10% ceny i trochę sprytu duchowego

Być może idea odpustu nie podoba się nam, bo brzmi zbyt "handlowo", ale przecież sam Jezus zachęca nas do policzenia, co nam się w życiu opłaca i odpowiedniego ustawienia hierarchi wartości

Nagle widzisz wielką promocję — markową, piękną kurtkę możesz kupić za 10% ceny. Człowiek pozbawiony sprytu powie: „To niemożliwe! To z pewnością podróbka”. Ale wygrywa ten, kto uwierzy. Można powiedzieć, że Kościół robi promocję: „Przyjdź, jest odpust! Będziesz musiał odpokutować za swoje niegodziwości po śmierci, ale jeśli chcesz, te kary zostaną ci w 90% darowane”.

O sprycie i jego wykorzystaniu w życiu duchowym mówi dr Andrzej Zając OFMConv w rozmowie z Agatą Rajwą.


Tylko w Ewangelii św. Łukasza możemy przeczytać ciekawą, choć nieco problematyczną, przypowieść o nieuczciwym rządcy. Kiedyś, głosząc homilię na ten temat, zwrócił Ojciec uwagę na postawę rządcy i zaznaczył, że tym, co ją charakteryzuje, jest spryt i w przypowieści właśnie do takiej postawy wzywa nas Jezus. Czy mógłby Ojciec zdefiniować ten spryt?

Jest to zdolność rozumienia i bardzo jasnego widzenia pewnych mechanizmów duchowych. Powiedziałbym, że ten spryt ma nawet pewien wymiar metamatematyczny czy metaekonomiczny. Bo tak jak w życiu codziennym, również w życiu duchowym dokonujemy pewnych kalkulacji. Dzieje się tak zawsze wtedy, kiedy odbywa się rozeznanie duchowe. Człowiek jest wezwany do tego, żeby odpowiadał sobie na pytania: ile zyskuję? ile tracę? Nie ma to nic wspólnego z zachłannością czy handlem, jest natomiast charakterystyczne dla roztropności. Dlatego człowiek sprytny duchowo wie, co mu się opłaca w perspektywie życia wiecznego. O tym też mówią święci i potwierdzają tę prawdę swoim życiem.

W tym miejscu przypomina mi się sytuacja, kiedy byłem u rodziców i po obiedzie mój brat, też zakonnik i kapłan, zaczął zmywać naczynia. Zawsze był człowiekiem uczynnym, widzącym potrzeby innych i przede wszystkim myślącym. Popatrzyłem na niego i od razu wyraziłem swoje współczucie, mówiąc mu, że jest taki biedny, bo ślęczy przy tym zmywaniu. — Dlaczego biedny? — zapytał. — Przynajmniej nie tracę czasu. Poraziła mnie jego odpowiedź. Rzecz absolutnie prosta, ale on to skalkulował. Nie mówię tutaj o kalkulacji, którą wykonujemy przy rozwiązywaniu zadań matematycznych, tylko o takiej, której dokonuje się często w ułamkach sekundy w swej świadomości: co mi się opłaca — stracić czy zyskać czas?

Ta przypowieść wydaje się problematyczna, bo czytamy, że Jezus pochwalił nieuczciwego rządcę. Co tak naprawdę Jezus pochwala w tej przypowieści?

Według mnie, Jezus nie chwali nieuczciwości rządcy, ale jego spryt. Bo dalej w tym fragmencie przeczytamy, że „synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światłości” (Łk 16,8). Jezus chwali spryt w wymiarze czysto ziemskim, uświadamiając, że właśnie o niego chodzi w sprawach duchowych i nadprzyrodzonych. Jezus nie pochwala nieuczciwości, ale to, że człowiek, który znajduje się w tarapatach,„główkuje”, zastanawia się: co mogę zrobić, żeby wyjść na prostą? A więc spryt jest też związany z odwagą, z niepoddawaniem się, z odpornością na rezygnację — charakteryzuje walkę do końca. Człowiek, który wpada w kłopoty, doświadcza swojej słabości, wikła się w grzech, ale nie poddaje się, nawet jeśli nie udało się raz, drugi, piąty, a czasem nawet dłużej, to jednak cały czas „główkuje” i, ufając Bożemu miłosierdziu, wierzy w istnienie drogi wyjścia.

Sprytny chrześcijanin — jaki to człowiek?

Nie traci czasu, nie marnuje łaski. Wszystko czemuś służy. Bóg daje nam czaspo to, żebyśmy go zagospodarowali. Rolnik ma pole po to, aby je zasiać i zebrać plon, kierowca samochód po to, żeby pokonywać kolejne kilometry... Jezus poprzez tę przypowieść pokazuje niezwykłe podobieństwo między sprawami ziemskimi a tym, co dotyczy nadprzyrodzoności, a więc życia wiecznego.

Jeśli zatem mam dostęp do sakramentów, Pisma Świętego, lektury duchowej, rekolekcji itp. to z nich korzystam?

Też, ale nie ograniczałbym się tylko do tego wymiaru, bo nasze życie dzieje się w codzienności. A rekolekcje codziennością jednak nie są. Dzięki sprytowi duchowemu potrafimy — jak mówił sługa Boży, o. Wenanty Katarzyniec— nie tracić najmniejszej okazji do dobrego. Każdy moment wykorzystujemy, żeby „doładowywać” konto, które mamy po drugiej stronie. Tak jak w opowiedzianym wcześniej przykładzie z moim bratem, który zmywał naczynia, bo wiedział, że Panu Bogu się to podoba. Przebaczam — to jest spryt duchowy! Nie trwam w gniewie, bo on mi się nie opłaca; bo wiem, ile tracę; bo gniew zamyka dostęp łaski do mnie. Jeśli nie przebaczam, sam na tym tracę.

Można więc krótko podsumować, że robię coś, bo mi się to opłaca?

Taka kalkulacja pomaga widzieć wartość rzeczy, sytuacji, zachowań. Można nawet kogoś sprytnego duchowo posądzić o egoizm. W ogóle można by powiedzieć, że myślenie o niebie jest egoizmem — żyję w sposób święty, bo chcę być w niebie, bo myślę o sobie... Ale tak naprawdę, w najgłębszym duchowym rozumieniu chodzi o to, że przekonuje mnie upodobanie Boga w moim postępowaniu: przebaczam, bo wiem, że ów akt podoba się Bogu.

Myśli Ojciec, że Jezus zostawił nam tę przypowieść po to, żebyśmy zastanowili się nad celem naszych dążeń i hierarchią ważności?

Tak, bo musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, dokąd zmierzamy. Nieuczciwy rządca tak naprawdę dba o swój interes, tzn. zabezpiecza swoją przyszłość. I o tym właśnie mówi nam Jezus, zadając w podtekście pytanie: a jak ty zabezpieczasz swoją przyszłość po śmierci?

Skoro idzie o perspektywę życia po śmierci, zatrzymajmy się przy odpustach, bo mówiąc o nich, dotykamy życia wiecznego. Czy praktyka odpustowa ma cokolwiek wspólnego ze sprytem duchowym?

Spryt duchowy musimy odnieść w pierwszej kolejności do spraw ziemskich, np. nagle widzisz wielką promocję — markową, piękną kurtkę możesz kupić za 10% ceny. Człowiek pozbawiony sprytu powie: „To niemożliwe! Markowa kurtka za 10% ceny? To raczej podróbka”. Ale wygrywa ten, kto uwierzy. Można powiedzieć, że Kościół też robi promocję: „Przyjdź, jest odpust! Będziesz musiał odpokutować za swoje niegodziwości po śmierci, ale jeśli chcesz, te kary zostaną ci w 90% darowane”.

W tym miejscu przypomina mi się Judasz i Piotr. Jeden i drugi był niegodziwy, jeden i drugi zdradził Jezusa w bardzo podobny sposób, ale jeden wygrał, bo uwierzył w to, co wcześniej słyszał o miłosierdziu Boga odpuszczającego grzechy, zapominającego o odwróceniu się człowieka, o zaparciu się Go i zabiciu. Wygrywa ten, kto uwierzy.

O wielkim miłosierdziu Boga do człowieka świadczy sakrament pokuty i pojednania, w którym doświadczamy przebaczenia grzechów, a więc wspomnianego przez Ojca zapomnienia Boga o niegodziwościach człowieka. W takim razie po co jeszcze odpusty?

W przypadku odpustów mówimy o darowaniu kary za grzechy już odpuszczone. Porównałbym to do sytuacji, kiedy się zranię: choć na początku złoszczę się na siebie, bo zachowałem się nieodpowiedzialnie, nieostrożnie, głupio, w końcu sobie przebaczam. Ale rana, którą sobie zadałem, musi się zagoić. I wtedy Pan Bóg zachęca do odpustu: „Słuchaj, mam maść, która sprawi, że twoja rana nie będzie goić się miesiąc, ale wydobrzejesz w jeden dzień”.

Czy odpust jest kolejnym dowodem na to, jak Pan Bóg kocha człowieka?

Tak. Pamiętajmy, że tutaj, na ziemi, Bóg odpuszcza grzechy w momencie, kiedy kapłan wypowiada słowa absolucji (rozgrzeszenia). Jednak na skutek swojej niegodziwości człowiek się poranił, pokiereszował i cierpi; jest obolały, musi wyzdrowieć. Czyśćca potrzebujemy po to, żeby dojść do siebie, a potem piękni i czyści wejść do nieba.

Zatem odpusty są lekarstwem na nasze zranienia?

Są lekarstwem przyspieszającym leczenie... Jeśli ktoś wierzy Panu Bogu, ten wygrywa, czyli zdrowieje szybciej. Pan Bóg najpierw zaufał człowiekowi, apostołom i zostawił im władzę decydowania: „Cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie” (Mt 16,19). Jeżeli wierzę temu, co mówi Jezus w Ewangelii, mam jasność. I znów można postawić pytanie: czy opłaca mi się nie wierzyć Jezusowi? Znów wraca spryt duchowy.

Ważne jest, aby nie mylić go z zuchwałą naiwnością co do tego, że teraz odpusty załatwią mi życie wieczne. Nie załatwią. Chodzi o przeżycie w bliskości z Bogiem czasu przed wejściem do nieba. Dobrze jest korzystać z odpustów, ale jeszcze lepiej żyć w taki sposób, aby podobało się to Bogu. Wiadomo, że człowiek nie jest doskonały, więc Bóg daje mu lekarstwo w postaci odpustów, żeby nie musiał zdrowieć zbyt długo.

Jakie przesłanie płynie do nas z praktyki odpustów?

Bóg do nas woła: „Jestem miłosierny, korzystajcie! Bądźcie sprytni!”. Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, jakich On używa forteli, żeby nas ratować. Jest bardzo pomysłowy w wychodzeniu nam naprzeciw i próbuje różnych sposobów. Ostatecznie oddał za nas życie. Więc czym dla Niego będzie odpust? Drobiazgiem. Chodzi o prostą, autentyczną, egzystencjalną wiarę. Kto wierzy, że Bóg naprawdę wychodzi nam naprzeciw, może korzystać ze wszystkich Bożych dobrodziejstw.

I teraz kto przegrywa? Ten, kto trzyma się kurczowo poukładanych we własnej głowie przekonań; kto mówi: to niemożliwe! Dlaczego?! Kościół podaje nam to, co Bóg przyjął, zaakceptował i póki co nie odwołał nauki o odpustach, które są dla nas wielkim dobrodziejstwem.

dr Andrzej Zając OFMConv — rektor WSD Franciszkanów w Krakowie i dyrektor Instytutu Studiów Franciszkańskich. Specjalista duchowości franciszkańskiej. Zajmuje się szczególnie pismami św. Franciszka oraz retoryką i mistyką średniowiecza. W swoich badaniach podejmuje zasadniczo problemy filologiczno-lingwistyczne, translatoryczne, historyczno-kulturowe.

„Głos Ojca Pio” [92/2/2015]

www.glosojcapio.pl

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama