Widzieć świat oczami Boga

Szukając Boga nie powinniśmy czuć się, jakbyśmy ścigali poszukiwanego. To On sam pragnie nas prowadzić ku sobie

Bóg jest obecny w życiu każdego z nas i to On jako pierwszy wychodzi z inicjatywą spotkania, dbając o to, byśmy uniknęli pomyłek. Szukając Boga, nie powinniśmy więc czuć się tak, jakbyśmy ścigali poszukiwanego, który ucieka przed pogonią. Ważne, by mieć świadomość, że On już do nas mówi, będąc niesłychanie blisko. Naszym zadaniem jest tylko nauczyć się Go słuchać i odpowiadać na Jego wezwanie.

„Rozeznawanie duchowe to usiłowanie patrzenia na świat oczami Boga” — uważa o. Józef Augustyn SJ. Jednak już pierwsi chrześcijanie uświadamiali sobie, że ludzkie wnętrze może być zarówno przestrzenią działania Ducha Świętego, który uzdalnia nas do poznania woli Bożej, jak i siedliskiem najrozmaitszych pokus i iluzji. Nierzadko „głos” samego Boga miesza się z „głosami” innego rodzaju — złego ducha, własnych skrzywionych pragnień i ambicji oraz czysto „świeckich” kalkulacji. Wypaczają one prawdę o człowieku, jego relacji ze Stwórcą i ludźmi oraz sytuacji, w jakiej się znajduje, doprowadzając go do rozpaczy, bierności i zniechęcenia, lub przeciwnie — do bezsensownej brawury i brania na siebie ciężarów ponad siły. Nie zawsze bezpośrednim efektem pójścia za tymi impulsami będzie konkretny grzech, a mimo to czasem trudno powiedzieć o kimś, że jest na właściwiej drodze: coś w nim zostało „zatrute”, nie zachowuje się w pełni autentycznie, przez co jego działanie również przynosi o wiele mniej owoców, niż mogłoby (a bywa, że rodzi więcej zła niż dobra). Zwracał na to uwagę św. Jan, który pisał: „Umiłowani, nie dowierzajcie każdemu duchowi, ale badajcie duchy, czy są z Boga” (1 J 4,1).

W konfrontacji z prawdą

Jan nakazywał „badać duchy” w kontekście ostrzeżeń przed fałszywymi prorokami. Jednak dla pierwszych chrześcijańskich pustelników, tak zwanych ojców pustyni, o wiele ważniejsze okazało się wykorzystanie charyzmatu rozeznawania duchów (gr. diakrisis) w celu ukierunkowania rozwoju — zarówno własnego, jak i innych. Początkujący anachoreci, widząc świętość życia prowadzonego przez mistrzów, takich jak abba Pojmen czy abba Antoni, zainicjowali zwyczaj odwiedzania swoich mentorów, ujawniania przed nimi własnych myśli oraz pytania ich o radę. Okazało się bowiem, że najtrudniej jest postawić diagnozę w odniesieniu do siebie samego.

Również dzisiaj praktyka kierownictwa duchowego uważana jest za cenną pomoc w rozeznaniu, nawet jeśli wiążą się z nią pewne nieporozumienia, na przykład związane z tym, że kierownik duchowy weźmie na siebie cały ciężar szukania woli Bożej i uwolni prowadzonego od odpowiedzialności za podjęte decyzje. W rzeczywistości dobry kierownik nie tyle kieruje, co raczej czuwa nad wzrastaniem duchowym swojego podopiecznego. Jak wyjaśniał znany trapista, o. André Louf (1929-2010), charyzmat diakrisis objawia się jako zdolność pozwalająca „dojść do wyczucia wzrostu i rozwoju życia w kimś innym, wytropienia bezdroży rozwoju, ewentualnych blokad i iluzji, aby w sposób naturalny z powrotem wszystko uporządkować. (...) ktoś, kto posiadał diakrisis zwał się dioratikós, czyli kimś, kto widzi na wylot, kto patrzy w głąb poprzez maskę. (...) Przenika serce z kamienia i przeczuwa serce skruszone, serce z ciała, które się za tamtym ukrywa (...)”. Kierownik duchowy zauważa, kiedy w prowadzonym faktycznie działa Duch Boży (zob. Ga 5,22-23), a kiedy dzieje się z nim coś niedobrego, co wpływa ujemnie na jego osąd sytuacji, by następnie uczyć, jak to dostrzegać i osiągnąć pełnię dojrzałości w osobistej relacji z Bogiem. 

W rozeznawaniu woli Bożej główne zadanie należy jednak do osoby prowadzonej. To ona musi zgromadzić wszystkie fakty i zorientować się nie tylko w okolicznościach, ale także we własnych myślach, uczuciach i pragnieniach. A poznawszy je, musi je wyjawić. Tomasz Merton stwierdził, że nie znając pragnień kierowanego, kierownik nie jest w stanie mu pomóc. Zdarza się bowiem, że kierowany nie tyle chce poznać prawdę o sobie samym i o tym, jaka droga byłaby dla niego najodpowiedniejsza, co raczej z góry dąży do uzyskania aprobaty dla swoich pomysłów. Dlatego musi on zdawać sobie sprawę, jaką odpowiedź chciałaby usłyszeć i szczerze do niej się przyznać. W przypadku prób manipulowania rozmówcą (na przykład poprzez zatajanie pewnych „nieistotnych” okoliczności) być może rzeczywiście usłyszy od ludzkiego doradcy to, co chce usłyszeć i odejdzie usatysfakcjonowany „udaną” rozmową, jednak wciąż nie będzie wiedział, co chciałby mu powiedzieć sam Bóg. Kierownictwo duchowe posłuży wówczas do zaspokojenia potrzeb (uznania, wsparcia), ale nie spełni swojego prawdziwego zadania.

Nie mamy, rzecz jasna, wpływu na to, co robimy podświadomie. Ważne jednak, by kierowany był we wszystkim szczery. Jeżeli jakieś pragnienie faktycznie pochodzi od Ducha Świętego, nie trzeba się obawiać konfrontacji z żadną prawdą — nawet taką, która wydawałaby się przesądzać z góry o niepowodzeniu. W jednym z internetowych artykułów natrafiłam na anegdotę o św. Maksymilianie, który lubił działać z dużym rozmachem i wymyślać projekty przedsięwzięć ewangelizacyjnych (sceptykowi musiały wydawać się wręcz „szalone”), po czym rzeczywiście doprowadzał do ich realizacji. Kiedy zapragnął pojechać do Japonii, by wydawać tam japońską wersję „Rycerza Niepokalanej”, jeden z jego przełożonych zadał mu podobno trzy pytania. „Czy znasz język japoński?” — Maksymilian uczciwie odpowiedział, że nie. „Czy masz na to fundusze?” — „Nie”. „Czy masz w tamtym kraju jakichś znajomych?” — Maksymilian po raz trzeci odrzekł: „Nie”. „W takim razie jedź”, powiedział przełożony.

Nawiązując do powyższej historii, trzeba by również dodać, że pokusa nieszczerości niekoniecznie wiąże się z chęcią ukrycia elementów kompromitujących lub będących przeszkodą w realizacji osobistych planów. Większość ludzi stara się chronić również to, co cenne — doświadczenia duchowe, przekonanie o posiadaniu konkretnego charyzmatu lub powołania od Boga, śmiałe plany, które przez kogoś niedelikatnego mogłyby zostać zbagatelizowane lub wręcz wyśmiane. Dobry kierownik duchowy wie, że taka reakcja (niezależnie od tego, co zostało ujawnione) byłaby błędem, niemniej wspólne rozeznawanie pozostaje dla osoby kierowanej szkołą pokory. Był więc taki moment, że o. Kolbe musiał przyznać się do swoich zaskakujących marzeń o Japonii, a Ojciec Pio — do swoich fenomenów mistycznych.

Kierownik duchowy i jego rozeznanie

Oprócz próby dobrego poznania siebie samego i sytuacji (oraz oczywiście zadbania o osobistą relację z Bogiem) kierowany powinien również przemyśleć wybór kierownika duchowego, ewentualnie innej osoby, którą w ramach własnego rozeznania poprosi o radę. Po pierwsze musi to być ktoś zdolny do cierpliwego słuchania (na przykład kapłan, siostra zakonna lub bardziej doświadczona osoba ze wspólnoty). Poza tym wybrana osoba powinna cechować się rozsądkiem, przenikliwością oraz życiowym doświadczeniem, a także wystarczającą wiedzą religijną i głęboką wiarą. Nie może być naiwna i daleko jej do egzaltowanej pobożności, choć poważnie traktuje zarówno prawdę o mocnych i słabych stronach drugiego człowieka, jak o wszechmocy Boga, który może przekraczać ludzkie ograniczenia.

Kierownik duchowy nie musi być mistrzem duchowym, ale powinien mieć u rozeznającego autorytet. Owocne kierownictwo zakłada bowiem „posłuszeństwo”, w którym nie chodzi o bezwzględność w wypełnianiu zaleceń, ale o zwyczajne zaufanie czyjejś opinii. W przypadku skrupulanta, osoby nękanej poczuciem oddalenia od Boga (w mistyce zwanej „nocą ciemną”) lub kogoś, kto nie widzi, że działa i myśli w sposób niedojrzały, zaufanie do osądu drugiej osoby będzie miało bardzo duże znaczenie.

Także sam kierownik duchowy, podejmując swoje zadanie, musi rozeznawać zarówno w odniesieniu do osoby kierowanej, jak i do siebie samego. By widzieć jasno, musi czuwać nad tym, jaki duch działa w nim samym. Nie może usuwać drzazgi z cudzego oka, mając belkę we własnym (zob. Łk 6,42). Gdy Ojciec Pio podjął się kierownictwa duchowego Raffaeliny Cerase, sam korzystał z rad dwóch starszych współbraci — ojca Benedetta i ojca Agostina. W jednym z listów napisał: „nigdy nie zrobiłem ani jednego kroku bez poradzenia się kogoś drugiego. A do pewnych kroków, zwłaszcza już podjętych, zawsze powracałem, szukałem zawsze nowego światła u osób, które spotkałem”.

Kierownik duchowy powinien być również świadomy swojej psychiki — uczuć, lęków i potrzeb. Pewien ksiądz, zanim rozpoczął posługę towarzyszenia duchowego, zdecydował się nawet przejść terapię. Nie jest to konieczne, ale na pewne pytania kierownik duchowy musi umieć sobie odpowiedzieć. Na przykład musi zastanowić się, w jaki sposób jego własne doświadczenia i pragnienia wpływają na to, jak doradza drugiej osobie. Czy polega na wierze i rozsądku, czy może usilnie pragnąc sympatii podopiecznego, stara się powiedzieć mu dokładnie to, co ten chciałby usłyszeć? Czy na pewno rozeznaje Bożą wolę w stosunku do osób kierowanych, czy po prostu każdorazowo doradza im tak, jak doradziłby sam sobie? Czy naprawdę słucha drugiego, czy może już z góry „wie”, co on myśli i czuje, bo „przecież przeżywał kiedyś dokładnie to samo” lub „spotkał się już z takim przypadkiem, a potem okazało się, że...”?

Z rozeznaniem jest taki problem, że czasem w tej samej sprawie w odniesieniu do różnych osób można rozeznać coś całkiem innego; nie wolno myśleć schematami lub rzutować własnych potrzeb i pokus na innych. Poza tym może się zdarzyć, że zamiast szukać woli Bożej, osoba doradzająca kieruje się wyłącznie naturalną troską o drugiego, chcąc oszczędzić mu wszystkiego, co w życiu ryzykowne lub trudne. Takiego „kierownictwa duchowego” spróbował podjąć się Piotr wobec Jezusa. Słysząc, jak Jezus mówi o konieczności swojej śmierci, zaczął Go odwodzić od tych planów. W odpowiedzi usłyszał: „Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo myślisz nie na sposób Boży, lecz na ludzki” (Mt 6,23).

Dobre rady a posłuszeństwo

Innym problemem związanym z rozeznaniem jest kwestia posłuszeństwa. Kierownik duchowy może pewne rzeczy poddać w wątpliwość, pouczyć i udzielić wyjaśnień, ale może również zaproponować konkretny sposób działania. Jednak czy osoba otrzymująca radę jest zobowiązana zgodnie z nią postępować? Oczywiście, że nie. Kierownik duchowy może potwierdzić dojrzałość wyboru, jakiego dokonała osoba kierowana, i tym samym zakończyć rozeznawanie, ale w innych przypadkach każda rada jest propozycją postępowania w danej sytuacji, a nie nieodwołalnym rozkazem. Ostatecznie to rozeznający decyduje o swoim posłuszeństwie. Warto jednak nie kierować się tutaj nieuzasadnionymi kaprysami, bo wówczas wspólne rozeznawanie nie miałoby sensu. Odstąpienie od rady kierownika powinno więc mieć swoje logiczne uzasadnienie. Na przykład nie należy wypełniać bezkrytycznie żadnego polecenia, jeżeli po drodze zaszło nieporozumienie i kierownik duchowy nie do końca zna sytuację. Zdarza się to, gdy brakuje wystarczającej ilości czasu na rozmowę albo kierowany nie był do końca szczery bądź z jakiegoś innego powodu nie został zrozumiany. Wówczas lepiej wspólnie doprecyzować fakty, niż domniemywać, że mimo braku „niezbędnych danych” kierownik duchowy w cudowny sposób stał się przekazicielem woli Ducha Świętego.

Z tym samym problemem mamy do czynienia, gdy ktoś wie, że tak naprawdę nie jest w stanie skorzystać z rady, którą otrzymał, bo — mimo najszczerszych chęci, a może nawet podejmowanych prób — przekracza ona jego możliwości, na przykład z przyczyn zdrowotnych lub związanych z aktualną sytuacją życiową. Wtedy kierowany również nie powinien czuć się winny ani tym bardziej przerażony faktem, że „wspólnie z kierownikiem duchowym rozeznał Bożą wolę, a nie jest w stanie jej wypełnić”. Bóg, który zna każdego człowieka, nie ma irracjonalnych oczekiwań i nie wymaga od nikogo, by zrobił coś, czego — przynajmniej w danej chwili — zrobić nie może. Jeżeli więc kierowany otrzymał taką a nie inną podpowiedź, doradzający (a może i sam rozeznający) po prostu nie był w pełni świadom ograniczeń, które w tym momencie się ujawniły. Być może taka niewykonalna rada pojawiła się właśnie po to, by wyrwać kierowanego ze złudzeń, w których tkwił, lub ukazać inny problem, domagający się rozwiązania w pierwszej kolejności.

Jest jeszcze inny przypadek, kiedy zastosowanie się do rady stoi pod znakiem zapytania: może się zdarzyć, że budzi ona w osobie kierowanej niepokój lub smutek — mimo uczciwego rozeznania pojawia się intuicyjne przeczucie, że nie wszystko jest w porządku. W ramach ignacjańskiej metody rozeznania mówi się o „analizie duchowych poruszeń”. Warto zwrócić uwagę na to, jakie myśli wywołują rozproszenie na modlitwie, jakie pragnienia uporczywie powracają, co wywołuje wewnętrzny spokój i radość, poczucie wolności, bliskości z Bogiem, a co wiąże się z przygnębieniem, niepokojem, lękiem, wewnętrznym przymusem lub poczuciem oddalenia od Boga. Nawet po podjęciu decyzji (niewiele jest decyzji nieodwracalnych, jak w przypadku zawartego małżeństwa lub przyjętych święceń kapłańskich; nawet pobyt w seminarium lub narzeczeństwo pozwalają jeszcze na dalsze rozeznawanie) warto przypatrywać się jej owocom i ewentualnie wspólnie zastanowić się nad jej skorygowaniem.

Na koniec należałoby jednak wspomnieć o jeszcze jednej pokusie: chęci prowadzenia w nieskończoność poszukiwań czy dyskusji oraz poddawania wszelkich rad w wątpliwość. Bierze się ona z przekonania, że w całym gąszczu pragnień, pokus, problemów, a nawet nadziei i sposobności odkrycie woli Bożej jest praktycznie niemożliwe. To jednak nieprawda. Bóg jest obecny w życiu każdego z nas i to On jako pierwszy wychodzi z inicjatywą spotkania, dbając, byśmy uniknęli pomyłek. Szukając Boga, nie powinniśmy więc czuć się tak, jakbyśmy ścigali poszukiwanego, który ucieka przed pogonią. Nie potrzebujemy również usilnie przekonywać Go, by zechciał nam odpowiedzieć. Ważne, by mieć świadomość, że On już do nas mówi, będąc niesłychanie blisko nas. Tak jak przedstawił się Mojżeszowi — On jest Bogiem, który JEST. Naszym zadaniem jest tylko nauczyć się Go słuchać i odpowiadać na Jego wezwanie.

„Głos Ojca Pio” [121/1/2020] www.glosojcapio.pl

Sylwia Haberka — absolwentka Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie, od 2016 roku doktor teologii. Autorka tekstów naukowych, a także publikacji książkowych popularyzujących wiedzę religijną.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama