Nędza

O szwajcarskim ubóstwie

autor i złoty zegarek

„...Człowieku: przecież ja żyję na krawędzi nędzy...„ i dla potwierdzenia wagi swojej wypowiedzi wyjął złoty zegarek by ukradkiem zerknąć na godzinę.

Przed kilkoma tygodniami spotkałem się właśnie z taką sytuacją w centrum Zurychu. Ostanie badania socjologiczne wykazały, że w Szwajcarii liczącej 7, 2 mln mieszkańców 500 000 osób żyje poniżej poziomu, wystarczającego do prowadzenia normalnego życia, a wręcz na skraju nędzy. W jednym z najbogatszych krajów świata?

Ktoś kiedyś powiedział, że bogactwo jest pojęciem względnym, bieda — bezwzględnym. W szwajcarskim rozumieniu słowa „ubogi” mieści się osoba która nie jest w stanie opłacić mieszkania, samochodu, kosztów życia i należnego urlopu. Nie jest żadną tajemnicą, że koszty życia w Szwajcarii są bardzo wysokie. Część Szwajcarów wyjeżdża na zakupy do pobliskiej Austrii, czy też Niemiec, gdyż nie stać ich na dokonywanie zakupów w kraju. Sam kiedyś dostrzegłem ze zdziwieniem, że bardziej opłaca mi się wyjechać z St. Gallen do fryzjera do austriackiej Bregencji, opłacając jego pracę i bilety kolejowe. Cała wyprawa jest tańsza niż pójście do fryzjera w St. Gallen. W takiej perspektywie inaczej rozumie się słowo ubóstwo w Polsce, inaczej w Szwajcarii a jeszcze inaczej w Afryce.

W 1833 r. student uniwersytetu paryskiego Frédéric Ozanam założył organizację pomagającą biednym pod wezwaniem św. Wincentego a Paulo znaną w Szwajcarii pod skrótem „VIKO”. Miała ona na celu pomaganie osobom którym nie wystarcza na utrzymanie siebie i swojej rodziny. Do Szwajcarii dotarła ona w 1846 r. i pojawiła się początkowo w Genewie a następnie w innych miastach. Mój znajomy, proboszcz parafii św. Otmara z St. Gallen, powiedział kiedyś na jednym ze spotkań, że największym problemem dla wspomnianej organizacji jest znalezienie ludzi naprawdę biednych, a nie „przyszywanych biedaków”. Przez pewien czas pracując w tej organizacji spotykałem się również z Polakami mieszkającymi w Szwajcarii, którzy będąc na bezrobociu zgłaszali się z prośbą o porady. Dla wielu z nich jedyną wyjściem, aby przeżyć było pobieranie zasiłku dla bezrobotnych w Szwajcarii i mieszkanie u rodziny w Polsce (w Polsce koszty życia są trzykrotnie niższe). Inni z kolei twierdzili, że bardziej opłaca im się nie pracować, lecz pobierać zasiłek dla bezrobotnych i wykonywać drobne usługi „na czarno”. Na ten temat można niewątpliwie wiele pisać, lecz ja chciałbym skupić w tym momencie się na jednym. A mianowicie na działalności „Caritasu” w diecezji St. Gallen.

Przez pewien czas miałem wiele kontaktów z tą instytucją. Zdumiewające są pomysły które stosuje się by pomagać ubogim mieszkającym w okolicy. Zarząd „Caritasu” przed kilkoma laty otworzył w St. Gallen kilka firm budowlanych do których są zatrudniani przeważnie obcokrajowcy, którzy mieli problemy z pracą. We wspomnianych firmach pracowali oni przez okres wymagający do otrzymania zasiłku i dalej ustępowali miejsca innym bezrobotnym. W ten sposób mieli zagwarantowany stały dopływ „gotówki”. Być może niewielki, ale zawsze coś. Mając styczność z „Caritasem” fascynowała mnie odpowiedzialność wspólnoty za bezrobotnych z danego regionu. Osoby te nie były pozostawione samym sobie.

Czym jest ubóstwo?

Czy jeżeli mówię, że jestem ubogim oznacza to, że nie mam na chleb i życie codzienne, czy też oznacza to, że nie mam tyle ile mają inni? Ktoś kiedyś mi powiedział, że: „nie zawsze Polak jest biedny, wtedy kiedy mówi, że jest biedny”. Nie tak dawno byłem u pewnej polskiej rodziny. W mieszkaniu zauważyłem, trzy telewizory (w tym jeden co dopiero rozpakowany). Naturalnie usłyszałem, że w tej rodzinie gości bieda, bo „pani domu nie pracuje”, zaś jej mąż jest na bezrobotnym. Mimo tego nie zauważyłem problemów z kupowaniem papierosów i alkoholu. Od dawien dawna myślałem, że wszelkiego rodzaju używki kupuje się wtedy kiedy ma się już zaspokojone podstawowe utrzymanie, czyli krótko mówiąc z nadwyżek. Tymczasem rzeczywistość jest inna.

Czym jest ubóstwo?

Przed czterema laty spotkałem w Polsce zakonnika z Portugalii. Mimo to, iż nie mówił dobrze po polsku, doskonale potrafił wytłumaczyć mi różnicę między człowiekiem bogatym a ubogim. Kiedy postawił to pytanie i czekał na odpowiedź wielu ludzi wskazywało tylko na materialną różnicę jaka się jawiła między człowiekiem bogatym a ubogim. I wówczas ów zakonnik odpowiedział tak: Bo widzicie kochani człowiek ubogi jest tym człowiekiem który ma wszystko u Boga i ufa mu, natomiast bogaty jest tym który ma Boga stale na Ty i mówi: ej Ty daj mi to, przynieś mi to, pokaż mi to itd...

I tak przez lata się zastanawiałem nad tym. Widziałem w Szwajcarii wielu ludzi bogatych (materialnie), a ubogich (duchowo). Kobiety które leciały z Zurychu do Nowego Jorku samolotem by kupić mężowi krawat. Wracały i dawały mu go, a gdy ten miał jakieś zastrzeżenia leciały ponownie by go (krawat nie męża) wymienić. Jednakże w chorobie lub cierpieniu zdawały sobie sprawę, że nie pieniądze lecz wiara potrafi zwyciężyć „raka”.

Stare przysłowie nepalskie mówi: ludzie nie mający czasu są gorsi od żebraka. A czy czasami nie jest tak, że ludzie chcąc być bogatymi biegną bez końca za pieniądzem, nie mając czasu na nic innego? Stają się żebrakami czasu, niewolnikami pracy by stać się niewolnikami pieniądza? Kochani szanujmy się jako ludzie. Nie wykorzystujmy innych by na ich „garbie” dochodzić do władzy i pieniądza.

Czym jest ubóstwo?

„...Człowieku: przecież ja żyję na krawędzi nędzy...„ i dla potwierdzenia wagi swojej wypowiedzi wyjął złoty zegarek by ukradkiem zerknąć na godzinę.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama