Budzimy was! [GN]

Wystawa przeciw-aborcyjna "Wybierz życie" - choć szokująca, jest potrzebna

Budzimy was! [GN]

Ewa Kuźma sprowadziła wystawę „Wybierz życie” do Lubina. Autor zdjęcia: Roman Koszowski

Ludzie tkwią w uśpieniu, nie interesując się sprawą aborcji. Pomagamy im otworzyć oczy
— mówi Ewa Kuźma, matka dwojga małych dzieci, która ściągnęła wystawę „Wybierz życie” do Lublina.

Oderwana główka, oderwane rączki i reszta ciałka leżą na dłoni lekarza, który przed chwilą dokonał legalnego morderstwa. Ciałko leżące na dłoni należy do dziecka w 8. tygodniu od poczęcia. Napis głosi: „Sprawiedliwość jest ostoją Rzeczypospolitej. Czy zabijanie jest sprawiedliwe?”. To jedna z plansz wystawy „Wybierz życie”, prezentowanej na ulicach polskich miast.

Przeszło rok temu w czasie festiwalu Woodstock, na tę wystawę i na pilnującą plansz młodzież napadło około 10—12 zamaskowanych nożowników. Paradoksalnie, ich brutalność wyszła wystawie... na dobre. Aż kilkuset ludzi z całej Polski stwierdziło, że ta wystawa jest warta tego, żeby stanąć w jej obronie. Zaczęli więc sami ją organizować w swoich miastach.

Gianna wzywa mężczyzn

Do Lubina ściągnęli wystawę Ewa Kuźma, pracowniczka miedziowego koncernu KGHM, oraz prywatny przedsiębiorca Artur Frankiewicz. Gdy miasto odmówiło im zgody na rozstawienie plansz na deptaku, we dwójkę rozwiesili je na zewnętrznych murach kościołów, w uczęszczanych przez przechodniów miejscach. W Zgorzelcu i diecezji koszalińskiej uaktywnili się ludzie z Domowego Kościoła, czyli oazy rodzin: zorganizowali wystawę „Wybierz życie” już w szeregu miast. Do Bielska wystawę ściągnęli Rycerze Kolumba, organizacja katolickich mężczyzn. Dzięki zapałowi ochotników wystawa jeździ po Podkarpaciu. Organizują ją zwykli ludzie w różnym wieku. Często formują się w różnych kościelnych ruchach. Teraz uznali, że ta formacja prowadzi ich też do działania w świecie. Angażują w to swoje dobre imię. Zamiast narzekać: „Zły świat chce nas zniszczyć”, zaczęli realnie zmieniać opinię społeczną.

W salkach jednej z parafii w Katowicach trzy tygodnie temu odbyła się projekcja filmu ze świadectwem Gianny Jessen, która przeżyła własną aborcję. Dziś jest piękną kobietą; jedynym śladem po nieudanej próbie zabicia jej w ósmym miesiącu życia płodowego jest to, że lekko utyka przy chodzeniu. — Na mnie wrażenie zrobił apel Gianny do mężczyzn. Mówiła o obronie słabszych: „Mężczyźni, ja jestem już tym zmęczona, a to jest robota dla was” — relacjonuje Bartłomiej Szulc, pracownik banku i członek Stowarzyszenia Rodzin Katolickich. Skontaktował się z Fundacją Pro. — Okazuje się, że zorganizowanie wystawy nie jest rudne. Banery podrzucił nam sympatyczny młody człowiek, który przedtem organizował wystawę w Wodzisławiu. Pokazał, jak je rozstawić — mówi.

W sobotni poranek 6 listopada kilku mężczyzn, walcząc z wiatrem, ustawiło więc banery na parafialnym parkingu przy ul. Przyklinga w Katowicach. Przechodzi tam sporo ludzi. Licealista Maciej „Fryta” Frydrychowicz i Dawid Kobiela z Zespołu Szkół Łączności, młodzi chłopcy, ale już z ugruntowanymi przemyśleniami na temat obrony życia, rozpinali banery na niskim rusztowaniu. — Ta wystawa jest drastyczna, bo ludzie powinni zobaczyć, jak to wygląda naprawdę — mówi Dawid.

Dzieci bez urazu

Zapiekłymi wrogami wystawy „Wybierz życie” są zwolennicy aborcji. Zdarza się jednak, że nie podoba się ona też ludziom, którzy uważają aborcję za zło. Uzasadniają to troską o dzieci, które są za małe, żeby oglądać takie widoki. „Przechodziłam tam z moją 5-letnią córką, nie życzę żadnemu z rodziców, by musieli swojemu dziecku tłumaczyć przez cały dzień, co to za zdjęcia i dlaczego ludzie tak krzywdzą dzieci” — pisała jedna z przeciwniczek wystawy na forum internetowym „Gazety Wyborczej”.

Ewa Kuźma, zanim ściągnęła wystawę „Wybierz życie” do Lubina, dokładnie przeczytała ekspertyzę psychologiczną o tym, jakie konsekwencje dla dzieci niesie jej obejrzenie. Znalazła ją na stronie internetowej www.stopaborcji.pl. Zrobiła też dodatkowy test, pokazując wystawę własnym dzieciom. — Moje niespełna czteroletnie dziecko te zdjęcia obejrzało, ale nie zrobiły na nim wrażenia. Za to wywołały wstrząs u starszej, sześcioletniej córki — mówi.

Dziewczynka była jednocześnie wzburzona i zaciekawiona. Szczegółowo wypytała mamę, co jest na zdjęciach. Mama bardzo spokojnie komentowała fotografie. Mówiła, że skala tych zdarzeń jest wielka. I w związku z tym płynnie wyjaśniła, po co jest ta wystawa. — Jeśli rodzic

w rozmowie z dzieckiem opatrzy te zdjęcia odpowiednim komentarzem, może to przynieść tylko dobro. Dziecku wtedy świat się porządkuje — mówi Ewa Kuźma. — U mojego dziecka dzisiaj kształtuje się osobowość. Mam nadzieję, że wspólne obejrzenie tej wystawy pomoże jej właściwie ustawić próg tolerancji na to, na co ona się zgadza lub nie w swoim sercu. Moje dzieci żyją tak samo radośnie, jak żyły wcześniej, ale temat obrony życia jest już w naszych rozmowach obecny — dodaje.

Dziecko, nie twór

Jest bardzo wielu rodziców, którzy przeprowadzili podobne rozmowy z dziećmi, dostosowując swoje słowa do ich wieku. Izabela Pytlak, lekarka z Piaseczna, cieszy się, że wystawa „Wybierz życie” pomogła jej w naturalny sposób przeprowadzić ważną rozmowę o wartości ludzkiego życia z 11-letnią córką i 14-letnim synem. Natknęli się na tę wystawę w Niepokalanowie. — Dzieci same powiedziały, że to jest „małe dziecko”, a nie jakiś „twór”. Nie były przerażone, ani nawet zaniepokojone — mówi pani doktor. — Uważam, że o wiele silniej działają wiszące na ulicach reklamy, np. horroru „Piła”, które naprawdę budzą u dzieci zaniepokojenie — podkreśla.

A całkiem małe dzieci? Przed kilkoma miesiącami na rynku w Żywcu jeden z banerów wystawy rozpostarli Rycerze Kolumba. Podeszła kobieta z dwoma synami i powiedziała: „Przeginacie! Tędy chodzą dzieci!” Jeden z Rycerzy Kolumba zapytał wtedy syna kobiety: „Co to jest?” Mały spojrzał na zdjęcie martwego ciałka i obojętnie odpowiedział: „Nie wiem”. Mniejsze dzieci zwyczajnie nie kojarzą, co to takiego czerwonego.

Organizatorzy wystawy muszą zwykle przetrzymać presję nieprzychylnych mediów i niektórych rodziców. Na pewno nie wszyscy z nich są zwolennikami aborcji. — Ciekawe jednak, że te osoby uaktywniają się akurat przeciwko wystawie. Jakoś nie widać, żeby protestowali przeciw aborcji. Dla nich problemem jest wystawa, a nie legalne zabijanie w Polsce każdego roku pięciu setek dzieci — zwraca uwagę Mariusz Dzierżawski, prezes Fundacji Pro.

Gregg mówi: ostrzej!

Skąd wziął się pomysł na tak ostrą wystawę? Otóż przed sześciu laty do Polski przyjechał Gregg Cunningham, dyrektor Centrum Reform Bioetycznych w Kalifornii. — Dlaczego strona pro-life przegrywa walkę o opinię publiczną? Dlaczego poziom akceptacji dla aborcji rośnie, zamiast spadać? — pytał. A potem postawiał diagnozę: — Tak się dzieje, bo obrońcy życia używają niewłaściwych środków. Wszystkie udane kampanie społeczne w USA posługiwały się szokującymi zdjęciami. Jeśli chcemy odnieść sukces, musimy posługiwać się skutecznymi metodami — rzucił.

Słuchający tych słów Mariusz Dzierżawski był zaskoczony. — Myślałem przedtem, że trzeba posługiwać się takimi sympatycznymi metodami — wspomina dzisiaj. — Tymczasem sympatyczne metody nie działają, kiedy trwa wojna — mówi. Porównanie do wojny jest wbrew pozorom słuszne: w 2008 r. w Europie zabito 2,9 mln nienarodzonych dzieci.

Jedną z udanych kampanii społecznych w USA, o których mówił Greg Cunningham, była kampania na rzecz praw ludzi czarnoskórych. Posługiwała się wstrząsającymi zdjęciami z linczów, dokonanych przez ludzi białych na ludziach czarnych. W latach 60. XX wieku kampania ze strasznymi zdjęciami z Holokaustu ograniczyła antysemityzm. Trzecia i najsłynniejsza kampania doprowadziła do wycofania armii USA z Wietnamu. Amerykanie wycofali się, choć sytuacja militarna ich do tego nie zmuszała. Nie opłacało się to też politycznie. Armia USA wyszła z Wietnamu, bo zwykli Amerykanie zobaczyli na zdjęciach, jak okrutna jest wojna. Dopóki tylko słyszeli o poparzonych napalmem dzieciach, po większości spływało to jak po kaczkach. Dopiero kiedy poparzone dzieci ZOBACZYLI na zdjęciach, zaczęli domagać się zakończenia wojny. I w końcu zmusili do tego władze Stanów Zjednoczonych.

Za wojskową interwencją USA w Wietnamie można było przynajmniej wysunąć jakieś sensowne argumenty. Za zabijaniem dzieci logicznych argumentów w ogóle brak. Ludzie godzą się na ten proceder, bo nie WIDZIELI, co naprawdę kryje się pod łagodnie brzmiącymi słowami „aborcja” i „przerwanie ciąży”. Kilkuset ludzi z różnych regionów Polski próbuje więc to tym nieświadomym pokazać. Wygląda na to, że to dzisiaj jedyny sposób, by skończyć z największą hańbą, jaka ciąży na współczesnym, podobno cywilizowanym świecie. Jest nią zabijanie ludzi nienarodzonych w majestacie prawa.

Czy pokazywanie tych drastycznych treści jest rzeczywiście skuteczne? Odpowiedź widać w badaniach opinii społecznej w Polsce. Od 2005 r., gdy wystawa ruszyła w Polskę, liczba zwolenników aborcji w naszym kraju zaczęła znów spadać, po 10-letnim okresie zastoju. Badania CBOS i GfK Polonia zgodnie wskazują, że liczba przeciwników aborcji już przewyższyła liczbę jej zwolenników. Na pewno składa się na to więcej przyczyn, m.in. aparaty do USG, dzięki którym widać, jak dziecko już w drugim miesiącu od poczęcia tańczy w łonie matki. — Jednak postęp naukowy i techniczny nie działają samodzielnie. W innych państwach też są aparaty USG, a akceptacja dla aborcji nie spada. Potrzebny jest też dodatkowy czynnik, który budzi sumienia — mówi Mariusz Dzierżawski.

Gdziekolwiek staje ta wystawa, budzi dziwną furię zwolenników aborcji. 10 razy nocami była uszkadzana nożami lub niszczona w całości. Za każdym razem dzięki ofiarności ludzi jest odnawiana. I będzie, bo organizatorzy mają zwykle przemyślane poglądy i wystarczająco silne charaktery, żeby wytrzymać presję. — W telewizji nawet ludzie z tytułami profesorskimi mówią, że aborcja to temat zastępczy. Ale my, ustawiając tę wystawę, pytamy: a w takim razie co jest tym problemem podstawowym? Jeśli życie człowieka jest nic nie warte, to co w ogóle jest wartością? — mówi Karol Ejsmont, jeden z mężczyzn ustawiających wystawę w Katowicach, projektant instalacji sanitarnych.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama