Gdzie jest mój skarb? Czyli co jest dla mnie w życiu najcenniejsze? Tyle mamy spraw na głowie, którym poświęcamy codziennie naszą energię, czas, pieniądze, zdrowie? Czy jednak wszystko jest jednakowo ważne? Z pewnością nie. Więc, co naprawdę liczy się w życiu? Uciekamy od tych pytań, bo nie mamy czasu, by się nad tym zastanowić. Albo boimy się, że może się okazać, że gonimy wiatr, że umyka nam w życiu coś najważniejszego. Więc wolimy nie zadawać sobie trudnych pytań, żeby nie popaść w rozpacz. A jednak trzeba porządkować nasz chaos, bo inaczej w nim zginiemy. Od czasu do czasu warto się zatrzymać, spojrzeć wstecz na minione lata i zapytać szczerze, co wartościowego zrobiłem? Jakie „skarby” udało mi się zgromadzić? Na pewno nie jest to tylko słoma. Warto docenić dobro, które zdziałaliśmy.
Jezus nie mówi wprost. Nie mówi: „ważne jest to czy tamto, a reszta to śmieci”. Daje tylko kilka podpowiedzi. Zwraca uwagę, że to, co naprawdę cenne w życiu, jest odporne na przemijanie, nie niszczeje, trwa. Nikt nie może nam tego ukraść. Nie jest to też wartość policzalna w żadnej walucie świata. Trzeba pytać nie tyle rozumu, ale serca. Gdzie podąża moje najgłębsze ja, czego chcę ostatecznie od życia? Kogo lub co kocham? Za co, za kogo oddałbym wszystko inne?
„Światłem ciała jest oko. Jeśli więc twoje oko jest zdrowe, całe twoje ciało będzie w świetle. Lecz jeśli twoje oko jest chore, całe twoje ciało będzie w ciemności”. Jak rozumieć tę metaforę? Z jednej strony to przestroga przed wpuszczeniem do swojego wnętrza ciemności, czyli jakiegoś fałszu czy kłamstwa. Pozytywnie, to zaproszenie do tego, aby dbać o swój wzrok. Jak postrzegam rzeczywistość? Czy mam w oko szkiełko, które wyostrza wzrok na pewne rzeczy, a inne przysłania? Czy umiem tak patrzeć na siebie, innych, aby jak najwięcej światła rozjaśniało nasze życie? Czy widzę jasno dobro i zło, kłamstwo i fałsz, piękno i tandetę? Człowiek na ogół widzi tylko to, co chce widzieć. I zarazem nie widzi tego, czego nie chce widzieć. Nasze postrzeganie rzeczywistości jest uzależnione od tego, co nosimy w sercu. Dokonujemy selekcji, która może nas prowadzić na manowce, a nawet ku przepaści. Poznanie jest silnie uzależnione od naszej woli, od naszej historii, naszych traum. Jesteśmy zwykle tak mocno przywiązani do swoich poglądów, że z trudem dokonujemy ich rewizji. A jednak oczy są po to, aby widzieć rzeczy w prawdzie.
Nie przypadkiem jedno z szatańskich imion to Lucyfer, czyli „niosący światłość”. W medialno-internetowym świecie jest mnóstwo sytuacji, gdy zło uważa się za dobro, kłamstwo jest zamaskowane troską o prawdę. „Jeśli więc światło, które jest w tobie, jest ciemnością, jakże wielka to ciemność!”. Koniecznie trzeba usuwać belki z naszych oczu. Inaczej prędzej czy później wpadniemy w przepaść, bo zlekceważyliśmy znaki ostrzegawcze. Nie wolno rezygnować z szukania prawdy o sobie, o świecie, o innych. „Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu” – mówił Jezus przed Piłatem. Namiestnik nie rozpoznał skarbu, który miał przed oczyma. Pozostał ślepy. A ja?