Mamy do zaoferowania tylko Jezusa
1. „Sługa nie jest większy od swego pana ani wysłannik od tego, który go posłał. Wiedząc to, będziecie błogosławieni, gdy według tego czynić będziecie”. Wczoraj była mowa w Ewangelii o tym, że kto wierzy w Jezusa, będzie wykonywał dzieła nawet większe od tych, które On sam wykonał. Dziś to zdanie zostaje uzupełnione wezwaniem do pokory. To, że ktoś wykonuje dzieła większe niż Jezus nie oznacza, że sam staje się większy od Niego. Być może niejeden z misjonarzy przyprowadził do Boga więcej ludzi niż Jezus za swojego życia. W tym sensie wykonał dzieło większe od Jezusowego. Ale przecież wykonując to dzieło był cały czas wysłannikiem, reprezentantem. O tym nie wolno zapomnieć. Jako ochrzczeni i bierzmowani jesteśmy posłani do świata. Nie głosimy jednak siebie, ale Jego. On ma działać w nas i przez nas. Jego Duch ma się nami posługiwać. Wiedząc to będziemy błogosławieni i staniemy się błogosławieństwem dla świata. Zapominając o tym wchodzimy na drogę Judasza.
2. Być może tym, co zwiodło Judasza, była właśnie pycha. Wiara w siebie większa niż wiara w Jezusa. Jego niewierność jest ostrzeżeniem dla wszystkich wysłanników Pana. Pycha przykleja się nawet do najbardziej świętych misji. Głoszenie Zbawiciela nie może mi się pomylić z byciem zbawicielem.
3. „Kto przyjmuje tego, którego Ja poślę, Mnie przyjmuje. A kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał”. Być wysłannikiem Boga to jednak wielka sprawa. Zanosić ludziom Jezusa, Boga i człowieka – to pierwsze zadanie Kościoła. To racja jego istnienia na ziemi. Człowieczeństwo Jezusa było mostem, po którym Bóg przyszedł do świata. Dziś człowieczeństwo ludzi Kościoła ma być mostem, po którym Jezus chce przychodzić do świata. Kościół wiele energii angażuje dziś w promowanie ekologii, dialog z innymi religiami, walkę z ubóstwem, wprowadzanie pokoju. To są dobre cele, ale można odnieść wrażenie, że Jezus staje się dodatkiem do tych spraw tak poważanych przez świat. Jakbyśmy się wstydzili, że mamy do zaoferowania tylko Jezusa i nic innego. I musieli udowadniać, że Kościół jeszcze do czegoś innego („bardziej pożytecznego”) może się przydać niż głoszenie Jego.