Mistrzowie w sutannach

Polska drużyna piłkarska księży - najlepsza w Europie!

Niewielu jest młodych chłopców, którzy w dzieciństwie nie biegali za piłką — niewielu, którzy nie marzyli o karierze piłkarza. Niektórzy z nich wyrośli na księży

Realizując się w kapłańskim powołaniu, spełniając przeróżne obowiązki duszpasterskie w swoich parafiach jak Polska długa i szeroka, świetnie je godzą z piłkarską pasją. Ewangelizacja przez sport? — Jak najbardziej — przekonują. Najlepsi z nich stworzyli polską reprezentację, która święci tryumfy na stadionach międzynarodowych i podczas prestiżowych imprez sportowych. W tym roku zostali już mistrzami. Odmłodzona (średnia wieku blisko 35 lat) przez selekcjonera ks. Dariusza Sieradzego reprezentacja wróciła z Portugalii z tytułem najlepszej drużyny w Europie. Początki drużyny polskiej reprezentacji to Budapeszt 2004 r. i mecz polskich księży z reprezentacją księży z Węgier. Mecz miał charakter charytatywny — dochody zostały przeznaczone na budowę nowego szpitala w centrum Budapesztu. W pięknej atmosferze i przy znakomitym dopingu Polacy wygrali 6:3. W rewanżu polscy księża zaprosili Węgrów do Polski na podobny mecz, który odbył się w Stalowej Woli latem 2005 r.
W Budapeszcie zrodziła się myśl zorganizowania mistrzostw Europy w piłce nożnej halowej dla księży. Podjęto więc decyzję, aby taka drużyna w Polsce była na stałe.

Sukces w Portugalii

W tym roku IV Halowe Mistrzostwa Europy Księży odbyły się w lutym w Portugalii (16-19 lutego). Komentowano, że polscy księża „szli jak burza”. W półfinale pokonali Chorwację (do ostatnich mistrzostw najbardziej utytułowaną drużynę) wynikiem 3:1. W finale wygrali z Portugalią 2:0. W trakcie mistrzostw stracili tylko 2 bramki, strzelili 23. Najboleśniej spotkanie z Polakami odczuli księża ze Słowenii, pokonani wynikiem 9:0. Trzeba wiedzieć, że jak dotąd, reprezentacja polskich księży z kolejnych pięciu mistrzostw Europy przywoziła medal. Podczas I Mistrzostw Europy — w Austrii Polacy zostali wicemistrzami. Tytuł wicemistrzów obronili podczas drugich mistrzostw, które odbyły się w Chorwacji. Trzecie mistrzostwa w 2008 r. — w Bośni i Hercegowinie — polscy księża zwieńczyli tytułem mistrzów Europy. Tegoroczne czwarte mistrzostwa, które odbywały się w Bradze w Portugalii, zaowocowały obroną tytułu mistrzowskiego. W reprezentacji Polski zagrali księża z diecezji: sosnowieckiej, sandomierskiej, tarnowskiej, radomskiej, zamojsko-lubaczowskiej. Zawodnicy podkreślają, że mistrzostwa są także doskonałą okazją do wymiany poglądów duszpasterskich, podpatrzenia, jak posługują koledzy z innych krajów, z innych kręgów kulturowych... W tym roku w Portugalii spotkało się 10 drużyn: Polska, Portugalia, Chorwacja, Bośnia-Hercegowina, Hiszpania, Włochy, Węgry, Austria, Słowacja i Słowenia. Jak podkreśla kapitan i selekcjoner polskiej reprezentacji ks. Sieradzy, każdy zawodnik miał swój wkład w zwycięstwo, ale za odkrycie tegorocznych mistrzostw można uznać ks. Dariusza Gałka z diecezji radomskiej, który wspaniale obronił dwa rzuty karne w meczu z Portugalią (przyznane w ocenie naszych księży, trochę na wyrost, bo „tak to bywa w meczu z gospodarzami”). — Graliśmy i wygraliśmy, drużyna była mocna — komentuje mistrzostwa ks. Marek Łosak z Buska-Zdroju. Dodaje, że zachwyciła go Portugalia: jej dobry klimat w lutym i „silny akcent duchowy”, czyli możliwość pielgrzymki do Fatimy, którą zapewnili organizatorzy. Ks. Grzegorz Olejarczyk zwraca z kolei uwagę na możliwość poznania księży z innych krajów, poobserwowania ich stylu sprawowania kapłaństwa i — co najważniejsze — wymiany doświadczeń. Jego zdaniem, właśnie taka — wybitnie integracyjna — była idea pierwszych mistrzostw, a nadawanie im rangi olbrzymiej sportowej rywalizacji budzi nie zawsze zdrowe emocje. — Najpierw jest się księdzem i to pozostaje najważniejsze. Piłkarzem bywa się od czasu do czasu — mówi.
Kolejne mistrzostwa za rok — na Węgrzech, a w 2011 r. — w Polsce.

Piłka nie jest najważniejsza, ale...

Piłka nie jest najważniejsza. Gdyby tak było, zostaliby piłkarzami, a nie księżmi. Najważniejsze to być dobrym księdzem. Maj, czerwiec to czas wzmożonej aktywności kapłańskiej. Księża z reprezentacji przygotowują więc drugoklasistów do I Komunii św., a gimnazjalistów do bierzmowania. Na co dzień — uroczystości majowe, czerwcowe. A że wiosna, to aż roi się od parafialnych majówek, pikników, spartakiad, rajdów, rozgrywek ministranckich. Tak jest w większości polskich parafii. Czasu na ulubiony sport nie mają zbyt wiele, ale ów sport nigdy nie miał być celem, jest jedynie środkiem do bycia dobrym duszpasterzem. A jak się chce, to godzinę czy dwie w tygodniu jakoś można wygospodarować. Księża z reprezentacji grywają w lokalnych ligach, z nauczycielami, policjantami, ministrantami. Inwestują w ten sposób w dobre relacje z różnego typu środowiskami, no i we własne zdrowie. I wreszcie — jakaż radość dla kibiców, gdy reprezentacja piłkarska księży święci sukcesy, bo wreszcie jakaś piłkarska reprezentacja ma nie tylko porażki, do których już kibiców przyzwyczajono...

Przez piłkę do... serca, czyli trochę o sobie

— Nie jest najlepiej, gdy młodzi ludzie, i w ogóle parafianie, znają księdza wyłącznie z ambony. Gdy kapłan stanie między nimi, tworzy się bliskość — uważa ks. Sieradzy, na co dzień wikariusz w sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Kielcach. Wspomina przypadek penitenta z konfesjonału, który po 20 latach przyszedł właśnie do niego do spowiedzi, a to wskutek kontaktu nawiązanego na boisku. Ks. Darek podaje też przykłady przełamywania lodów podczas katechezy, a wiadomo, praca w szkołach jest coraz trudniejsza. Ks. Sieradzy ma 41 lat. Na stanowisko kapitana reprezentacji księży powołał go bp Marian Florczyk — delegat Konferencji Episkopatu Polski ds. Duszpasterstwa Sportowców. W 1989 r. ks. Sieradzy był współorganizatorem i zawodnikiem pierwszego w kraju meczu między reprezentacją księży a policjantów, zakończonego wynikiem 4:2 na stadionie Błękitnych w Kielcach. Przez wiele lat był kapelanem drużyn piłkarskich Proszowianka Proszowice i Nida Pińczów. Regularnie grywa w halowych ligach z młodzieżą i ministrantami.
Ks. Dariusz Gałek z Radomia na co dzień jest wikariuszem w parafii Matki Odkupiciela w Radomiu. Jest związany z drużyną Akcja Jastrzębia, grającą w piłkarskiej klasie A. Nie zawsze stał na bramce, wymusiła to niejako kontuzja kolana, ale w tej roli czuje się bardzo dobrze i to on został najlepszym bramkarzem tegorocznych mistrzostw Europy księży. — Odkąd zostałem powołany do reprezentacji, zawsze wracamy z medalem — żartuje 36-letni bramkarz. Parafianie mu kibicują i śledzą piłkarskie sukcesy swojego wikarego, który w parafii opiekuje się m.in. Ruchem Rodzin Nazaretańskich, harcerstwem, KSM-em, pracuje w szkole i w parafialnej kancelarii. Stara się grać w piłkę 2-3 razy w tygodniu. Przyznaje, że sporo satysfakcji daje mu ta możliwość nieustannego „sprawdzania się kondycyjnego”. Wspomina zakładanie klubów sportowych w poprzednich parafiach, gdzie na boisku następowało przełamywanie barier i pierwsze kroki ku poprawie zachowania chłopców.
Ks. Edward Giemza (l. 41), wikariusz z Biechowa w diecezji kieleckiej, doświadczył niejednokrotnie, co może zdziałać dla ewangelizacji młodzieży, pojawiając się najpierw jako piłkarz na boisku i wykazując się biegłością w tej dziedzinie. Wspomina, że w Nowym Brzesku drużyny chłopców nie chciały zagrać, gdy ksiądz nie grał z nimi. Zbudowany w ten sposób autorytet (a dla młodych ludzi dobry sportowiec zawsze będzie wzorem, idolem) można potem spożytkować w sprawach wychowawczych. Tak było np., gdy grupka chłopców sięgnęła po alkohol. Ks. Edward odbył męską rozmowę. Postawił ultimatum: albo wyznają wartości i są sportowcami, albo trzeba się rozstać... Wskazał im zarazem dobre strony „wzięcia się w garść”, mówił o odpowiedzialności. Pomogło w stu procentach. Dlatego warto poświęcać chłopcom czas, tym bardziej że w rodzinach sytuacje bywają trudne i tego autorytetu niekiedy brakuje... Ks. Edward wypożycza halę w Szczucinie, gdzie jego podopieczni mogą też pograć ze straszą młodzieżą. Ks. Giemza grał z Górnikiem Miedzianką, obecnie trenuje z buską ligą. W parafii zajmuje się ministrantami, scholą i pracuje w szkole. Ks. Marcin Olszewski (l. 29) z diecezji sosnowieckiej jest wikariuszem w parafii św. Jana Chrzciciela i św. Jana Ewangelisty w Pilicy i wychowuje, jak mówi, narybek ministrancki, także poprzez grę w piłkę. Swoich podopiecznych zabiera na różne zawody ministranckie, w ubiegłym roku zdobyli mistrzostwo Polski ministrantów. W szkołach, w których uczy, znają go od tej strony i dzięki temu ma, jak ocenia, niezły kontakt z młodzieżą. Gra w Piliczance. Ma na swoim koncie niejeden tytuł króla strzelców. Uważa, że mistrzostwa księży są z roku na rok na coraz lepszym poziomie.
Ks. Marek Łosak, wikary w parafii Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Busku-Zdroju (diecezja kielecka), podkreśla, że jego piłkarskie umiejętności pozwalają na nawiązanie dobrego kontaktu z młodzieżą (szczególnie z chłopcami), nawet tą, której nie bardzo po drodze do kościoła. Ostatnio ks. Marek zadebiutował jako trener, przygotowując do turnieju drużynę szkolną z I LO im. T. Kościuszki w Busku-Zdroju. Podopieczni trenera w sutannie wygrali, ksiądz dostał wielkie brawa od młodzieży... — To jest pierwszy krok w zdobyciu zaufania. Potem jest mi o wiele łatwiej podczas katechezy, podczas trudnych dyskusji. Zwrócili mi nawet na to uwagę nauczyciele — wyjaśnia ks. Marek — i podaje liczby, które jego zdaniem, potwierdzają tę tezę. W październikowych rekolekcjach w Skorzeszycach uczestniczyło ponad 75 procent jego uczniów, w marcowych na Jasnej Górze spośród jego maturzystów nie było zaledwie jednostek. Ks. Łosak ma 36 lat, trenuje z buską ligą (także z nauczycielami, oldboyami itp. oraz 2 razy w tygodniu z ministrantami), przez ponad 10 lat był zawodnikiem Spartakusa Daleszyce.
Ks. Tomasz Winogrodzki (l. 36) z diecezji zamojsko-lubaczowskiej, z parafii Świętego Krzyża w Zamościu, był ostatnio zaabsorbowany organizacją kwietniowych mistrzostw drużyn diecezjalnych księży. Uznany za króla strzelców w meczu z Kielcami, cieszy się ze srebrnego medalu swojej diecezji. Dobrze wspomina wszelkie piłkarskie doświadczenia, nieocenione w pracy duszpasterskiej z młodzieżą: od boisk B klasy, przez mistrzostwa seminariów, różne mecze charytatywne. Gra w V lidze piłki nożnej okręgu zamojskiego, w klasie okręgowej w Omedze Stary Zamość. Twierdzi, że piłka to także świetny odpoczynek po pracy umysłowej, podobnie jak ulubiony ping-pong. Jest brązowym i srebrnym medalistą także w tej dziedzinie, świetnie dzieląc czas między kapłaństwo i sport. W parafii zajmuje się m.in. ministrantami, scholą, dziećmi pierwszokomunijnymi.

Grali w Zamościu, zagrają z Gwardią Szwajcarską

Okazją do pogrania — choć oczywiście w różnych drużynach — były dla księży z reprezentacji V Mistrzostwa Polski Księży Diecezjalnych w Halowej Piłce Nożnej w Zamościu (17-18 kwietnia br.). Ks. Sieradzy — selekcjoner ubolewa, że nie wszyscy z reprezentacji zagrali, bo ich diecezjalne drużyny nie zakwalifikowały się do mistrzostw. Mistrzostwa wygrała reprezentacja diecezji lubelskiej, zaś wicemistrzami zostali księża z diecezji zamojsko-lubaczowskiej. Brąz przypadł diecezji kieleckiej. W 2010 r. — mistrzostwa w Lublinie.
Wyznacznikiem formy dla polskiej reprezentacji księży i zapewne ciekawym sportowym widowiskiem będzie mecz z reprezentacją Gwardii Szwajcarskiej. Zostanie on rozegrany na nowym stadionie Korony Kielce 7 czerwca o godz. 20. Organizatorzy i Kielce liczą na zainteresowanie tą nietypową imprezą sportową, a księża piłkarze — na to, że gra fair play i dobry sport staną się wyznacznikiem kultury i sportowych postaw na polskich stadionach. Bo i po to m.in. kopią piłkę na boisku.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama