reklama

„Rosyjski dyktator symuluje kolejne wybory”. Władimir Putin straszy Zachód wojną

Putin po ogłoszeniu zwycięstwa wyborczego mówi o zmianie Ukrainy w „strefę sanitarną” między Rosją a NATO. Zachodnie ośrodki szacują, że potrzebowałby paru lat na odbudowę potencjału militarnego.

JJ

dodane 18.03.2024 10:09

Nie było zaskoczenia. Władimir Putin wygrał wybory prezydenckie, zdobywając ponad 87 proc. głosów przy frekwencji przekraczającej 70 proc. Zachodnie ośrodki nie mają wątpliwości, że głosowanie nie było uczciwe. Mówią o tym m.in. władze Stanów Zjednoczonych oraz prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Zełenski stwierdził, że „rosyjski dyktator symuluje kolejne wybory”.

Głosowanie trwało od piątku do niedzieli. Oprócz Putina na listach znaleźli się: Nikołaj Charitonow (Komunistyczna Partia Federacji Rosyjskiej), Władysław Dawankow (Nowi Ludzie) i Leonid Słucki (Liberalno-Demokratyczna Partia Rosji). Ich ugrupowania są lojalne wobec polityki Putina. Żaden z kontrkandydatów obecnego władcy Kremla nie zdobył nawet 5 proc. głosów.

Moskiewskie instytucje podały także wyniki głosowania na okupowanych terytoriach ukraińskich. Władimir Putin miał zdobyć ponad 95 proc. głosów w tzw. Donieckiej Republice Ludowej i ponad 94 proc. głosów w sąsiedniej tzw. Ługańskiej Republice Ludowej. Odpowiednio 92 proc. i 88 proc. wyborców poparło go w okupowanych częściach obwodu zaporoskiego i chersońskiego.

Putin staje się drugim pod względem długości panowania przywódcą w całej historii Rosji. Wyprzedza go jedynie Józef Stalin.

Po ogłoszeniu wyników Władimir Putin rozmawiał z dziennikarzami. Odniósł się do śmierci Aleksieja Nawalnego, nazywając ją „smutnym zdarzeniem”. Dodał, że kilka dni przed zgonem opozycjonisty zgodził się na jego wymianę, de facto potwierdzając w ten sposób, że Nawalny był więźniem politycznym.

Rosyjski prezydent zagroził też Zachodowi wojną, jednocześnie kusząc do negocjacji.

„W dzisiejszym świecie wszystko jest możliwe” – powiedział, zapytany o potencjalny konflikt z NATO. Nadmienił, że pojawienie się na Ukrainie zachodnich wojsk sprawi, że będziemy „o krok od wybuchu trzeciej wojny światowej na pełną skalę”. Sugerował też, że francuscy i amerykańscy żołnierze już walczą z Rosjanami i „umierają, i to masowo”.

Proponował też Paryżowi rozmowy.

„Wygląda na to, że Francja mogłaby odegrać pewną rolę. Jeszcze nie wszystko stracone. Mówiłem to wielokrotnie i powtórzę jeszcze raz. Jesteśmy za rozmowami pokojowymi i to nie dlatego, że wrogowi kończą się naboje” - powiedział.

W ostatnim czasie wiele zachodnich ośrodków analitycznych głośno mówi o możliwości ataku Rosji na państwa należące do NATO. Według niemieckiego wywiadu, Moskwa byłaby zdolna rozpocząć operację już w 2026 r. Zdaniem szefa polskiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego, ryzyko może się pojawić za ok. 3 lata. Służby amerykańskie szacują z kolei, że Rosja mogłaby zaatakować za 5-8 lat.

Wojna na Ukrainie pokazała słabość analiz dotyczących rosyjskich możliwości. Rosja ani nie pokonała zaatakowanego kraju w ciągu kilku dni, jak liczyła, ani nie straciła możliwości działania po kilku tygodniach lub miesiącach, jak zakładali niektórzy zachodni specjaliści.

Źródła: rmf24.pl, interia.pl

1 / 1

reklama