reklama

8-miesięczny Staś szuka „genetycznego bliźniaka”. Wolontariusze będą szukać dawców szpiku pod kościołami

„To jak szukanie igły w stogu siana, dlatego pod kościołami w Polsce chcemy zachęcać potencjalnych dawców szpiku do rejestracji w bazie” – mówi Opoce Tomasz Handzlik, wolontariusz fundacji DKMS. „Już raz wydarzył się cud” – dodaje.

Agata Ślusarczyk

dodane 14.06.2025 13:30

„Na początku nie dowierzaliśmy, że tak mały człowiek może chorować na białaczkę. Czekaliśmy, aż lekarz powie, że zaszła pomyłka” – mówią zrozpaczeni rodzice 8-miesięcznego Stasia, u którego w maju tego roku lekarze z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie – Prokocimiu w wieku 8 miesięcy zdiagnozowali JMML, czyli dziecięcą białaczkę mielomonocytową.

Obecnie chłopiec przyjmuje chemioterapię, ale to nie wystarczy. Jedyną szansą na uratowanie jego życia jest szybki przeszczep szpiku od niespokrewnionego dawcy.

„Zrodził się pomysł, by zorganizować ogólną akcję rejestracji potencjalnych dawców szpiku pod każdym kościołem w Polsce. To właśnie tam, w niedzielne poranki, spotykają się setki tysięcy osób gotowych do niesienia dobra. Chcemy wykorzystać tę okazję, by dotrzeć do jak najszerszego grona ludzi – z konkretnym, życiodajnym przesłaniem: Możesz uratować komuś życie” – mówi Opoce Tomasz Handzlik, wolontariusz fundacji DKMS.

Realizację akcji będą wspierać wolontariusze Caritas, którzy doskonale znają lokalne społeczności i wiedzą, jak rozmawiać z ludźmi o idei pomocy. 

Rejestracja jest prosta i bezpłatna – wystarczy zamówić pakiet rejestracyjny na stronie dkms.pl >>, pobrać wymaz z policzka i odesłać próbkę. Po kilku tygodniach trafiamy do światowej bazy – a od tej chwili możemy stać się czyjąś jedyną szansą.

„Samo pobranie komórek w 90 proc. przypadków odbywa się z krwi obwodowej, w bezpiecznych i kontrolowanych warunkach, podobnie jak przy oddawaniu krwi. Tylko w nielicznych przypadkach potrzebne jest pobranie z talerza kości biodrowej – zawsze w znieczuleniu i pod opieką medyczną” – wyjaśnia Opoce Tomasz Handzlik, wolontariusz fundacji DKMS.

O tym, jak ważne jest zaangażowanie w pomoc osobom chorym na nowotwory krwi, Tomasz Handzlik przekonał się osobiście, kiedy choroba dotknęła jego najbliższą rodzinę. 

„Wszystko zaczęło się od naszej kuzynki, dla innych koleżanki a jeszcze dla innych siostry - Kingi. Gdy usłyszeliśmy diagnozę – ostra białaczka limfoblastyczna – byliśmy w szoku. Nikt z nas nie wiedział, co robić, jak się zachować, gdzie szukać pomocy. Czuliśmy się bezradni wobec choroby, która przyszła tak nagle i brutalnie. Nie mogliśmy jej wyleczyć, ale zadaliśmy sobie pytanie: co możemy zrobić? Odpowiedź przyszła szybko – zaczęliśmy rejestrować potencjalnych dawców szpiku. To był nasz sposób, by działać, by nie stać bezczynnie. Zaczęliśmy organizować akcje, mówić o tym, szukać – dla Kingi i dla innych” - wspomina pan Tomasz.

„I wydarzył się cud” – dodaje. Kinga znalazła swojego genetycznego bliźniaka – Karola z Gdańska. Przeszła przeszczep i dziś, dzięki jego darowi, cieszy się zdrowiem i życiem.

„Ta historia nauczyła nas, jak wiele może zmienić jedna decyzja – i jak wielką moc ma zwykły gest rejestracji. Dlatego zostałem wolontariuszem DKMS. Bo wiem, że dzielenie się zdrowymi komórkami krwiotwórczymi to nie obowiązek – to przywilej. Przekazujemy coś, co sami dostaliśmy za darmo – zdrowie, szansę, życie” – mówi. 

W rozmowie z Opoką przyznaje, że dziś dla niego i innych wolontariusz, motywacją do zaangażowania stał się Staś – 8-miesięczny synek kolegi.

„Ten mały, dzielny chłopiec także czeka na swojego genetycznego bliźniaka. Choć nie mówi jeszcze słowami, jego historia woła głośno o pomoc” – mówi. „Ten temat po prostu nie chce – i nie powinien – zostawić nas w spokoju” – dodaje.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.

1 / 1

reklama