reklama

Ojciec „grzechem uczynił” Syna

ks. Antoni Bartoszek ks. Antoni Bartoszek

dodane 11.06.2025 13:13

W Drugim Liście do Koryntian św. Paweł wypowiada o Bogu Ojcu słowa, których sens nie jest łatwy do uchwycenia: „On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą” (2 Kor 5,21). Jezus żadnego grzechu nie popełnił. Autor Listu do Hebrajczyków pisze o Jezusie, że był w swoim ziemskim życiu doświadczony „we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu” (Hbr 4,15). Australijski teolog Gerald O’Collins wyjaśnia: „nie będąc ani nie stając się grzesznikiem, Chrystus cierpliwie zniósł śmiertelne skutki grzechu – został odrzucony, potępiony, był torturowany i umarł”. Jezus, ogarniając swoim wnętrzem wszystkie cierpienia ludzi, niósł w sobie śmiertelne skutki ludzkich grzechów.

W tekście tym zawarta jest trudna do zrozumienia zależność między sprawiedliwością a miłością Boga. Warto w tym miejscu przywołać dłuższy tekst Jana Pawła II z encykliki Dives in misericordia: „Jak człowiek, który prawdziwie i straszliwie cierpi, Chrystus zwraca się w Ogrójcu i na Kalwarii do Ojca – do tego Ojca, którego miłość głosił ludziom, o którego miłosierdziu świadczył całym swoim postępowaniem. Ale nie zostaje Mu oszczędzone – właśnie Jemu – to straszne cierpienie: «własnego swego Syna Bóg nie oszczędził» (Rz 8,32), ale «dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu» (2 Kor 5,21), napisze św. Paweł, ujmując w tych kilku słowach całą głębię tajemnicy krzyża, a zarazem Boski wymiar rzeczywistości odkupienia. Odkupienie w tym wymiarze jest ostatecznym i definitywnym objawieniem się świętości Boga, który jest bezwzględną pełnią doskonałości, pełnią sprawiedliwości i miłości przez to, że sprawiedliwość ugruntowana jest w miłości, wyrasta z niej niejako i ku niej zmierza. W męce i śmierci Chrystusa, w tym, że Ojciec własnego Syna nie oszczędził, ale uczynił Go grzechem za nas, znajduje swój wyraz absolutna sprawiedliwość, gdyż męki i krzyża doznaje Chrystus ze względu na grzechy ludzkości. Jest to wręcz jakiś «nadmiar» sprawiedliwości, gdyż grzechy człowieka zostają «wyrównane» ofiarą Boga-Człowieka. Jednakże ta sprawiedliwość, która prawdziwie jest sprawiedliwością «na miarę» Boga, całkowicie rodzi się z miłości: z miłości Ojca i Syna, i całkowicie owocuje w miłości. Właśnie dlatego owa sprawiedliwość Boża objawiona w krzyżu Chrystusa jest «na miarę Boga», że rodzi się z miłości i w miłości dopełnia się, rodząc owoce zbawienia. Boski wymiar Odkupienia nie urzeczywistnia się w samym wymierzeniu sprawiedliwości grzechowi, ale w przywróceniu miłości, tej twórczej mocy w człowieku, dzięki której ma on znów przystęp od owej pełni życia i świętości, jaka jest z Boga. W ten sposób odkupienie niesie w sobie całą pełnię objawienia miłosierdzia”.

Jan Paweł II ukazał, że w dziele odkupienia, dokonanym na krzyżu objawiła się zarówno sprawiedliwość, jak i miłość Boga. Jest tu mowa zarówno o Bogu Ojcu, który «nie oszczędził Syna», co objawia sprawiedliwość, nawet «nadmiar sprawiedliwości Boga», jak i o miłości Ojca i Syna, z której rodzi się owa sprawiedliwość Boga.

W chrzcie świętym wszyscy zostaliśmy zanurzeni w mękę, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa. Zostaliśmy obdarzeni zarówno miłością Boga, jak i sprawiedliwością Bożą, o czym wspomina św. Paweł w rozważanym tu zdaniu. Obdarzony łaską Bożą chrześcijanin jest wezwany do tego, by żył sprawiedliwością i miłością zarazem, zarówno w życiu indywidualnym, rodzinnym jak i w życiu społecznym. Oczywiście nie jest łatwe połączenie sprawiedliwości i miłości. W sposób doskonały potrafi to czynić tylko Bóg, a najpełniej objawiło się to w męce Pana Jezusa. Poza tym, my przez nasze grzechy odchodzimy nieraz od jedności z Bogiem i dlatego zarówno nasza sprawiedliwość, jak miłość są niedoskonałe, mocno wykoślawione, a czasem nawet zafałszowane.   

Powinniśmy stale wracać do medytowania zarówno Bożej miłości, jak i sprawiedliwości Boga, a także tego unikalnego w Bogu połączenia sprawiedliwości i miłości. Dziś (słusznie) akcentuje się konieczność stałego medytowania miłości Boga, jednak przy tej medytacji (niesłusznie) odchodzi w cień medytowanie sprawiedliwości Boga. A dlaczego na świecie tak bardzo brakuje sprawiedliwości, tak bardzo narzekamy na brak praworządności? Gdyż człowiek nie uczy się sprawiedliwości od Boga i chce ją poukładać jedynie własnymi siłami. Współczesny wierzący mówi nieraz tak: „Bóg, który jest miłością, przyjmie mnie do siebie, takim jakim jestem, bo i tak niewiele mogę”. Z drugiej strony ten sam człowiek mówi: „o sprawiedliwość na świecie muszę sam zadbać, sam ją stworzyć, to nie jest sprawa Boża”. No i dlatego mamy na świecie tyle niesprawiedliwości i niepraworządności. Zneutralizowaliśmy myślenie o Bożej sprawiedliwości, otaczając Boga nimbem niewłaściwego rozumienia miłości i miłosierdzia. Nie mając w Bogu obrazu sprawiedliwości, próbujemy jej słabe wersje, a nawet karykatury realizować w społeczeństwie.

Czas wrócić do medytacji krzyża, w którym spotykają się Boża sprawiedliwość i miłość Boga. Prawda ta pomoże nam przywrócić pośród ludzi i w całym świecie najgłębszą sprawiedliwość oraz twórczą moc miłości.

1 / 1

reklama