Rozum podpowiada, że jeśli któremuś ze światopoglądów przyjdzie skłonić się w stronę ewangelii, to szybciej prawicy niż lewicy. Innymi słowy, trudno być marksistą, socjalistą czy tam komunistą i jednocześnie chodzić do kościoła. Co prawda, w ostatnich dekadach pojawiały się szalone próby symbiozy lewicowości z chrześcijaństwem – dla przykładu eksperyment latynoskiej teologii kontekstu, nazywanej paradoksalnie teologią wyzwolenia – ale w każdej postaci kończyły jako moralna, strukturalna i duszpasterska klęska. To samo bez wątpienia czeka na finiszu niemiecką drogę synodalną, która drukuje nośne hasła o wzajemnym słuchaniu się lecz w istocie oczekuje przeprowadzenia wszystkich zwartym szeregiem na lewo. Ale dlaczego marksizmy lub leninizmy są nie do pogodzenia z ewangelią? Lewicowe myślenie ma charakter pasożytniczy. Nie rodzi się z własnej tkanki, by pozytywnie patrzeć w przyszłość i samodzielnie rozwiązywać społeczne czy moralne problemy ludzkości. Przeciwnie, rośnie na fanatycznej krytyce, zaprzeczeniu i rewolucji przeciwko zachodniej cywilizacji. Źródłem zaś dla kultury Zachodu jest właśnie chrześcijaństwo. Jeśli więc coś w głowach buntuje się najpierw przeciwko dobrej nowinie, to niemożliwe, żeby potem mogło modlić się tym, co z nienawiścią unieważnia. Wszelkie, dotychczasowe, naiwne próby malowania katolicyzmu na czerwono lub tęczowo kończyły się dławieniem żywej wiary w duszach, a nie społeczną symbiozą. Bez złudzeń zatem i stop salonowej krytyce. Normalnych ludzi nie dziwi, że w wyborach etycznych oraz państwowych katolikom bliżej jest do tak zwanej prawicy.
W pewnym sensie radosnym symbolem prezydenckiej kampanii z roku 2025 stał się tajemniczy pan Zorro z Tarnowa oraz jego afisz: wszystko, byle nie lewicowe zakusy! Paradoksalnie Zorro wykonał robotę, której nikt nie sprostał przez lata – zjednoczył prawicę. Teraz przed prawą stroną polskiego społeczeństwa otwiera się najpoważniejsza misja od momentu upadku komunizmu. Można ją wypełnić tylko w duchu szacunku i współpracy różnych stronnictw. Inaczej znów wszystko przepadnie, a Ojczyzna zamiast podnieść się – poważnie straci. Bo tu już nie chodzi o wymianę nazwisk na tabliczkach biur w kancelarii premiera lecz o zmianę całego systemu państwa. Został on sklecony naprędce po okrągłym stole w celu przekazania władzy solidarnościowej opozycji lecz i po to, by komuniści jakoś tam przetrwali. Dalsza koabitacja prezydenta z premierem obezpładnia tylko polską państwowość. A przecież wspomniana już kampania prezydencka z roku 2025 udowodniła bez znieczulenia, że poważna część społeczeństwa wylądowała na samym dnie zepsucia, manipulacji, ignorancji. Tylu brutalnych, diabelskich chwytów, na jakie zdobyto się podczas miesięcy agitacji – bez najmniejszego odruchu sumienia wykorzystując publiczne media z kieszeni podatnika, a nawet instytucje państwowe – nie wymyśliłby nawet sam Urban u szczytu epoki komunistycznej propagandy. Nikt już nie powie, że niskie odruchy politycznych elit nie mają wpływu na poziom moralnego myślenia społecznej większości. Przeciwnie, brudna fala cywilizacyjnego prymitywizmu płynie właśnie ściekiem przez Polskę. Misją prawicy w podobnej sytuacji musi być nie przejęcie władzy lecz zmiana systemu, który na nogi postawi edukację, kulturę, naukę historii, wolność medialną, gospodarkę, sądownictwo, a wreszcie zagwarantuje administrowanie krajem zawsze ponad polityką. W Polsce dzisiaj sprawa toczy się wokół odrodzenia człowieczeństwa, a nie wokół posad w spółkach skarbu państwa dla prawicy.
Paweł apostoł jest przerażony niskim poziomem moralnym korynckiego społeczeństwa (por. 2 Kor 6, 4-8). Jednocześnie nie wątpi, że chrześcijanie mogą zaproponować dużo więcej, ratując ogólną sytuację w gigantycznej metropolii. Antycznym symbolem prymitywizmu cywilizacyjnego był słynny kodeks Hammurabiego, z okiem wydłubanym za oko i zębem wybitym za ząb (por. Mt 5, 38). Jezus wierzy jednak w możliwości swoich uczniów, którzy do końca świata brutalne paragrafy będą wymieniać na styl życia według logiki Kazania na Górze.
Nie pozwól, by lewicowy pasożyt zjadał Ci mózg kawałek po kawałku. Jedno mówi, drugie robi – zawsze taki był. Chrześcijaństwo tymczasem to nie krytyka przeciwko lecz zdrowy budulec dla zawiłej rzeczywistości.