reklama

Reżyser filmu o o. Kolbe z ważnym przesłaniem: Polska zapomniała o roli krzyżowca Chrystusa w świecie

„To, co zrobił o. Maksymilian Kolbe w Auschwitz miało ostatecznie przypomnieć Polakom: pamiętajcie, kim jesteście. Polska była bastionem chrześcijaństwa, na pierwszej linii obrony jego tożsamości w Europie, a także wytrwałą siłą w dźwiganiu krzyża” – mówi Opoce Anthony D'Ambrosio. Z reżyserem filmu „Triumf serca” i producentką Cecilią Stevenson rozmawia Agata Ślusarczyk.

Agata Ślusarczyk

dodane 14.08.2025 13:27

Agata Ślusarczyk: W przededniu męczeńskiej śmierci o. Maksymiliana w Warszawie miała miejsce światowa premiera filmu „Triumf serca”. Z jakim przesłaniem przyjeżdża Pan do Polski, tworząc film o ostatnich dniach życia męczennika? 

Anthony D’Ambrosio: Chciałbym, żebyście wy, Polacy, wynieśli z tego filmu przesłanie, że jesteście wspaniali i żebyście pamiętali o swojej tożsamości oraz odważnie ją wyrażali. Myślę, że to, co zrobił o. Maksymilian Kolbe, jego przesłanie miłości w Auschwitz, miało ostatecznie przypomnieć Polakom: pamiętajcie, kim jesteście. 

Uważam, że obecnie polska tożsamość katolicka, jest bardzo mocno atakowana. Pojawiło się pewne poczucie wygody, które sprawiło, że Polska niejako się rozluźniła i zapomniała o swojej rdzennej tożsamości – o roli krzyżowca Chrystusa w świecie. To może być niewygodna perspektywa, ale prawda jest taka, że Polska była w wielu momentach bastionem chrześcijaństwa, na pierwszej linii obrony jego tożsamości w Europie, a także wytrwałą siłą w dźwiganiu krzyża. 

Dlatego, jeśli chodzi o to, co chciałbym, żebyście zapamiętali, to jest to wasze dziedzictwo. Waszym powołaniem jest wejść w rolę św. Maksymiliana i ponownie stać się tym dla Europy – i dla samych siebie. Nie zapominajcie o swojej Królowej Maryi, nie zapominajcie o swojej duszy, pamiętajcie o swoich bohaterach i o tych, którzy byli przed wami, by chronić wolność i głos Polski. 

Teraz jest czas, by odzyskać i ożywić swoją katolicką tożsamość. To moje przesłanie, żeby narodziło się w was, Polakach, wielkie pragnienie walki o katolicką tożsamość Polaków. Nadzieja i dusza polska jest atakowana. Istnienie duże niebezpieczeństwo, że ludzie mogą zapomnieć o swojej tożsamości. Potrzebujemy bezkompromisowej walki o zwycięstwo Maryi i zwycięstwo światła w ciemności – to jest to, co chciałbym przekazać. 

Reż. "Triumfu serca" o przesłaniu dla Polski: pamiętajcie, kim jesteście!
Portal Opoka


Jaka jest Pana osobista historia poznania św. Maksymiliana, kim jest dla Pana polski męczennik z Auschwitz? 

Anthony D’Ambrosio: Przez wiele lat to był dla mnie bohater, ale nie była to osoba, z którą miałem jakąś relację. Używał militarnego języka, który do mnie w ogóle nie przemawiał, ale kiedy ciężko zachorowałem, tracąc nadzieję na odzyskanie zdrowia, wówczas odkryłem o. Kolbego. Pewne szczegóły dotyczące jego życia absolutnie mnie zaabsorbowały. O. Kolbe jest człowiekiem walczącym za wiarę, używając militarnego języka, ale także człowiekiem, który przekazuje bardzo dużo światła. Posiada także w sobie ten ludzki „dotyk współczucia”, gdy wyszedł z szeregu i poświęcił swoje życie za życie Franciszka Gajowniczka. Ale nie tylko. On wyszedł na poszukiwanie innych mężczyzn, którzy byli w obozie, a szczególnie tych, którzy zostali wrzuceni do tego piekła, jakim była cela głodowa. O. Kolbe wyszedł do nich jako pasterz, to sprawiło, że hojność i delikatne współczucie o. Maksymiliana nie zniknęło i jest wciąż obecne w mrokach XXI wieku. Doświadczyłem tego w mojej osobistej historii życia. 

Dlaczego zdecydował się Pan opowiedzieć historię o. Kolbe tam, gdzie dla wielu ona się kończy – w celi śmierci? 

Anthony D’Ambrosio: Jest wiele perspektyw, z których można spojrzeć na życie Chrystusa. Jedna z nich – na której skupiają się na przykład protestanci – to Boża sprawiedliwość: jeden człowiek umarł za grzechy wielu. Dla mnie, jako katolika, ważniejsza jest ta, że Chrystus przyjął ciało ludzkie, żeby nas odkupić. Jako człowiek-Bóg doświadczył cierpienia, by wejść w nasze ludzkie cierpienia i nam towarzyszyć – bo nas kocha. To właśnie zrobił o. Kolbe – nie tylko oddał życie za Franciszka Gajowniczka, co było oczywistym aktem jego heroizmu, ale także – uosabiając się z figurą Chrystusa – wyszedł ze współczująca miłością do współwięźniów. Ten gest jest dla mnie dużo piękniejszy, niż dramatyzm heroicznej chwili, przypomina mi postawę Chrystusa – Dobrego Pasterza, który wychodzi ze swoim współczuciem do cierpiącego człowieka. 

Ta perspektywa celi śmierci może być dla widzów bardzo dużym przeżyciem – dla mnie była. Jestem ciekawa, które ze scen zrobiły największe wrażenie na twórcach filmu?

Cecilia Stevenson: Powiem o dwóch bardzo wymownych scenach. Pierwsza to scena otwierająca, a w zasadzie druga jej część, kiedy widzimy św. Maksymiliana, który wychodzi z szeregu – dla mnie ta scena jest piękna, mocna i przemawiająca, kunszt aktorski Marcina Kwaśnego jest uderzający.  

Druga scena to scena spowiedzi, nie chciałabym zdradzać zbyt wielu szczegółów, ale dla nas, katolików oddaje ona piękno sakramentu. To także rola o. Kolbe, który do końca swoich dni, jako kapłan w obozowych warunkach przynosi nadzieję, dzięki któremu wiele serc zwraca się na nowo dla Chrystusa i przeżywa swoje nawrócenie, to bardzo poruszająca i mocna scena. Widać, że napisał ją ktoś, kto sam tego doświadczył. 

Czy podczas kręcenia filmu doświadczali Państwo opieki św. Maksymiliana?

Cecilia Stevenson: Tak, wiele razy czuliśmy się błogosławieni i obdarowani, także finansowo, kiedy w różnych momentach pracy nad filmem pojawiali się inwestorzy, gotowi wspierać naszą produkcję. Odczuwaliśmy także wielką pomoc „z góry” podczas castingu i poszukiwania odpowiednich aktorów, których czasem nie było łatwo znaleźć. Na samym planie mieliśmy także wiele problemów technicznych, ale wystarczyło, że ktoś raz odmówił Zdrowaś Mario i wszystko się rozwiązywało pomyślnie. 

Antohny lubi opowiadać historię, kiedy z powodu bardzo złej pogody musieliśmy odwołać zaplanowane sceny, co się z tym wiąże przylot aktorów i zmieniać całą logistykę. Ale dzięki tej trudnej sytuacji znaleźliśmy koordynatora statystów – osobę, która jak się okazało, świetnie sprawdziła się w tej roli! Ta trudna sytuacja była dla nas Bożym błogosławieństwem. 

Anthony D’Ambrosio: Jeszcze jedna, bardzo wymowna historia, która świadczy o Bożej opiece nad nami. Podczas kręcenia zdjęć z dnia na dzień zostaliśmy bez noclegu dla naszej 70-osobowej ekipy. Po całym dniu poszukiwań nowej lokalizacji, kiedy byliśmy już bardzo tym zmęczeni, jedna osoba z naszej ekipy znalazła dla nas nocleg. Okazało się, że ktoś odwołał rezerwację dla grupy podobnych rozmiarów, więc wszystko było dla nas przygotowane i to dokładnie na taki czas, na jaki potrzebowaliśmy. To był dar Boży.

Podczas kręcenia filmu było wiele takich momentów, kiedy czuliśmy się jak żebracy św. Franciszka, którzy praktycznie z dnia na dzień zdani są na łaskę Bożej opatrzności. Musieliśmy nieustannie ponawiać akt wiary w Bożą opiekę nad nami. 

Film „Triumf serca” wchodzi do polskich kin 12 września, równolegle będzie miał także premierę w USA. Czy męczennik z Polski jest popularną postacią w Waszej ojczyźnie? Czy kręciliście ten film także z myślą o przesłaniu dla Ameryki?

Cecilia Stevenson: Tak, Amerykanie znają i czczą o. Kolbe, wielu rodziców nazywa swoje dzieci Maksymilian ze względu na jego kult, niektórzy tatuują na swoim ciele jego numer obozowy. Amerykanie kochają św. Maksymiliana, ale jeśli chodzi o nasze społeczeństwo, muszę przyznać, że żyjemy w świecie pełnym depresji, głębokich pytań, poczucia bezsensu, które się wzmaga, co widać na przykład w social mediach, do tego szerzący się ateizm, rządy, które odchodzą od Boga. Świat próbuje unikać cierpienia, ale w zamian zaczyna odczuwać coraz większą pustkę.

Dlatego jako twórcy „Triumfu serca” chcieliśmy zaoferować alternatywę, zwycięstwo miłości jak odpowiedź na kulturę śmierci. Można zadać sobie pytanie, jak to możliwe, że o. Kolbe w celi śmierci, pośród cierpienia i rozpaczy śpiewał i wielbił Boga – ja bym tak nie potrafiła – on czerpał tę nadzieję z Boga. Swoim życiem pokazał, że błędne koło kultury śmierci można zatrzymać, że jest alternatywa, że dobro zawsze zwycięża. To, co chcieliśmy zrobić, to dać ludziom nadzieję. 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.

1 / 1

reklama