Wykrzyknik, zbudzony pytajnik

Dlaczego w Credo mówimy o Chrystusie: "zstąpił do piekieł"? Czy ma to coś wspólnego z hebrajskim Szeolem lub greckim Hadesem?

Wykrzyknik, zbudzony pytajnik

Choć wszystkim prawdom objawionym przysługuje wykrzyknik, to przy „zstąpieniu do piekieł” wielu wierzących stawia znak zapytania.

Według żartobliwej definicji, którą znalazłem w Nonsenopedii, pytajnik „w rzeczywistości jest wykrzyknikiem, tylko takim śpiącym w pozycji embrionalnej”. Znak zapytania stawiany przez niektórych przy „zstąpieniu do piekieł” to właśnie wyraz uśpienia, tyle że wierzących, którzy jedną z prawd wiary wyznawanych co niedziela (!) podważają (?) tym chętniej, im łatwiej przychodzi im widzieć w niej jedynie mitologiczny zarodek wiary jakoby dojrzałej, która z beztroską właściwą dzieciom uśmierca odziedziczone po przodkach wyobrażenia życia pośmiertnego.

Chodzi o krainę rzekomo znajdującą się pod ziemią, którą Pismo Święte nazywa „piekłem”, „Szeolem” czy „Hadesem”, w którym to miejscu przebywali wszyscy zmarli oczekujący na Odkupiciela, a póki co — pozbawieni oglądania Boga. Tam właśnie miał zstąpić Jezus, aby wyzwolić dusze sprawiedliwych, którzy Go poprzedzili w czasie. Jeśli wolno mówić autorom natchnionym o wskrzeszeniu Jezusa „z martwych”  (por.: Dz 3,15; Rz 8,11; 1Kor 15,20), to właśnie przy założeniu, że przed Zmartwychwstaniem przebywał On w owej krainie „martwych”. Według Listu do Hebrajczyków to Bóg „wywiódł spomiędzy zmarłych Wielkiego Pasterza owiec” (13,20), który znalazł się tam w roli nie kogo innego jak Pasterza troszczącego się nie tylko za życia, ale i w swojej śmierci o powierzone Mu owce.

Znaczenie „zstąpienia do piekieł” jest więc takie: Jezus podobny ludziom we wszystkim doświadcza śmierci jak wszyscy ludzie, a Jego dusza dołącza do przebywających w owej „krainie zmarłych”, jednak i w tej sytuacji nie przestaje On być Zbawicielem głoszącym dobrą nowinę tym, którzy nie mogli jej usłyszeć za życia (por. 1P 4,6: „nawet umarłym głoszono Ewangelię”). Oczywiście dzieje się to w rzeczywistości pozamaterialnej i pozahistorycznej, Jezus zstępuje „tam” w swojej duszy ludzkiej, a nie „w ciele”, skoro w tym czasie „na ciele był zabity” (1P 3,18). „Obudzona” prawda wiary okazuje się wykrzykiwać treści, które trudno przecenić (!), nawet jeśli nie jest łatwo je docenić ze względu na uśpienie, w jaki ma pokusę wycofać się rozum w zetknięciu z tym, co go przekracza (?). Zstąpienie do piekieł jest, powiada Katechizm Kościoła Katolickiego, ostatecznym etapem misji Chrystusa, jest „fazą skondensowaną w czasie, ale ogromnie szeroką w swym rzeczywistym znaczeniu rozciągnięcia odkupieńczego dzieła na wszystkich ludzi wszystkich czasów i wszystkich miejsc, aby wszyscy ci, którzy są zbawieni, stali się uczestnikami Odkupienia” (KKK 634).

„Z chwilą śmierci — podpowiada stary, ale jary Mały słownik teologiczny — wszedł Jezus we wspólnotę z tymi, którzy umarli przed Nim — jest to w rzeczywistym sensie udzieleniem im tego, co zostało przez Niego dokonane” (Karl Rahner, H. Vorgrimler). Jak to jednak możliwe? W „krainie cieni” można widzieć swego rodzaju wehikuł czasu, który umożliwia Odkupicielowi rozciągnięcie zbawienia również na tych, którzy mieli nieszczęście urodzić się zbyt wcześnie. Ich „szczęściem w nieszczęściu” jest, jak się okazuje, tajemnicze zetknięcie się czasu z wiecznością, może jakieś „turbodoładowanie” czasu, z którym mamy do czynienia w sytuacji śmierci; panują „wtedy” i „tam” inne prawa zarówno przestrzeni, jak i czasu właśnie, których dalekim echem jest biblijne wyrażenie: „jeden dzień u Pana jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień” (2P 3,8).

W modlitwie Psalmisty, który zwraca się do Boga słowami: „tysiąc lat w Twoich oczach jest jak wczorajszy dzień, który minął” (Ps 90,4) można dosłyszeć również westchnienie ulgi tych, którzy umarli i znaleźli się po „drugiej stronie”, po stronie Boga. Dla nich czas oczekiwania na zstępującego do nich Zbawiciela jest jak „mgnienie oka”; w momencie, gdy kostucha zamknęła ich powieki, ujrzeli Pana, który przez swoją śmierć (w przyszłości, wykrzyknik) zwyciężył tego, „który dzierżył władzę nad śmiercią, to jest diabła” (Hbr 2,14). Chrystusowe odkupienie oddziałuje nie tylko „w przód”, ale również „wstecz”, do początków świata, i dlatego można przyjąć, że żyjący przed Chrystusem „sprawiedliwi faktycznie osiągali niebo (bezpośrednio lub po czyśćcu) »od razu«,  bez czekania na moment czasowy (kairos) odkupienia na Krzyżu” (ks. Czesław Bartnik).

Odkupiciel, który w swojej śmierci zstąpił do piekieł, posiada „klucze śmierci i Otchłani” (Ap 1,18), tego wehikułu umożliwiającego spotkanie z ludźmi wszystkich czasów. W historii ziemskiej daleki potomek Adama i Ewy, staje się Chrystus duchowym Ojcem prarodziców, których uwalnia przez swoje zwycięstwo nad śmiercią — jak to zwykła przedstawiać ikonografia bizantyńska. Dlatego w starożytnej homilii na Wielką Sobotę w usta (?) bezcielesnego przecież Chrystusa mogły (!) zostać włożone następujące słowa: „Oto Ja, twój Bóg, który dla ciebie stałem się twoim synem... Zbudź się, który śpisz! Nie po to bowiem cię stworzyłem, byś pozostawał spętany w Otchłani. Powstań z martwych, albowiem jestem życiem umarłych”.

Znak interpunkcyjny stawiany przy „zstąpieniu do piekieł” należy obudzić z uśpienia, by stał się wykrzyknikiem. Zstąpienie do piekieł nie jest mitem ani wydarzeniem materialno-czasowym, lecz okazuje się rzeczywistością realną, tyle że duchową i dokonującą się na sposób tajemnicy, analogicznej zresztą do zniebazstąpienia i wniebowstąpienia Chrystusa. Jest prawdą objawioną, której niełatwa do wyjawienia treść siłą rzeczy bywała przedstawiona w sposób, który jeśli dziś „może wywołać wzruszenie, to chyba wzruszenie ramion” (Antoni Słonimski), włącznie z dziecięcymi, bo nawet maluchy nie dadzą się nabrać — i słusznie! — na Szeol skrywający się pod ziemią. Wolno zatem oczyszczać misteryjne wydarzenie „zstąpienia do piekieł” z dziecięcych wyobrażeń, ale nie można razem z kąpielą wylać dziecka.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama