóle... Ale wiem, że On ma nad tym kontrolę. Bylebym tylko miał Jego zawsze przed oczami... Cóż mogę dodać - ja też... Copyright by „Magazyn Muzyczny RUAH
opr. JU/PO |