W niedzielę w południe rozpoczęły się w stolicy marsze zorganizowane przez sztaby kandydatów na prezydenta: Rafała Trzaskowskiego oraz Karola Nawrockiego. Zwolennicy Trzaskowskiego przeszli z placu Bankowego na plac Konstytucji, a Nawrockiego – z ronda de Gaulle'a na plac Zamkowy. Te dwa marsze to dwie całkowicie odmienne wizje Polski. Aby to dostrzec, trzeba patrzeć dalej niż tylko na transparenty.
To pierwsza taka sytuacja po 1989 r., by w tym samym czasie w jednym mieście szły dwa marsze konkurujących ze sobą kandydatów na prezydenta.
Marsz za Polską
O godz. 12 rozpoczął się „Marsz za Polską" zwolenników Karola Nawrockiego.
„Pokażmy, że chcemy Polski ambitnej, dumnej, bezpiecznej. Bez cenzury i jednowładztwa Donalda Tuska" – pisał w mediach społecznościowych Nawrocki zachęcając do udziału w wydarzeniu.
Uczestnicy marszu popierający Karola Nawrockiego zebrali się na rondzie de Gaulle'a i skierowali się na plac Zamkowy. W marszu poza kandydatem na prezydenta udział wzięli czołowi politycy PiS, w tym prezes Jarosław Kaczyński.
"Spotkajmy się na «Marszu Za Polską» i pokażmy, że zależy nam na Polsce silnej, bezpiecznej i ambitnej. Polsce naszych marzeń. Wszystkie ręce na pokład! Bez zaangażowania nie będzie sukcesu" – pisał niedawno na platformie X Kaczyński.
Uczestnicy marszu mają ze sobą biało-czerwone flagi oraz transparenty wyrażające poparcie dla Nawrockiego, wznoszą też okrzyki „Bóg, honor i ojczyzna".
„Jesteśmy dziś za Polską świadomą swojej przeszłości, narodowej tożsamości, naszych pięknych zwycięstw i porażek, z których wyciągami konsekwencje. Jesteśmy tu dziś jako wspólnota wartości, w którą wpisana tożsamość chrześcijańska” – podkreślał Karol Nawrocki.
Wielki Marsz Patriotów
Jednocześnie ulicami Warszawy przeszedł„Wielki Marsz Patriotów", zorganizowany przez sztab Trzaskowskiego. Udział wzięli m.in. premier Donald Tusk, wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz, marszałek Sejmu, szef Polski 2050 Szymon Hołownia, wicemarszałkini Senatu Magdalena Biejat z Lewicy, a także zwycięzca niedawnych wyborów prezydenckich w Rumunii Nicusor Dan.
„Pobudka, Warszawo, cały świat dzisiaj patrzy na Ciebie!" – pisał szef rządu na platformie X w niedzielę rano. Kilka dni temu wzywał „wszystkich, którzy kochają Polskę", do udziału w tym wydarzeniu. „Spotkajmy się w niedzielę, 25 maja, w samo południe. A tydzień później zagłosujmy razem za silną, solidarną i bezpieczną Polskę" – apelował premier.
Uczestnicy marszu zaczęli od odśpiewania hymnu, mieli ze sobą biało-czerwone flagi, a także flagi Unii Europejskiej. Widać było transparenty z hasłem wyborczym Trzaskowskiego: „Cała Polska naprzód".
Patrioci kontra... Polska
„Grillowanie” kandydatów u Mentzena, kolejne debaty w telewizji, a także hasła obydwu marszów wskazują, jak bardzo rozmijają się dwie wizje Polski, prezentowane przez Trzaskowskiego i Nawrockiego. Patriotyzm w wydaniu tego pierwszego to tak ogólnikowe pojęcie, że można pod nie podłożyć praktycznie wszystko. Gdy mówi o Polsce, trudno nie zauważyć, że nie jest to Polska budowana przez pokolenia naszych przodków, za którą oddawali swoje życie. Hasło „cała Polska naprzód” bardzo dobrze wpisuje się w postępową wizję świata, gdzie nie liczą się zdrowe fundamenty, ale pęd do przodu. Brzmi to być może atrakcyjnie, ale gdy przypatrzeć się temu, co w praktyce oznacza ten postęp, mina rzednie. Nieustanne promowanie mniejszości seksualnych, rugowanie religii z życia społecznego, wynaturzone pojmowanie wolności w oderwaniu od autentycznych i trwałych wartości. Czy to faktycznie postęp? Czy raczej powrót do barbarzyństwa? Do tego też nawiązał w swym przemówieniu Karol Nawrocki, mówiąc „Polska potrzebuje silnego prezydenta, a nie tego, który powtarza 'naprzód' a sam ogląda plecy.”
Jeśli Polska faktycznie ma być silna, solidarna i bezpieczna, drogą do tego celu nie jest nachalne wspieranie mniejszości seksualnych. Bez silnej rodziny, opartej na trwałej więzi mężczyzny i kobiety, nie będzie silnej Polski. Właściwie rozumiana solidarność, zgodnie z nauczaniem Kościoła, uwzględnia porządek miłości: nie można troszczyć się o wszystko i wszystkich, nie zadbawszy najpierw o to, za co mamy bezpośrednią odpowiedzialność: o rodzinę i najbliższą nam społeczność. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo... pomysły wspólnej armii europejskiej, którym przyklaskuje KO i Trzaskowski brzmią równie realistycznie jak niemiecka armia zarządzana przez Ursulę von der Leyen (dla odświeżenia pamięci: gdy była ministrem obrony Niemiec, Bundeswehra przeżywała swój największy upadek w historii, trapiona była kolejnymi aferami). Można się więc zgodzić z premierem Tuskiem, że trzeba zagłosować za silną, solidarną i bezpieczną Polską. I dlatego nie warto oddawać głosu na polityczne pustosłowie Trzaskowskiego, ale na jego kontrkandydata.
Druga tura wyborów, w której zmierzą się Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki, odbędzie się 1 czerwca
Źródło: