Chopin na kartę [GN]

Nowoczesne muzeum Fryderyka Chopina - przewodnikiem są ... karty z czujnikami RFID

Chopin na kartę [GN]

Animacje przenoszą nas w klimat XIX wieku. Autor zdjęcia: Jakub Szymczuk

Animacje na ścianach, dźwięk fortepianu, zapach fiołków sprawiają, że wiedzę o Chopinie chłoniemy wszystkimi zmysłami.

Przykładam kartę do czytnika i jestem w Żelazowej Woli, przy narodzinach Chopina. Z głośników płynie muzyka, a lektor w słuchawkach sączy do ucha wybrane przeze mnie informacje. Przechodzę dalej, w lata młodzieńcze. Potem wraz z kompozytorem jadę do Paryża. A przecież wcale nie ruszyłem się z Warszawy.

Elektroniczny przewodnik

Przed Pałacem Ostrogskich robotnicy układają betonowe płyty. Bo choć Muzeum Fryderyka Chopina uroczyście otwarto w dzień urodzin kompozytora, to dla zwykłych zwiedzających będzie ono ostatecznie przygotowane dopiero 6 kwietnia. Już teraz jednak trzeba zapisywać się na maj — tak wielu jest chętnych do zwiedzania. — Zapisy są konieczne, bo muzeum może przyjąć jednocześnie tylko sto osób — wyjaśnia oprowadzający nas po budynku Łukasz Stępniak.

To ograniczenie wynika ze specyfiki placówki. Funkcję przewodnika przejęły bilety — karty wykorzystujące technologię RFID (Radio Frequency Identification). Dzięki nim zwiedzający sam wybiera długość trasy i jej intensywność. Gdyby gości było więcej, przeszkadzaliby sobie wzajemnie. Komfort indywidualnego zwiedzania pozwala skupić się np. na twórczości kompozytora, ale równie dobrze gość może położyć nacisk na jego życie osobiste i relacje z kobietami. — Jeśli ktoś chciałby poznać dokładnie wszystko, musiałby spędzić w budynku dwadzieścia godzin — uśmiecha się Alicja Knast, kurator muzeum.

Przygotowanie tak obszernej ekspozycji okazało się możliwe dzięki odrestaurowaniu piwnic Pałacu Ostrogskich, które do tej pory stały niewykorzystane. — Powiększyliśmy nasze zbiory dwukrotnie — cieszy się pani kurator.

Szuflady pełne dźwięków

Prace nad przebudową obiektu trwały od pięciu lat. Projektanci ekspozycji zostali wyłonieni w drodze konkursu, do którego stanęły 23 pracownie projektowe. Wygrało włoskie studio Migliori Servetto Architetti Associati. — Chodziło o to, żeby przyciągnąć jak najwięcej zwiedzających — tłumaczy Alicja Knast. — Dlatego odeszliśmy od tradycyjnego zwiedzania z przewodnikiem, a postawiliśmy na propozycję interaktywną i multimedialną. Chcemy, by zwiedzanie było przygodą, podróżą przez miejsca związane z Chopinem.

Niewątpliwie największą przygodą w muzeum jest możliwość słuchania muzyki w różnych zaskakujących miejscach, które angażują aktywność odwiedzających. Aby popłynęły dźwięki, trzeba usiąść na ławeczce w specjalnej kapsule albo otworzyć szufladę z nutami. Jeśli na XIX-wiecznym fortepianie firmy Sebastian Erard położymy nuty, na podwieszonym ekranie pojawi się film prezentujący wykonanie wybranej przez nas kompozycji. Wybieram Etiudę cis-moll op. 10 nr 4.

Do tego animacje na ścianach, głosy ptaków towarzyszące pobytowi kompozytora w Nohant, wiejskiej rezydencji George Sand, czy nawet ulubiony przez artystę zapach fiołków, rozpylony w jednej z sal sprawiają, że wiedzę o Chopinie chłoniemy wszystkimi zmysłami. Kącik dla siebie znajdą też dzieci, dla których przygotowano odrębny pokoik z miękkimi poduszkami i grami komputerowymi przybliżającymi postać kompozytora.

Filmowa księga pamiątkowa

Pieczę nad muzeum sprawuje Narodowy Instytut Fryderyka Chopina, który właśnie otrzymał nową siedzibę. Tuż przy Pałacu Ostrogskich powstał bowiem nowoczesny, przeszklony budynek Centrum Chopinowskiego. Oprócz instytucji związanych z postacią kompozytora, będą się tu mieścić biblioteka, księgarnia chopinowska i zaplecze gastronomiczne.

Muzealna kolekcja dokumentów związanych z Chopinem, największa na świecie, gromadzona jest od 1899 roku. Znajdziemy tu rękopisy i druki, korespondencję, bogatą ikonografię, dzieła biograficzne i komentarze. Jest ostatni fortepian Chopina marki Pleyel. A pamiątki — takie jak spinki, kalendarzyki, haftowane serwetki czy pukle włosów — pozwalają jeszcze lepiej wczuć się w klimat epoki.

Nasycony multimedialnymi pokazami wchodzę do małego ciemnego pokoiku. Dźwięki zostały tu specjalnie wytłumione. To pokój poświęcony przejściu kompozytora do wieczności. Zasuszone kwiaty z łoża śmierci, kosmyki włosów i maska pośmiertna, zdjęta przez rzeźbiarza Jeana Baptiste'a Clesingera, przenoszą nas w tamten dzień przy placu Vendôme, gdy artysta, przyciskając krzyż do ust i serca, wymówił ostatnie słowa: „Jestem już u źródła szczęścia!...”.

Zamiast księgi pamiątkowej — możliwość nagrania krótkiego filmiku. Ci, którzy odwiedzili muzeum przede mną, przemawiają teraz ze ściany jednego z pomieszczeń. Głosy nakładają się, mieszają, ale na twarzach nie widać rozczarowania. Niemal wszyscy dziękują za tę możliwość doświadczania Chopina. Z pomostu, z którego patrzę na twarze gości, można rzucić pieniążek. To propozycja dla tych, którzy chcą tu wrócić. A wrócić, by poznać Chopina z jeszcze innej strony, naprawdę warto.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama