• Pytania o wiarę

Czy Ty, Jezu, naprawdę jesteś Królem wszechświata?

Czy to możliwe, że Ty, Jezu, jesteś Królem wszechświata, skoro nawet w Twoim Kościele ci, którzy powinni być pasterzami, to są nieraz zwyczajni najemnicy? Dlaczego tyle zgorszeń i tylu gorszycieli w Twoim Kościele? – pyta felietonista Opoki o. Jacek Salij OP.

Wyobraźmy sobie, co będą czuć w uroczystość Chrystusa Króla katolicy w Chinach, którzy muszą się ukrywać ze swoją wiarą, a wielu z nich cierpi za wiarę w więzieniach i obozach. Czy Ty, Panie Jezu, naprawdę jesteś Królem wszechświata, skoro samo nawet wyznawanie Twojego imienia ściąga w wielu współczesnych państwach gniew władzy i prześladowanie ze strony sąsiadów?

W wielu państwach islamskich, muzułmanin, który przyjmuje chrzest, naraża się nawet na karę śmierci. Nawet w Indiach zdarzały się ostatnio ciężkie pobicia, a nawet morderstwa księży, podpalenia kościołów chrześcijańskich, gwałcenia zakonnic. Światowe media, zazwyczaj tak wrażliwe na przypadki łamania praw człowieka, o współczesnych prześladowaniach chrześcijan informują więcej niż powściągliwie.

Jeżeli Ty, Panie Jezu, jesteś Królem wszechświata, to dlaczego pozwalasz na to, że w naszym świecie tak często zwycięża niesprawiedliwość? Dlaczego tyle biedy jest na świecie i dlaczego prawo tak często staje po stronie silniejszego? Dlaczego zdarzają się tak potworne zbrodnie, że aż trudno uwierzyć, że one w ogóle są możliwe? Dlaczego ludzka niegodziwość może dojść aż do tego, że ktoś staje się mordercą do wynajęcia, albo handluje ludzkimi organami do przeszczepów?

Czy to możliwe, że Ty, Jezu, jesteś Królem wszechświata, skoro nawet w Twoim Kościele ci, którzy powinni być pasterzami, to są nieraz zwyczajni najemnicy? Dlaczego tyle zgorszeń i tylu gorszycieli w Twoim Kościele?

Jeżeli Ty, Panie Jezu, jesteś Królem wszechświata, to dlaczego nasze miasta są przepełnione znakami buntu przeciwko Twojemu panowaniu? Dlaczego w naszych domach tyle krzyków i przemocy? Dlaczego na naszych ulicach tyle bandytyzmu i złodziejstwa, tyle sex shopów i rozpusty? Dlaczego nasza codzienna mowa stała się tak wulgarna, jakby nam zależało na nieustannym podkreślaniu tego, że chcemy, Panie Jezu, być daleko od Ciebie, że nie chcemy do Ciebie należeć?

Mądrą  odpowiedź na tego rodzaju pytania usłyszałem kiedyś z ust dwunastoletniego dziecka:

„Tyle się modliłam o to - mówiła ta dziewczynka - żeby rodzice się pogodzili, i Pan Bóg mnie nie wysłuchał. Już myślałam sobie, że Pan Bóg się od nas oddalił. A przecież to my oddaliliśmy się od Niego. Gdyby moi rodzice więcej kochali Pana Jezusa, to by się tak nie pokłócili. A gdyby się nawet pokłócili, to już dawno by się pogodzili”.

To dziecko zrozumiało, że władza Boga nad nami jest niepodobna do władzy ludzkiej. Bóg nikogo nie przymusza do tego, żeby się poddał Jego władzy. Możemy Jego władzy w ogóle nie uznawać, tylko że wtedy nasz świat robi się nieludzki.

Owszem, w dzień Sądu Ostatecznego nasz Król zgromadzi wszystkie narody i wszystkich ludzi. Wtedy nikogo nie będzie musiał przekonywać o tym, że On jest Królem i Zbawicielem, bo dla wszystkich będzie to oczywiste. Podobnie jak dla każdego stanie się czymś oczywistym to, że należy do Jego Królestwa, albo że znalazł się poza nim. Jedni staną wówczas po prawej, a drudzy po lewej stronie Syna Człowieczego.

Wówczas w całej pełni ujawni się to, co oczyma wiary widzimy już teraz: że do Chrystusa Króla należymy dopiero wtedy, kiedy miłość staje się najważniejszym prawem naszego życia. Pierwszym terenem panowania tego Króla są ludzkie serca i dopiero stamtąd, z naszych serc, panowanie Chrystusa Króla może rozprzestrzeniać się na nasze rodziny i środowiska, a również na nasze struktury polityczne i społeczne.

Tu właśnie leży tajemnica bezbronności i pozornej słabości Chrystusa Króla. Ten Król jest wszechmocny, najdosłowniej wszechmocny. Ale istotą Jego wszechmocy jest miłość. Szczególnie przejmująco okazało się to na Kalwarii. Jezus wyszydzony, odrzucony i umęczony wypełnił wówczas najbardziej królewskie dzieło swojej wszechmocy. Zresztą On wcześniej zapowiadał, że krzyż będzie Jego królewskim tronem: „Ja gdy zostanę wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie” (J 12,32).

Dziwne to, bardzo dziwne. Bo cóż królewskiego mogło być w męce i ukrzyżowaniu Chrystusa? Otóż królewska była w Nim miłość, niewzruszona nawet w samym środku tego cyklonu, jaki rozpętali przeciwko Niemu Jego wrogowie. Kiedy wisiał na krzyżu, siły zła wyzwały Go na pojedynek: „Zstąp z krzyża, a uwierzymy Tobie!” O nieuleczalne zaślepienie sił zła! Moralna pustka – potrafiąca tylko niszczyć, krzywdzić, siać bezsens – chce się uważać za rywala Pana Boga! Duchowe zagubienie i nienawiść chce się pojedynkować z Tym, który jest Miłością! I jeszcze spodziewa się Go pokonać!

Ukrzyżowany Król nie stanął do tego pojedynku. On po prostu kochał. Musiał wykonać potężną pracę ducha, aby ani straszliwa krzywda, jaką Mu zadawano, ani niewyobrażalne katusze, jakie cierpiał, w niczym nie zmąciły Jego miłości. Okazał miłość nawet łotrowi, który całe życie spędził na czynieniu zła. A zarazem nie narzucał się ze swoją miłością drugiemu łotrowi, skoro on sobie tego nie życzył. Nie zapomniał nasz ukrzyżowany Król modlić się nawet za swoich zabójców i tych, którzy sobie z Niego szydzili.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama