Ekspert: Trzeba wprowadzić zakaz reklamy piwa. Litwie się udało i statystyki mówią same za siebie…

Na Litwie zakazano reklamy alkoholu i spożycie spadło o 20 proc. To po prostu działa. My w Polsce jesteśmy bombardowani przekazem z reklam, że picie piwa to sukces, relaks, wygrana. To miraż, który rodzi zapotrzebowanie, a to rodzi często nadmierną konsumpcję, uzależnienia i finalnie prowadzi do częstych tragedii rodzinnych i osobistych – mówi Opoce Robert Wyrostkiewicz, prezes Towarzystwa Medycznego i Zdrowotnego SANITAS.

Browary i ich przemysł obchodzą kruczkami prawnymi, stosując umowy pakietowe, płaceniepodatków na fundusz sportowy Ministerstwa Sportu. To wnioski z senackiej Komisji Petycji, która odbyła się 8 maja. Mamy więc pieniądze z reklam piwa czy nie?

Z reklam piwa idą jakieś pieniądze na fundusz sportowy, ale pomniejszone o to, co uda się schować w fakturach. To opinia przedstawiciela Krajowej Administracji Skarbowej, który w Senacie powiedział to wprost. Umowy pakietowe są tak zawierane, że nie wynika z nich wprost ile klient płacił za reklamę piwa, a ile np. za produkcję kubków. Jednak problem jest dużo szerszy. Przychody z reklamy piwa to argument, żeby tej reklamy nie zakazywać. To bardzo krótkowzroczne. Reklama powoduje wzrost spożycia.

W 2001 r. lewica wprowadziła do Ustawy o wychowaniu w trzeźwości możliwość reklamowania piwa. Odtąd wszystkie alkohole miały zakaz reklamy z… wyłączeniem piwa. To sukces lobbingowy browarów.

Od tego czasu spożycie piwa wzrosło dwukrotnie. Taki jest efekt reklamowania piwa. Wyższe spożycie oznacza z kolei wzrost ilości przestępstw popełnionych po spożyciu alkoholu, wzrost ilości wypadków drogowych, chorób, zgonów itd. To wszystko obciąża budżet państwa. Dziwne, że przy debacie o zakazie reklamy piwa mówi się o funduszu sportowym i zysku dla budżetu państwa, a nie mówi się o tragediach ludzkich i kosztach ich obsługi przez Skarb Państwa.

Według pana trzeba zakazać reklamy piwa? A co z wolnym rynkiem?

Zakaz reklamy piwa postulują liczni przedstawiciele opozycji i koalicji. Są za tym eksperci, organizacje pozarządowe i stosowne komisje czy zespoły parlamentarne. Mówi o tym wprost wiceminister zdrowia, ale… spotyka się to z oporami w ministerstwie finansów, gdzie jeden wiceminister robi wszystko, żeby piwo miało dalej możliwość reklamy i cieszyło się akcyzą wyliczaną ulgowo w porównaniu z winem czy wódką. Efektem tego jest najnowszy projekt nowelizacji Ustawy o wychowaniu w trzeźwości pióra specjalistów Ministerstwa Zdrowia, gdzie ugięto się i zrezygnowano z zakazu reklamy piwa. Pamiętajmy, że przemysł browarniczy to potężne pieniądze i potężne lobby, a ich postulaty spotykają się ze zrozumieniem ministerstwa finansów.

Nie odpowiedział Pan na pytanie o wolny rynek.

Wolny rynek? Zakaz reklamy piwa jest wolnorynkowy, ponieważ powoduje równość konkurencji i sprawiedliwy start po klienta dla wszystkich. Z punktu widzenia wolnorynkowca zakaz powinien dotyczyć wszystkich alkoholi albo… żadnego z nich. Wtedy mamy sytuację stricte wolnorynkową. 

Obecnie piwo może się reklamować niemal dowolnie i wszędzie, a wódka i wino nie. To patologia prawna, a nie wolny rynek. 

Dlaczego nie mówimy nic o małpkach? Wydaje się, że skupia się Pan tylko na piwie. 

Kampania antymałpkowa była częściowo sponsorowana przez browary. Tak nazwijmy umownie kapitał zaangażowany w narrację, że to małpki są największym złem na świecie. Dla jasności, małe formaty mocnego alkoholu były i są problemem, jednak o tym wiedzą już wszyscy. To kampania udana i – co chcę podkreślić – potrzebna. Wielu Polaków korzysta z małpek w sposób patologiczny. Widać to po butelkach porozrzucanych po krzakach. Puszek już tak nie widać, ale dlatego, że aluminium jest cenne i skrzętnie zbierane przez tych, którzy wymieniają je na pieniądze, a pieniądze na najtańsze piwa w patologicznych promocja typu 12 plus 12.

Dla przypomnienia, to piwo jest najczęściej i w największych ilościach pitym alkoholem w Polsce. To piwo odpowiada najczęściej za liczne choroby Polaków spowodowane spożywaniem alkoholu. O tym się jednak nie mówi. W miejsce tej prawdy mamy cały czas przedstawianego diabła w postaci małpki. Tu trzeba pogratulować browarom skuteczności odciągnięcia uwagi od szkodliwości picia piwa w Polsce.

Jako Towarzystwo walczycie o podwyższoną akcyzę na piwo. Dlaczego znowu piwo?

Dlatego, że znowu wszystkie alkohole płacą normalną akcyzę, a piwo ma taryfę ulgową. Ministerstwo finansów, które cały czas chroni i dopieszcza przemysł browarniczy podniosło w tym roku akcyzę na piwo o trzy grosze od butelki czy puszki. To powoduje, że jeśli ktoś codziennie wypije butelkę piwa to zapłaci większą akcyzę o niecały 1 zł. To śmiech na sali, a nie podwyżka akcyzy. Gdyby ktoś pił codziennie sześć piw i codziennie przez cały miesiąc był pijany to zapłaciłby akcyzę powiększoną o niecałe 6 zł. To żadna podwyżka akcyzy, a jedynie propaganda, która ma odciągnąć społeczeństwo od podejrzeń, że ministerstwo finansów wspiera rozwój branży browarniczej, która nota bene w przytłaczającej większości należy do zagranicznego kapitału.

Co więc można zrobić?

Przyłączyliśmy się do kampanii influencerki Olgi Legosz, która postulowała podwyżkę akcyzy na piwo o 60 groszy od butelki czy puszki. To dałoby wielomiliardowy budżet na sfinansowanie asystencji dla osób niepełnosprawnych. Niestety, pomimo zainteresowania poszczególnych ministrów tego rządu projekt nie znalazł uznania w… ministerstwie finansów. Proponujemy więc inną akcyzę, a mianowicie taką, żeby była liczona od grama alkoholu zawartego w piwie, winie czy wódce. Piwo oczywiście tego też nie chce, bo Polacy wypijają najwięcej alkoholu etylowego właśnie w piwie, a przy okazji pamiętajmy, że to co uzależnia i powoduje ludzkie tragedie to nie piwo czy wódka, ale etanol i stąd akcja „piwo to też alkohol” i powinno być tak samo akcyzowane jak wino czy wódka.

A może jednak się mylicie i sprawiedliwa akcyza na wszystkie alkohole, jak pan to ujął, czy też zakaz reklamy piwa niczego nie zmieni. Kto chciał kupować zgrzewkę piwa ten ją po prostu kupi i po waszych zmianach?

Tak to nie działa. Reklama powoduje w nas chęć, zapotrzebowanie. Tak samo działa ilość dostępnych punktów sprzedaży. Im ich więcej tym więcej spożycia zarówno piwa, wina czy wódki. Zresztą, wystarczy spojrzeć na praktykę.

Na Litwie zakazano reklamy alkoholu i spożycie spadło o 20 proc. To po prostu działa, a jak chcemy sobie kupić szampana na sylwestra czy piwo na grilla to możemy to zrobić.

My w Polsce jesteśmy bombardowani przekazem z reklam, że picie piwa to sukces, relaks, wygrana. To miraż, który rodzi zapotrzebowanie, a to rodzi często nadmierną konsumpcję, uzależnienia i finalnie prowadzi do częstych tragedii rodzinnych i osobistych. Jeśli rządowi zależy na trzeźwości narodu i jego zdrowiu somatycznym i psychicznym wprowadzić zakaz reklamy piwa.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama