Przemówienie podczas Konsystorza dnia 13 marca 1933 r

Przemówienie papieskie podczas Konsystorza, poruszające aktualne problemy kościelne, społeczne i polityczne (13.03.1933)

Zwołaliśmy was znowu po przerwie z wielu powodów niezwykle długiej na niniejszą świętego Konsystorza sesję; to też od Konsystorza z dnia 30 czerwca 1930 r. liczniejsze niewątpliwie zaszły akty, uroczystości i zdarzenia radosne i smutne, których możemy tylko lekko i pobieżnie dotknąć.

Jeżeli wśród nich na pierwszym stawiamy miejscu Encykliki i Konstytucje "Casti Connubii", "Quadragesimo anno" i "Deus scientiarum Dominus", czynimy to w tym celu, by należycie podkreślić niezwykłą doniosłość spraw poruszonych, by na nowo wyrazić usilną wolę Naszą i troskę, która podnieca Nas i zniewala do obrony świętości rodzinnego życia, do starań o sprawiedliwy byt stanu robotniczego, a w końcu do możliwie szerokiego i żywego rozwoju nauk kościelnych.

Lecz z natury swej do ważniejszych aktów Stolicy Apostolskiej zalicza się ugody, zawierane celem ułożenia warunków bytu Religii i Kościoła w Państwach: jak układ, zwany konkordatem zawarty niedawno z Badenią, trzeci już, dokonany w ostatnim czasie w Niemczech.

Z pośród różnych, a prawie nieprzeliczonych uroczystości, w których uczestniczyliśmy przez Listy i Legatów, wysłanych z waszego dostojnego Grona, oddając cześć i miłość Bożemu Królowi, pod eucharystyczną ukrytemu zasłoną, albo Iście synowskie okazując przywiązanie i hołd powinny Matce Bożej i Naszej, dwie stają Nam w pamięci: Kongres eucharystyczny w Dublinie i LXXV rocznica objawienia się w Lourdes Niepokalanej Dziewicy. Z tego to miasta, z jego cudami wstawionej groty, wyruszyliśmy za łaskawą przyczyną Bogarodzicy Dziewicy przed dwunastu niemal laty, by przejąć na krótki czas rządy umiłowanej archidiecezji mediolańskiej. Do Dublina zaś mogliśmy nie tylko wystać Listy Nasze i Legata, ale nawet żywy głos Nasz przekazać; na eucharystyczny ów Zjazd, który dzięki wierze i pobożności z jednej strony, a z drugiej dzięki niestrudzonym, a jak na ciężkie czasy niezwykle ofiarnym wysiłkom tak bardzo Nam miłego narodu irlandzkiego, tj. biskupów, kleru i ludu stał się godnym "Wyspy świętych" i jednym z najwspanialszych w historii, która wylicza tyle potnych chwaty międzynarodowych Kongresów eucharystycznych.

Wspaniałym tym uroczystościom Kościoła katolickiego oraz niezwykłym dowodom jego żywotności i siły odpowiadają też ku Naszej radości i pocieszę codzienne postępy jego życia i trudów, zmierzające do tego, by Odkupienie ludzkości z dnia na dzień coraz szerzej i potężniej się dokonywało.

Mamy na myśli rozwój i postęp kościelnych obszarów czy to w takich stronach, gdzie istnieje normalna organizacja diecezji, czy też tam, gdzie Misjonarze krzewią dopiero chrześcijańskie zasady, mając też pieczę nad tymi okolicami. Mówimy o owocnym i pocieszającym dziele, powierzonym owym trzem świętym Kongregacjom, mianowicie: Kongregacji Konsystorskiej, Kongregacji Kościoła Wschodniego oraz Kongregacji Rozkrzewienia wiary. Dzieło to, jak ogólnie wiadomo, do tego dąży, by w ostatnich tych czasach więcej wybranych zebrać owoców i mistycznemu Jezusa Chrystusa ciału domieścić i w nie zaszczepić, to znaczy: niewiernych na chrześcijańską wiarę nawróconych - bez wątpienia liczniejszych tam, gdzie więcej jest tubylczych sług Bożych - potem akatolików oraz niezjednoczonych synów obrządków wschodnich, którzy, wracając wielce upragnieni niejako z niewoli do ojczyzny, szczęśliwie w rzymskiej znaleźli się jedności. Z tego powodu nieśmiertelne Bogu składamy tu dzięki; tak samo wyrażamy wdzięczność tak Biskupom Wschodu oraz całemu duchowieństwu dla apostolskiej ich gorliwości, jak Misjonarzom i siostrom zakonnym łacińskiego obrządku, sprawującym w wschodnim Kościele urząd apostolski, dla ich zgodnej współpracy. Nieśmiertelnie dzięki czynimy zwłaszcza tylu najdroższym synom Naszym, wracającym do jednego domu wspólnego Ojca, z powodu niezłomnej woli, z powodu chrześcijańskiej ich odwagi wznoszenia się często na szczyty bohaterstwa.

Do tego rozwoju Bożego Odkupienia i życia nadprzyrodzonego nie skąpimy cennej swej pomocy i dotąd z pochwały godną gorliwością i zapałem nie skąpią nie tylko Papieskie Dzieła Misyjne, ale także Akcja Katolicka, która nigdy nie jest skuteczniejsza, nigdy owocniejsza, niż wtenczas, gdy uczestniczyć może w apostolstwie biskupów i duchowieństwa. Poczynania te i pomocnicze dzieła rzeczywiście nawet w katolickich krajach wydały niemało owoców chrześcijańskiego życia, i to owoców zbawiennych i dobrych. Wymieniamy nauczanie religijne na pierwszym miejscu i ponad wszystko potrzebne; rośnie ono i rozkrzewia się coraz więcej, dochodząc do coraz to doskonalszych form organizacyjnych, wchodząc, chociaż nic wszędzie, na nowe drogi rozkrzewiania się, rozwijając się i rozszerzając. Wymieniamy nabożeństwo i życie eucharystyczne, które przez częstsze i gorliwsze ćwiczenie, z radośniejszą i rozumniejszą żarliwością tak poszczególni wierni, jak gminy i bractwa uprawiają i pielęgnują. Wymieniamy częstszy i gorliwszy udział w rekolekcjach, nie tylko sług Bożych, lecz także licznej rzeszy ludzi świeckich, zwłaszcza akademików i rękodzielników. W końcu wymieniamy coraz to piękniejsze wyniki dzieł miłosierdzia tak publicznych, jak prywatnych, które dziś - kiedy nie zelżało, a tym mniej nie ustąpiło przesilenie gospodarcze - uważać należy za bardzo na czasie i za piękny i doskonały dowód chrześcijańskiego usposobienia i ducha.

Nie możemy też milczeniem pominąć, przeciwnie pragniemy pochwałami obsypać owe stowarzyszenia świętego Wincentego, których dobiegające już końca stulecie żadna pochwała lepiej i wymowniej nie może uwydatnić, niż własne ich księgi kasowe; one to wyjawiają szerokie wielce i skuteczne działanie, ogarniające cały krąg ziemski, pomyślny i opatrznościowy rozwój oraz cudowną moc miłości, przychodzącej z pomocą ciałom i duszom. Wdzięczność domaga sio ponadto od ojcowskiego serca Naszego, byśmy słuszną pochwałę oddali istniejącym w wielu miejscowościach organizacjom charytatywnym, które w myśl nalegań, z lękiem i troską powtarzanych przez Nas i przez Czcigodnych Braci Biskupów, prawie wszędzie powstają, aby szybciej i łatwiej zaradzić potrzebom poszczególnych miejscowości.

Akcję Katolicką już wspomnieliśmy; do królewskiej; do wzmianki chcielibyśmy jeszcze to w uzupełnieniu dorzucić: niemałą i to głęboką odczuwamy pociechę, że widzimy jej zaprowadzenie u wszystkich narodów i zadziwiający jej rozwój. Dzieje się to niewątpliwie dzięki pasterskim staraniom Biskupów, którym podporządkowują się w szlachetnym posłuszeństwie tak duchowni, jak świeccy. Prawie nieprzeliczone są te dowody, które ze wszystkich części świata nie wyłączając nawet obszarów świętych Misji, bezustannie otrzymujemy; stąd jasno wynika, że przynosi ona wielką korzyść i wszystkim dziełom apostolstwa i nieskazitelności chrześcijańskiego życia i dalszemu jego postępowi. To zaś przyczynia się do ubiegania się o "lepsze dary", o doskonałość i świętość, o uczestniczenie w życiu Kościoła, modlącego się pobożnie i skutecznie i wojującego; o pomnożenie wysiłków, zależnie od miejsca i okoliczności itp. wysiłków zawsze i wszędzie gorliwych i roztropnych - ku dobru dusz i ku większej korzyści tych zwłaszcza dusz haniebnie oszukiwanych przez szaleństwa materialistów i przez fałszywą naukę pogańską, albo też na bezdroża schodzących z powodu popularnych haseł, wielce niebezpiecznych dla społeczeństwa i religii - najgorszy to wrzód, grożący coraz to większą zagładą duszom i ciałom.

Bóg zaś sam wyraźnymi dowody, na znak swej przychylności i łaski, zdawał się mile sprzyjać tejże Akcji Katolickiej, kiedy na nią, z której nigdy nie spuszczamy oczu, i na jej różne organizacje w tajemniczy sposób zsyłał wybrane ziarna kościelnego powołania.

Właśnie dlatego godzi się, byśmy tam wszędzie, gdzie przeciwstawiają się jej nieraz trudności i przeszkody - z niewypowiedzianą pociechą i radością - stosowali do niej wyraźnie te słowa Boże, którymi krzepiły się dusze udręczone, a Bogu miłe: "A iżeś był przyjemny Bogu, potrzeba było, aby cię pokusa doświadczyła" (Tb 12,13).

Chociaż krótko tylko zwrócimy myśli i słowa Nasze ku tej części mistycznej trzody Naszej, która bliżej Nas się znajduje jednak stanowczo podnieść winniśmy, że właśnie większa ta bliskość domaga się od Nas mocniejszej i czynniejszej troski pasterskiej; a to tym więcej, że osobne, długotrwałe i poważne klęski zdawały się tego żądać, a ruiny i spustoszenie w ziemi woltureńskiej, ankońskiej i senogallieńskiej, wywołane trzęsieniem ziemi, uczyniły je naglącymi i groźnymi. A was, Czcigodni Bracia, wzywamy, byście razem z nami dziękowali Bogu, który mim niezwykłych w tych czasach trudności te dzieła, które z natury swej zrodzić mają w przyszłości wielkie i koniecznie potrzebne dobra duchowe, łaską otoczył i w wielkiej mierze do końca doprowadzić dozwolił. Mówimy o niemałej liczbie Seminariów duchownych nazwanych większymi, które niedawno do innych, w dawniejszych czasach zbudowanych, szczęśliwie dołączono. Mówimy o licznych świętych i parafialnych domach, które w liczbie około stu powiększyły szereg dawniejszych, istniejących już na wyspach albo na kontynencie. Mówimy w końcu o nowych parafiach, już założonych albo też bliskich założenia; o nowych świątyniach i kaplicach, które wzdłuż murów oraz na krańcach Biskupiego Miasta Naszego dla rosnącej liczby wiernych już są wzniesione albo w stanie budowy. Pod koniec wspominamy Wizytację Apostolską, odbywającą się w tymże samym Mieście, która - dzięki niezmożonej pracy ukochanego syna Naszego, Wikariusza Diecezji Rzymskiej i współpracowników jego - od dawna już upragniona, rodzi i sprowadza na duszę obfite dobrodziejstwa; jemu więc i wszystkim współpracownikom wyrażamy chętnie Naszą przychylność.

Sądzimy dalej, że ubliżylibyśmy obowiązkowi wdzięczności wobec Boga i ludzi, gdybyśmy milczeniem pominęli uniwersytet, Najśw. Sercu Jezusa poświęcony (w Mediolanie), oraz dwa dzieła z nim związane. Pierwsze z nich to uroczyste i wiekopomne przeniesienie jego do obszernej siedziby; siedzibę tę przygotowano, nie bez wyraźnej woli i zrządzenia Opatrzności właśnie tam, gdzie dotąd jeszcze żyje i działa niejako pamięć świętego i wybitnego męża, Doktora Kościoła Ambrożego. Oby przeniesienie to przyczyniło się z pomocą Bożą i ludzką do dalszego wspaniałego rozwoju. Drugie dzieło nie mniej wydaje sięgam podziwu godne: dzień poświęcony uniwersytetom, w ostatnich czasach, jak wiecie, wszędzie uroczyście obchodzony. W sprawie tej niemała zasługę przypisać należy tak doskonałej organizacji tego przedsięwzięcia, jak i biskupom, duchowieństwu i ich pomocnikom; nie mniej, jeżeli należycie ocenić mogliśmy pomyślne wynik lat ostatnich - a wobec szalejącego jeszcze u wszystkich narodów kryzysu gospodarczego wydawało się to rzeczą wprost niemożliwą, przerastającą wszelkie możliwości - zawdzięczać to należy ofiarnej i często gorliwej oraz wielkodusznej hojności wiernych każdej diecezji, każdej parafii, nawet najmniejszej i najuboższej. Z tego powodu, złożywszy serdeczne podziękowanie dobremu i wielkiemu Bogu oraz wszystkim zacnym ludziom, nie możemy Sobie odmówić, byśmy nie wyrazili powinszowań także Narodowi, nie tylko dlatego, że wynik mimo największych trudności okazał się dość pomyślny w tym ciężkim położeniu gospodarczym, ale - co więcej - że wykazał dobitnie tyle dobrej woli u wszystkich, że znaczenie i potrzebę Uniwersytetu wszystkie warstwy społeczeństwa nie tylko należycie oceniają, ale pobudzą się też do prawdziwych ofiar i wyrzeczeń.

Jeżeli stąd z radością żywić wolno nadzieję na pomyślny rok nowy, nie brak też niestety smutnych i groźnych zapowiedzi, które zewsząd napływają. Ale co mogliśmy obecnie wymienić, czego by wszyscy dokładnie nie znali i co nie narzucałoby się niemal ich oczom?

Trwa zawsze i bez zmiany groźne i niepewne położenie wszystkich narodów; niepokojące z powodu nieufności; pełne lęku i obaw z powodu sprzecznych interesów; pozbawione pokoju i przez to grozę budzące z powodu niezgodnych, a częściej sprzeciwiających się sobie zasad, wprowadzonych przez niesprawiedliwe i nieumiarkowane żądania nacjonalistów. Te ich zasady i poglądy sprzeciwiają się naprawdę i więcej, niż wszystko inne stoją na przeszkodzie prawdziwej braterskiej jedności ludzi i narodów, która tylko przez stosowanie przykazań, i pobudek chrześcijańskiej miłości korzenie zapuścić, rosnąć i krzepnąć może. Ożywieni duchem i tchnieniem tej miłości, nieustannie zalecaliśmy i głosiliśmy, ludom pokój; a gdy nadeszło święto Bożego Narodzenia, zdołaliśmy uzyskać chociaż krótkotrwały tylko pokój. A jednak w starym i nowym święcie wciąż jeszcze słychać szczęk broni, a z ziemi krwią przepojonej i spustoszonej woła ku niebu głos krwi bratniej.

Trwa, jak powiedzieliśmy, wszędzie jeszcze u narodów przewlekłe przesilenie gospodarcze, dające się dotkliwie we znaki szczególnie słabszym ekonomicznie: niewinnym dzieciom jakoby pierwszym i delikatnym kwiatom tego życia; niedomagającym i chorobami dotkniętym; tym więcej z powodu wyrastającego niedostatku podeszłym w wieku, którzy zmęczeni są wyczerpani długą pielgrzymką. Dalej cierpią na duszy i ciele robotnicy i rzemieślnicy, którym brak nie tylko godziwego zarobku, do którego mają prawo, ale także zatrudnienia i pracy; w ten sposób skazani są na przymusową bezczynność, stąd rodzą się różne niebezpieczeństwa i pokusy i powstają wydatki, trudności i kłopoty tak dla całego społeczeństwa, jak dla kierowników i rządzących. Istnieją jednak ludzie, którzy żerują na tej biedzie i nędzy, szukając własnej, a smutnej zaiste korzyści; ci mianowicie, którzy podkopują polityczny, społeczny i religijny porządek. Pochodnię buntu i wojny podnoszą przeciw ludzkiej społeczności, przeciw najświętszej Religii, przeciw samemu w końcu Bogu. Znamy zapewne wszyscy zgubne i szalone ich pomysły, które wszędzie wprowadzają rozstrój; a zbrodnicza ich działalność w ostatnim czasie aż nazbyt jasno wykazuje, z całej duszy i z wszystkich sił pracują nad tym, by zdrożne swe zamiary i pomysły wszędzie przeprowadzić. Dzieje się to już dawno i bez przerwy na bezmiernych, a jakże nieszczęśliwych obszarach Rosji; dzieje się w Hiszpanii, w Zjednoczonych Stanach Meksyku; dzieje się w końcu w niniejszych i większych państwach Europy środkowej. Tym jaśniej dowodzi to, czego należy się lękać tam, gdzie dotrze - a dokąd, Czcigodni Bracia, nie dociera - wpływ zbrodniczych ich haseł i zgubniejsza jeszcze ich propaganda.

A jednak aż do ostatnich czasów jeden tylko Biskup Rzymski troszczył się o to, by wykazać poważne niebezpieczeństwa, grożące chrześcijańskiej kulturze wszystkich prawie narodów, które niewątpliwie korzystała za zgoła niezbędnych i największej ich czci godnych dobrodziejstw tejże chrześcijańskiej kultury. Tak samo nie mniej troskliwie palcem niejako wskazywał na główne środki zaradcze i obronne, któreś się i naczelna i prawdziwe zasady sprawiedliwości i miłości, i zasadnicze i nieśmiertelne prawdy i wartości dusz, o godności, pochodzeniu i przeznaczeniu człowieka, oraz o najwłaściwszych obowiązkach jego wobec Stwórcy, Zbawiciela, Pana i Sędziego, wobec bliźnich i innych wszelakich zagadnień. Przykazania te i nauki tylko w Kościele katolickim zupełne uzyskać mogą wyjaśnienia, nieskażoną czystość i nieomylną interpretację. Dlatego to grabarze ładu społecznego i społeczności ludzkiej, chociaż twierdzą, że są wrogami każdej religii a nawet Boga samego, jednak - bez Boga, przeciw Bogu - główne swe ataki bez chwili wytchnienia kierują przeciw Religii Katolickiej i przeciw Kościołowi; już to profanują i zohydzają wszystkie świętości, już to oczerniają i podstępnie fałszują historię i nauki, już też znieprawiają stosunki międzynarodowe i stosunki społeczne, już to w końcu systematycznie i wytrwale gwałcą i prześladują, jak to z bólem wśród wyżej wymienionych Narodów stwierdziliśmy. Na miejsce prawa i sprawiedliwych ustaw stawiając tam przemoc i swawolę; nieraz zaś tworzą i uchwalają nowe ustawy, niezgodne z duchem sprawiedliwości, które są niejako sprzymierzeńcami ich zbrodni. My zaś, podnosząc Swój głos, nie tylko nie przestajemy występować w obronie prawdy, sprawiedliwości, ludzkości, oraz ocalenia i pomyślności wszystkich narodów, ale i na przyszłość występować nie ustaniemy, lecz ze wszystkich sił coraz to więcej nad tym pracować obędziemy, by bronić praw Bożych i strzec wolności sumienia ludzi, powierzonych powszechnej Naszej władzy ojcowskiej. W jej myśl wzywamy wszystkie ludy i narody, by zechciały uświadomić sobie, że gdziekolwiek przez tak liczne, tak wielkie i pożałowania godne postępki Kościół skrycie albo otwarcie prześladowanie cierpi, gdzie owocna i skuteczna jego działalność uświęcająca, zwłaszcza wobec młodzieży, natrafia na krępujące przeszkody, ze tam siłą rzeczy powstają niepowetowane straty szkodzące i duszom i ciałom i zachwianemu porządkowi społecznemu.

Zbrodniczy sposób postępowania tych wrogów Boga, wzmagający się i szerzący z dnia na dzień, zaleca i radzi Nam podejmować wytrwale to, co dla wszystkich a nawet dla nich samych za korzystne uważamy. Wiecie dobrze, Czcigodni Bracia, że ci wywrotowcy wszelkiego porządku - rodzinnego jak powiedzieliśmy, społecznego i politycznego - nieustannie i zawzięcie wytężają swe siły, przeciw Bogu, przeciw wszelkiej religijnej myśli, a zwłaszcza przeciw katolickiej religii i Kościołowi.

Czy nie wynika stąd jasno, że nawet oni uważają Boga i religię katolicką za najpewniejszą twierdzę i za potężną ochronę tego wszystkiego, co sami zwalczyć i zburzyć pragną?

W wszystkich niestety czasach istnieli przeciwnicy i zaprzańcy Boga, których Pismo św., chociażby na dnie serca ukrywali tę swoją nieprzyjaźń i zaprzaństwo (Ps 12,1; 52,1), niejednokrotnie nazywa głupcami i nierozumnymi. Ilekroć zaś Duch Boży widzi bezbożnych, rozmnożonych w wielorakie mnóstwo (Mdr 4,3n), tylekroć ogląda, że zbrodnicze ich usiłowania i zamiary w niwecz się obracają, podczas gdy Najwyższy śmieje się z nich i rozprasza. Przecież Stwórca wszechrzeczy uzbroi na swoje pomszczenie wszelkie stworzenie i rozkaże, by cały krąg ziemi walczył przeciw szaleńcom (Mdr 5,18.21).

Czy nie przyjdzie nam tu na myśl, jak bardzo należy uważać wojnę, wypowiedzianą Bogu, a z wszystkich wojen najniegodziwszą, za początek i źródło klęsk gospodarczych i wojennych, pod których srogim uciskiem jęczą ludzie wszędzie na świecie?

W sprawie Kościoła katolickiego wiemy, że do dnia dzisiejszego wiele już wycierpiał, i przewidujemy, że w przyszłości wiele jeszcze wycierpi. Toż Założyciel jego nie tylko przepowiedział mu i niejako testamentem przekazał zaszczytne pierwszeństwo w prześladowaniach i uciskach, wychodzących od wrogów Boga, prawdy i cnoty, ale przygotował go także do nieustannej i chwalebnej walki, której podjąć się musi przeciw mocom piekielnym i ciemnościom błędu.

Jemu jednemu jako Oblubienicy swojej przyobiecał Chrystus Pan, że pozostanie z nim po wszystkie dni i że bramy piekielne nigdy go nie zwyciężą. Dziewiętnaście bowiem wieków, które od czasów Odkupienia upłynęły, świadczy o prawdziwości obietnicy: ludzi zaślepionych nienawiścią i prześladowców Kościoła Chrystusowego w żadnym czasie nie zabrakło, a jednak, chociaż wszystko wokoło rozpadało się w gruzy, pozostał nieskazitelny On jeden i trwa nienaruszony, spoglądając niejako radośniej i z większą nadzieją w przyszłość, chociaż w chwili obecnej dotkliwsze przechodzi utrapienie.

Mamy przede wszystkim na myśli ową ostrożną i ukrytą, a równocześnie uporczywą i niegodną propagandę heretyków, którzy zuchwale przebiegają całą Italię, Prymatowi Naszemu podległą, i wciskają się nawet do Rzymu, Siedziby i Miasta Biskupiej Naszej godności. A lubo owe słowa Chrystusa Pana "nie zwyciężą", tu więcej, niż gdzie indziej, okażą swą moc i znaczenie, powstałe jednak większa tu zniewaga Boga dotkliwsza szkoda dla sprawy religii i dusz zbawienia. Dlatego My sami i Czcigodni Bracia w godności biskupiej, oraz duchowieństwo i wszyscy wierni, zwłaszcza ci, którzy należą do Akcji Katolickiej, mamy ścisły obowiązek, byśmy zniewagi Bogu wyrządzone nagradzali i wznosząc niejako tamę, zapobiegali wyżej wymienionym szkodom. Zapobiegając na koniec niebezpieczeństwu i zabiegając w modlitwie o pomoc Bożą, pracujmy gorliwie, by spadające na nas klęski odwrócić i obronić tak cenny skarb Miasta i Narodu, pozostawiony nam w spadku przez przodków, to jest wiarę i obyczaje chrześcijańskiego życia. Wspomniany zamiar dobierania sobie pomocników stoi innym korzyściom na przeszkodzie, innym też dobrom prywatnym i publicznym przynosi uszczerbek, których brzemię o tyle tylko z obowiązku na siebie bierzemy, o ile odnosi się do duchownego owego ojcostwo nad wszystkimi, które Bóg nam powierzył.

Podajemy dalej ową wiadomość, która zaskoczyła Nas i boleśnie dotknąć musiała, że dziecię królewskie oddano do chrztu niekatolickiemu kapłanowi z pogwałceniem świętych kanonów (C.I.C. can. 2319, § 3), po zlekceważeniu prawnie obowiązujących wyraźnych przyrzeczeń, złożonych Nam po dokładnej rozwadze, a rękoma królewskimi spisanych i podpisem uroczyście potwierdzonych, i to w warunkach wyjątkowo doniosłych i uroczystych, gdy królewski ślub zawierano - skąd niemałe dla Nas powstały przykrości (zob. Przemówienie do św. Kolegium i do Prał. z dnia 24 grudnia 1930 r.). A stało się to wszystko, chociaż nawet ustawy, zwane Konstytucją, nie dawały do podobnego pogwałcenia żadnej podstawy. Kiedyśmy z urzędu apostolskiego postawili tę obietnicę jako warunek i ją przyjęli, aby dyspensa wielkiego znaczenia mogła być udzielona, mogliśmy z całą pewnością przypuszczać, że przyrzeczenie to będzie dochowane z tą sumiennością, która przystoi przede wszystkim mężom wysoko postawionym. Ale stało się inaczej. Kiedy więc wieść o tym wyszła poza granice Bułgarii i dotarła także do innych narodów, wywołując u wszystkich zdumienie, u bardzo wielu zaś zgorszenie, uważamy za obowiązek powierzonego Nam urzędu, nie pominąć sposobności, by w Zgromadzeniu tym wielce uroczystym nie zrzucić wobec Boga i ludzi z siebie odpowiedzialności w sprawie powyższej. Ponieważ jednak z powołaniem się na mężów stanu owego Narodu wspomniano też o polityce, jak gdyby chodziło o względy państwowe, przypominamy, że sprawy religijne omówiliśmy wyłącznie z przedstawicielami króla.

Boskie więc posłannictwo apostolskiego urzędu nauczycielskiego domaga się, byśmy w tej ważnej sprawie zwrócili sio do wszystkich ludzi dobrej woli, aby dokładnie rozważyli, jak niebezpieczne i szkodliwe jest dla uspokojenia i pozyskania umysłów, a nawet dla pokoju i bezpieczeństwa publicznego podobne postępowanie, i jak się dlatego sprzeciwia, aby władcy łamali święte zobowiązania. Wiemy też na podstawie zupełnie pewnych dokumentów, na kogo spada odpowiedzialność za to, co się stało; przekonaliśmy się, że nie mamy powodu występowania z kanonicznymi karami i sankcjami przeciw zasmuconej matce, a nawet nie możemy jej odmówić ojcowskiego Błogosławieństwa Apostolskiego. Sama bowiem oświadcza, że jest niewinna w całej tej sprawie, która odbyła się bez jej wiedzy i na którą ani wyraźnie, ani milcząco się nie zgodziła. Gdy się zaś dowiedziała, co uczynić zamierzali, nie miała dość siły, ani możności, by wyrazić im swój protest.

Jeżeli, jak się to stało, odrzucają to, co innym radzą, a powołują się przy tym na dobro, publiczne, przypominaja się Nam w smutku Naszym Boże te słowa, które, im więcej poszły w zapomnienie, tym więcej zasługują na to, by zwłaszcza kierownicy państw dokładnie je rozważyli: "Sprawiedliwość wywyższa narody, ale grzech czyni ludzi mizernymi" (Prz 14, 34).

Skoro zaś Wielki Jubileusz, niedawno ogłoszony i Lato Miłościwe, poświęcone uczczeniu Boskiego Odkupienia, do tego dąży i za pomocą łaski niebiańskiej też sprawi, że ludzie, uzyskawszy przebłaganiem win swych odpuszczenie, tym gorliwiej szukać będą sprawiedliwości i do życia chrześcijańskiego wprowadzać obyczaje, dlatego mocną mamy nadzieję, że zgodnie z najgorętszym Naszym przebłagalny ten czas pobudzi chrześcijańskie narody i całą społeczność ludzką przede wszystkim do ubiegania się o rzeczy nadprzyrodzone i do odrodzenia duchowego: że przyniesie dalej ulgę w gnębiących nas klęskach, a nawet, że kres im położy - co niech sprawi Bóg. Pierwszy wymieniony owoc Miłościwego Lata - wzniesienie się dusz i wzlot do rzeczy niebieskich - zrodzi się zwłaszcza z rozpamiętywania Boskiego Odkupienia, jeżeli tylko stanie w wdzięcznej pamięci wszystkich. Odkupienia tego dokonał sam Bóg, który stał się człowiekiem, wzór i nauczyciel wszystkich cnót, przez śmierć i krew swoją. Drugi zaś owoc - ulgę w utrapieniach - uproszą u miłosiernego Boga dobre uczynki i zgodne modlitwy; niech one też wybłagają chociażby konieczne tylko oświecenie w naradach i konieczną zgodę na tych zjazdach, które w ciągu tego Miłościwego Lata odbywać się będą, aby plan gospodarki światowej lepiej został ułożony, aby doszło do zmniejszenia zbrojeń i uspokojenia umysłów, aby w końcu sprawę długów wojennych pomyślnie załatwiono. Dlatego, jak sami codziennie modlić się będziemy, tak wszystkich błagamy, by razem z Nami się modlili. Ku temu zaś przede wszystkim zmierza Nasza modlitwa, ku temu, prosimy, niech zdążają błagania synów, by Bożego Odkupienia cele i Jezusa Chrystusa Zbawiciela naszego zamiary szczęśliwie się spełniły. One zaś domagają się usilnej pracy nad uświęceniem Naszym i waszym, Czcigodni Bracia oraz Biskupów, duchowieństwa i całego ludu chrześcijańskiego. Podtrzymują nadzieję i ufność Naszą, że sprawa po myśli naszej się ułoży, przeliczne a nabożne rocznice, obchodzone uroczyście albo w ubiegłym roku, albo przypadające, nie bez wyraźnego zrządzenia Opatrzności, na rok bieżący, jakoby radością świąteczną i świętymi czynnościami i przedsięwzięciami uczcić chciały wielkie szczęście Odkupienia, którym cieszyć się zamierzamy. I coraz to więcej ufność Naszą pomnaża chwalebna korona czcigodnych i błogosławionych Sług Bożych, których w ciągu Roku świętego większymi albo największymi honorami uczcimy.

Jak bowiem błogosławieni i święci ci mężowie doskonałymi i najwybrańszymi są owocami Boskiego Odrodzenia, tak niewątpliwie też będą łaskawymi i pomocnymi patronami i modły swymi uczynią modlitwy nasze skuteczniejszymi.

Jest zwyczaj, jak wiecie, rozpocząć Miłościwe Lato od otwarcia Podwoi Bazylik Patriarchalnych w sposób jak najuroczystszy, na znak, że skarby Kościoła w szerszym zakresie i hojniej dostępne są dla tych wszystkich, którzy w duchu pokuty i przebłagania z dobrodziejstw Wielkiego Jubileuszu korzystać pragną. Dlatego zwyczajem poprzedników Naszych i za ich przykładem, w dniu drugiego kwietnia My sami, jeżeli Bóg pozwoli, otworzymy Podwoje święte Bazyliki Watykańskiej. Żeby zaś to samo w pozostałych Bazylikach Patriarchalnych w tym samym dniu i o tej samej godzinie stać się mogło, w imię Boga wszechmogącego, świętych Apostołów Piotra i Pawła tudzież Nasze wyznaczamy i ogłaszamy jako Legatów Naszych, Czcigodnych, Braci Naszych Kardynała Ś. K. R. Januarego di Belmonte, Biskupa Ostii i Alby, Dziekana świętego Kolegium, który w Naszym imieniu otworzyć zechce Podwoje świętej Bazyliki św. Pawła; następnie Kardynała Ś. R. K. Franciszka Marchetti Selvaggiani, w zastępstwie I Biskupa Rzymu i Archiprezbitera Bazyliki Laterańskiej, który w Naszym imieniu otworzyć ma Podwoje Święte tejże Bazyliki; w końcu Kardynała Ś. R. K. Bonawenturę Ceretti, Archiprezbitera Bazyliki Liberjańskiej. który w Naszym imieniu otworzyć raczy Podwoje święte tejże Bazyliki. W imię Ojca, + i Syna, + i Ducha + Świętego. Amen.

Dalej domagają się od Nas urzędowego załatwienia dwie sprawy, odnoszące się do dwóch przesławnych Kościołów Wschodu, mianowicie do ormiańskiego Cylicji oraz maronickiego Antiochii.

Kiedy bowiem w r. 1931 Czcigodny brat Paweł Terzan, ormiański patriarcha Cylicji, dla podeszłego wieku zrzekł się zaszczytnej wielce godności. Biskupi, którzy obrządku zgromadzeni na prawnie zwołanym synodzie, wybrali w jego miejsce Avelisa Arpiariana, ormiańskiego Arcybiskupa Anazarbeńskiego, któremu dano imię Avelisa Piotra. Następnie Biskupi, którzy wyboru, dokonali, jako też wybrany Patriarcha, wystali do Nas list pełen uległości i katolickiego ducha, w którym po wyjaśnieniu sprawy prosili o zatwierdzenie dokonanego wyboru. Rozpoznanie całej tej sprawy przekazaliśmy według zwyczaju Czcigodnym braciom Naszym, Kardynałom Ś. R. K. z św. Kongregacji Kościoła Wschodniego. Rozważywszy ja, uważali, że należy przychylić się do prośby owych Biskupów. Chodzi bowiem o wybitnego bardzo Pasterza, który, gorejąc apostolską gorliwością, powierzone sobie poprzednio ważne urzędy tak sprawował, że ze wszech miar zasłużył sobie na poważanie wszystkich dobrze myślących i na życzliwość Naszą. Dlatego ufamy - i z całej duszy spodziewamy się, ze Kościół ormiański pod jego rządami i kierownictwem coraz pomyślniej rozwijać się będzie. Wybór więc jego czyli postulacie na ormiańskiego Patriarchę Cylii postanowiliśmy zatwierdzić i uprawomocnić, a jego samego zaszczycić świętym paliuszem, zdjętym z ciała św. Piotra.

Dlatego w imię Boga wszechmogącego, św. Apostołów Piotra i Pawia i Nasze, wybór czyli postulacie, przez ormiańskich Biskupów dokonaną w osobie Czcigodnego brata Avedisa Piotra Arpiariana zatwierdzamy i za prawomocną ogłaszamy; wynosimy go też i wywyższamy z Arcybiskupstwa Anazarbeńskiego do ormiańskiego Patriarchalnego Kościoła Cylicji, i Patriarchą tudzież Pasterzem tegoż Kościoła, jak w dekrecie i w spisach konsystorskich się zaznaczy, ustanawiamy i ogłaszamy, znosząc wszelkie przeszkody. W imię Ojca + i Syna + i Ducha + Świętego. Amen.

W sprawie zaś maronickiego Kościoła Antiochii, wiecie, że Czcigodny brat Eliasz Piotr Huacyk, Patriarcha tego Kościoła, w r. 1931 zasnął w pokoju Chrystusa; męża tego, odznaczającego się pasterską gorliwością i innymi cnotami opłakiwaliśmy wraz z jego własnymi poddanymi w kilka dni po śmierci synod Biskupów maronickich jednogłośnie obrał Patriarchę w osobie Czcigodnego brata Antoniego Arida, maronickiego Arcybiskupa Trypolitańskiego, który przybrał sobie imię Antoniego Piotra. Niebawem po prawomocnym tym synodzie Biskupi wysłali do Nas uległy list, prosząc, byśmy władzą Naszą wybór zatwierdzili. Złożywszy wyznanie wiary katolickiej, prosił o to samo pokornie nowy Patriarcha.

Także tę sprawę, jak należało, przekazaliśmy Czcigodnym Braciom Naszym Kardynałom z św. Kongregacji Kościoła Wschodniego. Po dokładnym jej rozważaniu przyszli do przekonania, że postulacie należy uwzględnić. Do przyjęcia zaś i zatwierdzenia tego votum nakłaniają Nas cnoty wybranego Patriarchy tak zgodne z wielce zaszczytną godnością pasterską. Zajaśniały one zwłaszcza wtenczas, gdy przez długie lata rządził Archidiecezją Trypolitańską. Wątpić przeto nie można, że cały Kościół maronicki, jego troskliwemu zarządowi jego powierzony, coraz wspaniałej będzie kwitnął: o co gorąco błagamy Pana Pasterzy. Jego więc jako maronickiego Patriarchę Antiochii postanawiamy zatwierdzić i zaszczycić świętym Paliuszem, zdjętym z grobu św. Piotra.

Dlatego z woli Boga wszechmogącego, świętych Apostołów Piotra i Pawła i Naszej, zatwierdzamy i za prawomocny uznajemy wybór czyli postulacie, dokonaną przez Czcigodnych Braci, Biskupów maronickich w osobie Czcigodnego Bratu Antoniego Arida a zwalniając go z urzędu, wiążącego go aż do dnia dzisiejszego z maronicką Archidiecezją Trypolitańską, mianujemy go i ogłaszamy Patriarchą maronickiego Kościoła Antiochii, Jak to ogłoszone będzie w dekrecie i aktach konsystorskich, znosząc wszelkie przeszkody. W imię Ojca + i Syna + i Ducha + Świętego. Amen.

Zwracając w końcu ku wam, Czcigodni Bracia, troskę i myśli, postanowiliśmy, aby choć w części uzupełnić najdostojniejsze wasze Grono, które w ostatnim czasie niemało znakomitych utraciło członków, odznaczyć dostojeństwem Rzymskiej Purpury sześciu wielce wybranych mężów, których godne sprawowanie zaszczytnego stanowiska legata u obcych narodów, albo gorliwe piastowanie urzędu biskupiego bardzo Nam zalecają i godnymi czynią, by ich przyjąć do Senatu Kościoła.

Są to:

Anioł Maria Dolci, Arcybiskup tytularny Hieropolitański w Syrii, Nuncjusz Nasz w Rumunii;

Piotr Fumasoni - Biondi, Arcybiskup tytularny Dokleński,

Nasz Delegat Apostolski w Stanach Zjednoczonych Ameryki;

Mauritius Fossati, Arcybiskup Turynu;

Roderyk Villeneuve, Arcybiskup w Ouebec;

Eljasz Dalla Costa, Arcybiskup Florencki;

Teodor Inmtzer, Arcybiskup Wiedeński.

Poza tymi, którzy już zamianowani zostali, postanowiliśmy domieścić do waszego Kolegium jeszcze dwóch wybitnych mężów; zachowujemy ich jednak "in pectore".

Co wam się zdaje?

Dlatego z woli Boga wszechmogącego, świętych Apostołów Piotra i Pawła i Naszej mianujemy i ogłaszamy jako Kardynałów świętego Kościoła Rzymskiego z Kolegium Prezbiterów:

Anioła Marię Dolci,

Piotra Fumasoni - Biondi,

Mauriliusa Fossati,

Roderyka Villeneuve,

Eliasza Dalla Costa,

Teodora Inmtzera.

Równocześnie dwóch innych jak wyżej wspomnieliśmy, mianujemy Kardynałami i "in pectore" zachowujemy, aby ich kiedyś według naszej woli ogłosić.

Z wszelkimi dyspensami, derogacjami i klauzulami, koniecznymi przydatnymi. W imię Ojca + i Syna + i Ducha + Świętego. Amen.

Źródło: Wiadomości Diecezjalne, nr 4, kwiecień 1933, rok 8, ss. 109 - 124.

opr. kk/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama