Zacheusz, czyli krótki przewodnik jak zostać świętym



Zwierzchnik celników i bardzo bogaty. Dla Żydów Zacheusz był „nieczysty”, wiadomo, służył okupantowi (Rzymianom) i krzywdził swoich. Dla nich był więc przekreślony, ale nie dla Jezusa. Dla Niego nawet ktoś z tak nieciekawym życiorysem jak Zacheusz to dobry kandydat na świętego.

Chciał on koniecznie zobaczyć Jezusa. Nie wiemy czy samej tylko ciekawości, a może „ruszyło go sumienie\", bo brzydził się już sobą i tego co czynił? Tak czy inaczej świętość rodzi się z niezgody na swe dotychczasowe życie: albo banalne albo brutalne lub wulgarne.

Rzekł do niego [Jezus]: „Zacheuszu”. Zobaczmy, On woła go po imieniu! A więc i Jezus go szukał: On nigdy nie spocznie, dopóki nie znajdzie swej zagubionej owcy.

Zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu. Świętym nie zostaje się uciekając na drzewo, by z dala, z ukrycia, przyglądać się Jezusowi i zachowaniu innych. Aby zostać świętym trzeba zejść z drzewa, zejść z pozycji obserwatora i wprowadzić Jezusa do swojego domu.

Oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie. Świętości nie osiąga ten, kto potrafi dobrze kalkulować, tylko ten, kto nie boi się w swym życiu szczodrze odejmować.
« 1 »

reklama

reklama

reklama