Chodzi o serce, nie o ciało

„Słyszeliście, że powiedziano: «Nie cudzołóż». A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa”. Święty Jan Paweł II w ramach swojej teologii ciała poświęcił kilka katechez środowych tym słowo Jezusa. Papież zwracał uwagę, że grzech nieczystości to nie tyle problem ciała, ile problem serca, w którym panuje bałagan. Ten nieporządek to skutek grzechu pierworodnego, a także konsekwencje naszych własnych upadków. W sercu człowieka mimo skażenia grzechem zawsze jest obecny pierwotny zamiar Boga w odniesieniu do ludzkiej seksualności. A ta ma najpierw sens prokreacyjny – dawanie życia oraz  sens oblubieńczy (to ulubione określenie papieża), czyli zdolność wyrażania wzajemnego daru z siebie w małżeństwie. Na skutek grzechu w sercu człowieka pojawiła się także pożądliwość, która dąży do zaspokojenia głodu ciała jakby „na ślepo”, czyli nie zważając na osobę. Przy czym pożądliwość nie jest tym samym, co sam popęd seksualny. Pożądliwość to takie podejście do seksualności własnej i cudzej w którym traci się z oczu osobę, a dostrzega jedynie ciało i jego fizyczną atrakcyjność. Zapewne ani Jezusowi, ani Janowi Pawłowi II nie chodziło to, aby stłumić odczuwanie pociągu seksualnego, aby się go jakoś wyrzec czy zanegować. Chodzi o to, aby we właściwy sposób przeżywać swoją seksualność. Czyli nie stać się niewolnikiem czysto zmysłowych impulsów, ale pozostać wolnym, po to, aby móc się podarować. Chodzi o to, aby uczyć się takiego patrzenia, które jest wolne od traktowania drugiej osoby jako przedmiotu fizycznego zaspokojenia. „Pożądliwość – naucza Jan Paweł II – oznacza zagubienie wewnętrznej wolności daru. (…) Pożądliwość sama z siebie nie jest zdolna wyzwalać jedności jako komunii osób. Pożądliwość sama z siebie nie jednoczy, ale przywłaszcza”. Powierzchowne traktowanie seksualności prowadzi do „niedosytu zjednoczenia”, uczył Jan Paweł. Zamiast jedności osób, jest tylko chwilowa jedność ciał, która nie daje spełnienia, a często rani.

Słowa Jezusa osądzają serca poddane pożądliwości, ale to nie jest tylko oskarżenie. Jest w nich zarazem wezwanie do pokonania zniewolenia, jest w nich moc wyzwolenia. Słowa te nie oznaczają potępienia ciała czy seksualności, wręcz przeciwnie, są zaproszeniem do odkrycia prawdziwej wartości ludzkiego ciała jako sakramentu osoby, jako niezwykłego, delikatnego „instrumentu” miłości. Czystość serca pozwala w piękny, pełny sposób przeżywać dar kobiecości i męskości. Czystość nie jest stłumieniem erosa, ale jego przetworzeniem. „Czystość jest chwałą ludzkiego ciała przed Bogiem”.

W drugiej części dzisiejszej perykopy Jezus opowiada się jednoznacznie za nierozerwalnością małżeństwa. To nie jest wymysł Kościoła i Kościół nie ma władzy, by zmienić zamysł Boży. Co więcej obowiązkiem pasterzy jest głoszenie prawdy o małżeństwie. Nie jest żadną tajemnicą, że adhortacja „Amoris laetitia” z 2016 roku poprzez niejednoznaczne sformułowania i sprzeczne interpretacje postawiła znak zapytania przy prawdzie o nierozerwalności małżeństwa. Dubia kardynałów, którzy w trosce o jasność katolickiego nauczania prosili papieża Franciszka o wyjaśnienia, nie doczekały się odpowiedzi. Papież Leon XIV zapewne wróci do kwestii, które wywołały i nadal wywołują sporo zamętu w sercach małżonków, duszpasterzy i wiernych. W kulturze która dziś kwestionuje małżeństwo na wiele sposobów, można oczekiwać od Kościoła jednoznacznego przekazu nauczania Jezusa na temat kluczowy dla ludzkiego życia i przyszłości świata.

 

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama