Zaczynam dzień z Ewangelią

Ile dla nas znaczy wiara? Ale nie ta wiara, która sprowadza się jedynie do sfery kultury i zwyczajów, ale ta wiara, która każe się narażać, która nie zna pojęcia świętego spokoju? Czy jeszcze mamy taką wiarę? Czy zatem naprawdę rozumiemy i wierzymy, co Pan mówi do nas?

Pełny tekst czytań wraz z komentarzem >>

„Teraz rozumiemy, co do nas mówisz”, powiedzieli słuchacze do Jezusa. „Teraz wierzymy”, dodali po chwili. Gdyby w tym miejscu miała kończyć się Ewangelia, moglibyśmy odłożyć ją na półkę, uznać że jest to opowieść z happy endem, w której Syn Boży, który wyszedł od Ojca, znalazł sposób, aby zagubionemu człowiekowi objaśnić rzeczy odnoszące się do Boga. Jednak kiedy zaczynamy patrzeć na te słowa przez pryzmat Golgoty i Krzyża, zastanawiamy się, jak przewrotne jest ludzkie serce. Zresztą nie tylko tych ludzi sprzed wieków, współczesnych Chrystusowi Panu, ale i nas samych.

Słuchamy przecież Ewangelii i nie tyle stawiamy sobie pytanie, co powinniśmy zmienić w naszym życiu, jak przypodobać się Bogu, ile utwierdzamy się w przekonaniu, że nic nie potrzebujemy zmieniać. Po dwóch tysiącach lat nawet nie mamy już ochoty nikogo nawracać. W przypadku jednych to zbyt niepoprawne politycznie, w przypadku innych to zbyt niebezpieczne. Przywykliśmy do wiary, która nic od nas nie wymaga i taką wiarę propagujemy. Domagamy się, aby inni ją akceptowali i nie próbowali nawet mącić naszego tzw. świętego spokoju.

Ten święty spokój tymczasem był zupełnie obcy uczniom Zbawiciela. Wiedzieli, czym może skończyć się wejście do synagogi celem głoszenia mesjańskiego posłannictwa i bóstwa Jezusa Chrystusa, a jednak tam wchodzili. Nie zadowalali się słowami, że ich rozmówcy przyjęli już chrzest, ale upewniali się, że zostali napełnieni Duchem Świętym. Czasami wręcz można by powiedzieć, że uczniowie nastawali w porę i nie w porę. W przeciwieństwie do nas…

SŁOWO BOŻE W PRAKTYCE

Ile dla nas znaczy wiara? Ale nie ta wiara, która sprowadza się jedynie do sfery kultury i zwyczajów, ale ta wiara, która każe się narażać, która nie zna pojęcia świętego spokoju? Czy jeszcze mamy taką wiarę? Czy potrafimy Żydowi powiedzieć o tym, że Bóg już posłał swojego Mesjasza i innego nie ma co oczekiwać? Albo muzułmaninowi, że Bóg miłosierny i litościwy jest Bogiem, który przyszedł do nas w Swoim Synu, który za nas umarł i zmartwychwstał? A może potrafimy stanąć twarzą w twarz z walczącymi z Kościołem i zapewnić ich o naszej modlitwie, wezwać do pokuty i nawrócenia? Jeśli nie, jaki chrzest przyjęliśmy? Co uczyniliśmy z darem Ducha Świętego, który został nam dany? Wolimy, kiedy inni wytykają nam błędy, a my bijemy się w nieswoje piersi i sprawiamy wrażenie, jakbyśmy chcieli przeprosić, że w ogóle jesteśmy jeszcze w Owczarni Chrystusowej. Nasza duma z bycia uczniami Chrystusa gdzieś zniknęła, nasz zapał apostolski zamienił miejsca przepowiadania Królestwa Niebieskiego w miejsca propagowania doczesnych, przemijających ludzkich królestw. Czy zatem naprawdę rozumiemy i wierzymy, co Pan mówi do nas?

PYTANIE DLA ODWAŻNYCH
W co i dlaczego wierzę?

« 1 »

reklama

reklama

reklama