Gorce bardzo kochałem

Wędrówki górskie były dla Karola Wojtyły nie tylko formą odpoczynku, ale także duszpasterstwa

Wędrówki po górach Karol Wojtyła traktował jak formę duszpasterstwa turystycznego, bo wtedy wychodził na spotkanie temu, czym żył człowiek i wiązał to z Chrystusem. Jednym z pierwszych ulubionych górskich pasm papieża były Gorce.

Wyruszamy na spotkanie z Karolem Wojtyłą, który później został księdzem, biskupem, kardynałem, papieżem a dzisiaj jest Świętym. Nie wiem jak teraz w niebie, ale wcześniej przez całe swoje życie był on również turystą i pielgrzymem.

Pionierska działalność

Chodzenie po górach było dla Karola Wojtyły nie tylko wytchnieniem i relaksem, ale i ważną formą duszpasterstwa. Posłuchajcie sami co napisał w 1957 roku: „Nie raz w ciągu tych lat nachodziła mnie myśl, czy korzystając z różnych sposobności do uprawiania takiego duszpasterstwa turystycznego nie rozmieniam jakoś swojego kapłaństwa na drobne — cóż to jest w porównaniu z działalnością misjonarza czy nawet zwykłego wikarego (zaznaczam, że zasadniczo pracuję naukowo)? Zawsze jednak po długiej refleksji, po dniach skupienia i modlitwie dochodziłem do wniosku, że mogę, a nawet powinienem to czynić, jest to bowiem wbrew pozorom działalność kapłańska, może nawet wręcz pionierska. Tworzy się w niej pewne nowe formy, wychodzi się na spotkanie temu, czym żyje współczesny człowiek i jakoś się to wiąże z Chrystusem. Nie odważyłbym się stanowczo sugerować tego jako zasady, czy dyrektywy, niemniej myślę, że mogę traktować to jako doświadczenie, którym dzielę się z zainteresowanymi”.

Ta specyficzna, a nawet jak napisał Wojtyła, pionierska działalność duszpasterska miała swoje początki w 1953 roku w Bieszczadach i przygotowując się do tego materiału długo zastanawiałem się, czy nie skorzystać z okazji i wybrać się właśnie tam. Rok temu, kiedy przedstawialiśmy miejsca związane z Prymasem Tysiąclecia byłem w Komańczy i widziałem tablice informujące o Szlaku Papieskim i już wtedy pragnienie, aby wyruszyć tym szlakiem było wielkie. Jednak proza życia szybko sprowadza człowieka na ziemię: nie mam aż tyle czasu, by jechać w Bieszczady i zostać tam kilka dni. Właśnie dlatego ostatecznie mój wybór padł na Gorce, które również były jednym z pierwszych ulubionych górskich pasm papieża pielgrzyma, a ja miałem nadzieję choć trochę zakosztować gór (w Gorcach nie byłem od 30 lat), a nie tylko ich okolic. Jak się okazało nadzieja ta płonną była...

Gorce bardzo kochałem

Gorce to niewysokie, położone blisko Krakowa (80 km) góry, które przyciągają turystów szukających spokoju i ciszy, więc nie możemy się dziwić, że Karol Wojtyła bardzo je ukochał. Władysław Orkan, wielki piewca tego pasma górskiego znajdującego się w Beskidach Zachodnich napisał: „Naprzeciw Tatr, między doliną nowotarską, a wężowatą kotliną Raby, wspięło się gniazdo dzikich Gorców. Od romantycznych Pienin rozdzielał je wartki kamienicki potok, a od spiskiej krainy odgraniczył je bystry Dunajec. Samotnie stoją nad wzgórzami. A wyżej jeszcze nosi głowę ojciec ich rodu, zasępiony Turbacz”. Natomiast atmosferę tego miejsca tak zrymował Leopold Staff:

„Gorce chmurne i dżdżyste, zielone manowce,
Smreki, szałasy kryte sczerniałymi deski,
Piargi, liche kartofle i chude owieski,
Musujące potoki i skubiące owce”.

Z kolei Urszula Własiuk, która jest autorką gigantycznej pracy na temat szlaków papieskich, przypomina Gorce z czasów kiedy nawiedzał je Karol Wojtyła: „W latach 50. tymi szlakami wędrował i poznawał Gorce ks. Karol Wojtyła w towarzystwie grupy młodych przyjaciół z Krakowa. Po spaleniu przez partyzantów w czasie okupacji schroniska na Turbaczu obecne otwarto w 1958 r. W czasie wojny spłonęło też schronisko na Lubaniu. Turyści często korzystali więc z noclegu na sianie, gdy noc zaskoczyła ich w górach. Czynił tak również ks. Karol Wojtyła. Szałasów było wtedy w Gorcach dużo, bo na polanach górale z gorczańskich wsi prowadzili wypas owiec, w mniejszym zakresie wołów i koni. Pasące się stada owiec, pilnowane przez pasterzy i psy, były nieodłącznym elementem gorczańskiego krajobrazu. Na rozległych halach pachnących miętą, dziurawcem i macierzanką stały szopy przeznaczone na siano zbierane latem przez górali jako pożywienie dla zwierząt na zimę. Stały też liczne szałasy pasterskie, w których bacowie przetwarzali mleko na sery podpuszczkowe, bryndzę i oscypki. Chętnie częstowali turystów serkami i żętycą (skwaszonym owczym mlekiem). Przysiadali z gościem przy szałasie lub w gryzącym dymie snującym się po jego wnętrzu. Baca pykał fajeczkę i snuł swoje gadki, a gość słuchał, gdzie to złoto zbójcy zakopali (na Mogielicy czy Kudłoniu?) i jak czarował legendarny baca Bulanda. Nie było wówczas tranzystorów, więc gość w górach był mile widziany również dlatego, że przynosił wiadomości „ze świata”. Takie Gorce z całym ich urokiem poznał ks. Karol Wojtyła, gdy jako młody człowiek zawędrował w te strony. I tak je wówczas polubił, że wiele razy na te ścieżki powracał, a jako sędziwy papież wspomniał: „Gorce bardzo kochałem”.

Szałasowy Ołtarz

Karol Wojtyła był w Gorcach wielokrotnie. Nie będę tutaj podawał chronologii wszystkich wypraw, dość powiedzieć, że w samym tylko 1953 roku, aż trzy razy był w Gorcach: najpierw w lutym wraz z grupą młodych fizyków z Uniwersytetu Jagiellońskiego przemierzał szlak od Kowańca do Ochotnicy na nartach, potem w czerwcu z młodzieżą akademicką przeszli z Rabki przez Turbacz do Nowego Targu, a we wrześniu ponownie z młodzieżą rozpoczęli przypadającą na Gorce część dłuższej trasy w Klikuszowej, a zakończyli w Krościenku nad Dunajcem. Podczas tej wrześniowej wyprawy miało miejsce pewne wydarzenie. Tak wspomina je Jerzy Janik: „Pewnego wieczoru, późnym latem 17 września 1953 roku, znaleźliśmy się wraz z Wujkiem (jeszcze wtedy nie biskupem) - u podnóża Gorców we wsi Klikuszowa. Wszystkim spodobała się idea nocnego podejścia na Turbacz; była piękna pogoda, noc księżycowa. Podejście (z dyskusją oczywiście) trwało kilka godzin. Wyszliśmy wreszcie na halę przy tak zwanym Czole Turbacza. Stał tam wielki szałas pełen siana. Zanim jednak poszliśmy spać rozpaliliśmy ognisko, coś jedliśmy i śpiewali... Na wycieczkach Wujek odprawiał dla nas Mszę św. Tam pod Turbaczem powiedział: Wiecie co, w Kościele próbują wprowadzić elementy nowej liturgii. Jednym z tych elementów jest pozycja kapłana odprawiającego Mszę św. ma on mianowicie stać twarzą do wiernych. Zróbmy tak. W drzwiach szałasu umocowaliśmy deskę, dla wzmocnienia konstrukcji, wsunęliśmy kopkę siana. Wujek stanął wewnątrz szałasu, twarzą do nas, przy desce, która stała się ołtarzem, a my na zewnątrz szałasu. In nomine Patris... zaczął, oczywiście po łacinie, na zmianę języka trzeba było poczekać jeszcze parę lat. I tak pod szczytem Gorców trwała Najświętsza Ofiara na chwałę Stwórcy otaczającej nas przyrody. W czasie Mszy św. pojawili się gospodarze z którejś z podgorczańskich wsi dla zebrania siana. Podeszli do naszego szałasu — kościoła i pobożnie uklękli”. Tak to Karol Wojtyła wprowadzał Sobór... przed Soborem, a Szałasowy Ołtarz pozostaje po dziś dzień jednym z najważniejszych miejsc papieskich w Gorcach.

Papieżówka

W kolejne lata będą mieć miejsca kolejne wyprawy, ale my przeskoczymy do jednej z ostatnich, która miała miejsce w lipcu 1976 roku. Tym razem kard. Wojtyła udał się na samotny wypoczynek w dolinę Kamienicy, która była jednym z jego ulubionych miejsc. Na polance nazywanej „Do Grabca” znajdował się schron robotniczy, szałas z lat 60. XX wieku, który służył robotnikom leśnym pracującym na pobliskiej składnicy drewna. Kard. Karol Wojtyła spędził w tym szałasie dwa tygodnie w lipcu 1976 roku. Rozmyślał, poświęcał się lekturze, prowadził jakieś notatki, i oczywiście wędrował po górach. Na pewno sprawował w tym szałasie również Eucharystię, która była tak ważna dla niego. W encyklice Ecclesia de Eucharistia papież napisze później: „Dane mi było również sprawować (Eucharystię) w wielu miejscach: na górskich szlakach, nad jeziorami i na brzegach morskich; sprawowałem ją na ołtarzach zbudowanych na stadionach, na placach miast... Ta różnorodna sceneria moich Mszy św. sprawia, iż doświadczam bardzo mocno uniwersalnego - można wręcz powiedzieć kosmicznego charakteru celebracji eucharystycznej. Tak, kosmicznego! Nawet wtedy bowiem, gdy Eucharystia jest celebrowana na małym ołtarzu wiejskiego kościoła, jest ona wciąż poniekąd sprawowana na ołtarzu świata. Jednoczy niebo z ziemią. Zawiera w sobie i przenika całe stworzenie”. A wracając do Kamienicy, ponieważ był to deszczowy lipiec i przy szałasie utworzyło się błoto — dla wygody ułożył przed wejściem „bruk” z kamieni wydobytych z pobliskiej Kamienicy. Jak możemy przeczytać na stronach Parku Gorczańskiego „robotnicy pracujący na składnicy drewna z zainteresowaniem obserwowali Nieznajomego. Ale nikt nie wiedział, kto to jest. Wszystko wyjaśniło się dopiero wówczas, gdy przyjechał po niego samochód z siedziby arcybiskupów krakowskich”. Jak się później okaże kard. Wojtyła przygotowywał się wówczas do wyjazdu na XLI Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny w Filadelfii, dokąd udał się 23 lipca 1976 roku jako przewodniczący delegacji Episkopatu Polski. A szałas, czy też domek drwali wszyscy dzisiaj znają jako „papieżówkę” i to miejsce również jest jednym z koniecznych punktów na papieskim szlaku.

Warto wspomnieć jeszcze jedno miejsce, ważne dla Jana Pawła II, choć nigdy nie było mu dane go odwiedzić. Mam na myśli kaplicę Matki Bożej Królowej Gorców, zwanej też Papieską. Powstała ona na Polanie Rusnakowej na planie krzyża Virtuti Militari z inicjatywy i fundacji Czesława Pajerskiego i została dedykowana Janowi Pawłowi II z okazji jego pierwszej pielgrzymki do Polski 8 czerwca 1979 roku. Po Mszy św. odprawianej przez papieża na lotnisku nowotarskim goprowcy wręczyli mu klucze, mówiąc, że są do tej „Waszej, Ojcze Święty, bacówki”. Właśnie wtedy padły słynne słowa, którymi Arleta Wencwel zatytułowała pierwszy tekst naszego cyklu, wzruszony Ojciec Święty, który nie mógł odwiedzić kaplicy, powiedział: „Pilnujcie mi tych szlaków”.

Odkryć sacrum

Doskonale rozumiem ówczesne wzruszenie Jana Pawła II, bo przecież był tak blisko, ale tym razem nie mógł wyruszyć ani na Turbacz, ani do Papieżówki, ani do dedykowanej mu kaplicy, czy innych miejsc, które tak ukochał. Rozumiem, bo i moja krótka wyprawa nie dała mi tej możliwości. Zbyt mało czasu i pozostało mi kolejne już mocne postanowienie, że trzeba tutaj powrócić. Do czego zachęcam wszystkich Czytelników. Nawet jeśli nie jest się zagorzałym turystą, to są tutaj miejsca związane z Janem Pawłem II, które nie wymagają wielkiego wysiłku, a pozwalają na spotkanie z „turystycznym” dziedzictwem Karola Wojtyły. Ale, co niesłychanie istotne, ta cała jego turystyka miała w sobie coś znacznie więcej niż tylko włóczenie się po szlakach. Jerzy Rieger, który jako student wędrował z ks. Wojtyłą tak to wspomina: „Imponowała nam jego wiedza, umiejętność rozwiązywania problemów w rozmowach indywidualnych i grupowych, a także sposób, w jaki odprawiał Mszę Świętą, modlił się i rozmyślał. Mam jeszcze przed oczami jego sylwetkę, jak patrzy na horyzont, na góry — już z takiego spojrzenia naprawdę można się było wiele nauczyć! Mówił, że w górach jest bliżej do Boga. Tak — mniej ludzi, więcej ciszy, majestat gór, atmosfera sprzyjająca skupieniu. Ale przecież pamiętamy papieża przede wszystkim jako człowieka modlitwy — i to jakiego człowieka, i jakiej modlitwy! Modlitwy, czyli kontaktu z Bogiem. Więc jeżeli taki człowiek, który nie rzucał słów na wiatr, mówi że w górach jest bliżej do Pana Boga, to ma to już znaczenie mistyczne. Myślę że warto o tym pamiętać idąc na wycieczkę. Nawet jeśli mało komu uda się chociaż zbliżyć do tego, co czuł Ojciec Święty patrząc na góry, to już sama próba zbliżenia się do tego niewątpliwego sacrum nie może być bezowocna”.

Wokół Gorców

Jeżeli ktoś nie będzie miał czasu, żeby pójść w góry to proponuję zobaczyć i przeżyć choćby i to, co mnie się udało. Najlepiej zacząć od słynnego uzdrowiska u podnóża Gorców, czyli Rabki Zdrój, gdzie w parku Zdrojowym, znajduje się pomnik, na którym umieszczono płaskorzeźbę przedstawiającą Ojca Świętego w stroju turystycznym — to tu zaczyna się Gorczański Szlak Papieski. Jeśli nie mamy możliwości skorzystania z tutejszych wód mineralnych czy inhalacji, to warto odwiedzić choćby kościół pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus, w którym bp Karol Wojtyła w latach 1953-58 głosił rekolekcje dla młodzieży licealnej. Co ciekawe jest to pierwszy w Polsce kościół pod wezwaniem tej Świętej. I jeszcze jedna ciekawostka -  8 maja 1978 roku kard. Karol Wojtyła, metropolita krakowski, erygował tutaj parafię i był to ostatni taki jego akt przed objęciem Stolicy Piotrowej. W czasach kiedy rekolekcje głosił tu bp Wojtyła istniało zaledwie prezbiterium dzisiejszej świątyni, którą kard. Franciszek Macharski poświęcił 6 kwietnia 1986 roku, a konsekrował go 1 października 1997 roku. W Rabce Zdroju jest jeszcze kilka innych miejsc, jak stary kościół modrzewiowy z XVII wieku będący obecnie siedzibą muzeum im. Władysława Orkana (ekspozycja etnograficzna dotycząca m.in. Zagórzan - górali z Beskidu Wyspowego), czy kościół parafialny pw. św. Marii Magdaleny, ale my przenosimy się szybciutko do pobliskiego Ludźmierza.

W ołtarzu ludźmierskiej bazyliki mniejszej (do tej godności podniósł świątynię Jan Paweł II w 2001 roku) króluje łaskami słynąca, błyszcząca złotem, późnogotycka, drewniana statua Matki Bożej Gaździny Podhala. Z tą statuą jest związana niesamowita historia. Otóż 15 sierpnia 1963 roku figura została ukoronowana koronami papieskimi przez Prymasa Tysiąclecia, kard. Stefana Wyszyńskiego i biskupa miejsca - Karola Wojtyłę. Podczas błogosławienia pielgrzymów ukoronowaną figurą, z ręki Matki Bożej wypadło berło, które w locie uchwycił bp Wojtyła. Ten znak odczytano proroczo 16 października 1978 roku mówiąc, że to w Ludźmierzu Matka Boża przekazała bp. Wojtyle władzę i zaprosiła go na Stolicę Piotrową.

Ludźmierz obok kultu Matki Bożej jest fantastycznym ośrodkiem krzewienia pogłębionego kultu św. Jana Pawła II. Znajduje się tutaj nie tylko piękny pomnik, wspaniały ogród z tajemnicami różańcowymi, ale w specjalnej kaplicy poświęconej papieżowi Polakowi jest specjalna sala, w której można się zapoznać z jego nauczaniem. Oprócz książkowych wydań wszystkich encyklik i dzieł zebranych mamy też możliwość odsłuchania fragmentów za pomocą specjalnych systemów multimedialnych ze słuchawkami. To naprawdę wspaniała inicjatywa, która pokazuje, że można, a nawet trzeba wyjść poza „słynne kremówki”.  

I już całkowicie na koniec jeszcze jedna miejscowość, naznaczona obecnością nie tylko Jana Pawła II, ale też sługi Bożego Franciszka Blachnickiego i jego dzieła, które przeorało świadomość wielu pokoleń Polaków. Mam na myśli Krościenko nad Dunajcem. Kard. Wojtyła był wielkim zwolennikiem Ruchu Światło Życie i często przybywał na oazy nie tylko do Krościenka. To tutaj na Kopiej Górce znajduje się centralny dom Ruchu, a 11 czerwca 1973 roku kard. Wojtyła poświęcił figurę Niepokalanej Matki Kościoła. Od Krościenka można rozpocząć kolejny szlak papieski związany z Pieninami, ale z tego co wiem, za dwa tygodnie wybierzemy się na Mazury. Tamtych szlaków też trzeba popilnować.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama