Europejscy inżynierowie dusz

Z perspektywy europarlamentu widać, jak obumiera chrześcijańska dusza Europy - czy jest jeszcze jakaś nadzieja? Rozmowa z prof. Mirosławem Piotrowskim

O dylematach związanych z pracą w Parlamencie Europejskim z prof. Mirosławem Piotrowskim rozmawia ks. inf. Ireneusz Skubiś

KS. INF. IRENEUSZ SKUBIŚ: - Chciałbym zapytać o sprawę, która jest nieco zaskakująca: dlaczego Ojciec Święty nie odwiedził Parlamentu Europejskiego?

PROF. MIROSŁAW PIOTROWSKI: - Chyba nie został zaproszony, przynajmniej ja nie słyszałem, aby Ojciec Święty otrzymał takie formalne zaproszenie. Ale pytanie Księdza Infułata zmotywuje mnie, aby na forum Parlamentu Europejskiego postawić je przewodniczącemu Martinowi Schulzowi.

- Papież jest głową Kościoła katolickiego. To ponad miliard katolików na świecie, wielka historia, tysiące duchownych. Należałoby w tym kontekście zastanowić się nad chadecją wywodzącą się z chrześcijaństwa. Jak Pan Profesor skomentowałby ten problem?

- Chadecja, czyli European People's Party (Partia Ludowa), jest dominującą siłą polityczną i to ona, używając języka popularnego, „rozdaje karty”, czyli umawia się z drugą co do wielkości siłą, czyli socjalistami, i razem tworzą większość, dzielą stanowiska. Oficjalnie, jak Ksiądz Infułat wspomniał, Unia Europejska zasadza się na korzeniach chrześcijańskich i formalnie największą partią jest tutaj chadecja, ale, niestety, niewiele z tego wynika. Dostrzegają to katolicy nie tylko w Polsce, ale też w Niemczech. Można spotkać wiele publikacji mówiących, że chadecja odeszła od swoich pryncypiów. Jest wiele świadczących o tym sygnałów, jak choćby kwestia krzyża w przestrzeni publicznej. Chadecy nie tylko nie zajęli stanowiska w tej sprawie, ale utrącili możliwość dyskutowania na temat miejsca symboli religijnych w europejskiej przestrzeni publicznej. Myślę, że jest to świadome i celowe. Z najważniejszych dokumentów wymazano akcenty chrześcijańskie. Doszło do takiej sytuacji, że w chwili obecnej żaden z ojców założycieli, chrześcijańskich demokratów Unii Europejskiej, nie mógłby zostać komisarzem unijnym, gdyż nie spełnia określonych kryteriów. Przypominam sobie, jak Ksiądz Infułat, rozmawiając tu, w Parlamencie Europejskim, z jednym z wysoko postawionych urzędników, zapytał o symbolikę unijną. Ten urzędnik stwierdził, że 12 gwiazd oznacza 12 członków założycieli, a Ksiądz Infułat sprostował, że jest to nawiązanie do Apokalipsy św. Jana, gdzie zapisano, że nad głową Maryi ukazał się wieniec z gwiazd dwunastu. Jeśli ktoś sięgnie po podręcznik czy encyklopedię Unii Europejskiej, to dowie się właśnie tego.

- Dlaczego Europa odeszła od wiary?

- Pojęcie „Europa” jest permanentnie używane w odniesieniu do Unii Europejskiej, choć nie jest z nią tożsame, choćby geograficznie. Ale w większości przypadków, jeśli mówimy „Europa”, to myślimy: 27 krajów Unii Europejskiej i te, które do niej dołączają. Bł. Jan Paweł II widział Polskę w strukturach Unii Europejskiej i wyznaczył jej zadanie, by stała się drugim płucem Europy. To pierwsze płuco, które trochę obumarło, potrzebowało więcej tlenu. Jak sądzę, Jan Paweł II pokładał nadzieję w Polakach, że tchną tutaj nowego ducha. I faktycznie na początku widać było pewne ożywienie, ale odwoływanie się do wartości chrześcijańskich, jak to mówią młodzi, nie jest dzisiaj trendy. Przecież niektórzy ojcowie założyciele są kandydatami na ołtarze - a to się przemilcza, o tym się nie mówi, lecz lansuje się całkiem inną ideologię, sprzeczną z wiarą chrześcijańską i z normalnością. Idzie się na pewnego rodzaju kompromisy. Z czego to wynika? Sądzę, że ze świadomej polityki pewnych kręgów, które mają poważny wpływ na struktury Unii Europejskiej i na wytwarzające się tutaj prawo na styku trzech instytucji: Komisji Europejskiej, Rady Europejskiej i Parlamentu Europejskiego. Prawo, które w ten sposób powstaje, jest niejako anonimowe, tzn. nikt nie bierze za nie odpowiedzialności. Gdybyśmy chcieli wskazać odpowiedzialnego za kryzys wartości czy kryzys finansowy, to nie znajdziemy nikogo, bo nie przyzna się do tego ani szef Parlamentu Europejskiego, ani tym bardziej szef Komisji Europejskiej, ani też nikt z Rady Europejskiej. Mamy więc do czynienia z sytuacją niejednoznaczną - i to jest jedna z głównych przyczyn, że odeszliśmy od pryncypiów, o których mówimy.

- Jaka filozofia tkwi u źródeł tego, co się dzieje w Europie?

- Sądzę, że jest to modyfikowana filozofia liberalna. Modyfikowana, bo zmienia się na naszych oczach. Rodzi się ona niekoniecznie tutaj, raczej w pewnych kręgach, które mają przełożenie na Parlament Europejski. Rozmawiam z wieloma kolegami, np. z grupy chadeckiej, stoimy na pewnych antypodach politycznych, ale oni sami twierdzą, że UE idzie w złym kierunku, jeśli chodzi o zasady filozoficzne, postrzeganie świata. Z jednej strony większość społeczeństwa widzi dotacje, docenia, że UE dotuje drogi, mosty itd., ale z drugiej - ci koledzy, posłowie nie godzą się, aby UE budowała nam nowego człowieka, czyli na nowo standaryzowała i redefiniowała to, co oczywiste. Przypomnę, że kilka lat temu tu, w Parlamencie Europejskim, wyszła broszura pt. „Język neutralny płciowo w Parlamencie Europejskim”, gdzie zalecano posłom i pracownikom, aby unikać słów: pani, panna, pan, bo w ten sposób dyskryminuje się te osoby. To jest tylko przykład, w jaki sposób UE chce się rozwijać: zmierza do wypracowania nowej filozofii i stworzenia niejako nowego człowieka. I nawet osoby, które się na to nie godzą, gdy przychodzi do głosowania, a lider ich formacji nakazuje głosować „contre coeur” - wbrew sercu, podnoszą ręce do góry. I to jest najbardziej niepokojące.

- Dotyka Pan ważnego tematu - ideologii „gender”, bo u podstaw tego, o czym mówimy, jest właśnie ta ideologia. Wypływa ona z heglizmu i z marksizmu, jest ideologią ateistyczną, uderza nie tylko w wiarę chrześcijańską, ale i w cywilizację czy kulturę chrześcijańską. Jeśli znikną w społeczeństwie słowa: „ojciec”, „matka”, „kobieta”, „mężczyzna”, „rodzina”, nastąpi katastrofa całego życia społecznego i kultury. Europa podcina sobie korzenie, na których się opiera, co najwyraźniej widać na przykładzie demografii. Dlaczego tak się dzieje?

- Mówimy tu o bardzo niebezpiecznym zjawisku, które uderza w podstawy cywilizacyjne i, niestety, jest lansowane także tutaj, w unijnych instytucjach. Ideologia „gender” jest wspierana formalnie i nieformalnie przez wiele osób z unijnych instytucji. Jak to się dzieje? Parlament Europejski zatwierdza przekazanie środków finansowych na tego typu działania, a także wspiera aborcję. Więc jest to, jak sądzę, zjawisko zaprogramowane i wspierane przez konkretne ośrodki. Nie jest przypadkiem, że ta ideologia wchodzi również do Polski, do określonych środowisk, a nawet na uniwersytety katolickie. Tutaj w ogóle nie ma o czym dyskutować, to należy odrzucić jako nienormalne i podcinające nasze korzenie, nie tylko zresztą chrześcijańskie, ale też zdroworozsądkowe. Lansowane jest choćby odejście od pojęć „ojciec” i „matka”, które to słowa zastępuje się w dokumentach określeniem „rodzic A” i „rodzic B”, by nie można było dookreślić, czy to jest ojciec, czy matka. Świat staje na głowie - ale jest jeden promyczek nadziei. Otóż te wszystkie nowinki i niemądre pomysły są hamowane przez kryzys ekonomiczny. Gdyby nie było w UE kryzysu ekonomicznego, to propaganda genderowa razem z „religią” budowaną na bazie rzekomego globalnego ocieplenia i zmian klimatu dawno by się już przez nas przetoczyła jak walec.

- Odwiedziliśmy pomieszczenie, w którym katolicki ksiądz może odprawić Mszę św., a wyznawca islamu rozciągnąć dywanik, pomodlić się. Aż dziw bierze, że pokój modlitwy jest tak bardzo skromny w tej wielkiej, bardzo bogatej Unii, szeroko rzucającej ogromne pieniądze. Jak Pan Profesor to ocenia?

- To rzeczywiście zdumiewające, że w takich ogromnych budynkach, gdzie korytarze mają po kilkaset metrów długości, a 750 posłów ma swoje biura, nie można wygospodarować jednego pomieszczenia na kaplicę. Nie chodzi mi o salę zadumań dla wszystkich religii, ale o kaplicę dla katolików.
Często wracamy do słów Jana Pawła II zachęcających do akcesji. Trzeba jednak pamiętać, że Polska wchodziła do innej UE. Angielscy konserwatyści, kiedy optowali za wejściem swojego kraju do UE, widzieli inny byt polityczny. Wówczas chodziło przede wszystkim o współpracę ludzi, łączenie ich, zniesienie kontroli na granicach, o swobodny handel. Nikt jednak nie przewidział, że UE zechce stworzyć nowego człowieka i prawodawstwo, w którym zredefiniuje podstawowe pojęcia.

- Jak Pan Profesor ocenia działania polskiej grupy, czy nasi europosłowie mają jakieś możliwości przekazu, czy ci ludzie, z którymi macie tutaj kontakt, są w stanie posłuchać waszych rad, głosów?

- Parlament Europejski działa na zasadzie porozumienia, konsultacji i zgody. Mimo że jest jedyną instytucją, której członkowie wybierani są w drodze wyborów bezpośrednich, to jego głos stosunkowo niewiele znaczy w porównaniu z głosem Komisji Europejskiej, która jest strażniczką traktatów i dysponuje środkami unijnymi. Ale to nie jest tak, że Parlament nic nie może. Oczywiście może, ale do tego potrzebna jest większość. Traktat Lizboński nadał większe prerogatywy Parlamentowi Europejskiemu. Jednak kiedy zaobserwujemy głosowania w Parlamencie Europejskim dotyczące kluczowych spraw: światopoglądu, religii, stosunku do życia, aborcji, to zauważymy, że niemal wszystkie głosowania są przegrywane. Polacy stanowią tu dość sporą grupę, plasują się na 6. miejscu, czyli na 750 europosłów, 51 osób jest z Polski, ale konieczna jest budowa koalicji. Blisko 9 lat temu polscy europosłowie postanowili zawiązać nieformalne koło polskie, które miałoby uzgadniać tematy możliwe do przyjęcia dla wszystkich Polaków, a korzystne dla naszego kraju, ale z tych tematów są wyłączone problemy dotyczące m.in. światopoglądu czy podejścia do życia poczętego, gdyż tu nie doszłoby do konsensusu.

- Co się stało z chadecją czy z tymi ugrupowaniami chrześcijańskimi, które zdradziły Ewangelię?

- Chadecja jest tutaj największym ugrupowaniem, ale drugim co do wielkości ugrupowaniem są socjaldemokraci, wśród których dominują socjaldemokraci niemieccy. I to Martin Schulz, niemiecki socjaldemokrata, stoi na czele Parlamentu Europejskiego. Ładnych parę lat temu niemiecki profesor Georg Strobel opublikował książkę „Partia Róży Luksemburg, Lenin i SPD”, w podtytule: „Komunistyczne korzenie socjaldemokracji niemieckiej”. Rozmawiałem z kolegami z Polski, którzy zasiadają w tej frakcji, i mówili mi, że oficjalną formą zwracania się do siebie podczas posiedzenia grupy jest zwrot: „towarzyszu”. To wiele wyjaśnia.
Trzeba też sobie jasno powiedzieć, że chadecja chadecji nierówna. Do chadecji jest tu zaliczana PO i PSL. W Europie możemy obserwować całą gamę partii chadeckich czy konserwatywnych: poprzez centrowe, aż do lewicowych, które twierdzą, że Chrystus był pierwszym komunistą. One odchodzą tak daleko od swego pierwotnego programu, że nie tylko nie chcą mieć nic wspólnego z symbolami religijnymi, ale tak naprawdę afirmują rozwiązania socjalistyczne.

- Kościół na Zachodzie funkcjonuje, są w nim aktywni księża, którzy sprawują sakramenty. Kościół jest żywy nawet we Francji, gdzie ludzie bardzo odeszli od wiary. Prasa katolicka we Francji jest niezła. Dlaczego więc Kościół nie ma siły przebicia?

- Ja jednak rozłożyłbym pojęcie „na Zachodzie” na poszczególne kraje UE. Ksiądz Infułat wymienia Francję, ja znam trochę sytuację w Niemczech, gdzie organizacja katolików świeckich jest bardzo duża, ale tam z kolei pojawiają się inne problemy, np. czy profesor może wykładać na uniwersytecie teologię katolicką, gdy otwarcie krytykuje papieża... Z jednej strony mówią „tak” tradycji Kościoła, a z drugiej - zaprzeczają jej i ostro krytykują strukturę i hierarchię kościelną. Innym problemem jest podejście do nauczania religii w szkołach czy do aborcji, in vitro itd. Ale ten Kościół na Zachodzie jest pozbawiany ludzi. Kościół polski jest na razie pod tym względem inny, ma własną specyfikę i sądzę, że tę specyfikę powinien zachować, jeśli nie będzie się mu przeszkadzać. Tak więc uważam, że powinniśmy brać przykład z tego, co dobre, a jednocześnie obserwować, jak Kościoły w poszczególnych krajach UE się wyludniają. To powinno skłaniać nas do refleksji, żeby nie iść tą samą drogą i nie wywołać podobnego efektu.

 

Mirosław Piotrowski - od 2004 r. poseł do Parlamentu Europejskiego, prof. KUL, kierownik katedry historii najnowszej, prof. WSKSiM w Toruniu. Inisjator i prezes Stowarzyszenia „Razem dla Lubelszczyzny” oraz Europejskiego Instytutu Studiów i Analiz.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama