Armagedon

Fragment powieści o czasach ostatecznych

Armagedon

Tim LaHaye, Jerry B. Jenkins

ARMAGEDON

(fragment)


Prolog

- Rzeki i jeziora same się oczyszczą, my zaś odbudujemy zniszczoną infrastrukturę - oznajmił Nicolae Carpathia. — Postaramy się też odzyskać zaufanie naszych lojalnych obywateli. Dyrektor Akbar i ja przygotowaliśmy kilka specjalnych niespodzianek dla różnej maści dysydentów. Wracamy do działania.

*

Entuzjastyczna atmosfera utrzymywała się przez trzy dni. Później pogasły wszystkie światła. Dosłownie. Wszystko ogarnęła ciemność. Zgasło nie tylko słońce, lecz także księżyc i gwiazdy. Zgasły uliczne lampy, oświetlenie domów i reflektory samochodów. Wszystko, co kiedykolwiek emitowało światło, teraz zasnuło się mrokiem. Nie paliły się nawet światełka na klawiaturach telefonów.

Spełniło się powiedzenie o ciemności tak wielkiej, że nie można dostrzec czubka własnego nosa. Niezależnie od pory dnia ludzie nie widzieli dosłownie nic. Cały wszechświat został pozbawiony blasku.

Wszyscy krzyczeli ze strachu, błądząc po omacku. Wciskali wciąż przełączniki światła, jakby wierzyli, że to cokolwiek zmieni. Nawoływali się nawzajem, szukali świeczek i zapalniczek - wszystko na nic. Byli teraz ociemniali — całkowicie, absolutnie, totalnie niezdolni do zobaczenia czegokolwiek.

Changowi chciało się śmiać. Marzył o tym, aby oznajmić wszem i wobec, że Bóg ponownie wymierzył karę - zesłał na Nowy Babilon sąd, który dotknął wyznawców Bestii. On widział, choć inaczej niż zwykle. Nie dostrzegał żadnych świateł, oglądał wszystko w kolorze sepii, tak jakby ktoś zmniejszył moc prądu w żyrandolu.

Widział wszystko, co było mu potrzebne: swój komputer, zegarek i wnętrze mieszkania. Jedzenie, kuchenkę — wszystko. Najlepsze jednak było to, że mógł chodzić na palcach po całym pałacu, omijając swoich ociemniałych współpracowników.

Po kilku godzinach wydarzyło się coś jeszcze dziwniejszego. Ludzie zaczęli cierpieć na dziwną przypadłość. Czuli swędzenie na całym ciele, więc drapali się zawzięcie, czasami nawet do krwi. Płakali z bólu i drapali się jeszcze bardziej. Wymyślali Bogu i przeklinali Go. Pełzali po korytarzach, szukając broni i błagając przyjaciół, a czasem nawet nieznajomych, by ich dobili. Wielu odbierało sobie życie. Cały pałac napełnił się jękiem tych, którzy pragnęli już tylko końca świata.

Nie mieli jednak dostąpić tej łaski. Cierpieli coraz bardziej — z godziny na godzinę, z dnia na dzień. Wydawało się, że taka sytuacja będzie trwała bez końca.

Chang uznał, że to wprost idealny czas na ucieczkę. Powinien jedynie skontaktować się z Rayfordem lub Makiem, z kimkolwiek, kto mógłby po niego przylecieć. Miał nadzieję, że inni członkowie Opozycji Ucisku — a właściwie wszyscy wierzący na świecie — mają taką samą przewagę jak on.

Ktoś powinien przylecieć do Nowego Babilonu i wylądować nieopodal pałacu. Ludzie Globalnej Wspólnoty na pewno zaczną uciekać, gdyż nie będą wiedzieć, czego się spodziewać. Nikt ich nie rozpozna, jeśli nie będą się odzywać. Mogliby zabrać z Nowego Babilonu samoloty i broń — wszystko, co im będzie potrzebne.

Nawet gdyby ktoś próbował im w tym przeszkodzić, nie miałby z nimi żadnych szans. Teraz, gdy do Chwalebnego Przyjścia pozostał zaledwie rok, ludzie walczący po stronie dobra mieli uzyskać jeszcze większą przewagę nad przeciwnikami.

Dopóki Bóg trzymał świat w ciemnościach, wszystko przemawiało na korzyść wierzących.

- Boże, daj nam jeszcze kilka takich dni - poprosił Chang.

(...)

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama