Polacy chcą katechezy w parafii, nie w szkole?

Jak wynika z sondażu Ipsos zrealizowanego na zlecenie OKO.press, 68 procent respondentów wolałoby widzieć lekcje religii w parafii, a nie w szkole.

Lewicowy portal prezentuje wyniki sondażu z nieskrywanym poczuciem triumfu, jako oznakę nasilającego się trendu. Nazywa swój sondaż „przełomowym”, a opinię wyrażoną przez respondentów traktuje jako „odsyłanie religii do sal katechetycznych”. To, czego zabrakło w artykule, to z pewnością sensowna analiza możliwych przyczyn i wyciągnięcie poprawnych wniosków z wyrażanych przez Polaków opinii.

W porównaniu z zeszłym rokiem, kiedy przeprowadzono podobny sondaż (luty 2019), liczba zwolenników przeniesienia lekcji religii ze szkoły do parafii wzrosła z 52% do 68% (w grafice podane jest 66% procent – niejasny jest powód rozbieżności).

Autor artykułu, Piotr Pacewicz, nie waha się twierdzić, że jesteśmy świadkami „kulturowego przewartościowania, w tym odreagowania traum związanych z katolickim wychowaniem”. W tym samym akapicie zauważa jednocześnie, że redakcja OKO.press publikowała „dziesiątki tekstów o lekcjach religii, (...) katolickim wychowaniu, apostazji”. Oczywiste pytanie, które się nasuwa, brzmi: czy w rzeczywistości chodzi o odreagowanie własnych traum czytelników portalu, czy raczej o systematyczne wzniecanie nienawiści do Kościoła przez sam portal, celowe podważanie autorytetu Kościoła, do którego autor artykułu nie tylko się przyznaje, ale wydaje się być z tego dumny.

Stykając się z tego typu retoryką, trudno uznać prezentowane dane za przejaw obiektywnego spojrzenia na rzeczywistość. Celem redakcji portalu jest walka z Kościołem, słabo skrywana pozorami troski o wierzących. Wchodzenie w jej argumentację to poddanie się narzuconej przez nią narracji, mającej niewiele wspólnego z faktami, a raczej ukazującej rzeczywistość w krzywym zwierciadle, wyolbrzymiającym to, co negatywne.

Zamiast więc polemizować z poszczególnymi, słabo uzasadnionymi tezami portalu, być może wypadałoby się raczej zastanowić nad możliwymi rzeczywistymi przyczynami negatywnego obrazu szkolnej katechezy.

Można się zgodzić z Pacewiczem, że przeżywamy kryzys autorytetu Kościoła. Pytanie jednak, w jakim stopniu kryzys jest pochodną błędów i zaniedbań popełnionych przez sam Kościół, w jakim zaś – rezultatem systematycznego podminowywania autorytetu Kościoła przez media takie jak OKO.press? Wydaje się, że w ciągu ostatnich dwóch lat Kościół, stawiany nieustannie pod pręgierzem, przeszedł przyspieszony kurs komunikacji, z którego zaczyna wyciągać wnioski: problemów nie można ukrywać, ale trzeba je rozwiązywać. Wyrazem tego jest między innymi powołanie Fundacji św. Józefa, urzędu Delegata KEP ds. Ochrony Dzieci i Młodzieży czy jasne wypowiedzi poszczególnych hierarchów. Tego wydają się nie dostrzegać lewicowe media.

Znacznie trudniejszym pytaniem jest kwestia jakości samej katechezy. Czy kształtuje ona faktycznie wiarę uczniów, czy wymiar formacyjny nie jest realizowany zbyt słabo w stosunku do czysto informacyjnego? Jeśli brać pod uwagę wyniki wcześniejszego sondażu, w którym zaufanie do Kościoła wyraziło zaledwie 10% młodzieży, odpowiedź na to pytanie wydaje się oczywista. Wiedza o Kościele przekazywana na katechezie nie prowadzi w przypadku olbrzymiej większości uczniów do pogłębienia relacji z Kościołem.

Być może warto byłoby do katechetycznej praktyki wprowadzić zasadę przekazywaną na niejednym kursie małżeńskim: „najpierw relacje, potem racje”? Bez autentycznych relacji wszelkie „racje”, czy przekazywane stanowczym tonem, czy podbudowane najlepszą nawet argumentacją, będą przez drugą stronę traktowane jako coś obcego, z czym nie potrafi się utożsamić.

Relacje z Kościołem, z konkretną parafią, z konkretną grupą działającą przy parafii, odgrywają rolę fundamentalną. Wydaje się, że nieprzypadkowo przeniesienie katechezy do szkół zbiegło się w czasie ze spadkiem uczestnictwa w młodzieżowych grupach parafialnych takich jako oaza czy KSM. Zjawisko to wzmocnił także ogólny trend kulturowy, który najprościej można by określić mianem „aspołecznego konsumpcjonizmu”, a także coraz większa rola mediów jako czynników kształtujących świadomość i odbiór rzeczywistości.

Próbując wyciągnąć poważne wnioski z sondażu Ipsos, należałoby się więc zastanowić, na ile możliwa jest zmiana formatu samej katechezy, tak, aby faktycznie kształtowała ona w młodych ludziach wiarę i relację z Kościołem? Czy nie byłoby wskazane wprowadzenie w szerszym zakresie dynamik stosowanych przez różne formy duszpasterstwa młodzieży, takich jak praca w małych grupach, dzielenie się Słowem Bożym, szczere rozmowy bez ryzyka negatywnej oceny, świadectwo własnego życia, elementy celebracji, śpiew, inscenizacje, wspólna realizacja projektów charytatywnych czy religijnych? W jakim stopniu tego typu elementy mogłyby zmienić charakter samej katechezy? Być może należałoby katechezę mocniej powiązać z życiem parafii. Na pewno właściwym sposobem nie jest nakaz wypełniania „książeczek” z zaliczonymi mszami i nabożeństwami. Jeśli młodzież nie zostanie zachęcona do świadomego uczestnictwa, najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest to, że z poczucia przymusu zaliczy to, co obowiązkowe, a później, gdy tylko przyjmie sakrament bierzmowania, z radością zrzuci z siebie jarzmo i przestanie chodzić do Kościoła. Z pewnością nie taki jest cel szkolnej katechezy.

Niezależnie, jaka odpowiedź padnie na postawione wyżej pytania, kwestia duszpasterstwa młodzieży (a nie samej tylko szkolnej katechezy) wydaje się być w obecnym czasie zasadnicza dla przyszłości Kościoła. Nie spodziewajmy się jednak, że kwestię tę rozwiążą za nas lewicowe media. Odbudowanie relacji między młodym pokoleniem a Kościołem jest zadaniem, które sam Kościół musi podjąć na każdym szczeblu struktur duszpasterskich – od ogólnokrajowych aż do najmniejszych grup parafialnych. Wszelkie inicjatywy, które przynoszą konkretne efekty (jak choćby program „Młodzi na progu” realizowany w kolejnych diecezjach jako forma przygotowania do bierzmowania), warto popularyzować i uczyć się od siebie nawzajem.

« 1 »

reklama

reklama

reklama