Samotna

Dlaczego w drzewie genealogicznym Jezusa znajdziemy imiona Tamar, Rachab czy Batszeby, mimo że tradycyjne rodowody raczej pomijały kobiety?

Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że w opisie grzechu pierwszych rodziców mężczyzna grzeszy inaczej niż kobieta. Niby ten sam owoc, złamanie tego samego zakazu (choć pamiętajmy, że kobiety nie ma obok mężczyzny, kiedy Bóg ustala zasady funkcjonowania ludzi w ogrodzie), a jednak widać różnicę. Tylko kobieta rozmawia z podstępnym wężem i daje się wciągnąć w zasadzkę. Co robi w tym czasie jej mąż? Gdzie się podział? Jest obok, stoi i przygląda się całej sytuacji, słucha i... bierze owoc, który daje mu kobieta. W momencie kuszenia jakby zupełnie niewidoczny, nieobecny, a jednak na wyciągnięcie ręki. Ta bierność mnie zaskakuje. Z pewnością piękno owocu zdatnego do jedzenia kusi i jego, ale... mężczyzna zostawia sprawę swojej kobiecie. Niech ona to załatwi! Niech ona porozmawia z wężem, niech ona zerwie jabłko. On poczeka, aż towarzyszka podsunie mu gotowy do spożycia owoc.

To wycofanie, schowanie się za plecami niewiasty kuszonej przez złego ducha dalekie jest od wspólnego rozwijania człowieczeństwa. Jest porzuceniem roli, próbą powierzenia kobiecie całej odpowiedzialności za to, co się dzieje. Mówiąc kolokwialnie: zwaleniem na nią winy za to, co ma się stać. Nadinterpretacja? Zobaczmy, co mężczyzna mówi Bogu, kiedy Ten pyta go, czy zjadł z drzewa, z którego nie powinien był jeść. „Niewiasta, którą postawiłeś przy mnie...”. Odpowiada, ale... nie na pytanie. Jadłeś? Odpowiedź powinna brzmieć: „tak” lub „nie”. On tymczasem kontynuuje swoją strategię chowania się za plecami. Bóg nie pyta w tym momencie kobiety, pyta mężczyzny. Czyżby w nim widział tego, który miał być odpowiedzialny za nich oboje? Mężczyźnie wydaje się, że sprytem da radę załagodzić sytuację. Zwróci uwagę Boga na kobietę i wzbudzi w Nim poczucie winy: „Ty ją postawiłeś!”. Bóg jednak nie daje się zmanipulować. Na nic wysiłek mężczyzny.

Wróćmy do kobiety. W obliczu pokusy i zagrożenia zostaje sama. Mężczyzna jest obok, ale niczego nie robi, mimo że sytuacja dotyczy też i jego. Bierność Adama prowokuje Ewę do podjęcia decyzji. Błędnej i tragicznej w skutkach. Nie dość, że wyrok jest taki, a nie inny, to jeszcze mężczyzna obarcza ją całkowitą winą. Niestety, ten schemat lubi się powtarzać... aż do czasów współczesnych. Znasz to, prawda? Decyzja, którą podjęłaś sama, bo mężczyzna stał za tobą i pozornie w ogóle go nie interesowało, co wybierzesz, okazała się błędna i miała konsekwencje dla was obojga. W ostatecznym rozrachunku to była twoja wina, bo przecież to ty wybrałaś niewłaściwie, ty podjęłaś takie, a nie inne kroki... I zostałaś sama z poczuciem winy... A to potrafi boleć, i to bardzo. Tylko nie tak miało być. Bóg miał inny plan. On chciał, żebyśmy podejmowali decyzje razem, byli odpowiedzialni za drugą osobę — nawet jeśli to oznacza wspólne ponoszenie konsekwencji. W ocenie Boga odpowiedzialność rozkłada się inaczej.

Męskie starania, aby zostawić kobietę samą w obliczu zła, które się dokonało, spełzły na niczym. Bóg nie pozwala, by kobieta sama odpowiadała za popełniony czyn. On doskonale wie, co zaszło; wie, jaka jest rola mężczyzny i gdzie on zawinił i wie, gdzie leży grzech kobiety. Adam nie może powiedzieć, że to nie jego sprawa.

Rozdźwięk, rozdarcie między tymi, którzy razem budują swoje człowieczeństwo... znamy to doskonale. My, kobiety, mówimy o czymś, co dla nas jest bardzo ważne, a mężczyzna zupełnie nie dostrzega, co chcemy mu przekazać, i przy tym często nas rani, starając się zmusić do swojego męskiego patrzenia. Podobnie jest, kiedy mężczyzna chce nam coś przekazać, a my irytujemy się do granic naszych możliwości. Przepaść, rozłam, bolesna rana. Tak nie musi już być. Jezus przyszedł na świat, by uczynić nas na nowo jednością (por. Ef 2,14). To dotyczy każdego rozłamu, każdego pęknięcia. Bóg ma moc uzdrowienia każdej rany, ale najpierw musimy zrozumieć, że jesteśmy chorzy i potrzebujemy lekarstwa od samego Stwórcy. Potrzebujemy pokoju. Nie świętego spokoju, ale Bożego szalom! Właśnie to oznacza ten hebrajski termin: nie tylko to, co my nazywamy pokojem, ale i uzdrowienie, pełnię, pogodzenie przeciwieństw.

opr. ab/ab

fragment pochodzi z książki:
Maria Miduch - Kobiety, które kochał Bóg
ISBN: 978-83-277-1546-3
wyd
.: Wydawnictwo WAM 2018 Na stronie Wydawnictwa WAM >>
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama