Wszyscy mamy w sobie Ducha Świętego!

Bez obecności Ducha Świętego Bóg Ojciec byłby kimś odległym dla nas, a Chrystus byłby kimś z przeszłości. Wszyscy potrzebujemy stale odnawiać swoją relację z Trzecią Osobą Boską

Rozmowa z ks. Arturem Potrapelukiem, przewodniczącym Krajowego Zespołu Koordynatorów Katolickiej Odnowy w Duchu Świętym, wicekoordynatorem Krajowej Służby Komunii Charis, członkiem zespołu ds. Nowej Ewangelizacji przy Komisji Episkopatu Polski.

Przy okazji Uroczystości Zesłania Ducha Świętego organizujemy czuwania i modlitwy o wylanie darów Ducha Świętego. Często jednak zapominamy, że największe wylanie Ducha ma miejsce podczas Mszy św., że Duch przychodzi w sakramentach.

Zgadza się. Wydaje się, że Kościół szczególnie przypomina sobie o Duchu Świętym w czasie wielkanocnym. Ja też to dostrzegam. Duch chce nam jednak towarzyszyć cały czas, nie tylko raz do roku. On ciągle chce pokazywać Ojca i przypominać o Jego miłości, pragnie również ożywiać w nas wiarę w to, że Jezus zmartwychwstał i żyje. Duch chce też posługiwać się nami, więc zaprasza do zaangażowania, do tworzenia i budowania Kościoła. Mówił o tym sam papież Franciszek. Zwracając się do wspólnot Odnowy w Duchu Świętym, prosił, by dzieliły się tym najcenniejszym darem i propagowały chrzest w Duchu Świętym w całym Kościele.

Niezwykłe słowa o działaniu Ducha Świętego wypowiedział też metropolita Ignatios z Laodycei  (Syria). Podczas spotkania ekumenicznego w Upsali w 1968 r. mówił: „Bez Ducha Świętego Bóg jest daleko, Chrystus pozostaje w przeszłości, Ewangelia pozostaje martwą literą, Kościół jest organizacją, władza - dominacją, misja - propagandą, liturgia niczym więcej, jak tylko wspomnieniem, życie chrześcijańskie - moralnością niewolnika, ale w Duchu Świętym kosmos jest zmartwychwstały i wzdycha w bólach rodzenia Królestwa, Zmartwychwstały Chrystus jest tutaj, Ewangelia jest mocą życia, Kościół ukazuje życie Trójcy, władza jest posługą wyzwalania, misja jest Pięćdziesiątnicą, liturgia - pamiątką i zapowiedzią, ludzkie działanie jest przebóstwione”.

Czym jest chrzest w Duchu Świętym?

Początków tego doświadczenia trzeba upatrywać w wydarzeniach, do jakich doszło 18 lutego 1967 r., kiedy to studenci i pracownicy uniwersytetu koło Pittsburgha wspólnie modlili się i rozważali Pismo Święte. Doświadczyli wtedy napełnienia Duchem Świętym oraz rozpalenia owoców chrztu i bierzmowania. Temu wydarzeniu towarzyszyło m.in. mówienie językami. Doświadczenie skłoniło do ponownego spojrzenia na nauczanie o charyzmatach w Kościele. Konstytucja dogmatyczna o Kościele „Lumen Gentium” mówi, że dary Ducha Świętego stanowią zwyczajny element życia  duchowego Kościoła i są przyznawane każdemu ochrzczonemu jako wezwanie do świętości.
Wspólnota jest szczególnym miejscem, w którym modlimy się o charyzmaty, bo one nie istnieją dla samych siebie, ale są dane dla wspólnoty, dla budowania Kościoła. Duch Święty wieje tam, gdzie chce i posługuje się kim chce. Czasami mamy takie przeświadczenie, że Duch Święty to jakiś gołąbek. Często też mówimy, że ktoś jest bardziej nim napełniony, np. ksiądz, czy ktoś mocniej zaangażowany w Kościele. Zapominamy, że na mocy chrztu wszyscy jesteśmy charyzmatykami, że wszyscy mamy w sobie Ducha i to całego, a nie w mniejszej czy większej części. Trzeba nam jednak otwarcia na Jego działanie, zaproszenia do naszego życia. Duch Święty szanuje naszą wolność i przychodzi na tyle, na ile Go zapraszamy, na ile się modlimy i prosimy o Jego światło, na ile otwieramy Mu drzwi serca.

Charyzmaty należy rozeznawać. Jak to robić, skąd mamy wiedzieć, że pochodzą one od Boga?

Do rozeznawania charyzmatów wezwany jest Kościół i ci, którzy stoją na jego czele, a więc biskupi. Każde nowe dzieło, rodzący się ruch czy zakon wymaga rozeznania. Podobnie dzieje się w przypadku charyzmatów osobistych dotyczących uzdrawiania, proroctwa czy rozeznawania duchów. Prawdziwego charyzmatyka poznamy po posłuszeństwie, po tym, że jest pokorny, że stawia Jezusa a nie siebie na pierwszym miejscu. Wszyscy kojarzymy o. Pio. On nie afiszował się ze stygmatami, co więcej - ukrywał je. Także Matka Boża, pierwsza charyzmatyczka, zawsze wskazuje na Jezusa, a sama usuwa się na drugi plan.

Ruch charyzmatyczny jest dziś w Polsce bardzo popularny. Na jego temat toczy się w Kościele żywa dyskusja. Skąd wynikają kontrowersje?

Podział zawsze wynika z grzechu. Tu trzeba dużego zrozumienia. Owy problem widzi też papież Franciszek, który w 2019 r. podczas Uroczystości Zesłania Ducha Świętego powołał Charis. Zależało mu na tym, aby różne ruchy w Kościele mogły wspólnie ewangelizować i troszczyć się o ubogich. Ojciec Święty wezwał też do budowania jedności, ale szczególnie do propagowania doświadczenia chrztu w Duchu Świętym w całym Kościele. Dobrze wiemy, że łatwo nam czynić podziały: jeden powie, iż wystarczy mu niedzielna Msza, inny odnajdzie się w KSM czy Oazie. Kościół jest tak bogaty, że każdy z nas może zaleźć w nim swoje miejsce. We wspólnotach charyzmatycznych bardziej niż w innych manifestuje się obecność działania Ducha Świętego w widzialnych znakach, np. w uzdrowieniach. Niekiedy oceny tych zjawisk podejmują się osoby nieznające teologii lub wrogie Kościołowi, które nie zadają sobie wystarczającego trudu, by zagłębić się w istotę.

Co pozytywnego przyniósł nam ruch charyzmatyczny?

Na pewno docenił rolę świeckich w Kościele. Ze swojej perspektywy mogę powiedzieć, że sam nie dotrę z Ewangelią do parafian czy innych ludzi w takim stopniu, jak świeccy i wspólnoty. Kościół i kapłani bardzo potrzebują zaangażowanych świeckich. Od momentu Pięćdziesiątnicy żyjemy w czasie Ducha Świętego. Stary Testament był czasem, w którym objawiał się Bóg Ojciec. W Nowym Testamencie objawił się Jezus. Do paruzji objawia się Duch Święty. Czym szybciej to odkryjemy, tym ochotniej będziemy zapraszać Ducha Świętego do naszych parafii oraz wspólnot i tym bardziej nasza ewangelizacja będzie postępować do przodu.

Charyzmatyczność nie oznacza łamania przepisów liturgicznych czy jakiejś totalnej dobrowolności w tym, co naucza Kościół. W tym ruchu popularna jest szczególnie modlitwa uwielbienia. To taki rodzaj modlitwy, gdy stajemy przed Bogiem bezinteresownie, nic od Niego nie chcąc, ale chwaląc i uwielbiając Jego osobę i dzieła. Posłuszni misyjnemu nakazowi Jezusa propagujemy też tzw. modlitwę o uzdrowienie. W tym wszystkim obowiązują nas różne regulacje liturgiczne, które jasno mówią, jak zachować się w czasie adoracji Najświętszego Sakramentu i podczas prowadzenia takich modlitw. Nie możemy wykraczać poza to, czego naucza Kościół.

Ludzie bardzo upodobali sobie modlitwę o uzdrowienie...

Jednym z imion Boga w Starym Testamencie jest Jahwe Rapha, czyli Bóg, który uzdrawia. Fakt, że Bóg chce nas uzdrawiać, nie jest nowością. Jezus przychodził do tych, którzy się źle mają,  uzdrawiał ich i wyrzucał z nich złe duchy. Dziś, mimo ogromnego rozwoju medycyny, nadal chorujemy, zmagamy się z bezsilnością ciała i duszy. Jedni szukają pomocy u bioenergoterapeutów, co jest grzechem, a inni idą do Jezusa, który dalej uzdrawia w Kościele. Msza św., sama w sobie, jest miejscem uzdrowienia. Jezus chce leczyć nie tylko nasze ciała, ale i serca. Obserwowałem wiele uzdrowień. Na własne oczy widziałem ludzi wstających z wózków inwalidzkich, niewidomych odzyskujących wzrok i doznających niewytłumaczalnego wydłużenia kończyny dolnej. Znam też dużo przykładów osób, które po uzdrowieniu oddaliły się od Kościoła.  Pamiętajmy, że uzdrowienie ciała nie jest celem samym w sobie, bo Pan Bóg chce prowadzić nas głębiej. Efektem modlitwy o uzdrowienie bywa także bardziej zdecydowane zwrócenie się w stronę Chrystusa i pogłębienie wiary. Osobiście mogę zaświadczyć, że uczestniczący w modlitwie o uzdrowienie w takich spotkaniach naprawdę doświadczają Boga, który żyje, dotyka ich ciał i uzdrawia dusze. Widzę, jak potem wychodzą na głębiny wiary, jadą na rekolekcje ignacjańskie czy inne rekolekcje w ciszy, dołączają do wspólnot, dojrzewają w modlitwie, bo chcą mieć mocniejszą relację z Bogiem.

Jak się odnaleźć w tej charyzmatycznej rzeczywistości? Czym się kierować, by nie pobłądzić?

Odpowiednim miejscem są katolickie Odnowy w Duchu Świętym. Osoby, które tworzą je w poszczególnych diecezjach i parafiach, regularnie gromadzą się, aby rozeznawać kwestie związane ze swoim działaniem i drogą wzrostu. Czynią to w łączności z biskupem. Chcą posługiwać z błogosławieństwem swojego biskupa. To gwarancja bezpieczeństwa.

Inaczej się dzieje wtedy, gdy wspólnoty uciekają od Kościoła, posłuszeństwa czy tego, by swoje działania poddać pod rozeznanie. Takich przykładów w Polsce znamy kilka. Dotyczą nie tylko osób świeckich, ale i duchownych, które uznały, że nie potrzebują papieża i biskupów, że „wiedzą lepiej niż Kościół”. To prosta droga, by wejść w ten podział, by działać bez błogosławieństwa.

Obecnie w Kościele trwają prace nad określeniem kryteriów eklezjalności wspólnot. Chociaż takie dokumenty już istnieją, potrzeba przyjrzenia się problemowi w rzeczywistości polskiej. Mają one pomóc biskupom i kapłanom w rozeznawaniu drogi wspólnot działających przy parafii i w diecezji. Będą trochę jak papierek lakmusowy, który pomoże zobaczyć, czy wspólnota idzie w dobrą stronę.

Jak na co dzień otwierać się o na Ducha Świętego?

Pewna znajoma emerytka opowiadała mi: „Kiedy się budzę, nie otwieram od razu oczu. Boję się patrzeć na pogniecione firanki, niepodlane kwiatki i nieposprzątane mieszkanie. Najpierw mówię: Przyjdź Duchu Święty! Zapraszam Cię do całego mojego dnia, do wszystkich działań, do tego, co będę dziś robić”. Nie chodzi o to, byśmy my mieli Ducha Świętego, ale aby On miał nas. Nie bójmy się wołać o Niego w różnych sytuacjach życia, zarówno tych wielkich, jak i codziennych.

Bóg zapłać za rozmowę!

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama