LUDZIE Z KATEDRY

LUDZIE Z KATEDRY
„Jezus przemówił do uczniów i tłumów”. Do wszystkich, którzy szli za Nim. Wielu z nich stanie się chrześcijanami i dadzą początek Kościołowi. Stworzą nową wspólnotę wiary i z czasem przestanie mieć znaczenie, co mówią żydowscy uczeni w Piśmie. Jednak słowa Pana Jezusa nie stracą na aktualności. Jego napomnienie i ostrzeżenie pozostaje ważne dla nowego Izraela, jakim jest Kościół. Dziś wielu mogłoby próbować odczytać te słowa w antyklerykalnym kluczu: Pan Jezus ostrzega przed liderami Kościoła, którzy zajęli miejsce uczonych w Piśmie. To łatwa i w dużej mierze zwodnicza interpretacja. Pan Jezus mówi przecież do uczniów, którzy właśnie mają przyjąć zadanie nauczania, sprawowania sakramentów i kierowania wspólnotą. Raczej nie zamierzał na wstępie podważać zaufania do apostołów w następnych pokoleniach chrześcijan. Owszem, daje nam bardzo ważną wskazówkę, co robić, gdy postępowanie konkretnych biskupów i kapłanów jest niezgodne z tym co głoszą. Zakładając, że ich nauczanie jest rzeczywiście nauczaniem Kościoła (niestety, czasami nie jest), należy je przyjąć mimo złego przykładu nauczycieli. Pośrednio ostrzega również apostołów: nie idźcie drogą faryzeuszy, ich uczynków, w tym przypadku podwójnego życia, „nie naśladujcie”. Te słowa powinien często przypominać sobie każdy, który służy Kościołowi otrzymawszy sakrament Święceń.
Groźba podwójnego życia w obszarze wiary i moralności nie dotyczy jednak tylko biskupów i kapłanów. Każdy z nas może odczuć pokusę udawania człowieka prawego i moralnego, w rzeczywistości luźno traktując zarówno wiarę, jak i moralność. Dziś posiadanie opinii „dobrego katolika” coraz rzadziej przynosi profity, choć w wielu środowiskach nadal się liczy. Mogę jednak odgrywać dobrego katolika, aby wypaść dobrze we własnych oczach i uspokoić swoje sumienie. Skupiam się wówczas na skrupulatnym wypełnianiu niektórych wymogów życia wiary, szczególnie tych zewnętrznych i zauważalnych, pomijając to co wymaga wyrzeczenia. Mogę na przykład manifestacyjnie uczestniczyć regularnie we Mszy świętej i głośno odmawiać Ojcze nasz, równocześnie nawet nie próbując wybaczyć win konkretnej osobie. Na chwilę odczuję satysfakcję, uznam że Bóg jest zadowolony, ale w rzeczywistości nie zbliżę się do Niego.
Postawa nauczyciela-hipokryty to również pokusa dla wychowawców: rodziców, instruktorów, trenerów i oczywiście zawodowych nauczycieli. Stawiam wymagania, których sam nie próbuję spełnić. Pół biedy, gdy wynika to z poczucia własnej słabości: może dziecko czy uczeń lepiej sobie poradzi niż ja? To zasadniczo dobra postawa, pod warunkiem, że wymagam od siebie, z pokorną świadomością własnych ograniczeń. Gorzej gdy przyjmuję postawę „gnostyka” tj. kogoś przekonanego, że z racji wieku i doświadczenia może sobie odpuścić niektóre zasady moralne, których inni oczywiście powinni przestrzegać.
Takimi „gnostykami” bywamy nie tylko wobec dzieci. Ile razy z oburzeniem czy moralną wyższością obrzucam inwektywami kierowcę łamiącego przepisy, a w kilka minut później sam je łamię. No ale ja jestem ostrożny, nie jak ten, co to prawo jazdy na loterii wygrał. To tylko przykład z codziennego życia, a przecież są sytuacje poważniejsze, w których hipokryzja staje się naprawdę poważną przeszkodą na drodze do świętości. Słowa Pana Jezusa z dzisiejszej Ewangelii są naprawdę bardzo aktualne.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama