Stylistka mody od Boga. Katolicka kobiecość to także odważne kolory i modne wzory

Stylistka Lillian Fallon udzieliła wywiadu „National Catholic Register”. Mówi, że jej celem jest, aby pomóc kobietom zrozumieć ich wrodzoną wartość i wyrazić piękno kobiecej duszy.

Lillian Fallon poszukiwała pracy i pod koniec nowenny do św. Józefa Robotnika otrzymała wiadomość od ulubionej marki projektantów, oferującej jej pracę asystentki. Firma potrzebowała dodatkowych rąk do pracy w Nowym Jorku, a nie było bardziej „ gorącego czasu” niż „Tydzień Mody”. Fallon podkreśla, że chciała podbić świat mody, ale podczas pracy bańka wyobrażeń o wielkiej karierze pękła.

„Miałam wgląd w to, jak wygląda branża głównego nurtu, a to byli tylko ludzie próbujący udowodnić, że są lepsi od wszystkich innych. Służyło to tylko wspinaniu się na wyższe szczeble kariery. Nie widziałem w tym większego celu” – powiedziała Fallon w wywiadzie dla The Register.

Nie chciała już być w tym świecie. Od tego czasu Fallon mówiła i pisała na różne sposoby o głębokim znaczeniu mody. Dziś pracuje w „Litany NYC”, katolickiej marce modowej z siedzibą w Nowym Jorku. Fallon często publikuje „Stroje dnia” na Instagramie.

Kulminacją obecności Fallon w branży modowej jest jej nowa książka o teologii stylu: „Theology of Style: Expressing the Unique and Unrepeatable You”.

National Catholic Register: Jesteś zaangażowana w docieranie do źródeł dlaczego ludzie ubierają się w dany sposób oraz jak może, to wskazywać na głębsze postrzeganie siebie. Z jakich własnych doświadczeń to wynika i co zainspirowało Cię do napisania o tym?

Lillian Fallon: Kiedy po raz pierwszy przyjechałam do Nowego Jorku... poczułam tę pokusę, którą wszyscy odczuwamy, chcąc się dopasować, zostać zaakceptowanym. Byłam tak zdesperowana, by być fajną nowojorską kobietą. Myślałam: „Jeśli założę te ubrania, to sprawią, że będę taką osobą”. Ale straciłam swoją unikalną tożsamość i jej ekspresję, ponieważ moja tożsamość nie mogła się zmienić.

Był taki moment, kiedy przechodziłem obok budynku w Nowym Jorku; i [w tym budynku] całe szkło jest odblaskowe. To w zasadzie tak, jakbym przechodził obok lustra - i nie mogłem się odnaleźć. Zazwyczaj, gdy przechodzisz obok, od razu widzisz siebie w lustrze, ale ja nie mogłem się odnaleźć, ponieważ po prostu wtapiałem się w innych.

To był moment, w którym musiałam zrobić krok do tyłu i zapytać: Jak się tu znalazłam? Ponieważ moje ubieranie się jak wszystkich innych odpowiadało mojej wewnętrznej rzeczywistości, w której brakowało mi pewności siebie. Tak naprawdę nie wiedziałam, kim jestem. Ciągle chciałem być kimś innym.

Postanowiłam całkowicie przestać ubierać się w stylu „fast fashion” , czyli marek, które mają dużą rotację kolekcji, w zależności od tego, co jest modne w danym tygodniu, miesiącu, sezonie, więc są kupowane szybko, ale potem noszone tylko przez bardzo krótki okres czasu i zacząć kupować albo vintage, albo etyczne marki. Istniała korelacja między tym, a moją relacją z Bogiem, ponieważ im bardziej się ubierałem, aby wyrazić, że jestem jedyną w swoim rodzaju osobą, zaczęło mnie to zastanawiać: Cóż, w jaki sposób jestem jedyna w swoim rodzaju? Dlaczego jestem jedyna w swoim rodzaju? Kto sprawił, że jestem jedyna w swoim rodzaju?. Pomyślałam: jeśli mogę napisać o tym osobistym stylu jako sposobie postrzegania siebie w sposób, w jaki widzi nas Bóg, to może to naprawdę pomóc innym kobietom.

Jak myślisz, gdzie katolicy mogą popełnić błąd w dyskusjach na temat ubioru i stylu, szczególnie w przekazach skierowanych do młodych kobiet?

Przez kilka lat byłam bardzo sfrustrowana faktem, że jedyna rozmowa na temat sposobu ubierania się kobiet zawsze dotyczyła skromności. Czułam, że odkryłam to niesamowite narzędzie osobistego stylu, które może pomóc kobietom zrozumieć ich wrodzoną wartość i wyrazić piękno ich kobiecej duszy: coś, co było hołdem dla sposobu, w jaki kobiety zostały stworzone, coś, co było tak ekscytujące i stanowiło absolutnie część kobiecej ekspresji wiary. Nawet teraz, gdy mówię o tej książce, zwłaszcza, gdy rozmawiam z mężczyznami, pierwszą rzeczą, do której chcą się odnieść, jest temat skromności. Myślę, że choć jest to oczywiście ważne, jest to bardzo ograniczające spojrzenie na moc ubioru.

Jeśli zaczniemy mówić o skromności, mówiąc najpierw o zasadach, ludzie nie przyjmą tego dobrze. Nawet samo słowo skromność ma w pewnym sensie negatywne konotacje. Słownikowa definicja mówi o unikaniu niestosowności lub skandalu. Natychmiast musisz uważać. Jeśli jesteś skromny, to dobrze, ale tylko dlatego, że unikasz czegoś negatywnego. Byłam sfrustrowana całym tym bagażem, który wiązał się ze słowem skromność.

Kiedy studiowałam teologię ciała św. Jana Pawła II i to, w jaki sposób odnosi się ona do sposobu, w jaki się ubieramy, tym, co naprawdę do mnie dotarło, była koncepcja szacunku dla własnego ciała i podekscytowania, aby wyrazić, w jaki sposób zostałaś stworzona. Piękno kobiety jest, z braku lepszego słowa, objawem jej wysoko cenionej roli. Osobisty styl to sposób, w jaki możemy włączyć artyzm do ogólnego wyrazu kobiety.

Jak myślisz, jakiego języka używają dorośli lub przywódcy Kościoła, który negatywnie wpływa na wizerunek ciała młodej kobiety?

Jako młode kobiety mamy już tak burzliwy związek z naszymi ciałami. Kiedy najpierw kierujemy się zasadami: „Hej, muszę się upewnić, że zakrywasz tyle skóry lub nie sprowadzasz ludzi na manowce”, widziałam, jak wiele dziewcząt podąża w przeciwnym kierunku, gdzie zaczynają ubierać się naprawdę niechlujnie, próbując ukryć swoje ciało i ukryć się. Ale robiąc to, lekceważą swoje wrodzone piękno. Piękno kobiety jest częścią jej ewangelizacyjnej mocy. To dar od Boga. Chciałbym, abyśmy w Kościele częściej rozmawiali o tym, jak możemy uwidocznić niewidzialne piękno kobiecego serca. Myślę, że jeśli to zrobimy, skromne ubieranie się stanie się czymś naturalnym. To coś, co wylewa się z osoby, gdy w pełni zrozumiesz, jak zostałaś stworzona, jaki jest twój cel i że jesteś połączeniem ciała i duszy.

Jak możemy oddzielić modę jako środek seksualizacji od mody jako sztuki?

W modzie „couture” kobieta jest modelką, ale staje się także artystyczną ekspresją, ponieważ ma na sobie coś niesamowitego. Ale oczywiście wszystko, co ma związek z pięknem i dobrem, diabeł zawsze atakuje. To ma sens, że w uprzedmiotowieniu kobiet w przemyśle modowym, diabeł zaatakuje kobietę i wypaczy jej dobroć.

Św. Jan Paweł II mówił o tym, jak transcendentalna wartość może zostać usunięta ze sztuki. Sztuka może nadal istnieć, ale jej boskie piękno nie jest już w niej obecne. W wielu współczesnych dziełach sztuki jest to odbicie zepsucia ludzkiej osoby. Wyraża tylko cierpienie osoby, która ją stworzyła, zamiast wskazywać na boskość. Kiedy widzimy trendy, które podkreślają atrakcyjność seksualną i redukcję osoby ludzkiej do części ciała, jest to przykład opróżnienia transcendentalnej wartości odzieży.

Co według Ciebie sprawia, że moda jest sztuką, a co ogranicza nasze postrzeganie jej jako takiej?

Widzę kreatywność kobiet, a kreatywność jest w każdym włóknie naszej istoty. Fizycznie jesteśmy kreatywne - możemy począć i urodzić życie w naszych łonach - ale nasze dusze są kreatywne. Nasze dusze odzwierciedlają Boga. Jego bezwarunkowa miłość i zdolność do znoszenia cierpienia jest czymś, co szczególnie przekazał kobietom, które są matkami, niezależnie od tego, czy mamy dzieci, czy nie. Kobiece serce jest sercem matki.

Postrzegam kobietę jako artystkę i nie znoszę, gdy ogranicza się ją do: „Okej, teraz musisz założyć ten mundurek, odegrać rolę i dopasować się do tego, jak według nas wygląda katolicka kobiecość”. Katolicka kobiecość to także odważne kolory i modne wzory, a ty możesz absolutnie godnie i z szacunkiem odnosić się do swojego ciała, jednocześnie mając wiele kreatywnej ekspresji, która ujawnia, jak niepowtarzalnym stworzył cię Bóg.


Źródło: ncregister.com

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama